Ojojojoj. Jeden mocniejszy tekst w stronę klasowej koleżanki i łatka największego zła wszechświata zostaje na zawsze. Może i Reiji był gburem, odlutkiem, wrednym chujem i przeszłym bully ale okradanie nieprzytomnych? Co to, to nie. Wielka Opatrzność Donowa mogła do jego uszka szeptać same najgorsze sugestie, ale i tak nic by do niego nie dotarło BO PISZCZAŁO MU W USZACH. A nawet jakby jego słuch był sprawny, to i tak by tego nie zrobił. Może "dzień dobry" na klatce nie mówił, ale to był dobry chłopak. Jak się przymknęło jedno oko. I drugie. No, jak się na niego nie zwracało uwagi, to Reiji był całkiem przykładnym obywatelem, uczniem i synem.
Zamrugał w dezorientacji, kiedy Onizuka zaczął gdzieś biec. Miał... "pomysł"? To on w ogóle potrafił myśleć? Cóż i tak już było za późno, aby był w stanie zrobić cokolwiek z spontaniczną decyzją klasowego kolegi. Pozostawiony sam, rozejrzał się po opustoszałej okolicy. W końcu cisza i spokój, co nie? Rozmasował sobie skronie w obłudnej nadziei, że jakkolwiek to pomoże mu w uśmierzeniu bólu.
Jeszcze raz sprawdził telefon, upewniając się, czy aby nie może połączyć się z miejską siecią wi-fi i chociaż w ten sposób spróbować skontaktować się z władzami. A tak po za tym... to nic po nim, prawda?
Impreza skończona, może sobie iść?
Zerknął w stronę hotelu. I tak byłby tam całkowicie bezużyteczny. Więc po cholerę miał się pchać w epicentrum niebezpieczeństwa? Karetki też nie miał jak wezwać. Słowem: nic tu po nim. Kota miał nakarmić przecież. Biedny Sir Pounce-a-lot, pewnie smutno patrzył w pustą miseczkę.
Tak też Reiji wypierdolił z tematu z/t nara.
Nie no, po paru krokach w stronę domu obrócił się na pięcie i przeklął pod nosem. Co jak co, ale jakieś resztki sumienia jednak posiadał. Nie mógł zostawić pobitej, nieprzytomnej osoby na środku ulicy. Postanowił więc zaczekać tutaj do momentu, aż sieć wróci i będzie w stanie wezwać pogotowie. Bezceremonialnie usiadł sobie na ziemi tuż obok powalonego mężczyzny i zrobił sobie z nim selfie. Oparł głowę na rękach i to raz zerkał na telefon, to na okolice. No i monitorował stan ofiary, pilnując, aby typiarzowi się nie pogorszyło.
Zajebiste popołudnie.