Share
 

 Arc Iz - There is always a bit of madness in love

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Garam Ur Dmitrowicz


Garam Ur Dmitrowicz


Liczba postów : 16
Join date : 25/05/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptySob Cze 11, 2022 11:52 pm

Cóż, cyrk na kółkach czyż nie? Czy była to decyzja całego kościoła, czy może jedynie Kireia, ciężko było powiedzieć. No i czy tak naprawdę miało to znaczenie? Wyglądało jednak na to, że Caren nie wiedziała że tak się to wszystko potoczy. W czasie rozmów Maria próbowała wyczuć swojego servanta i coś tam niby czuła, ale równie dobrze mogło to być śniadanie jak i jej servant. Nim zdążyła pokontemplować nad tym uczuciem trochę bardziej, byli już w lesie. A Caren zemdlała.

Ostatecznie przy Caren znaleźli się Gabriel, Kyoko i Anna, tylko ta ostatnia na dodatek podjęła działania mające zapewnić kobiecie dalsze przetrwanie - chyba - czyli poprawiła jej pozycję. Co do tętna to każdy kto je sprawdził, zdołał je wyczuć. Ku zapewne niezadowoleniu niektórych, Caren wciąż żyła, co nie zmieniało faktu że była nieprzytomna. Teraz jednak prócz Caren, na głowie mieli też nowo przybyłą kobietę która to słysząc pytanie skierowane w swoją stronę(razy dwa), spojrzała na Gabriela i Regisa marszcząc w zdziwieniu brwi.-Kim jesteście WY!?-Odparła pytaniem na pytanie, no i każdy jej słowa zrozumiał(Poza Berserk, no ale Maria rozumiała, więc zawsze coś?). Zaraz jednak kobieta wróciła do obserwowania lasu, może i dobrze bo z tego wyszły trzy... psy?

Albo coś, co w czyjejś chorej głowie, miało przypominać groteskowe psy? Stworzenia te wyglądały jak gdyby ktoś postanowił wyciągnąć szkielet z psa, następnie to co zostało wywinąć na drugą stronę i wpakować pod szkielet. Jak gdyby tego mało z licznych fragmentów ciała tych stworzeń wynurzały się robaki przypominające nieco dłuższe i grubsze glisty o uzębionych paszczach. Na dodatek ów glisty wydawały z siebie jazgocząco-świergoczący dźwięk który powodował niepokój i ból głowy. Chociaż "Psy" wydawały się być zbitą kupą mięcha i wnętrzności upchaną w "klatkę" z kości to mimo wszystko obserwujący mogli odnieść wrażenie że całe te psie cielska "Wiją się". Psy były wielkości sporych dobermanów(To zresztą chyba były dobermany, nim ktoś je wywinął na drugą stronę). Jeden z psów zaczął okrążać grupkę z lewej, a drugi z prawej. Kobieta raz jeszcze rzuciła kątem oka za siebie.
-Biegnijcie w przeciwną stronę, dotrzecie do miasta.-Powiedziała i odwracając się do psa który jako jedyny ich nie flankował i wykonała gest "pchnięcia" który sprawił że pies odleciał i z łoskotem uderzył w drzewo zza którego wyszedł. Pozostałym dwóm z wściekłości otworzyły się pyski, jednak nie pionowo jak to zwykle było, a poziomo. Ten flankujący z lewej rzucił się w kierunku Lancera, natomiast ten od prawej na Regisa. Anna natomiast poczuła jak odrywa się od ziemi kiedy to jej servant złapał ją za ubrania i uniósł nad głowę.
-Przydasz mi się żywa-Powiedziała radośnie Berserk co dla Anny brzmiało mniej więcej jak bełkot, po czym wzięła zamach i miotnęła dziewczyną w stronę przeciwną od tego całego konfliktu ale nie do końca tą o którą chodziło nieznajomej. W locie, Anna zauważyła że nie trzyma już Karen. No i była też pociskiem, który jak dobrze pójdzie nie zatrzyma się na drzewie i nie umrze od friendly fire.

To je mapa
Powrót do góry Go down
Regis Ramley


Regis Ramley


Liczba postów : 17
Join date : 27/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptyNie Cze 12, 2022 12:20 am

Kiedy Regis usłyszał słowa nieznajomej, zdał sobie sprawę z faktu, że to oni byli tutaj gośćmi. To oni byli tutaj nieznajomymi. Dobrze, że ta kobieta była pokojowo nastawiona i ich nie zaatakowała. Dobrze też, że Regis trzymał dłoń na rękojeści miecza. To co wyłoniło się z lasu, sprawiło, że mężczyzna czuł, jak jego śniadanie podchodzi mu pod gardło. Co to do cholery jest?-pomyślał i jednocześnie to samo powiedział na głos.
-Co to do cholery jest?
W życiu nic takiego paskudnego nie widział! Jakim cudem to w ogóle żyło? Przecież to jakaś zarobaczyła padlina. Skrzywił się mocno, kiedy usłyszał dźwięk wijących się robaków. Bardzo musiał z sobą walczyć, aby nie odwrócić wzroku od tych potworów. Nieznajoma kobieta od tak po prostu rzuciła jednym z stworów o drzewo, ale dwa pozostałe nie miały zamiaru dać za wygraną. Mało tego, wyglądało na to, że jeden z nich chciał go zaatakować! Regis uważnie obserwował ruch zwierzęcia, cały czas trzymając mocno dłoń na tsuce swojej broni. Czekał. Kiedy ten się na niego rzucił i był wystarczająco blisko, wyciągnie katanę z sayi i prawą ręką wykona mocne, horyzontalne cięcie, celując prosto w paszczę zwierzęcia. Jeśli trafi, nie poprzestaje na to tym, prawa ręką z kataną wędruje nad głowę, gdzie Regis chwyta tsuce obiema dłoniami i wykonuje silne cięcie z nad głowy w dół celując w głowę potwora. Jeśli to cięcie również trafi, Regis postara się jak najszybciej wycofać swoją broń i sam zrobi krok do tyłu, trzymając przed sobą miecz, gotowy na następne ataki. Jeśli zaś pies będzie na tyle szybki, że uniknie pierwszego ataku, lub Regis przeliczy się ze swoim refleksem i potwór zdąży go dziabnąć, wtedy po nie udanym cięciu spróbuje wbić miecz w czaszkę powtora, tam gdzie powinien mieć on mózg, po czym wyrwać się z jego kłów i zrobić krok do tyłu. Cały czas stara się bronić Veronicy.
Powrót do góry Go down
Tsukishima Kyoko


Tsukishima Kyoko


Liczba postów : 16
Join date : 26/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptyNie Cze 12, 2022 5:54 pm

Na szczęście wyglądało na to że z Caren-san wszystko było w porządku. Była tylko nieprzytomna... Przy okazji jeszcze Vernier-san i Anna-san podbiegli, a kobieta ułożyła omdlałą w bezpiecznej pozycji. Na razie więc nie wyglądało na to żeby trzeba było się mocno tym przejmować... Bo były znacznie gorsze rzeczy do przejmowania się!!!!!
- ... Huh? E-eeeeek!
Wrzasnęłam, gdy spostrzegłam że spomiędzy drzew wychodziły jakieś przebrzydłe monstra! Przypominały psy, gdyby nie to że miały skórę jakby przewróconą. Poza tym te robaki... Dlaczego to musiały być robaaaaaaaaki!?!!?! To wszystko było nie tak i wręcz przegapiłam co tamta kobieta do nas krzyknęła. Skupiłam uwagę na ewidentnie nieprzyjaźnie wyglądające potwory. Jeden został odrzucony, drugi zaatakował Lancer-sana, a trzeci... skierował się na Ramley-sana!!
... Wtedy coś we mnie pękło. Połączenie stresu związanego z moim Servantem, zobaczenie śmierci, przeniesienie do dziwnego miejsca, te monstra... zgromadziło we mnie tyle stresu, że nagle poczułam się jak tamtej pamiętnej nocy. N-nie mogłam pozwolić na to. NIE MOGŁAM POZWOLIĆ NA TO ŻEBY TYM RAZEM ZGINĄŁ KTOŚ KOGO ZNAM!
Podniosłam się szybko. Nie wiedziałam, co potrafi tamten potwór... Zbliżenie się mogło być bardzo ryzykowne. Dlatego... Skoncentrowałam się, pozwalając aby mana przeze mnie przepłynęła, a następnie wyciągnęłam rękę do góry. Symbol na plecach moich zaczął się świecić, a ja sama poczułam ciepło. Ciepło, gorąco, jak człowiek który za bardzo zbliży się do słońca. Przetworzyłam niezbędną ilość na pranę, po czym wykrzyknęłam.
- Da mihi telum, Sol Invictus! - zrobiłam zamach ręką - Pilum!
Przez to stworzony przeze mnie oszczep od razu mógł być gotowy na ciśnięcie nim. Co zrobiłam, celując w cielsko stwora atakującego Ramley-sana. Miałam nadzieję aby stworzyć odsłonięcie... Co mogło pozwolić mu na wycofanie albo jego Servantowi na pomoc mu... To nie była jednak rzecz. Bo okazało się że Servant Anny-san rzucił nią gdzieś daleko. Dlaaaaaaaaczego?!?! Powiedziała że przyda jej się żywa to dlaczego ciska nią jak jakimś kamieniem. Tutaj nie za bardzo miałam okazję żeby coś zrobić...
... Chociaż może? Warto spróbować. Odwróciłam się do swojego Servanta. Odpowiedni łańcuch...
- Złap ją i wycofujemy się!
Krzyknęłam, starając się nadać mojemu głosowi rozkazujący ton, wskazując na lecącą dziewczynę. Miałam nadzieję że te wydarzenia sprawią że może posłucha się instynktu i nie będzie próbował jakiś dziwnych rzeczy... Ostatecznie miałam trzy zaklęcia które mogły zmusić go do posłuszeństwa, ale może... Może to nie będzie konieczne? Wszystko się okaże teraz. Póki co zwróciłam się do Vernier-sana.
- Pomóż mi z Caren-san! Musimy się wycofać!
Powiedziałam chwytając za kobietę i próbując wydostać się kierując się w przeciwną stronę co do tamtych psów... Przy okazji wciąż obserwowałam tamtego psa Ramley-sana i byłam przygotowana stworzyć kolejne oszczepy aby mu pomóc.
Powrót do góry Go down
Maria


Maria


Liczba postów : 15
Join date : 28/05/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptyNie Cze 12, 2022 9:53 pm

Sytuacja jakkolwiek nie była najlepsza. Pojawienie się nieznajomej było jedynie zapowiedzią dalszych problemów. Jak dużych? Ciężko określić. Jak wielkim problemem mogłyby być trzy istoty wyrwane niczym z jakiś dziwnych zombi-apokaliptycznych filmów, w których to zwierzęta grały główną rolę. Sam ich widok był dość przerażający i groteskowy. Czy jednak było to czymś dziwnym i niespodziewanym? Ciężko stwierdzić. Jeszcze kilkanaście minut temu zdołała przywołać istotę w kręgu magicznym, by chwilę później zostać przeteleportowaną w jakieś nowe miejsce. W tym momencie bezpieczniej dla zdrowia psychicznego można było uznać iż rzeczy, o których można było przeczytać w książkach czy też zobaczyć na ekranie kin mogłoby być realne.
Miała tutaj pod ręką trochę inny problem. Nieprzytomną dziewczynę, którą mieli przy tak zwanej okazji chronić. Liczyła na to, że reszta jakoś da radę z nowo przybyłym przeciwnikiem.
Jednak życie potrafiło pisać własne scenariusze i problem, który poniekąd uznała za własny, przestał być jej problemem. Podniesiona do góry niczym szmaciana lalka przy akompaniamencie niezrozumiałego bełkotu swojego sługi mogła jedynie zamrugać i otworzyć usta by coś powiedzieć.
Uczucie bezwładności, a przy tym widok oddalającej się grupy był cholernie niepokojący. W tym momencie mogła jedynie odruchowo machnąć nogami i osłonić głowę rękoma modląc się w duchu, że nie leci właśnie bezpośrednio na jakąś przeszkodę i szykując się wewnętrznie na uderzenie o... o cokolwiek, kiedy to w bardziej lub mniej gwałtowny sposób utraci uzyskany dzięki sile Berserka, pęd. W tamtej chwili też żałowała, że nie rozpracowała tego całego odcinania energii swojemu słudze, wychodziło na to, że dziewczyna ewidentnie próbowała się jej pozbyć. Utrapienie.
Jakkolwiek będzie wyglądało jej lądowanie, będzie starała się podnieść i jeśli oberwie... to przynajmniej spróbować zacząć szeptać słowa modlitwy by rzucić swoje zaklęcie leczenia na siebie. Chyba, ze jakimś dziwnym sposobem, będzie cała i zdrowa. Doubt.
Powrót do góry Go down
Gabriel Vernier


Gabriel Vernier


Liczba postów : 78
Join date : 04/03/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptyPon Cze 13, 2022 11:24 am

Cała sytuacja była kuriozalna, jednak upust emocji, jaki dał Regis wywołał na twarzy Gabriela jedynie lekki uśmiech zrozumienia. Był ktoś, kto tak samo jak on rozumiał debilizm całej sytuacji, tylko najwidoczniej nie potrafił zachować zimnej krwi. Cóż, nie każdy musiał podchodzić do całości z opanowaniem i spokojem, co osobiście Vernierowi nie przeszkadzało, tak długo, póki nie stanowiło to dla niego przeszkody czy zagrożenia. Pojawienie się nieznajomej i jej odpowiedź mogło stanowić miłą odmianę, jednak jej pierwsze słowa od razu zaprzepaściły szansę na miłą odmianę. To ona ich zaskoczyła. Gdyby byli bardziej nerwowi, mogliby już ją zaatakować. Nie odwiedzili jej w jej własnym domu, byli w środku cholernego lasu.

Już miał jakoś skomentować, gdy dostrzegł psy, które wyszły za kobietą. Zawsze coś się musi wydarzyć. Sytuacja zdawała się być dość marna, gdy usłyszeli instrukcje. Kto normalny ufa nieznajomemu? Raczej nikt. Obecnie jednak nie mieli za bardzo szansy wybrzydzać. Spojrzał na Caren i westchnął. Ta głupia baba ma więcej szczęścia niż rozumu. Wyciągnął nad nią rękę, jednak zanim zaczął czarować rzucił do swojego sługi:
-Dasz sobie radę Lancer? - nie wiedział co potrafi. I czy będzie to wystarczające. Liczył jednak, że jego servant da mu dość czasu na wypowiedzenie swojej inkantacji. Nie przejmowałby się za bardzo tym, że sługa siostry Marii najwyraźniej postanowiła walczyć dystansowo swoją przywoływaczką, a więc nieprzytomna przedstawicielka kościoła mogła stracić jedyne oparcie, które trzymało ją w pozycji siedzącej. -Laissez-les agir, laissez-les parler, laissez-les vivre. - powiedział z silnym francuskim akcentem, koncentrując swoją magię na ubraniach ostatniej przedstawicielki kościoła w tym gronie. Cel był prosty ożywić jej ciuchy, by one same ją zaniosły z dala od pola walki czy też pomogły Kyoko, która najwidoczniej bardziej się martwiła osobami, które wpakowały ich w to bagno bez przygotowania niż o swoje własne życie. Nie planował siłować się z bezwładnym ciałem, mając nadzieję, że jego zaklęcie mu w tym pomoże... no i ewentualnie jego towarzyszka.

Obrócił się uważnie w stronę psów, chcąc wiedzieć jak wygląda ich obecna sytuacja. Regis zdecydował się walczyć własnoręcznie. Jakże prymitywnie. Był magiem podobno. Mieli sługi. Cokolwiek oni robili, wiedzieli więcej od tych, kto ich przywoływali. Posiadali zdolności i siłę (patrząc po pocisku Siostra Maria Ziemia-Niebo-WkrótceZnówZiemia), której oni nie posiadali. Sięganie po prostą siłę zdawało mu się niezbyt rozważnym rozwiązaniem, zwłaszcza, że nie wiedzieli czym dokładnie jest to, z czym się mierzą. Czy było to obrzydliwe? Oczywiście. Jednak z jakiegoś powodu, prawdopodobnie swojej magii, kojarzył dość podobne figurki. Zapach jednak pozostawał niezmienny. Choć on sam, planował się powoli wycofywać obserwując jak wygląda walka i jakie zdolności posiada jego własny sługa, nie planował panicznie uciekać. Czuł potrzebę  bycia świadkiem całego zdarzenia.
-Czy użyczysz nam swojej siły, by z twojego królestwa zniknęły? - spytał sługi, która najwyraźniej czuła się królową. Skoro rzuciła z taką siłą inną przedstawicielką kościoła, psem pewnie też dałaby radę. Słowa ta wypowiedział z pokorą i lekkim ukłonem, wiedząc, że to nie od niego jest ona zależna. Szybko jednak wrócił do obserwowania swojego Sługi i tego jak sobie radzi. Wyciągnął też figurkę smoka i ponownie, jeśli miałby taką możliwość, użyłby zaklęcia La revivification, by go ożywić, by mógł robić za informatora z powietrza. Wzlecieć nad nimi i ich informować czy może jakieś inne psy się tu nie zbliżają. Nawet jakby nie mógł mówić czy informować telepatycznie, sam jego powrót byłby już dla niego dostateczną informacją.
Powrót do góry Go down
Morbus




Liczba postów : 9
Join date : 03/06/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptyWto Cze 14, 2022 9:47 am

Regis jak na szermierza przystało, nawet nie zastanawiał się nad tym czy powinien atakować psa czy nie, a jedynie posłuchał tego co mu w duszy gra! Zamachnął się ostrzem horyzontalnie trafiając bestię tam, gdzie zamierzył - prosto w pysk. Ani nie przeliczył się ze swoim refleksem, ani bestia nie była zbyt silna... ot, jak by walczył z psem, tylko jakimś pojebanym. No właśnie, tylko że pędzące w niego ciało nie zatrzymało się pod wpływem jego cięcia, miecz przeszedł gładko przez tkanki okalające pysk stwora no a sam stwór dalej leciał na spotkanie z szermierzem nie dając mu czasu na kolejne cięcie. Przed nieuchronnym zderzeniem uchroniła go Veronica, ciągnąć go za kołnierz oraz bok górnej części wierzchniego odzienia odciągnęła go po skosie w prawo i w tył, sprawiając że truchło o włos przeleciało obok Regisa. Tutaj chłopak wykazał się niebywałym wręcz refleksem kiedy to nagle jego ręka wygięła się i cięła lecące ciało rozcinając psa na pół. Jego zad upadł pod nogami chłopaka a górna połowa przeleciała jeszcze kawałek nim upadła w trawie i to właśnie ten kawałek po chwili przebił świetlisty oszczep.

W tym czasie Gabriel zajęty był ożywianiem ubrań Caren, co uznał za najlepszy sposób na dalsze działanie. Skupił więc on swoją magię i wypowiedział inkantację. Mimo że nie miał zbyt wielu okazji w swoim życiu by ów czar rzucić i nie znał pełni jego możliwości, tak od razu tutaj zauważył że odniósł tutaj jedynie połowiczny sukces i to nie z własnej winy! Ożywił co prawda ubrania Caren, ale nie zdołał ożywić jej czerwonego szala. Co prawda nie był w stanie stwierdzić dlaczego ów szal nie podlegał działaniu jego zaklęcia, wiedział jednak że wina leżała po stronie właśnie szala, a nie jego - Gabriela. Ubrania Caren więc wstały - ciągnąc za sobą Caren - I po tym jak przez chwilę potrzeszczały zaczęły iść, z pomocą Kyoko. Gdyby nie to, najpewniej rozerwały się i spierdoliły same, pozostawiając Caren w samej bieliźnie na ziemi.

Kiedy reszta świetnie się bawiła, Anna również czerpała radość z życia całymi garściami, w końcu miała niepowtarzalną okazję latać bez używania żadnego pojazdu! Prawie jak rollercoaster tylko bez toru, wagonika i pętli. Szybkość pewnie była podobna. W każdym razie co można zrobić pędząc na złamanie karku(Hehe) z drzewem? Niewiele. Dlatego też Maria zasłoniła się tak, jak tylko zdołała, zamotała nogami i modliła się o cud(Albo zbawienne działanie własnej magii). Nagłe uderzenie było dużo lżejsze niż przypuszczała. Z całą pewnością wpadła w jakiś krzak, następnie w mokre liście znajdujące się dookoła krzaku a na końcu uderzyła w ziemię. Bilans strat? Porwane miejscami ubranie, liczne zadrapania, obite żebra i zad. No i była brudna. I w mokrych liściach. Więc w sumie była też mokra. Czy to wołało o użycie zaklęcia leczącego?

Kyoko poprosiła swojego servanta o złapanie Anny, rzecz w tym że w tym momencie Anna zdążyła już wylądować. Mężczyzna popatrzył na swoją mistrzynią z konkretnym brakiem zrozumienia na twarzy po czym raz jeszcze rozejrzał się po otoczeniu.-Bez sensu mała, tamtej nic nie grozi.-Warknął jedynie a w dłoniach pojawiły mu się sztylety. Oboma rzucił w psa, z którym walczył Lancer, gdyż ten jedynie odpychał stwora swoim kijem, ewidentnie nie zadając mu żadnych konkretnych obrażeń. Wyglądało jednak na to - co dostrzegł też Gabriel - że nie wynikało to ze słabości czy braku możliwości Lancera a raczej braku chęci do zrobienia tego. Generalnie wyglądało to tak, jak by z psami Lancer walczył od niechcenia. W każdym razie bez większego oporu dwa sztylety wbiły się w cielsko stwora, jeden pod łapą tam gdzie winno być serce, drugi w głowę, tam gdzie winien być mózg. To w połączeniu z solidnym i nagle żwawym uderzeniem Lancera w kark bestii, powaliło ją na ziemię.

Gabriel, który zaczarował ubrania Caren odkrył, że równocześnie z rzuceniem swojego zaklęcia, stracił władzę nad swoją prawą ręką. Połączenie dwóch z dwoma nie było problemem dla kogoś z jego inteligencją, więc mógł spokojnie założyć że to była "Cena" kontrolowania tych ubrań. Mimo jednak utraty władzy nad ręką, to ją "Czuł" i czuł też na niej dotyk skóry. Kolejnym krokiem poza obserwacją było poproszenie Berserker o pomoc, ta akurat podnosiła kamień z ziemi i słysząc słowa Gabriela, spojrzała na niego na chwilę i uśmiechnęła się.-Nie wiem co mówisz sługo, ale nie martw się. Twa królowa was ocali.-To powiedziawszy Berserk rzuciła kamieniem trafiając bestię z którą walczyła nieznajoma w łeb i właściwie urwała jej cały pysk, którego resztki rozbryzgnęły się po drzewie za bestią.

-To bez sensu, uciekajcie!-Krzyknęła kobieta, podbiegając do Lancera i łapiąc go za nadgarstek zaczęła ciągnąć w stronę którą wskazała jako "Miasto" czyli też w stronę w którą żwawo kierowała się Kyoko wraz z ubraniami Caren(No i samą Caren). Gabriel nim podjął decyzję czy się wycofać zaczarował jeszcze figurkę smoka która faktycznie zamieniła się w małego smoczka. W tym momencie stracił czucie w prawym oku, by po chwili zacząć z prawej strony swojego pola wizji widzieć to, co widział smoczek swoimi oczami. Małe stworzonko wzniosło się w przestworza by robić za zwiadowcę. Lancer w tym czasie niespecjalnie słuchał tego co kobieta ma do powiedzenia, więc ta próbując go ciągnąć odkryła że nie jest w stanie. Veronica uznając że to jednak dobry pomysł, zaczęła ciągnąć Regisa w stronę miasta ale nie w stronę Kyoko i Caren - ot, kawałeczek na lewo od nich. Cała grupka mogła dostrzec, jak psy otrząsają się i wstają z ziemi, wszystkie zadane im rany "Zasklepiają się". Pies przebity włócznią zaczął pełznąć do przodu pozwalając by włócznia przecięła jego ciało - druga część psa również zaczęła do niego pełznąć aż obie połówki spotkały się i na powrót połączyły. Wyglądało na to że faktycznie walka była bez sensu.

Gabriel dostrzegł jednak znacznie więcej będąc w powietrzu. Znajdowali się w lesie, ale niedaleko we wskazaną stronę faktycznie znajdowało się miasto a dalej za miastem - ocean. Niedaleko miasta dostrzegł też duży klif a nad klifem burzowe chmury w środku których znajdowało się oko cyklonu z którego nad klifem siekały fioletowe błyskawice i coś ewidentnie tam latało. Na dodatek kilkadziesiąt kilometrów w każdą stronę od miejsca w którym byli znajdowała się dziwna fioletowa mgła, którą całe to miasto, las i okoliczne tereny, zdawały się otoczone. Co do samego miasta, z daleka ciężko było powiedzieć, ale zdawało się architektonicznie popierdolone, zupełnie jak gdyby ktoś bardzo źle dobrał puzzle. Z jednej strony, normalne miasto z lampami, drogami, nawet z oddali dostrzegł coś co wyglądało jak samochód, by zaraz obok, droga nagle się urywała, domki były bardziej "Wiejskie" a po ziemi jeździły stare wozy zaprzężone w konie.

Stan postaci:
Anna Maria: Liczne zadrapania, boli zadek i żebra
Gabriel: Bezwładna prawa ręka oraz prawe oko, 820 Many
Kyoko: 920 Many
Powrót do góry Go down
Regis Ramley


Regis Ramley


Liczba postów : 17
Join date : 27/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptyWto Cze 14, 2022 9:21 pm

Psy okazały się nie być, aż takim wyzwaniem, jak mogło się wydawać, więc kiedy Regis przeciął drugi raz truchło stwora, przez myśl przeszło mu... Czego tu się bać? Może i wyglądają strasznie, ale właśnie padły na dwa hity.-pomyślał, patrząc na ciało leżące obok jego nóg. Zdawał sobie sprawę, że gdyby nie Veronica, pewnie skończyłby z poważnymi ranami. Zapisał sobie w głowię, że musi jej potem za to podziękować. Od razu okazała się być przydatna. Zdumiał się, że taka mała dziewczynka miała tyle siły, aby przeciągnąć bez problemu jego ciało. Dorosłego mężczyznę, który wcale nie był lekki. Słudzy to jednak była potęga! Zanim zdążył rozeznać się w sytuacji, zaczął być ciągnięty przez Veronice w stronę potencjalnego "miasta". Ale chwila. Widział, że Maria... gdzieś odlatywała? Szybko rzucił okiem na wszystkich swoich towarzyszy... Nie było jej tu!
-Gdzie jest Maria?!-krzyknął głośno, aby wszyscy mogli go usłyszeć.-Nie możemy jej tak zostawić!-dodał po chwili, również krzykiem. Próbował trochę spowolnić Veronice.-Te psy ją zabiją.-powiedział, już do samej Veronicy. Miał tylko nadzieję, że ta nie poczuje się zazdrosna i nie zechce się potem na niej zemścić. To nie tak, że coś tam do niej czuł, po prostu byli na tej samej myśli i szkoda by było stracić towarzysza tak szybko. Miał nadzieję, że poczekają z tym biegnięciem do miasta i wrócą, aby uratować Marie. Psy nie były aż takim zagrożeniem, nie dość, że on sam z łatwością z nimi wygrał, to słudzy w ogóle nie wydawali się mieć z nimi problemu. Więc nie trzeba było aż tak się śpieszyć? Chyba, że było tu coś innego, o wiele silniejszego, czego było się trzeba obawiać.
-Wróćmy po nią, szybko.-powiedział do wszystkich, mając nadzieję, że faktycznie jej tam nie zostawią. Jeśli inni ruszyli na pomoc Marii, on też ruszył i miał nadzieję, że Veronica pójdzie z nim.
Powrót do góry Go down
Maria


Maria


Liczba postów : 15
Join date : 28/05/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptyWto Cze 14, 2022 10:23 pm

Psie zombie okazywały się nie aż takim dużym zagrożeniem, kilka ciosów i padały martwe(?) na ziemię. O ile w ogóle żyły, żeby mogły być martwe. Szkoda, że ten problem nie miał dla Marii żadnego znaczenia. Miała swój problem własny problem. Pędząc na rollercoasterze zwanym życiem nie miała żadnego zabezpieczenia i żadnej gwarancji, że zatrzymanie się, nie będzie równało się ze śmiercią. Uderzenie, które koniec końców nastąpiło nie było tak straszne jak mogła się spodziewać. Bardziej najadła się strachu niż to wszystko było warte. Po dość udanym lądowaniu leżała wpatrując się w niebo.. starając się na szybko uspokoić. Może nie było warto wstawać? Właśnie została zamieniona w "pocisk", a to dopiero początek ich "misji". Czy to było warte? Co stanie się za chwilę..?
Leżąc tak naprawdę długie kilka sekund zebrała się w sobie, no i dojść do siebie na tyle by wstać ostrożnie upewniając się, że nie ma żadnych poważniejszych ran i tylko przez adrenalinę, która szalała w jej organizmie nie odczuła ich. Sprawdziła też stan ubrań, chociaż nie przejmowała się tym za bardzo.. Rozejrzała się starając określić jak daleko wylądowała od reszty.
...
Dobry Boże, daj mi cierpliwości, bo jak dasz mi siłę...

Fakt, że nie przywaliła w pierwsze lepsze drzewo świadczył o boskiej opaczności, albo niesamowitych kalkulacjach jej sługi, kiedy to nią miotała... chociaż o to by ją nie posądzała.
Widziała sylwetki, które ewidentnie musiały być jej grupą, wnioskując po kierunku, z którego przyleciała. Westchnęła ciężko i zaczęła wędrówkę w stronę reszty drużyny rozglądając się co jakiś czas wypatrując zagrożenia. Nie wracała bezpośrednio po trasie "lotu", raczej skręciła nieco w prawo by po skosie w końcu dojść do nich i nie wpaść na jakąś bestię po drodze. W razie potrzeby zawsze miała ostrze ukryte w większym z krzyży, chociaż nie było to żadne większe zagrożenie, to dodawało nieco pewności siebie...
Powrót do góry Go down
Gabriel Vernier


Gabriel Vernier


Liczba postów : 78
Join date : 04/03/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptyCzw Cze 16, 2022 3:14 pm

Gabriel był zdziwiony, gdy poczuł, że jego zaklęcie nie zadziałało w pełni. Jednocześnie podświadomie wiedział, że przyczyną nie była jego siła czy źle rzucony czar, tylko właśnie ten dziwy szal należący do Caren. Mimo wszystko, z pewną dozą satysfakcji przyjął to, że jego plan się udał, choć słuchając odgłosów wydawanych przez biedną odzież było blisko. Korzystając z okazji obserwował więc walkę swojego sługi, która była... specyficzna. Lancer zdawał się bardziej bawić czy też odganiać leniwie od dziwnych stworów. Tak długo, póki owe psowate potworności nie stanowiły dla niego bądź jego chowańca zagrożenia, tak długo on był ukontentowany decyzją podjętą przez bohatera z zamierzchłych czasów. Już miał wstać i zacząć się wycofywać, gdy poczuł coś, czego wolał nie poczuć. A dokładniej brak kontroli nad jedną z jego kończyn. Szybko dotknął ją drugą ręką, chcąc sprawdzić czy ma czucie, a gdy to potwierdził odetchnął z ulgą. Choć mógł mieć ją obecnie wyłączoną z użytku, to fakt, że była ona wrażliwa na dotyk trochę uspokajał. Miał tylko nadzieję, że nie jest to fantomowe uczucie, podobne do tych, jakie mają osoby, które przeszły amputacje. Nie mając jednak jednej ręki będzie musiał bardziej uważać.

Skinął mimo wszystko głową do sługi Anny. Przyjął do wiadomości, że ta go nie rozumiała, odnotowując to jako jedna z ważniejszych informacji na przyszłość, jednak wciąż uznał, że takie zachowanie sprawi, że ich współpraca będzie lepsza niż w przypadku czarodziejki, która ją przywołała. Cóż, Anna była najwidoczniej tak samo przygotowana do zadania, jak Kościół do przygotowania swoich wysłanników. Walka była zakończona... tak się przynajmniej z początku zdawało. Widząc, co się dzieje krzyknął do Lancera tylko:
-Osłaniaj mn... nas. - poinstruował bohatera, zamykając na moment swoje lewe oko, tak by mógł w pełni skupić się na wizji, którą dawał mu jego smok. Liczył, że Lancer wykona te instrukcje, w końcu zgodnie z jego słowami to on był zaczepem, który utrzymywał go tutaj. Dawał mu drugie życie, z którego, ten był zadowolony, z tego co zrozumiał. Liczył więc, że takie polecenie będzie zgodne z wolą jego przywołańca, gdy sam zaczął się wycofywać. Widząc, że jest obecnie trochę niepełnosprawny, zdecydował się zbliżyć w miarę możliwości do grupy, najlepiej zachowując względnie równą odległość od Regisa oraz Kyoko.

Dziwny widok go niepokoił, jednak była jeszcze jedna kwestia. Skierował swoją kryształową figurkę na poszukiwania siostry Anny. Czy przeżyła, a jeśli tak, to gdzie się znajdowała. A gdyby ją znalazł, miał zamiar pokazać jej się figurkę i poprowadzić, w razie czego może delikatnie, ogonem, pisząc na ziemi lub potwierdzając lotem swój cel. Tym samym mógł ją prowadzić i sprawdzić, czy coś więcej się tam nie kryje. Kto wie, może nawet ominąć część niebezpieczeństw, które mogłyby się na nią czaić. Słysząc jednak Regisa, będącego najwidoczniej już sentymentalnie związanym z ich "drużyną", krzyknął do niego uspokajająco.
-Szukam jej. Biegnięcie na oślep, gdzie może być więcej niebezpieczeństw niż psy nie jest sensownym wyjściem. - wyjaśnił mu, mając nadzieję, że ten nie pobiegnie bezmyślnie w stronę, w którą została wyrzucona. -Chyba, że ktoś z Servantów by się po nią udał. - dodał jeszcze, mając nadzieję, że Lancer się nie zgłosi do tej misji. Nie licząc servanta Kyoko, którego ta najwidoczniej bardzo się bała, to Lancer był tym, który mógł zmierzyć się z tymi potworami w zwarciu bez większych problemów. Był wręcz ich tarczą, która mogła ich osłaniać podczas dalszej ewakuacji. No i mu ufał. W przeciwieństwie do reszty - wyrzutni czarodziejek, powodu przerażenia czarodziejek i wstydliwej dziewczyny szermierza.
Powrót do góry Go down
Tsukishima Kyoko


Tsukishima Kyoko


Liczba postów : 16
Join date : 26/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptyCzw Cze 16, 2022 3:24 pm

Jak można było się domyślić, moja pomoc niewiele wniosła - ale udało mi się przyszpilić jeden kawałek mięsa, co opóźniło "reformę" owych stworów. Moja włócznia nie sprawiła im więcej problemów niż broń Servantów. Więc to nie były chowańce wampirze... Huh, skąd taka myśl mi się pojawiła? Nieważne. Okazało się że mój Servant aż taki chętny nie jest do pomocy, podobno Maria-san była bezpieczna... Patrząc na prędkość jaką leciała szczerze wątpiłam, jednak zważywszy na to że to było dzieło jej Servanta to pewnie nie rzuciła tak byle jak bez powodu, prawda? Prawda?
Ważniejsze było że Veiner-san postanowił  użyć swojego zaklęcia ożywiania, aby... ożywić ubrania Caren-san? Przez moment wydawało mi się że wyrwą się one z ciała, ale w samą porę zareagowałam aby nieco... "pomóc" im w chodzie. Spojrzałam na Veinera-sana wymownie, ale nic nie mówiłam, tylko poszłam w stronę przeciwną wobec tych stworzeń, gdy odezwał się Ramley-san.
- P-przecież tam poleciała - wskazałam palcem miejsce, gdzie zapewne musiała wylądować - i powinna być w... b-bezpiecznym miejscu. Caren-san jest w gorszym przypadku, więc muszę się nią zaopiekować - tutaj przeniosłam pytający wzrok na jej Servanta. - A-a chyba osoba która rzuciła Marią-san... p-powinna najlepiej wiedzieć gdzie ona poleciała. M-możesz jej poszukać, k-królowo?- dodałam niepewnie. - T-ty... - tutaj zwróciłam się do swojego Servanta, który w sumie jeszcze się mi nie przedstawił. - spróbuj przyszpilić te psy do drzew. Może będą potrzebowały... więcej czasu na wydostanie się. Aha, Veriner-san, poza tymi... widzisz jakieś jeszcze zagrożenia? Więcej tych m-monstrów?
Mimo że wciąż czułam buzującą w krwi adrenalinę, to zaczęłam się jeszcze bardziej stresować. Więcej psów, których nie można zabić. Jeśli to jest koszmar, to chciałam już z niego się już obudzić. Przyspieszyłam więc kroku, "pomagając" ubraniom Caren przenieść jej ciało.
Powrót do góry Go down
Morbus




Liczba postów : 9
Join date : 03/06/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptyNie Cze 19, 2022 12:03 pm

Nagłe rozdzielenie się w grupie, spowodowane latającą siostrą zakonną, wprowadziło do tych wydarzeń, nieco więcej chaosu. Co prawda Regis nie widział za bardzo co się wydarzyło, poza faktem że siostra gdzieś tam poleciała, tak jednak teraz rozglądając się uważniej, dostrzegł ją dość daleko pomiędzy drzewami. Więc skoro on widział ją, to ona zapewne widziała jego(No chyba że miała problem z oczami). Mimo tego, Gabriel postanowił posłać do dziewczyny smoczka, którego ta rzecz jasne dostrzegła jak przyleciał do niej, mały kryształowy smok. Niestety kwestia napisania wiadomości nie była tak prosta, zwłaszcza tak niezręcznym i małym obiektem jak ogon kryształowego smoka. Być może gdyby Gabriel spędził nad tym nieco czasu w kompletnym skupieniu to i by podołał, ale na szybko jeszcze samemu idąc i mając z tyłu głowy to, że w każdej chwili coś może go zaatakować, niestety nie było to wykonalne zadanie, zamiast tego więc jedynie mógł lecieć przed Anną kierując ją. Czy było to jednak potrzebne, zważywszy że odległość między grupkami nie była na tyle wielka, by nie mogła ich gdzieś co jakiś czas między drzewami dostrzec?

W każdym razie grupa miała masę pomysłów na to co dalej - z Anną. Swoje trzy grosze wtrąciła również Kyoko, wydając polecenia na prawo i lewo czyli swojemu servantowi oraz servantowi Anny. Ten drugi rzecz jasna ni w ząb nie zrozumiał co się do niego mówi i zamiast Kyoko posłuchać, "Królowa" zaszarżowała na psy. Co zaś do samego sługi dziewczyny ten wzruszył rękoma wskazując na Berserk.-Noo, to chyba może być niemożliwe, w każdym razie. Królowo? Ej ty? Dlaczego ja jestem Ty, a ona jest królową? Nie mogłaś postarać się nieco bardziej? Wymyślić czegoś bardziej dostojnego? Poza tym, nie tak się prosi. Tak się wydaje polecenia.-Odwarknął pod koniec, niespecjalnie zadowolony z zachowania "wspólniczki". Co zaś do Veronici to ta z początku nic nie mówiła, ale słysząc co reszta miała do powiedzenia, mocno zacisnęła dłoń na nadgarstku Regisa dalej ciągnąc go w stronę którą wskazała nieznajoma.-Widzisz. Nie ma potrzeby.-Powiedziała cicho nawet na niego nie patrząc i jedynie uparcie ciągnąc go do przodu.

Co do samej nieznajomej to ta, widząc jak Berserk szarżuje na psy wykonała zamach rękoma jak by coś do siebie "Przyciągała" i widocznie dało się zauważyć że Berserk zwolniła, to jej jednak nie powstrzymało przed dalszym parciem w kierunku psów a mało tego, sama kobieta również zaczęła się posuwać po ziemi w ich kierunku, zupełnie jak by Berserk ją ciągnęła.-Zatrzymajcie ją!-Panicznie krzyknęła w stronę odchodzących, mając nadzieję że ktoś może to zrobić i faktycznie doskoczył do niej Lancer i poniósł Berserk nad ziemię by po chwili zacząć z nią biec z powrotem do grupki. Psy które już się połączyły zaczęły biec w waszą stronę ale kobieta zaczęła je odpychać, zamiast dalej próbować przyciągnąć Berserk. Ta druga jednak nie planowała dać się tak po prostu Lancerowi porwać i zaczęła się wyrywać i walczyć, co spowodowało że dość szybko "Wymsknęła mu się" i rzuciła na psy zderzając się z nimi i uderzając je, szarpiąc, kopiąc z jakąś taką szaloną i obłąkaną radością. Widać było jak wiele siły posiadała dziewczynka gdzie od jednego kopnięcia jeden z psów poleciał i uderzył w drzewo, rozbryzgując się na nim i bezwładnie osuwając na ziemię. Kolejny pies uderzony pięścią od góry w kręgosłup, został niemal złamany w pół a pięść dziewczyny chyba wbiła się w leśne poszycie gdy ta przebiła psa. Trzeci pies który próbował się na nią rzucić, został odepchnięty przez towarzyszącą im kobietę. Berserk wyjęła rękę z ziemi ale pies dalej był do niej uczepiony więc złapała go drugą dłonią i szarpnęła rozrywając go na pół w tym momencie jej twarz wykrzywiła się w grymasie bólu i odskoczyła do tyłu. Przyglądając się swoim dłonią dostrzegła na nich "grudki mięsa" z tego psa, które tak naprawdę były rojami kłębiących się i wijących robaków, które teraz zaczęły żywcem pożerać Berserk, ta odrywała kupki mięsa i odrzucała od siebie, ale było ich dużo i były małe, a żeby tego było mało psy zaczęły zbierać się do kupy i wracać.
-Uderz w nią.-Krzyknął Lancer do nieznajomej a ta skinęła głową i machnąwszy znów dłońmi "Zdmuchnęła" wszystkie robaki z rąk Berserk, Lancer złapał Berserk za kołnierz i znów zaczął ją odciągać chociaż ta dalej się szarpała.

Grupa podzieliła się więc na dwa obozy. Pierwszy szybko pędzący do miasta z braku innych możliwości czyli Regis i jego servant, Kyoko i jej servant oraz Gabriel. Oraz drugi w postaci Lancera, Berserk i nieznajomej którzy jakieś dwadzieścia metrów za nimi, poruszając się do przodu zdecydowanie wolniej, próbowali odgonić psy i opanować Berserk. Anna w tym czasie zdołała dotrzeć do reszty, grupując się z ludźmi na przedzie orszaku. Do wyjścia z lasu zostało im jakieś 100 metrów, bo dostrzegali już jego krawędź pomiędzy drzewami.

Stan postaci:
Anna Maria: Liczne zadrapania, boli zadek i żebra
Berserk: Liczne rany i skaleczenia na dłoniach i przedramionach
Gabriel: Bezwładna prawa ręka oraz prawe oko, 780 Many
Lancer: Obolałe lewe ramię i plecy od prób utrzymania Berserk
Kyoko: 920 Many
Powrót do góry Go down
Maria


Maria


Liczba postów : 15
Join date : 28/05/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptyPon Cze 20, 2022 8:42 pm

Maszerowała w stronę swojej drużyny i nawet miała... przewodnika? Musiała być to jedna z sztuczek Gabriela, może nie miała za bardzo problemu z nawigowaniem swojego powrotu, ale dzięki swoistemu pilotażowi mogła poczuć się trochę bezpieczniej rozglądając na boki czy aby nic nie próbuję ją zajść, nie musząc pilnować też czy idzie w dobrym kierunku, wystarczyło trzymać się smoka i wszystko powinno być w porządku, a przynajmniej tak zakładała.

W końcu udało jej się dołączyć do reszty grupy, o dziwo nie przytrafiła jej się po drodze żadna przygoda, co było chyba dobrym znakiem. Chociaż nie chciała ryzykować stwierdzenia iż jej sługa to wszystko sobie zaplanowała... Wszystko zgodnie z planem Berserka? Tylko czy to było tak naprawdę konieczne? Słudzy mieli wszystko pod kontrolą podczas ewidentnego odwrotu. No, może nie mieli pod kontrolą Berserk, którą Lancer usilnie próbowali odciągnąć ją od psów. Świetnie.
- Dziękuje za pomoc. Wszystko w porządku? - Rzuciła z lekkim niepokojem w stronę Gabriela. Jego "marionetka" zrobiła robotę, ale sam mag nie wyglądał zbyt... zdrowo? Zawsze mogła spróbować pomóc mu własną magią gdyby to było konieczne.
Teraz musiała ona musiała jakoś pomóc w ich sytuacji. Widziała siłę Berserka i raczej taszczenie go za sobą nie jest zbyt wygodne..
Zatrzymała się na chwilę przyglądając się "szarpaninie" servantów.
- Wytrzymaj jeszcze trochę, spróbuję ją opanować. - Rzuciła do Lancera uznając, że jakakolwiek komunikacja z własnym sługą nie odniosłaby skutku. Co jednak mogła zrobić by im pomóc? Mogła odciąć przepływ many do sługi i to też próbowała zrobić, tym razem próbując wyczuć jakikolwiek "wyciek" własnej energii i go zatamować licząc na to, że to pomoże. Skupiła się głównie na tym, ponownie ustawiając się w tryb "follow" na osobie, która prowadziła ich grupę. Tak by nie znaleźć się aby na końcu. Gdyby się udało i Lancer wraz z nieznajomą mieliby "wolne ręce" dopiero wtedy podeszłaby do Kyoko i pomogłaby jej z Caren.
Powrót do góry Go down
Tsukishima Kyoko


Tsukishima Kyoko


Liczba postów : 16
Join date : 26/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptySro Cze 22, 2022 8:19 pm

… Cóż, na szczęście dziewczę było w miarę łatwe do znalezienia. Gorzej, że jej Servant, ta królowa… rzuciła się na tamte psy. Patrząc na to że uderzała je wręcz to nie był dobry pomysł… Ale nie było czasu na razie nad tym myśleć, tylko uciekać – żadnego sensu ze ścierania się z przeciwnikami, których nie można zabić… Jednak mój Servant… mimo że wydałam polecenia chyba w miarę proste do zrozumienia…? To postanowił nic nie robić. Można było się tego spodziewać. Za to jego kolejne słowa znów sprawiły że kolejna bariera we mnie pękła.
- Ach… tak? Chcesz coś bardziej dostojnego? - zapytałam lodowato, o dziwo udało mi się bez zająkania wypowiedzieć. - Co powiesz na… mordercę? W końcu zabiłeś niewinnego człowieka bez wyraźnego powodu… i groziłeś mi... N-na razie jednak nie ma na to czasu! Jeśli chcemy przeżyć… mu- odwróciłam się i przerwałam w pół zdania, gdy dostrzegłam jak przebiega walka z psami. To… nie wyglądało dobrze. „Królowa” zaczęła ślepą walkę, która skończyła się tym że… ugh… Odwróciłam wzrok, czując mdłości w żołądku. - M-musimy uciekać. Veriner-san… M-możesz sprawdzić czy coś nie czai się na naszej drodze? Anna-san, d-dobrze że jesteś cała. R-ramley-san, chodź... Z Anną-san nic nie jest.
Zapytałam się kolegi od ożywiania przedmiotów. Zwiad powietrzny tutaj był zdecydowanie wskazany. N-nie wiedziałam, czy z „królową” można było jeszcze cokolwiek zrobić, ale bałam się podnosić wzrok. To wyglądało paskudnie, a jeszcze się nie zaczęło… Miałam tylko nadzieję że Lancer i ta nieznajoma coś osiągną. Póki co… Ważne było… uratować Caren-san. Nie mogłam polegać na swoim Servancie, więc musiałam to zrobić sama z pomocą moich kolegów. Wygląda na to że ostatecznie lepiej by na tym wyszło gdybym w ogóle nikogo nie przyzwała, pomyślałam ponuro. Gdybym przynajmniej miała kilka minut aby wyrazić swoje zdanie… i wytłumaczyć mu, jak widzę naszą „współpracę”.
Powrót do góry Go down
Gabriel Vernier


Gabriel Vernier


Liczba postów : 78
Join date : 04/03/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptySro Cze 22, 2022 8:57 pm

Gdy marionetka dotarła do siostry Marii, zaczęła robić za jej przewodnika, jednocześnie też upewniając się, że nic w okolicy nie próbuje zrobić jej krzywdy. Ot, co dwie głowy to nie jedna, a i może dodatkowych niespodzianek by uniknęła. Tak czy inaczej, gdy dotarła do grupy, Gabriel wyciągnął zdrową rękę by smok mógł na niej wylądować, a on sam - zdjąć z niego zaklęcie, by znów był nieruchomą figurką i móc ją schować do reszty przedmiotów. Teraz dopiero się okaże, czy wróci mu wzrok w prawym oku. I na to szczerze powiedziawszy liczył, choć nie komentował tego na głos. Taki był przynajmniej plan, który Kyoka "zepsuła" swoją prośbą.
-Wcześniej nic nie widziałem, sprawdzę raz jeszcze. - powiedział, po czym puścił smoka raz jeszcze na przód, tym razem na krótsze zwiady, by po nich mógł wreszcie wykonać swój plan - wylądować, zdezaktywować się i zostać spakowany... no chyba, że coś by się na nich czaiło po drodze. Wtedy informator powinien zostać. Oczywiście o wszystkich ewentualnych odkryciach poinformowałby towarzyszy.

Spojrzał na zakonnicę, gdy ta zadała mu pytanie i tylko pokiwał lekko przecząco głową:
-Nic, co w chwili obecnej wymagałoby natychmiastowej interwencji. Będziemy bezpieczni, będziemy się martwić. - a przynajmniej taką miał nadzieję. Sam zostawał lekko z tyłu, toteż słysząc i widząc, co siostra Maria planuje zrobić, postanowił w razie czego przyjrzeć się, czy faktycznie będzie to miało jakiś efekt na całą grupę, a przynajmniej na Berserk. Następnie zaś, jeśli faktycznie uda się jej powstrzymać swojego sługę i ruszy pomóc Kyoce, wtedy on dezaktywuje swoje drugie zaklęcie. W dwie osoby będzie im łatwiej aniżeli jednej. Musiał też sprawdzić czy odzyska wówczas czucie w ręce.

Jeśli więc wszystko było w porządku i grupa z tyłu by ich jakoś dogoniła, wówczas rzuciłby tylko do swojego chowańca:
-Wszystko w porządku Lancer? - widział, jak ten się męczył z przywołańcem przedstawicielki kościoła. A Vernier wolał wiedzieć, czy jego sługa jest w dość dobrym stanie by dalej walczyć i ewentualnie jak może on mu pomóc się zregenerować. Ale wszystko po kolei.
Powrót do góry Go down
Regis Ramley


Regis Ramley


Liczba postów : 17
Join date : 27/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptyCzw Cze 23, 2022 7:53 pm

Naprawdę ucieszył się, że reszta grupy nie była obojętna na fakt, że Maria się odłączyła. Ich więzy nie były jeszcze mocne, znali się bardzo przelotnie, ale musieli o siebie nawzajem zadbać, jeśli chcieli wrócić żywi z tej przedziwnej krainy. W koło niego działo się wiele rzeczy na raz, ale najważniejsze co wyłapał, to faktr, że jeden z servantów rzuciła się bezmyślnie do walki z tymi psami. Mogło się wydawać, że sobie świetnie poradzi, w końcu była... no... sługa? Potwory okazały się być jednak gorszym przeciwnikiem, niż Regisowi się na początku wydawało. Robaki z których zbudowane były ich ciała... Przerzuciły się na servanta i też zaatakował? Ło matko bosko.. A co to się staneo?-pomyślał Regis w tym całym natłoku wydarzeń, po prostu podążając za Veronica. Miał jakieś inne wyjście? Póki się więcej nie dowiedzą, nie było sensu walczyć z tymi stworami.
Powrót do góry Go down
Morbus




Liczba postów : 9
Join date : 03/06/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptySob Cze 25, 2022 11:05 am

Rzeczy się działy, oj działy. Anna próbowała opanować swojego servanta, Lancer i nieznajoma próbowali zatrzymać psy(I opanować servanta Anny), Gabriel był zwiadowcą, a biedna Kyoko wydawała polecenia no i rozmawiała ze swoim servantem.
-Morderca?-Zakrzyknął oburzony.-Może być, jagniątko.-Bo wcale o pseudonimie Kyoko nie zapomniał.-Niewinnego? Skąd wiesz że był niewinny? Znałaś jego cały życiorys? Uważasz się za Boga, by móc uważać kto zasługuje na to by żyć a nie?-Uśmiechnął się kpiąco.-Patrz, jesteśmy do siebie całkiem podobni. Poza tym miałem powód.-I na tym zakończył swój wykład, również zajęty oddalaniem się. To zapowiadało się na bardzo wyboistą "współpracę". W każdym razie, tyle jeśli chodziło o servanta Kyoko. Gabriel w tym czasie zaczął proces przeczesywania terenu z powietrza, ale nie widział na ich drodze niczego groźnego i raczej poza goniącymi ich psami, nic im nie groziło, tak więc zawrócił smoka i zniknął go, odzyskując wzrok w oku, yay~! Anna w tym czasie podjęła kolejną próbę zniknięcia Berserk i tym razem skutecznie się jej pozbyła. Berserk zniknęła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki co wywołało nie małą konsternację na twarzy nieznajomej która ze zdziwieniem spojrzała na grupkę z przodu, nic jednak nie powiedziała. Na pytanie Gabriela, Lancer wzruszył ramionami, co wywołało lekkie chrupnięcie w jednym z nich.
-Bywało lepiej-Stwierdził jedynie z uśmiechem.
Jako że Anna pomogła Kyoko w taszczeniu Caren, Gabriel deaktywował swoje zaklęcie i poczuł jak odzyskuje władzę nad bezwładną ręką, tak że Gabriel znów był w 100% sprawny, nie mieli kłopotów w postaci Berserk... no gdyby nie te psy to byłoby świetnie(I przytomna Caren, ale to nie według każdego). I tak oto wybiegli z lasu, chwilę za nimi Lancer i nieznajoma, która wybiegając z lasu opadła na ziemię i odetchnęła z ulgą. I faktycznie po chwili psy które zbliżyły się do granicy lasu zaskomliły smutno i uciekły z powrotem w głąb lasu.
-Aaaaa to było straszne-Westchnęła kobieta, Lancer też sobie klapnął obok niej na ziemi. Przed całą grupką rozciągał się widok pól a nieco dalej zaczynało się miasto. Widać było nawet samochód jak w latach '30 jadący drogą.
-Więc, kim jesteście i co tu robicie?-Spojrzała podejrzliwie na grupkę.-To nie jest zbyt bezpieczne miejsce, chociaż ewidentnie nie jesteście normalnymi ludźmi-Przez chwilę przez jej twarz przebiła się troska, wstała z ziemi i podeszła do Kyoko i Caren-Mogę?-Zapytała delikatnie Kyoko, chcąc ewidentnie pochwycić Caren.

Stan postaci:
Anna Maria: Liczne zadrapania, boli zadek i żebra
Berserk: Liczne rany i skaleczenia na dłoniach i przedramionach
Gabriel: Bezwładna prawa ręka oraz prawe oko, 740 Many
Lancer: Obolałe lewe ramię i plecy od prób utrzymania Berserk
Kyoko: 920 Many
Powrót do góry Go down
Regis Ramley


Regis Ramley


Liczba postów : 17
Join date : 27/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptySob Lip 02, 2022 2:16 pm

No i cała pogoń mieli już za sobą. Przynajmniej tak się mogło wydawać. Dobiegli do granicy lasu i momentalnie monstra przestały ich prześladować. Regis czuł się tak samo skołowany tą sytuacja jak nieznajoma, którą spotkali w lesie. O co tu kurde chodziło? Jakieś psy zrobione z robaków, jakieś miasto... po którym jeździły stare Fordy. Zgodził w głowie z nieznajoma. Fakt, to było straszne. Ale z drugiej strony nie bał się AŻ tak. Mieli ze sobą sługi, które skutecznie zapewniły im ochronę. Sam potrafił walczyć i udało mu się nawet powalić jedną z tych bestii. Nagle, przeszedł go dreszcz. Zdał sobie sprawę, że mógł skończyć jak kobieta, która przyzwała Maria. Przecież te robaki rzuciły się na nią i prawie zjadły jej rękę. Dopiero teraz dotarło do niego, że zachował się trochę lekkomyślnie. Ale z drugiej strony, przeżył gorsze rany. I gorsze walki. Nie miał zamiaru teraz chować głowy w piasek i dać Veronice walczyć samej. Spojrzał po twarzach współtowarzyszy, zanim odpowiedział nieznajomej.
-Jesteśmy... Początkującymi magami, przysłanymi tutaj, aby.... uratować świat?-powiedział, bardzo niepewnie kończąc zdanie znakiem zapytania.-Właściwie sami nie wiele wiemy.-wzruszył ramionami-Caren miała nam wszystko wyjaśnić, ale zemdlała zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć.-dodał i westchnął głośno.
Powrót do góry Go down
Tsukishima Kyoko


Tsukishima Kyoko


Liczba postów : 16
Join date : 26/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptyCzw Lip 07, 2022 8:46 pm

- N-nie wydaje mi się żeby jakikolwiek „powód” był wystarczający do pozbawienia kogoś życia, może poza samoobroną.
Odburknęłam jedynie cicho, prowadząc Caren-san dalej. Na szczęście Maria-san również pomogła w taszczeniu kobiety, przez co udało nam się nareszcie uciec z lasu. W międzyczasie tamta szalona kobieta… Zniknęła? Czy… to nie było niebezpieczne? Z drugiej jednak strony może to był jakiś sposób na opanowanie Servanta? Spojrzałam na swojego… potem zapytam się Mari-san jak to zrobiła. Póki co nareszcie mogliśmy trochę odetchnąć. Zdecydowanie za dużo przeżyć jak na jeden dzień… Niby dopiero ranek, a już mam ochotę położyć się spać – i to chyba zrobię jak nareszcie znajdziemy jakieś łóżko.
- H-hai, jak Ramley-san powiedział – kiwnęłam głową. - Chociaż… nie wiem czy można mnie nazwać… nawet początkującym magiem – powiedziałam z przybitą głową, po czym skłoniłam głowę. - D-dziękujemy za pomoc, bez twojej pomocy byłoby ciężko. M-możesz powiedzieć, co to było? Te psy… i te robaki?
Zapytałam się. Ta kobieta definitywnie więcej wiedziała od nas. Zwłaszcza że wiedziała że musimy uciekać. Gdy podeszła do Caren-san, to na moment się zawahałam, po czym kiwnęłam głową. W końcu gdyby chciała naszej śmierci mogłaby po prostu zostawić nas w tym lesie i sama uciec.
- H-hai. Wiesz może, gdzie można jej najlepiej pomóc? - zapytałam się, pomagając kobiecie aopiekować się Caren-san. - P-przy okazji, moje imię to Tsukishima Kyoko. A jak mam się do ciebie zwracać?
Powrót do góry Go down
Maria


Maria


Liczba postów : 15
Join date : 28/05/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptyCzw Lip 07, 2022 10:36 pm

Tym razem o dziwo udało się "odciąć" Berserka od źródła. Zapewne będzie musiała stawić czoło konsekwencjom tego czynu w momencie gdy ponownie przywoła dziewczynę, ale cóż, tym akurat będzie się martwiła później, jak już znajdą jakieś spokojne miejsce. W obecnej chwili musiała pomóc w wydostaniu się z lasu, no i wypadałoby, żeby Lancer nie musiał się po drodze szarpać z jej sługą. Problematyczne, a to był dopiero początek ich podróży. Jak miałaby być szczera, chętnie by sobie teraz odpuściła dzień dzisiejszy, nawet jeśli dopiero co się zaczął.

Poza lasem mieli czas by złapać oddech po tej całej ucieczce, bo jak się okazało, psy zatrzymały się wraz z linią drzew. Czy była to jakaś szczególna granica? Nie mogły opuszczać tego lasu czy coś kompletnie innego? Tego nie wiedziała, ale wyglądało na to, że osoba, na którą wpadli wcześniej mogła udzielić im kilka odpowiedzi. Tylko może uda jej się coś poradzić na stan Caren? Przytrzymywała ją jedną ręką jak się zatrzymali, drugą objęła jeden z krzyży na swojej szyi i zaczęła szeptać modlitwę po łacinie, będącą częścią jej zaklęcia. Chciała przelać leczniczą energię w Caren, może to jej pomoże odzyskać przytomność?
Spróbuje przez jakiś czas, przynajmniej zanim znów nie ruszą albo nie zobaczy żadnej oznaki poprawy u "pacjentki".
Później będzie musiała jakoś okiełznać swojego sługę i zobaczyć jak wyszła z pojedynku z psami.
Powrót do góry Go down
Gabriel Vernier


Gabriel Vernier


Liczba postów : 78
Join date : 04/03/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptyPon Lip 11, 2022 9:03 am

Plan ewakuacji był wykonywany, a sam Vernier powoli odzyskiwał zarówno czucie w oku, jak i w ręce, co zdecydowanie podbudowywało jego własne, wewnętrzne morale. Jego pytanie do sługi również uzyskało odpowiedź, a choć towarzyszące mu chrupnięcie nie brzmiało zachęcająco, tak mimika twarzy Lancera mówiła przeciwnie. Skinął jedynie lekko głową i dodał od siebie:
-Gdyby coś się działo, daj znać od razu. - w końcu mag musiał wiedzieć czy z jego chowańcem było wszystko w porządku, zwłaszcza, jeśli to chowaniec stanowi główną siłę w nadchodzących starciach. Uciekając przed psami zamrugał jeszcze trochę prawym okiem, jakby przyzwyczajając się do jego odzyskania, zaś prawą ręką także wykonał kilka ruchów, by na powrót się do niej przyzwyczaić. Dżentelmen niby powinien pomóc paniom w taszczeniu Caren, jednak inna mądrość ludowa wskazywała, że co za dużo to nie zdrowo, a nawet, gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. Skoro dziewczyny sobie świetnie radziły i nie potrzebowały jego dodatkowej pomocy, ten nie planował wychodzić przed szereg. Każdy miał tu swoje zadanie. I na razie to Caren się najmniej z niego wywiązała. Pozostała reszta chociażby Sługi przywołali.

Z lekkim zaintrygowaniem obserwował, jak psy nie wychodzą poza granicę lasu. Rozejrzał się po najbliższej okolicy chcąc być może dostrzec coś, co mogło je odstraszać. Może jakiś rodzaj bariery był tu rozłożony lub zwyczajnie teren ten znajdował się poza obszarem, gdzie cokolwiek, co je trzymało razem mogłoby nadal je utrzymać. Sam Gabriel nie zdążył się odezwać do nieznajomej. Wciąż pamiętał, że to on pierwszy zadał jej pytanie, co skutecznie zdecydowała się zignorować, ale potem walka z tymi stworzeniami skutecznie uzyskała najwyższy priorytet w grupie. Obecnie jednak inni byli pierwsi, więc skoro jej odpowiadali, ten nie planował się wtrącać, zwyczajnie podchodząc bliżej swojego sługi, gdyż kto wie, ten może chcieć coś mu dodatkowego przekazać. Kyoko, choć się jąkała, była najbardziej rozgadana i Vernier tylko przez grzeczność nie westchnął, słysząc próby jej wypowiedzi.
-Dobrze byłoby, byś także odpowiedziała na moje pierwsze pytanie. - zauważył -Same personalia za wiele tu nie wyjaśnią. - dodał na samym końcu. I choć jego głos nie był ciepły, nie był też oschły. Brzmiało jak zwyczajne stwierdzenie faktu, gdzie jej zdolności, które odpychały stworzenia też mogły mieć jakieś uzasadnienie. Była tutejszym magiem? Czy kimś jeszcze innym? Rzucił jeszcze okiem na las. A gdyby tak spróbować zbadać go z lotu ptaka raz jeszcze, tym razem z bezpieczniejszego miejsca? -Bardzo rozległy jest to las? - zapytał jeszcze, nie odwracając od niego wzroku.
Powrót do góry Go down
Grand Master


Grand Master


Liczba postów : 192
Join date : 07/07/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptySro Lip 13, 2022 10:21 am

Sługa Kyoko nijak jej nie odpowiedział, na jej dalsze słowa, a po tym jak się zatrzymali ponownie zniknął. Na pytanie nie znajomej pierwszy odpowiedział Regis, uznając że nie ma co kłamać i trzeba powiedzieć prawdę, jaka by ona nie była - chociaż wygodnie przemilczał kilka kwestii. Kolejna była Kyoko, która miała kilka pytań ale również i swoje do powiedzenia. Koniec końców odezwał się Gabriel, chyba jedynie Anna postanowiła nie odezwać się do nieznajomej, zamiast tego modląc się nad Caren, tu jednak z delikatnym uśmiechem została złapana za dłonie przez kobietę, która pokręciła głową. Chociaż Anna się nie odzywała, to do niej jako pierwszej odezwała się nieznajoma.-Wspaniałe zaklęcie, ale oszczędzaj manę, nie przyda się w tym wypadku-Powiedziała delikatnie, ale poza początkową próbą, nie planowała bardziej przekonywać Anny, więc jeśli ta mimo to spróbuje, ta już jej zatrzymywać nie będzie.-Nazywam się...-Westchnęła-Abigail. Abigail Williams.-Spojrzała na Kyoko-Jaka jest różnica między nią a wami? To-Wskazała na Caren-Jest normalne. Natomiast to-Wskazała dłonią na resztę-Już nie.-Więc to oni byli tymi dziwnymi, a nie Caren.-Jestem naprawdę wdzięczna że przybyło tutaj tylu magów by uratować to miejsce, nie wiem jednak czy nie jest za późno...-Powiedziała smutno i spojrzała na las-Kiedyś był ogromny-Przerzuciła wzrok na Gabriela-Teraz jednak? Nie tak bardzo. Ten świat... się kończy-Wstała z ziemi odsuwając się od Caren.-A kim jestem? Osobą która popełniła błąd, początkujący upadek tego świata. Psy natomiast są dziełem tego, który chce by ten świat upadł.-Oczy zaszły jej łzami, szybko otarła je jednak rękawem.-Nie możemy tu dłużej zostać. Podnieście ją proszę i chodźcie za mną, zabiorę was w... bezpieczne miejsce. Chyba. Tam będę mogła pomóc jej odzyskać przytomność-Powiedziała do Anny i Kyoko, czekając aż te podniosą kobietę.

Stan postaci:
Anna Maria: Liczne zadrapania, boli zadek i żebra
Berserk: Liczne rany i skaleczenia na dłoniach i przedramionach
Gabriel: 740 Many
Lancer: Obolałe lewe ramię i plecy od prób utrzymania Berserk
Kyoko: 920 Many
Powrót do góry Go down
Online
Gabriel Vernier


Gabriel Vernier


Liczba postów : 78
Join date : 04/03/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptySro Lip 13, 2022 10:55 pm

Sytuacja była powoli klarowana przez kobietę, która też zdecydowała się wreszcie przedstawić. Słysząc jej imię skinął jedynie głową i skwitował to krótko:
-Mów mi Gabriel. - ot, coby nie był nazywany "ej ty". Nie planował jej przeszkadzać w wypowiedzi mogąc wreszcie dowiedzieć się czegoś więcej na temat całej tej sytuacji. Widząc, że Caren jest jedyna "normalna" w tym towarzystwie (przynajmniej według osoby odpowiedzialnej za cały ten chaos), a oni nie, zapytał się tylko -Że normalni ludzie nie powinni być w stanie zachować przytomności? - wolał się upewnić, że to o to chodzi, a nie o to, że normalnym jest posiadanie szaliczka, na którego nie działa magia. Potem jednak nastąpiło trochę więcej wypowiedzi, które wymagały jednak jego uwagi. -Musimy wiedzieć jak najwięcej o tym błędzie i o tym, kto chce by ten świat upadł. - dodał, choć od tej chwili był już na swój sposób ostrożny w pobliżu Abigail. Jak miał ufać komuś, kto się przyznał do bycia źródłem tych kłopotów. Gdy ta poprosiła by podnieść Caren, sam Vernier nie drgnął. Nie to było jego celem. Podszedł bliżej Lancera, nie spuszczając jednak wzroku z lasu. -Co o tym myślisz? - mruknął, mając szczerą nadzieję, że grupa może zdąży się trochę oddalić. Miał do niego jeszcze jedno pytanie, które wolał zadać raczej na osobności, aniżeli przy wszystkich. -O co chodziło z Kyoką? - mruknąłby tylko, gdy reszta by się oddaliła. Pamiętał jego gesty w kościele. A teraz byli w takiej sytuacji, że musiał wiedzieć komu może zaufać, a jeśli jego Servant miał z kimś problemy - też musiał to wiedzieć.
Powrót do góry Go down
Regis Ramley


Regis Ramley


Liczba postów : 17
Join date : 27/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptySob Lip 16, 2022 6:07 pm

Oho, czyli mają już jakąś poszlakę. Abigail Williams. Regis czuł, że powinno mu to coś mówić, ale niestety nie był zbyt dobry z historii i innych tego typu rzeczy. Nie miał zbytnio pamięci do nazwisk i imion ważnych postaci. Teraz nie było to ważne.
-Regis Ramley. A to jest Veronica.- przedstawił siebie i swojego sługę.-Różnica między nią, a nami jest taka, że my przybyliśmy tutaj... parami.Ja z Veronica. Gabriel z Lancerem.- nie wiedział jak nazwać resztę sług, więc po prostu ich przemilczał.-Może to ma jakiś wpływ?-rzucił w eter.
-Skoro od Ciebie wszystko się zaczęło, trafiliśmy bardzo dobrze. Świetnie, już jakiś krok do przodu!-rzucił z entuzjazmem, próbując zabrzmieć pewnie. Regis przybył tu uratować to co zostało z tego świata i nie miał zamiaru się poddawać, tylko z powodu jakiś psów.
-Ruszajmy. Mam nadzieję, że opowiesz nam więcej o tym świecie... lesie... i tym mieście?-dodał ze znakiem zapytania na końcu. Wszystko tutaj było strasznie dziwne.
Powrót do góry Go down
Tsukishima Kyoko


Tsukishima Kyoko


Liczba postów : 16
Join date : 26/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptyNie Lip 17, 2022 10:16 pm

Więc dziewczyna miała na imię Abigail Williams. Jakieś zachodnie imię… Poruszyło jakąś strunę w mojej głowie, ale niewiele więcej. Te wszystkie obce nazwy były dość problematyczne do zapamiętania. Ważniejsze było to co powiedziała dalej. Normalne? O co chodziło?… Zaraz Vernier-san uprzedził moją kolejną myśl. Czyżby to była przytomność? A może bardziej to że mieliśmy Servantów? Albo obydwie rzeczy są ze sobą powiązane? Ciężko powiedzieć.
Kolejne informacje były jeszcze ciekawsze. Popełniła błąd, który zapoczątkował upadek świata. Za to był jeszcze ktoś kto wręcz chciał aby świat się skończył. Ale… czemu? Dlaczego komukolwiek chciałoby zależeć na końcu świata? Zawsze sądziłam że takie rzeczy występują tylko w bajkach dla  dzieci, złe osoby które chciałyby zawładnąć wszystkim albo zniszczyć glob. Właściwie… najdziwniejsze to było pewne określenie.
- Ummm… Co masz na myśli mówiąc „ten świat”? Dlaczego zwracasz się do niego w taki sposób, jakby… Gdzie my w ogóle jesteśmy?
Zapytałam się powoli, niepewnie, tym razem bez zająknięcia – uspokoiłam się, w dodatku nie było tego drania w pobliżu (Servanta Kyoko – przyp. Grey). Gdyby powiedziała tylko to w jednym zdaniu to bym uznała że to był taki tylko skrót myślowy. Ale opisywała rzeczywistość w jakiej się znajdujemy wyjątkowo dziwnie. Dlatego chciałam się upewnić o co tutaj biegało.
Oczywiście poza tym chwyciłam Caren-san ze sobą i postanowiłam iść w stronę miasta z dziewczyną. Mam nadzieję że długo nie będzie nieprzytomna. Przynajmniej wtedy moglibyśmy się dowiedzieć co się z nią stało. Miałam… naprawdę nadzieję, że nareszcie ktoś wyjaśni co się w ogóle dzieje.
Powrót do góry Go down
Maria


Maria


Liczba postów : 15
Join date : 28/05/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 EmptyPon Lip 18, 2022 6:31 pm

Anna zatrzymała się kiedy to została złapana za dłoń. Kobieta była pewna, że jej zaklęcie się tutaj na nic nie przyda.. Przypatrywała się przez sekundę kobiecie po czym lekko kiwnęła głową jakby akceptując jej słowa i przerywając próby rzucenia zaklęcia. W takim razie jedyne co to poprawiła chwyt na Caren skoro znów miała jedną wolną rękę. Zastanawiało ją jedno, czy nieznajoma... Abigail... faktycznie odczytała jakie zamierzała rzucić zaklęcie? Czy po prostu w bardzo dyplomatyczny sposób ją powstrzymała? To zapewne pokaże przyszłość, bo pytać o to nie chciała. Jej słowa były za to naprawdę niepokojące. Świat się kończył, ktoś próbował to przyśpieszyć czy też upewnić się, że skończy się do końca, oraz sama Abigail była odpowiedzialna za fakt ruszenia tej machiny zniszczenia. Całkiem nieciekawa była ta przedstawiona wizja. Dodatkowo ludzie, którzy nie byli magami... albo też nie mieli servantów tracili przytomność. A oni mieli temu wszystkiemu zapobiec?
Z poziomem wiedzy jaką uzyskali?
Świetnie, bo co może pójść nie tak.
Po raz kolejny...
Zgadzała się natomiast z tym, że powinni znaleźć jakieś bezpieczne...bezpieczniejsze miejsce niż to. Tam będą mogli do końca przedyskutować to wszystko i jeśli uda się ocucić Caren to w ogóle będzie bajka. O ile ich "niańka" miała jakieś konkretne informacje, które mogła im przekazać.
Nie miała żadnych pytań, które już nie zostałyby zadane, więc jedynie rozglądała się uważnie dookoła podczas marszu. No i wróciła na chwilę myślami do Berserk, zastanawiając się czy przeżyje ponowne udostępnienie many swojemu słudze...
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Arc Iz - There is always a bit of madness in love
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Kot Terrorysta :: Fate/Drown Existence-