Share
 

 Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Ringo Hayairushi


Ringo Hayairushi


Liczba postów : 277
Join date : 30/03/2015

Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa Empty
PisanieTemat: Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa   Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa EmptyNie Sty 23, 2022 1:50 pm

24 Października 2020 roku, godzina 22:XX, Dach Central park tower

Chociaż central park tower powstało jako plan rewitalizacji tej części Nowego Jorku, mało kto wie że prominentna grupa odpowiadająca za zarządzanie tym budynkiem należy tak naprawdę do Fitzgeraldów. Mało kto wie, że spora część Nowego Jorku należy. Co prawda w świetle prawa wkurzona grupa mundurowych mogła by dość szybko pozbawić ich tego dobytku, nie mniej sztab prawników i świetna polityka rodziny doprowadziła do tego że ich pozycja była mocno i ugruntowana od wielu lat i nawet śmierć głowy rodu tego nie zmieniła, mimo usilnych starań Edo. Na dach tego budynku nie miało wstępu wiele osób. Nawet Edo, by się tu dostać musiał prosić siostrę o zgodę(Lub zrobić to bez jej zgody i wiedzy a potem znosić "Opierdol"). W każdym razie dzisiaj nie musiał o to prosić, nie musiał też się włamywać. Został tam ZAPROSZONY i to wraz z Melanie i Johnem. Kto wie, może nadeszła pora by zepchnąć Edo za wszelkie przewinienia i patrzeć jak rozbija się o asfalt po upadku z 472 metrów? Co prawda nie pasowało to do charakteru Bell, ale nigdy nie wiadomo. W każdym razie cała trójka weszła na górę, a raczej wjechała windą bo wizja wchodzenia 98 pięter nie była zbyt kusząca, no i zauważyła Belladonę, która to leżała na krawędzi dachu z nogami spuszczonymi poza krawędź. Słysząc otwierane drzwi poklepała jedynie miejsce obok siebie, zapraszając ich by do niej dołączyli. Aczkolwiek leżenie z nogami poza granicą prawie 100 piętrowego budynku będąc na jego dachu, mogła nie być kusząca. W każdym razie, poczekała aż się jakoś wygodnie usadowią.-Miałam przynieść wam piwo, ale wyleciało mi z głowy. Musicie zadowolić się widokami-Stwierdziła Belladona i dopiero teraz odchyliła nieco głowę by spojrzeć na całą trójkę i posłać im delikatny uśmiech.-Nie miałam ostatnio dla was zbyt wiele czasu. Nowa rola, nowe obowiązki... a to wszystko bo ktoś tutaj postanowił przechodzić nastoletni bunt całe życie-Westchnęła.-Do tego stopnia że o płomieniach wiesz tyle co wszyscy-Rzuciła już do Edo, albo do siebie, ciężko stwierdzić.-W każdym razie, po śmierci ojca wszystkie rodziny rzucą się po pierścienie. Każdy będzie chciał ugrać coś dla siebie.-Usiadła-Musimy odnaleźć je wszystkie. Nie po to, by zagarnąć dla siebie, a by przywrócić status quo i rozdać po dwa każdej wielkiej rodzinie. Nie ufam temu by inni mieli podobne cele-Stwierdziła spokojnie i obserwowała reakcję rodziny. Byli - chociaż o tym nie wiedzieli - potencjalnymi kandydatami na zostanie nowym pokoleniem strażników sojuszu. Jeśli jednak była ich trójka a Donna planowała dać im jedynie dwa pierścienie, to pozostawiała kogoś bez jednego. I strasznie ją ciekawiło jak i czy w ogóle zareagują na jej pomysł.-W każdym razie, wpadłam na trop pierwszego z nich. W jednej ze szkół zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Uczniowie znikają, ludzie tracą pamięć, bardzo weird shit. Policja jest bezradna, nauczyciele i rodzice ogłupieni, jedynie kilku uczniów napisało o tym na forach. Dlatego też Wy-Wskazała ich palcem po czym z delikatnym uśmieszkiem wskazała też na siebie-I ja. Zinfiltrujemy tę szkołę.-Spojrzała figlarnie na swoją "Świtę" jak zareagują tym razem?-Więc, wolicie grać uczniów, czy nauczycieli?-Spojrzała na Melanie, nie ukrywając, trochę liczyła na jej cosplayowe moce.
Powrót do góry Go down
John Petrweil


John Petrweil


Liczba postów : 3
Join date : 16/01/2022

Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa   Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa EmptyPon Sty 24, 2022 3:54 pm

Czy John coś poczuł ze względu na wezwanie przez obecną głowę rodu na szczyt jednego z wielkich wieżowców Nowego Jorku? Niezbyt. Prędzej gdzieś w głębi rozpoczęła się tlić jakaś delikatna nadzieja, że może wreszcie pojawi się coś ekscytującego, coś nowego. Sam budynek był jaki był. Budynkiem. Nie ważne jak wiele by mu słodzili, jak wiele cudów by tam nie dawali - dla niego wciąż był budynkiem, który nawet jakby świecił bardziej niż choinka na święta wciąż był tylko budowlą. Nawet niezbyt się wysilił na przywitanie pozostałego duetu, który z nim został wezwany. Czy ich kojarzył? Raczej nie było wyjścia. Edo zdawał się być z tych beztroskich cwaniaczków, którym wszystko wolno. W oczach Petrweila był raczej słabym ogniwem tej rodziny, jednak był tu przez więzy krwi. Nie więzy długu jak on sam. Nic więc nie komentował. Już Mel zdawała się być zdecydowanie ciekawszą personą. Może nawet trochę jej zazdrościł jej emocji. Sam czuł się przez to wybrakowany, choć z drugiej strony - miał to gdzieś. Dwie strony medalu. Nie czuł jednak potrzeby jakiejś dłuższej, wewnętrznej dywagacji na ten temat. Zwyczajnie... po co? Na co to komu? I tak niczego to by nie zmieniło.

Wkrótce jednak widzieli osobę, która ich tu zaprosiła. Obecna głowa rodziny i zdecydowanie ten lepszy wybór z rodzeństwa by kontynuować dzieło Frederica.
-Hej. - rzucił luźno. Wychowywali się razem, byli raczej "w swoim" gronie. Nie czuł więc potrzeby udawania zbytecznego wazeliniarstwa do osoby, którą, chcąc nie chcąc, znał. -Będziesz miała coś przeciwko, jeśli zaproponowałbym, byśmy coś zapalili? - rzucił dość luźno, oczekując odpowiedzi ze strony Belli, a gdyby ta wyraziła zgodę no to... cóż. Od czegoś miał marihuanę przy sobie, by skręcić blanta dla kwartetu i wspólnego przekazywania "berła pokoju". Zresztą - powinna go znać. Domyśleć się, że tu raczej o tytoń nie chodziło. No, chyba, że kazałaby mu przestać. To by przestał. Niezależnie jednak od wszystkiego usiadł spokojnie na skraju budynku. Innych tego typu rzeczy mogłyby przerażać. Ale John? John szukał czegoś nowego. Dodatkowej emocji, która zagra na strunie jego duszy. Czy się udało? Może... niezbyt. Było to coś ciekawego, a instynkt samozachowawczy postawił jego ciało w większej gotowości. Ale emocjonalnie? Ciężko stwierdzić. Mimo wszystko, teraz był już gotowy - czy to do słuchania, czy to do odpalenia.

A na pewno słuchałby uważnie. Plan, jaki przedstawiała bowiem przywódczyni Fitzgeraldów powinien zostać wykonany. I Petrweil na pewno dołoży wszelkich starań by go wykonać, jeśli tylko takie będzie życzenie Belladony. Nie przejął się w ogóle tym, że teoretycznie misja skazuje jedno z nich na brak pierścienia. Jeśli taka będzie wola przywódczyni Fitzgeraldów, John bez zająknięcia się dostosuje. Pytanie czy reszta tak samo? Cóż, w najgorszym wypadku będzie musiał pomóc Belladonie wyegzekwować jej prawo jako liderki. Zresztą, osobiście uważał sam sojusz za dobre rozwiązanie. Ograniczało konflikty i straty między rodzinami. I zdecydowanie łatwiej radzić sobie tylko ze stróżami prawa, aniżeli też z innymi rodzinami mafijnymi. Miał tylko jedno pytanie po tym wszystkim, którego oczywiście nie omieszkał zadać:
-Nie jesteśmy za starzy na udawanie uczniów? - oczywiście - neutralnym tonem. Kto wie, może Melanie faktycznie była cudotwórczynią pod kątem makijażu i strojów, więc dziecinne zachowanie Edo byłoby wręcz piękną kompilacją pozwalającą grupie osiągnąć swój cel? Kto wie, kto wie. Poza tym, więcej się nie odzywał, pozwalając reszcie się wypowiedzieć i wyrazić swoje wątpliwości i obawy, nawet jeśli dla Johna główną wątpliwością była tu obecność Edo.
Powrót do góry Go down
Adrian


Adrian


Liczba postów : 8
Join date : 08/01/2022

Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa   Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa EmptySro Sty 26, 2022 2:33 pm

Central Park Tower wciąż pachniał nowością. Wysoki, luksusowy, dominujący nad krajobrazem miasta budynek, który Edo znał dość dobrze - nie raz, że odwiedzał go dość często (legalnie lub nie) to dodatkowo w końcu był jego własnością. Znaczy, technicznie należał do Fitzgeraldów - czyli do niego. Więc dlaczego Belladona miała problem z tym, że czasem sobie wchodził do swojego budynku? Nie rozumiał. Nie rozumiał też, dlaczego koniecznie musiała zabierać im sobotni wieczór na jakieś spotkanie. Kochał Bellę prawie jak własną siostrę (co), ale to było skrajnie niemiłe z jej strony. Mógł być... gdzieś indziej. Gdzieś, gdzie mogło być przede wszystkim więcej alkoholu i pięknych pań.
A propos dam:
- Mel~. Piękniejesz z każdym dniem. - Przywitał się z kuzynką wylewnie, całując ją w oba policzki - czyli tak, jak zawsze to czynił. I jeśli kobieta nie chciała się zacząć dusić nadmiarem użytych perfum, to powinna rozważyć wstrzymanie oddechu. - I mój ulubiony Petrweil! - Nie znał innego Petrweila. Ale czy to było ważne? Klepnął go mocno w plecy w ramach "czułego" przywitania. Cóż za gromada. Można było stać i się zastanawiać, dlaczego głowa rodziny wezwała ich wszystkich razem - albo po prostu wsiąść do windy i się dowiedzieć. Co też uczynił. Podczas jazdy na górę postanowił odpalić szluga - chyba, że wcześniej już kiedyś udało mu się odpalić system antypożarowy windy. Bo to nie był pierwszy raz, kiedy próbował tu zajarać. Jeśli kiedyś już uruchomił czujki - to nie był aż tak głupi, aby próbować palić w windzie ponownie. Przynajmniej nie teraz. Może za rok zapomni i zrobi to znowu. Teraz pozostało mu grzecznie wjechanie na dach i odpalenie papierosa dopiero po wyjściu na świeże powietrze.
Przesunął także okulary przeciwsłoneczne nad czoło, aby móc cokolwiek zobaczyć w wieczornym świetle. Kto nosił okulary przeciwsłoneczne o 22, jesienią? Edo. Bo były ładne, markowe i miały czterocyfrową cenę. I w gruncie rzeczy nawet pomagały wśród intensywnych świateł miasta. Widząc Bellę, pierwszą myślą mężczyzny było "KURWA NAWET NIE WAŻ SIĘ SKAKAĆ". Kto by się zajął rodziną, jakby popełniła samobójstwo? Na pewno nie on, o nie ma mowy. W zemście nawet poszedłby po jej rozsmarowane na jezdni ciało i zrzuciłby ją jeszcze raz z wieżowca. Ale szybko do niego dotarło, że jego siostra nie wezwała ich po to, aby pooglądali sobie ostatni skok w jej życiu. Zaproszenie, aby usiąść obok, prawie zignorował. Jedynie podszedł bliżej, aby mogli swobodnie rozmawiać, otulając się szczelniej ramoneską przed jesiennym wiatrem. Szczerze myślał, że porozmawiają na spokojnie jednym z apartamentów drapacza chmur a nie... na dachu. I owszem, widoki były wspaniałe - ale tak samo wspaniałe byłyby w większości z ostatnich pięter. Swobodnie mogli widzieć nie tylko Manhattan, ale także metropolię za rzeką Hudson czy East River. Nawet mogli z Bellą odegrać scenę z Króla Lwa - "to wszystko, co widzisz, jest nasze" "a to ciemne tam?" "To Jersey City, tam się nie zapuszczamy".
- Piwo w sobotni wieczór jest co najwyżej dla trzynastolatek. - Odparł w ramach przywitania. I jednocześnie tak sprytnie wyraził swoje zażalenie tym, jaka pora była! Ale nie wyglądał, jakby miał z tym większy problem, nawet serdecznie uśmiechnął się do siostry, zaraz po zaciągnięciu się tytoniem. Zresztą, cała noc była jeszcze przed nim. Bardziej narzekał dla samego narzekania. Za to bardzo entuzjastycznie podszedł do propozycji Johna.
- O! O! I to jest właśnie właściwy człowiek na właściwym miejscu. Wyborny pomysł Johnny, właśnie dlatego cię wszyscy lubimy. - I nawet pospiesznie dopaliłby własną fajkę, niedopałek zgniatając butem, aby móc zabrać się za wdychanie czegoś ciekawszego. Na wzmiankę o "nastoletnim buncie" wlepił wzrok najpierw w Petrweila, a następnie w Melanie. O które chodziło? Johnny faktycznie bywał czasem problematyczny, ale po prostu chciał dobrze się bawić w życiu, zaś jego kuzynka... tak, to na pewno chodziło o Mel i jej cosplay'e. Ha tfu. Pewnie jeszcze była furrasem. Fucking weirdos.
Spokojnie wysłuchał Belli i pod koniec jej wypowiedzi się skrzywił, wyraźnie zdegustowany. Musiałby być podmieniony, albo pod wpływem głupiego jasia, aby tak nie zareagować. I Belladona także musiałaby być inną osobą, aby nie spodziewać się takiej odpowiedzi ze strony brata.
- O Boże. Nie. Bella: ależ to jest głupie. - Złożył ręce jak do pacierzu, jakby faktycznie modlił się o przywrócenie rozumu siostrze. - Plan nawet ma sens, ale tylko do momentu zdobycia wszystkich pierścieni. A potem chcesz je... o-oddać? - Nawet to okropne słowo mu przez gardło nie mogło przejść, jedynie cudem się wyślizgnęło w oprawie teatralnego oburzenia. Podszedł jeszcze bliżej i przykucnął przy kobiecie. - Posłuchaj: pierścienie to władza. Nie tylko nad Nowym Jorkiem, nad całą scenerią Ameryki. A ty chcesz je rozdawać jak Caritas skarpetki bezdomnym? Aby "przywrócić status quo"? Równie dobrze mogą zostać u nas, a do balansu doprowadzisz trzymając inne rodziny za jaja. W mojej skromnej opinii to brzmi na bardziej bezpieczną opcję. A tak to nie masz jebanego pojęcia, co inne rodziny zrobią z pierścieniami - bo chyba nie oczekujesz wdzięczności po wszechczasy w zamian. Bo w jednym się nie mylisz: reszta nie będzie miała zamiaru się dzielić. Dlaczego mielibyśmy dbać o nich, skoro inni wyruchaliby nas przy pierwszej lepszej okazji? - Zmarszczył brwi zmartwiony. Idealistyczne pierdolenie Belladony było dość niepokojące. Postawa superbohatera jeszcze nikomu nic dobrego nie przyniosła, szczególnie w świecie mafii. Wskazał także ręką na rozpościerający się przed ich oczyma Manhattan. - Nowy Jork też będziesz oddawać w imię "statusu quo"? Po kolei, budynek za budynkiem, fabrykę za fabryką, firmę za firmą? Każdemu sprawiedliwie po trochu, najlepiej tym wszystkim malutkim gangom, które nieprzetrwały by tygodnia bez naszego przyzwolenia. Oh tak, takie działanie w przeszłości faktycznie doprowadziło Fitzgeraldów na szczyt. - Rzucił gorzko. Skoro dominacja nad metropolią działała, dlaczego nie mieliby sięgnąć po więcej? Szczególnie, że z pierścieniami stawało się to o wiele łatwiejsze. Westchnął. Nie tego się spodziewał po Belli. - Przemyśl to jeszcze raz, siostrzyczko~. - Szturchnął ją zaczepliwie w polik i wyprostował się, robiąc dwa kroki od krawędzi. Bycie tak blisko przepaści go nie kręciło. Rozłożył też ręce, ponownie delikatnie się uśmiechając. - W każdym razie, ja nie zamierzam się dzielić. - Przynajmniej by szczery. Był? Kto wie. W gruncie rzeczy nie powiedział jej twardo, że kompletnie nie weźmie udziału w jej planie. Przedstawił tylko swój pogląd i swoje zamiary. A cóż biedny, głupiutki braciszek mógł zrobić głowie rodu? Co najwyżej próbować sabotażować jej pomysł. I szczerze wątpił, że Belladona jego obiekcje uzna za realne zagrożenie dla swoich planów.
Chociaż kolejny szczegół jej zamiarów spotkał się z kolejnym grymasem ze strony blondyna. Licealistki - nice. Powrót do szkoły? Oh, ależ smród.
- ...czy ja ci kurwa wyglądam na kogoś, kto był kiedykolwiek w szkole? - Rozłożył ręce, prezentując swój wygląd Belladonie, a następnie Johnny'emu i Melanie. Jakby zapomnieli jak wyglądał. Podpowiedź: na pewno nie jak nauczyciel, a tym bardziej nie jak student. A jeśli chodzi o drugie znaczenie jego słów... cóż, kompletnie tego nie wyłapał. Teraz bardziej próbował przetworzyć, jakim cudem jego dupa mogłaby zinfiltrować placówkę oświaty. - Sekundę po tym, jak postawię nogę na terenie szkoły, ochrona naśle na mnie psy, albo sama wrzuci mnie do śmietnika dwie przecznice dalej. Uwierz. Próbowałem. - Próbował. Oto przemawiała przez niego mądrość doświadczeń.
Powrót do góry Go down
Melanie


Melanie


Liczba postów : 12
Join date : 14/01/2022

Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa   Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa EmptySro Lut 02, 2022 1:28 am

Dostała od Belli dosyć niespodziewane zaproszenie. Kolejnym znakiem zapytania był dobór pozostałej dwójki jako towarzystwa - Johna i Edo. Na ich widok uśmiechnęła się ciepło. - Twoje słowa są jak zwykle miodem na uszy dam. - Losowy błysk w oczach kobiety jednak sugerował, że nie do końca była to prawda. Doskonale zdawała sobie sprawę z zachowań swojego malutkiego kuzynka, które często nie były wcale urocze. Nawet jeśli miewał swoje odpały, to nadal był rodziną. Sama jego osoba również pomagała Belli w pewnych sytuacjach, gdzie inni nie dawali rady dobrze rozegrać. Taktycznie wstrzymała oddech, broniąc się przed agresywnymi perfumami w których zwykł się lubować. Sama preferowała jednak jak na damę przystało, bardziej delikatne i dystyngowane zapachy. Później jej uwaga została skupiona na Johnie, który zdawał się niczym nie przejmować, czy to ich audiencją, czy to samym Edo. Czasami mu tego zazdrościła.

Podczas długiej podróży windą, zaczęła się zastanawiać nad powodem ich wizyty. Gdy jednak dostali się na dach i zobaczyła kuzynkę, wszelkie wątpliwości czy zmartwienia rozwiały się. Mel nie trzeba było dwa razy zapraszać. Nawet jeśli bałaby się wysokości to już sama możliwość bycia koło różowowłosej była rewarding na tyle by to zrobić. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego jaki to typ uczucia, którym darzyła obecną głowę rodziny. Niestety wyparcie nie pomagało, więc jedynie starała się ograniczać, by ta nie czuła się nieswojo. - Tęskniłam Bell. - Przywitała się tak, by dać jej swobodę w wyjaśnieniu sytuacji. W normalnych okolicznościach pewnie przywitałaby się z nią tak jak z Edo, ale patrząc na obecną sytuację nie było to najlepszym pomysłem.
Taka dobra w tym parszywym świecie, martwiąca się o takie rzeczy jak równowaga sił! To jeden z aspektów dlaczego tak bardzo ją kocha. Zioła odmówiła, nie miała teraz ochoty, a te kilkaset metrów nad ziemią jeszcze spokojnie utwierdzało ją w słuszności odmowy. Na wzmiankę o Edo, oderwała wzrok od Bell tylko po to by zaraz złapać kontakt wzrokowy z blondynem. No, on definitywnie żył w swoim świecie i nawet nie zapowiadało się, że cokolwiek się zmieni.
W momencie oponowania przeciwko pięknemu i szlachetnemu planu ich szefowej, ciemnowłosa jedynie spiorunowała wzrokiem mężczyznę. To co robił należało do rzeczy, których lepiej nie robić w jej obecności. Może właśnie trzymała go jeszcze wolnego?
Na wspomnienie o wspólnej misji, jej serce zabiło nieco szybciej. Dawno nie spędzały dłużej ze sobą czasu. Jedyne co ją martwiło to brak wspomnienia o jej ulubionym towarzyszu. - Będę mogła wziąć ze sobą Michaela? Jest moją prawą ręką. - Nie miało to na celu podważenia jej zdania, tylko bezpieczeństwa, gdyż no ona sama w części rzeczy nie była najlepsza.
Odesłała Bell szeroki uśmiech. - Myślę, że jako nauczycielka sprawdzę się lepiej. - Przeciągnęła palcem po dolnej wardze. Jeżeli istniało coś jak siły wyższe, proszę miejcie ją dziś w opiece, gdyż samokontrola jest ciężką rzeczą. Wyrwali ją jednak z tej sielanki. - Wiele się da jak tylko się postara. - To był ten moment gdy już zdecydowała się cofnąć wgłąb dachu i wstać. - Jakoś ciężko mi się im dziwić. Da radę, ale pewnie będzie to dla Ciebie ciężkie przeżycie, Eduś. - Rezygnacja z niektórych aspektów jego drogiego życia, oj ktoś będzie miał ciężkie przeżycia.
Powrót do góry Go down
Dao Paorang


Dao Paorang


Liczba postów : 30
Join date : 03/05/2021

Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa   Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa EmptySob Lut 05, 2022 8:06 pm

No i wszyscy się zebrali. Cóż za śmietanka towarzyska. Każdy dobrze ubrany - szczególnie Edo, wszyscy młodzi i piękni - szczególnie Edo, każdy inteligentny i dojrzały - definitywnie nie Edo. No cud, miód, maliny. Śmietanka młodego Amerykańskiego pokolenia i Edo. Edo, który pierwszym co zrobił, było przyrównanie swojej siostry do trzynastolatki.-Gdyby dawali mi dolara za każdym razem kiedy powiesz coś durnego-Westchnęła Bella nie mając ani sił, ani chęci by się z bratem słownie przepychać. Zwłaszcza że nie bardzo miało to sens. Wpierw musiałby wyjąć głowę z dupy i zacząć się czymś przejmować.-Nie krępuj się John, chociaż osobiście podziękuję.-Mlasnęła i złapała za piwko-W końcu jestem trzynastolatką-Nie czuła się urażona. A odmówiła bo nie miała ochoty. Ale był to idealny moment by rzucić takową uwagą, no to co, rzuciła. Chociaż Bella nie planowała się denerwować na słowa brata, spodziewając się jego reakcji, to nie doceniła Edo. Oh nie doceniła, jakim był wielkim błaznem i dupkiem. Wstała spokojnie, złapała Edo za ramiona i z uśmiechem niewinnego aniołka wypieprzyła mu z główki w nasadę nosa, sprawiając że ten zalał się krwią. Resztę rozmowy Edo spędził wisząc na krawędzi budynku, przytrzymywany przez siostrę.-Nie obchodzi mnie to jakim błaznem i dupkiem jesteś Edo, zapewne sam wiesz o tym najlepiej... albo nie.-Pokręciła głową, bo jej brat zdecydowanie mógł przewyższać wszystko co o nim sądziła.-Ale nie pozwolę ci szydzić z ideałów ojca. Stworzył sojusz i rozdał pierścienie bo wiedział że jesteśmy za słabi by utrzymać wszystko w ryzach. Wiedział, że potrzebujemy tego statusu quo by przetrwać w tych czasach. I chociaż tego nie rozumiesz, i chociaż chciałbyś wszystko dla siebie. Nie drwij z jego wizji i z tego że chcę ją kontynuować-Ale nie wciągnęła go z powrotem, tylko trzymała. Niech jeszcze po wisi.-Świetnie więc, Ja jako uczennica, Melanie nauczycielka - sztuki? Edo... dyrektor. A ty John?-Uważał że jest za stary, ale może znajdzie dla siebie inną rolę? Po chwili westchnęła i wciągnęła Edo z powrotem, od razu też przytulając.-Przepraszam.-Wyszeptała mu cicho do ucha i popchnęła w stronę Melanie.-Michael odpada, Mel. Wystarczycie mi wy.-No więc wyglądało na to że mieli ruszać tą drużyną. O ile Edo się nie obrazi - raczej nie, zysk był za duży no i Bella naprawdę wierzyła że pod tym całym gównem był dobry chłopak; John mógł uznać że to dla niego, a Mel nie chcieć ruszać bez Michaela.

Edo: Nos boli i krwawi.
Powrót do góry Go down
John Petrweil


John Petrweil


Liczba postów : 3
Join date : 16/01/2022

Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa   Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa EmptyPon Lut 07, 2022 2:02 am

Czasami John się zastanawiał czy przydzielenie go oficjalnie jako ochroniarza, ale praktycznie jako niańkę Edo czy to nie był jakiś rodzaj żartu czy też może kary za czyny jego ojca? Nie wiedział. Jednak jednej rzeczy nie mógł odmówić bratu Belli. Potrafił dostarczać wrażeń. Na ogół innym osobom niż samemu Petrweilowi, gdyż ten raczej czuł się częściej zażenowany. A to nie tego rodzaju doznań szukał. Traktował to więc jako dość irytujący obowiązek, który jednak wykonywał z należytą dokładnością. Co nie znaczy, że naruszenie jego przestrzeni osobistej w windzie należało do tych czynności, za które najchętniej by go w łeb nie zdzielił. Ale nie wypadało. Co to za ochroniarz, który bije swój cel, gdy ten nawet się innym nie naraża. Co innego, gdyby Fitzgerald właśnie wpadał w tarapaty swoim zachowaniem. Wtedy profilaktyczny nokaut i wyniesienie problemu z najbliższej strefy zagrożenia było czymś, do czego ten był w stanie doprowadzić. Na tę zbytnią czułość też nie zareagował. Może co najwyżej by westchnął cicho pod nosem, praktycznie nie zmieniając swojej postury. Nie było sensu. Z grzeczności jedynie odwzajemnił uśmiech, którym to Melanie go obdarzyła. Jednak, podobnie jak większość jego mimiki, nie związane to było z żadnymi większymi emocjami. Czy tego chciała odbiorczyni tego prostego gestu, czy (co bardziej obstawiał) nie. Ale niestety, nic nie mógł na to poradzić.

Skinął głową liderce klanu i położył się na plecach, by następnie obrócić się w bok, by swoim ciałem zasłonić wiejący na wysokościach wiatr, a z drugiej była Bella i Edo. Następnie zaś ostrożnie rozpoczął proces skręcania, starając się nie zmarnować ani grama. W tym, celu, jeśli by oczywiście posiadał, wykorzystałby maszynkę do skręcania papierosów. Te nie były zbyt skomplikowane, a ich dzieła nie były może najlepsze. Jednak do tak polowych warunków? Wręcz idealne. Starając się więc równomiernie zmieszać tytoń i marihuanę, słuchał i przyglądał się akcji. Bo, co go nie zaskoczyło, Edo był sobą. Może faktycznie powinien go znokautować już w windzie? Zdecydowanie było to coś, co było kuszące. Kończąc więc kręcić i już odpalając stało się jednak coś co mogło zdziwić osoby, które by zwróciły na niego uwagę... czyli raczej tylko Melanie. W jego oczach pojawił się blask, a usta wygięły w lekkim uśmiechu i... fascynacji? Praktycznie leżąc bokiem, ze stopami wystającymi ze skraju budynku i spoglądając na trzymanego nad sporym spadem Edo oglądał i odpalił blanta, zaciągając się lekko drapiącym dymem do samych płuc. Tak... to było ciekawe. Być o krok od śmierci, gdzie jeszcze przez jakiś czas widzisz nieuchronnie zbliżający się koniec. To... musiało budzić emocje. I choć po kilku buchach miał zamiar przekazać Melanie skręta, tak gdy ta odmówiła ponownie się zaciągnął, wręcz z fascynacją oglądając ten obrazek i powoli podnosząc się do siadu, by ponownie jego nogi swobodnie zwisały z budynku. Postronny mógłby mieć wrażenie, że czerpał radość z tego, co Bella zgotowała Edo. Ale nie. Myśl o tym, że bycie w takiej sytuacji jest czymś niebezpiecznym, czymś pobudzającym. To. To było to. Nie wiedział, czy by zadziałało na niego. Ale chciał spróbować. Choć raczej nie będzie mu to dane.

Mimo wszystko jednak w pełni zgadzał się z obecną głową rodziny. Nie zdobędzie się uznania czy lojalności szydząc z tradycji, na których stworzono potęgę. Nawet, jeśli była ona słabsza niż niektórym chciałoby się wierzyć czy też na jakich się kreowało. Takie były fakty i tylko głupiec zdawałby się ignorować chłodną logikę. Nic więc dziwnego, że Edo miał problemy z rozumieniem tak prostych i przyziemnych rzeczy. Gdyby tylko była taka potrzeba skinąłby głową lub wyraził wsparcie dla jej ideałów. I padło też pytanie do niego. Zaciągnął się głęboko zastanawiając nad odpowiednią rolą dla siebie.
-Szkolny psycholog? - zaproponował, niezbyt będąc pewny swojej propozycji, w chwilkę po tym jak z ust uleciał mu dym. Nadal z lekkim uśmiechem i fascynacją obserwował scenę, która niestety wkrótce się zakończyła wciągnięciem chłopaka. Jego mina więc ponownie przybrała dość neutralny i obojętny wyraz twarzy i jedynie przez grzeczność wystawił już sporo wypalonego skręta w kierunku Edo. Przez grzeczność. I bo wypadało. Plus zaciągając się nie będzie pierdolił głupot. Więc idealnie. Nie miał potrzeby dalej komentować. Co najwyżej wysłuchać uwag czy jakichś modyfikacji do jego zamierzeń. Skoro mieli możliwość wybrania sobie dość dowolnie ról (w końcu Edo na dyrektora raczej tylko to potwierdzał), to czemu nie wziąć czegoś, co jest zawsze gdzieś z boku, a jednocześnie blisko wszystkiego?
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa   Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa Empty

Powrót do góry Go down
 
Arc 1E - Edo Fitzgerald i zakon nie-feniksa
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Kot Terrorysta :: Archiwum :: KHR-