Share
 

 Arc Iz - There is always a bit of madness in love

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Garam Ur Dmitrowicz


Garam Ur Dmitrowicz


Liczba postów : 16
Join date : 25/05/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptyCzw Maj 26, 2022 11:29 pm

Regis:

Rok treningu pod czujnym okiem ojca Kotomine poskutkował tym, iż był gotów na dokonanie przywołania. W jednej z pomniejszych salek, kredą narysowano w podłodze okrąg, ustawiono świeczki i właściwie pozostawiono samemu sobie, niemal, bo oprócz niego była tutaj jeden z pomniejszych w kościelnej hierarchii księży, który miał to nadzorować cały proces. Po środku kręgu znajdował się artefakt który po wielu trudach uzyskał Regis. Niestety żyjąc w XXI wieku większość artefaktów została już dawno znaleziona i umieszczona w muzem, na szczęście mieszkańcy jednej z wsi na pograniczu Anglii i Walii twierdzili, że ich cmentarz liczył sobie dopiero tysiąc lat i niemal nikt od tego czasu nie ruszał. I faktycznie groby wyglądały na bardzo stare, kierowany więc przeczuciem, Regis pobawił się w złodzieja grobów i tym samym wszedł w posiadanie... kartki papieru. Co prawda nadgryziona zębem czasu strona nie pozwalała rozszyfrować już tekstu, jednak intuicja podpowiadała mu, że był to artefakt z którym zdoła wykonać zadanie zlecone przez ojca Kotomine. I tak też rozpoczął swoje przywołanie by po krótkiej chwili w środku okręgu pojawiła się kobieta. Była nieco niższa od Regisa, wyglądała na około 18 lat i była zniewalająca piękna. Spokojnie jedna z najpiękniejszych - o ile nie najpiękniejsza - kobieta jaką w życiu widział Regis. Spojrzała na spokojnie po pomieszczeniu, zatrzymując wzrok na krótką chwilę na kartce pod nogami i na księdzu za Regisem by ostatecznie dłużej zawiesić spojrzenie na chłopaku. Następnie schyliła się i podniosła kartkę, patrząc na nią jeszcze chwilę i wzdychając zgniotła ją w kulkę. Szybkim krokiem znalazła się tuż przy Regisie, lewą dłoń opierając na jego piersi a prawą, wsuwając mu kulkę z papieru do kieszeni.-Więc ty jesteś moim mistrzem. Moim towarzyszem i moim ukochanym-Powiedziała bardzo cicho i spokojnie, podnosząc oczy i patrząc na Regisa by po chwili unieść się na palcach i go pocałować.-Dlaczego on tu jest? Dlaczego psuje nasz moment?-Zapytała gładząc policzek Regisa lewą dłonią przesuniętą tam z jego torsu i opierając głowę o jego pierś.-Czy powinnam go zabić, mistrzu? A może wolisz bym się do ciebie zwracała inaczej? Jak ci na imię, mój wybrany?-Mówiła dalej cicho, nie patrząc ani na Regisa ani na księdza, a jedynie gdzieś w podłogę. Regis dostrzegł też że na zewnętrznej części jego prawej dłoni pojawił się dziwny symbol*.

Gabriel:

Gabriel podobnie jak i Regis, stał w swojej własnej salce, przywołując swojego własnego servanta. Na podłodze znalazł się jakiś kawałek ceramiki, zapewne średniowieczny, właśnie taki artefakt zdobył chłopak podróżując po Francji. Również i u niego znajdował się ksiądz nadzorujący całość. Był też i krąg kredą narysowany, były świeczki no i cyk, Gabriel odprawił rytuał a po chwili w kręgu stał jego servant, opierający o plecy kij. Ubrany był w normalne, skórzane ubranie i podpierał się o długi, niemal dwumetrowy kij. Widząc Gabriela potarł brodę uśmiechając się do niego szelmowsko.-Zapewne nie zostałem sprowadzony w celach towarzysko rozrywkowych, a szkoda. Nie przywitała mnie również biesiada a jedynie moi bracia.-W końcu wzruszył ramionami i podszedł do Gabriela wyciągając do niego rękę.-Wiem że to może być dość toporne ale możesz mi mówić Lancerze, bądź jakkolwiek uważasz.-Był zdecydowanie wyższy niż Gabriel i raczej wyglądał na dość "topornego", był zarośnięty, o wysportowanej sylwetce raczej zdradzającej że miał w życiu do czynienia z pracą - zdecydowanie nie wyglądał na szlachcica ani żadnego innego bogacza. Na zewnętrznej części prawej dłoni Gabriela, pojawił się natomiast dziwny znak*.

Anna Maria (Wesołowska):

Zadanie Marii nie było proste, nie dość że musiała znaleźć artefakt to jeszcze była pod czujną obserwacją. A że poszukiwania artefaktu ograniczyła właściwie do całego świata, to łatwo nie było. Ostatecznie podróżując po bliskim wschodzie i oglądając tamtejsze miejsca kultu, nie znalazła kompletnie nic ciekawego i pora była wracać do Rzymu, z pustymi rękoma! Wiedziona jednak intuicją, na jednym z Tureckich targów Anna kupiła flakonik z piaskiem po którym ponoć stąpał sam Jezus. Zdecydowanie lepsze to, niż nic, a jakby nie spojrzeć piaski pustyni skrywały wiele starożytnych sekretów - pod warunkiem że nie wciśnięto jej piasku z plaży albo z piaskownicy. W każdym razie wróciła i w przygotowanej salce umieściła flakonik po środku kręgu po czym rozpoczęła rytuał. Ksiądz pilnujący jej za nią nawet nie zwrócił uwagi że Anna dodała do swojej inkantacji linijkę, której zazwyczaj tam nie było. Ostatecznie w środku kręgu pojawiła się dziewczyna, siedząc po środku.-yeojaleul mannagi jeon-e muleup-eul kkulh-eola ######, taikuuden lapsi. Miksi minä keni thirrur?-Na jej twarzy dość szybko zagościła ogromna irytacja.-Ty nichego ne ponimayesh, bizge qarğıs nrank bolorn ynkan-Pokręciła głową po czym uderzyła pięścią w podłogę niszcząc większość płytek i wywołując lekkie trzęsienie na które zarówno Anna jak i ksiądz się przewrócili.-As ek maar kon, beka ##### emadolweni akho njengoba wenza-Zaśmiała się, krzywiąc jednak w złości. Czy tak właśnie powinno wyglądać przyzwanie sługi? Czy był to efekt tego jak zmieniła inkantacje? Swoją drogą, Anna dostrzegła również dziwny symbol na swojej prawej dłoni*.

Kyoko:

Młoda dziewczyna nieco podstępem zwabiona w to miejsce po odnalezieniu artefaktu przez rok oswajała się z nową codziennością, towarzyszami niedoli i stojącymi przez nią wyzwaniami. A oczekiwano od niej wiele bo poniekąd, ocalenia świata. A była tylko zwykłą-niezwykłą dziewczyną ze zwykłej Japońskiej szkoły. Tak czy inaczej teraz jako protegowana słynnego(Chyba) ojca Kotomine musiała stawić czoła nowym wyzwaniom. Tak jak i reszta jej kolegów i ona przyzywała sługę w małym pokoju z kamienia. Na podłodze kredą wyrysowano dla niej okrąg, przygotowano świece a za jej plecami czuwał jeden z księży. W okręgu przygotowano dla niej artefakt który znalazła - Stary i pordzewiały kielich, noszący jednak wciąż znamiona dawnej świetności. Nie ulegało wątpliwościom że w czasach swej świetności był skarbem wartym nie małe pieniądze. Teraz, ze względów historycznych zapewne też. W każdym razie, dziewczyna odprawiła rytuał który tyle razy ćwiczyli w ciągu minionego roku i po chwili w środku okręgu stał mężczyzna, nie wyglądał ani zbyt przyjaźnie, ani zbyt przyjemnie dla oka. Biało-szara skóra, przekrwione oczy, popękane i brudne paznokcie. Ani trochę nie wyglądał na osobę dostojną czy taką która to za życia mogła posiadać piękne i drogie kielichy. Postać ta zaraz po przywołaniu schyliła się i podniosła kielich unosząc go nad głowę.-Tyle pozostało z mojej chwały-Po chwili odrzucił kielich za siebie pozwalając mu z łoskotem uderzyć w ścianę. Powoli skierował swoje spojrzenie na Kyoko.-Ah tak, tak. Jesteś moim... mistrzem.-Ostatnio słowo wycedził przez zaciśnięte zęby.-A przynajmniej tak ci się-Jego oczy skierowały się na stojącego za Kyoko księdza.-...są na świecie dwie rzeczy których nienawidzę z całego serca i jedna z nich znajduje się za twoimi plecami. Więc, jagniątko naszego pana powiedz mi proszę-Spojrzał znów na Kyoko-Powinienem zabić jedno z was czy oboje? Wybierz, proszę-Uśmiechnął się łagodnie i rozłożył ręce, lewą dłonią wskazując na księdza, a prawą na Kyoko. Ksiądz cofnął się niepewnie i spojrzał na plecy dziewczynki. Na pewno miała wszystko pod kontrolą prawda? W każdym razie, na swojej prawej dłoni Japonka dostrzegła nietypowy znak*

//*Yeah będzie super jak sobie sami znajdziecie.//


Ostatnio zmieniony przez Garam Ur Dmitrowicz dnia Wto Cze 07, 2022 12:49 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Gabriel Vernier


Gabriel Vernier


Liczba postów : 78
Join date : 04/03/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptyNie Maj 29, 2022 12:10 pm

Gabriel dostał szansę i planował ją wykorzystać. Szansa na zyskanie znajomości, poznanie umiejętności i uczestniczenie w czymś wielkim mogło wynieść jego rodzinę. I nie planował jej zmarnować. Ten rok przygotowań był dość intensywny i choć magia jego rodu nie była silna, tak samodzielna poprawa była czymś, co go motywowała. Gdyż motywacja jest paradoksem samym w sobie. Ileż razy, by się zmotywować, trzeba najpierw coś zrobić, co rozbudza ją, by móc działać dalej. Jest to bezsensowne, gdyż przez podobną analogię trzeba mieć bułkę, by kupić bułki. Jednak niezależnie od tego, jak nielogiczne by to było, póki działało na Verniera, było to dobre. Przygotowywał się do zadania, poznając swoich towarzyszy oraz przedstawicieli kościoła, choć z tymi drugimi za wiele kontaktu nie miał. A tych pierwszych zbytnio nie starał się poznać. Znać? Jak najbardziej. Ale nie nazwałby tego wielką przyjaźnią. Jednak kto wie, czy podczas zadania ich relacje się bardziej nie ocieplą. Wszystko w końcu może się zdarzyć.

Tego dnia nadszedł swego rodzaju egzamin rocznych przygotowań. Po znalezieniu artefaktu, kolejnym krokiem było przygotowanie odpowiedniego rytuału, podczas którego poprzez artefakt przywołany zostanie Sługa. Vernier, w miarę swoich możliwości, próbował przygotować całość tak, by związana była z jego miejscem pochodzenia, jak chociażby inkantacja. Jeżeli miałby możliwość, najchętniej cały rytuał przeprowadziłby po francusku, ale kto wie, czy magia jest na tyle łaskawa. Nie ulegało jednak wątpliwości, że przed samą godziną próby był zarówno podekscytowany jak i zestresowany. Słabo się wyspał i nawet miał pewien problem ze zjedzeniem śniadania. Nie mógł się doczekać, a jednocześnie obawiał się niewiadomego. Jak mu pójdzie? Jak przebiegnie rytuał? Wszystko to sprawiało, że nawet nierówno pokroił croissanta, którego to miał na śniadanie, by móc posmarować go marmoladą. Ta lekka imperfekcja zdawała się lekko podminować jego pewność siebie, jednak nie na tyle, by zaczął się załamywać.

I wkrótce rozpoczął się cały proces. Magia wręcz zawirowała w powietrzu, gdy z Tronu Bohaterów jeden był sprowadzany do tego niewielkiego pomieszczenia, gdzie znajduje się Gabriel. Gdy na jego dłoni tworzone były nieznane mu symbole, przed nim zaczynał pojawiać się sługa. Istota, która miała pomóc mu w zadaniu. Bohater z zamierzchłych czasów. Gdy zaczął mówić, Vernier nie mógł powstrzymać wrażenia, że... dobrze trafił. Nie natrafił na nikogo, kto by się wywyższał, nikogo, kto byłby w gorącej wodzie kąpany czy wręcz szaleńczo ciągnęło go do walk. Natrafił na kogoś, kto był skory do dyskusji i najwyraźniej współpracy. Z lekką dumą wymalowaną na twarzy spojrzał w górę, prosto w oczy swojego sługi.
-Niech i będzie Lancer. - potwierdził, po czym dodał -Ja jestem Gabriel Vernier. - przedstawił się, gdyż uznał to tylko za podstawową kulturę osobistą, którą należało zachować, po czym dodał -Na biesiadę i rozrywkę przyjdzie czas, gdy wykonamy zadanie. - prosta sprawa, czyż nie? Następnie zaś odwrócił się do kapłana, który najwidoczniej robił tutaj za obserwatora, na wypadek gdyby Kościół Katolicki nie wyszedł ze średniowiecza i nie pomyślał o takim wynalazku jak kamery. -Co teraz? - słowa te skierowane były już do duchownego, by mógł wskazać im dalszy plan dzisiejszego dnia. Udać się na jakieś spotkanie? Czy może najpierw musieli poświęcić zdecydowanie zbyt wiele czasu na jakiś rodzaj pogawędki, gdzie poza istotnymi kwestiami poruszą inne, mniej istotne i bardziej denerwujące.
Powrót do góry Go down
Maria


Maria


Liczba postów : 15
Join date : 28/05/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptyPon Maj 30, 2022 7:34 pm

[p]Trzeba powiedzieć sobie jedno, nawet jeśli nie chciała wracać do Rzymu z pustymi rękoma to zakup, który zrobiła by dostać piasek, po którym stąpał sam Jezus wydawał się szaleństwem. Mimo wszystko coś mówiło jej, że ów przedmiot może być tym, którego szukała. Najwyżej wyda pieniądze i ośmieszy się w chwili przywołania. Co gorszego mogło się stać? Nawet nie chciała o tym za bardzo rozmyślać, przynajmniej do czasu samego rytuału. Stała w pomieszczeniu z wcześniej przyszykowanym kręgiem, obecność nadzorującego wszystko księdza wcale nie pomagała w tej sytuacji.
Istniało również ryzyko, że nawet jeśli uda jej się przywołać servanta, będzie on zbyt słaby zważywszy na artefakt, który został użyty do rytuału. Musiała więc zaryzykować ponownie... zmodyfikować trochę rytuał, o słowa które miały wzmocnić sługę, nawet ponosząc pewien koszt...
[p]Patrzyła nieco niepewnie na dziewczynkę siedzącą w kręgu. Flakonik z piaskiem zadziałał... nadzorujący obserwator nie wyłapał faktu zmiany inkantacji, ale czy dodatkowe słowa faktycznie miały w sobie taką moc? Nie była pewna, szczególnie w momencie gdy usłyszała mowę czy też czymkolwiek to było z ust dziewczyny. Wszystko się wyjaśniło gdy uderzenie sługi posłało i ją i księdza na ziemię. Maria wpatrywała się w nią jak w święty obrazek ledwo powstrzymując chęć wykrzywienia ust w triumfalnym uśmiechu. Zamrugała, szybko podnosząc się z ziemi, dostrzegając wtedy symbol na swojej dłoni. Siła istoty intrygowała, ale no trzeba było trzymać fason prawda? Maria postąpiła krok do przodu w stronę dziewczyny i jeśli ta dalej siedziała to wyciągnęła do niej rękę by pomóc jej wstać, przy okazji drugą dłoń przyłożyła do swojej piersi, wskazując tym na siebie.
- Siostra Maria, jestem twoją mistrzynią. - ot formalności, które trzeba było mieć za sobą, szczególnie że w pomieszczeniu znajdował się jeszcze jeden człowiek. W sumie nie sprawdziła czy ten się już podniósł, ale wolała nie spuszczać wzroku z przywołanej istoty.
Powrót do góry Go down
Regis Ramley


Regis Ramley


Liczba postów : 17
Join date : 27/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptyWto Maj 31, 2022 7:05 pm

Mówiąc szczerze, spodziewał się czegoś więcej. Zardzewiałęgo miecza pokrytego złotego runami, którego podarowałaby mu tajemnicza kobieta z jeziora. Niestety, era tak pięknych opowieści przeminęła i teraz to mógł dostać co najwyżej niedopalonego peta od żula z pobliskiej ulicy. Westchnął, patrząc na kawałek papieru, który leżał na środku kręgu. Z jednej strony cieszył się, że znalazł cokolwiek, ale z drugiej zastanawiał się, jakiego silnego bohatera mógł przywołać przy pomocą kartki? No nic, co ma być to będzie.-pomyślał, a gdzieś tam w innym świecie, pewien Szymon dodał "niebo znajdę wszędzie".
Nagle, błysk, szum i hyc, w środku kręgu stała najpiękniejsza kobieta, jaką w swoim krótkim życiu widział Regis. Zamrugał ze zdziwienia aż dwa razy. To już? To jest jego sługa? To jest jego pięk--- silny bohater? Kimkolwiek była kobieta, Regisowi nie przeszkadzałoby, gdy skończył z nią w łóżku. Ah, nawet bardzo chętnie. Na początku, sam nie bardzo wiedział co zrobić, więc po prostu obserwował jej reakcję. Wolał nie zaczepiać jej od razu, gdyż bał się, jak zareaguje. Ciekawe, czy ona od razu będzie wiedzieć, że jest moim sługą?-pomyślał, przyglądając się jej uważnie. Boże święty, jaka ona jest śliczna.-przeszło mu przez myśl, kiedy ta w końcu się ruszyła.
-Cz--zaczął mówić, kiedy ta podniosła kartkę z ziemi. Oho, ciekawe czym to dla niej było? Notatnik? Książka? List miłosny? Widząc jednak jak obcesowo potraktowała ją, chyba nic ważnego... Nie mniej, Regis wzdrygnął się lekko, patrząc jak ta niszczy jego super cenny artefakt. Potem zaczęła mówić. Jej głos też był śliczny. Zanim jednak zdążył odpowiedzieć, stało się coś, czego zupełnie się nie spodziewał. Uniosła się na palcach i go... pocałowała!!!! ŁIJU ŁIJU ALARM, ALARM. Zawieszenie systemu.-usłyszał swoje myśli w głowie.Reboot nastąpi za 3..2..1..
CHWILA. CO. Pocałowała go? Regis ani nie odwzajemnił, ani nie odepchnął dziewczyny. Z jednej strony mu się to podobało, ale z drugiej... No szybka jest.
Zaczęła mówić dalej i mężczyzna wiedział, że to już jest najwyższa pora się odezwać.
-Mam na imię Regis. I tak też możesz się do mnie zwracać.-odpowiedział, po czym ujął jej dłoń swoją.-Nie zabijaj go, jest tu z mojego powodu. To dzięki niemu mogłem Cię przywołać.-odpowiedział.
-Jak mam się do Ciebie zwracać?-zapytał kobietę. Spojrzał na swoją dłoń i zobaczył na niej symbol. Cóż to takiego mogło być? I kim był jego sługa? Już nie mógł się doczekać, aby się dowiedzieć.
Powrót do góry Go down
Tsukishima Kyoko


Tsukishima Kyoko


Liczba postów : 16
Join date : 26/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptyCzw Cze 02, 2022 11:02 pm

Pech ma różne oblicza. Czasami sprawia że dzień totalnie się nie zmienia. Innym razem psuje go całkowicie, a nawet zdarzają się przypadki gdy tydzień bądź nawet miesiąc jest spartolony.
A ja natrafiłam na pecha zmieniającego całe moje życie.
Właściwie wszystko poszło od tego czasu nie tak. Nagle się okazało że jestem na celowniku wampirów, ledwie uszłam z życiem (i wielkie szczęście że niby poradziła sobie z samymi Deadami, duh – przyp. Grey), zostałam zaangażowana w poszukiwanie jakiegoś historycznego reliktu w państwie o którym niewiele wiedziałam, nawet języka, przez co szukanie było… skomplikowane. Kierowana instynktem po okresie intensywnego zbierania informacji, a także szybkiej nauki języka udało mi się (nareszcie) zdobyć kielich w jakiejś starej rezydencji (podobno mojej rodziny) który Sensei zakwalifikowała jako „spełniający oczekiwania”. A potem dowiedziałam się jakie one w ogóle są.
A to była banalna sprawa – uratowanie świata.
Gdy mi o tym powiedziano to nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Wraz z trójką innych magów mieliśmy zapobiec zniszczeniu rzeczywistości. Ja, mag który nie wiedział przez większość życia że nie był magiem i dopiero ostatnio poznał jedno, dosłownie jedno zaklęcie. Miałam nadzieję że przynajmniej tamci cokolwiek potrafili (spoiler – nie – przyp. Grey), bo naprawdę nie miałam pojęcia dlaczego ja, a nie ktoś taki jak Sensei, ale gdy zapytałam o to ją to znów powiedziała że jest zajęta „innymi sprawami” (zapewne zajada curry, za które przehandlowałaby planetę – przyp. Arc). Przez to miałam dość nieciekawe uczucie że tak naprawdę stanowiłam jedynie przynętę. Coś do poświęcenia… Właściwie moja rola sprowadzała się w sumie do wezwania „Servanta”, ważnej istoty z historii która niby zasiada na tronie w zaświatach i zawsze można ją przyzwać… Albo coś w tym rodzaju. Naprawdę, ilość wiedzy jaką wbili mi do głowy w ciągu paru miesięcy była zatrważająca. Przez pewien czas zastanawiałam się nawet czy Kotomine-san nie wyrzuci mnie na zbity pysk, ale z jakiegoś powodu nawet nieudane próby wywoływały na jego twarzy delikatny uśmiech. Brrr…
Koniec końców, tutaj się znalazłam – niewielka salka, w towarzystwie jakiegoś innego księdza, powtarzając słowa które wbijali mi do głowy setki razy. Tutaj nie można było popełnić błędu, ale ostry wzrok mojego nadzorcy sprawiał że mimo nerwów i drżenia głosu wypowiedziałam formułkę, wcześniej wyrysowując symbol wokół starego kielicha. Chyba poszło nieźle, nie?
Chwilę później zrozumiałam że mój stary znajomy, czyli pech, musiał mnie dopaść jeszcze teraz.
Osobnik którego przywołałam ewidentnie nie wyglądał jakoś majestatycznie. Właściwie mogłabym go pomylić z jakimś menelem i to takim które ewidentnie nie wychodził spod mostu przez jakieś 40 lat. Nie wyglądał przyjaźnie… i z jego słów ewidentnie wynikało że jego nastawienie było wrogie zarówno do mnie jak i do… członków Kościoła? CO SIĘ STAŁO? Czyżbym popełniła błąd? Słowa na pewno były dobre, ale może samo drżenie mojego głosu coś spowodowało nie tak? Albo intonacja? Obecność księdza? Zła pogoda? Spoglądałam raz na jednego, raz na drugiego mężczyznę nieszczęśliwym wzrokiem. Miałam nadzieję w głębi duszy że pozostali poradzili sobie lepiej ode mnie.
~N-nie ma innego wyjścia. N-nie chcę jeszcze umierać!~Ślicznie zaczęłam się jąkać w myślach.
- Ummm… P-prosiłabym, abyś nikogo tutaj nie zabijał – tutaj lekko się ukłoniłam, starając się powstrzymać z całej siły drganie mojego głosu. - W-właściwie, to nie jest dobre podejście, tak od początku grozić śmiercią. M-może wcześniej powiesz dlaczego jesteś taki antagonistycznie nastawiony do nas. I nie jestem żadnym jagniątkiem, jestem twoim Masterem i mam na imię Tsukishima Kyoko!
Ostatnie zdanie prawie wykrzyknęłam zaczerwieniona próbując odsunąć strach. Kątem oka dostrzegłam tatuaż na swojej prawej dłoni. Plus sam… Servant? Zwrócił się do mnie że jestem jego mistrzem. Więc to oznacza że rytuał musiał zadziałać i wszystko musiało być w takim razie efektem nieporozumienia! Na pewno jak tylko przez moment porozmawiamy to wszystko się wyjaśni.

..
.
Tak sądzę?
Powrót do góry Go down
Garam Ur Dmitrowicz


Garam Ur Dmitrowicz


Liczba postów : 16
Join date : 25/05/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptyPią Cze 03, 2022 9:25 am

Gabriel:

Czy dało się przeprowadzić rytuał po Francusku? Prawdopodobnie tak... ale niestety na zbadanie tego i przygotowanie się do tego nie było czasu, samo tłumaczenie byłoby bardzo, bardzo ciężkie a mogłoby zwyczajnie nie wystarczyć by rezultat był jakkolwiek akceptowalny. Na domiar złego croissant został nierówno pokrojony! Na szczęście chociaż marmoladka była bo jak by tego zabrakło to oj, oj. Złe znaki wszędzie. W każdym razie wyglądało na to - przynajmniej na razie - że dobrze trafił. Jego Servant sprawiał wrażenie na tyle ogarniętego że chłopak mógł uznać cały rytuał za udany, widać swojego pecha zużył na śniadaniu.-Gabriel?-Powtórzył za nim servant uśmiechając się szerzej.-Jak archanioł-Zauważył i zaśmiał się lekko. Co prawda chciał jeszcze odpowiedzieć na kwestię biesiady, ale Gabriel zwrócił się do księdza więc Lancer stwierdził że temat ten musi poczekać.
-Myślę że powinniśmy wyjść i spotkać się z resztą w sali głównej.-Powiedział spokojnie i raz jeszcze spojrzał na Lancera i zmierzył wzrokiem Gabriela.-Za wami-Stwierdził spokojnie, czekając czy Gabriel zdecyduje się już wyjść, czy może jeszcze nie. Widząc to jednak Lancer przejął inicjatywę zarzucając Gabrielowi rękę na plecy i prowadząc go do wyjścia.-Co do tej biesiady jeszcze. Mistrzuniu drogi, mężczyzna to musi jeść i musi pić. To nie musi być od razu wielka impreza, no ale...-Podrapał się zawstydzony po policzku wychodząc z pokoju.-Może nie muszę, ale po długim czasie nie-życia, napiłbym się wina, spożył chleba, no wiesz...-Kiwnął głową w lewo i w prawo, jak by to miało Gabrielowi wszystko wytłumaczyć. Znaleźli się w głównej części kościoła. Ławy były puste i w zasadzie nikogo tutaj nie było. Nikogo, oprócz ubranej w niebieski habit białowłosej, w której Gabriel rozpoznał Caren. Dziewczynę która miała ich nadzorować podczas misji. Widząc Gabriela i Lancera wyjęła rożek na konfetti i pociągnęła obsypując Gabriela zawartością.-Banzai,Gabriel-chan~ Banzai.-Powiedziała absolutnie nie podekscytowanym głosem i chowając rożek, zaklaskała bez życia.-Więc to jest twój servant?-Spojrzała na Lancera i dźgnęła go palcem w bok.-Swoją drogą, jesteś pierwszy, jeśli to ma jakiekolwiek znaczenie w twoim życiu.-Oderwała wzrok od Lancera i spojrzała na Gabriela cofając się o krok do tyłu.
-A któż to taki, twoja żona?-Spytał Lancer swojego mistrza, drapiąc się palcem po poliku.
-Chciałby, ale zdradzę ci sekret - nie-Odpowiedziała Caren i przyłożyła palec do ust uśmiechając się zawadiacko-Ciekawi mnie za to czy będziecie korzystać z TEJ metody odzyskiwania many.-Chociaż Gabriel nie mógł wiedzieć o co chodzi dziewczynie, Lancer widocznie szybko załapał i zamyślił się.
-To faktycznie dość problematyczne, bo nie każdy musi to lubić.-I spojrzał na swojego mistrza który jeszcze ni w ząb nie rozumiał o co im chodzi. Rozumiał natomiast że Caren wiedziała coś o servantach czego on nie, a nawet nie była mistrzynią! Czy to nie była potwarz dla uczonego? Po chwili kolejne z drzwi trzasnęły.
-...Dom Boży jest!-dało się słyszeć chwilę przed a przed drzwiami stanął ksiądz który pokręcił głową.-Dekadencja!-Zakrzyknął i wyciągając różaniec, pobiegł do ołtarza.

Anna Maria:

Wykorzystanie piachu po którym stąpał Jezus mogło i być szaleństwem, mogło też być po prostu oszustwem. Na szczęście efekt końcowy był względnie zadowalający bo pojawił się servant i widocznie był silny. Czy to oznaczało że faktycznie była to ziemia po której stąpał Jezus czy może mimo kłamstwa dostała piasek który faktycznie był powiązany w jakiś sposób z kimś istotnym? Ciężko powiedzieć, niemniej, miała swojego servanta. Postanawiając rozpocząć relację w dobry sposób, podeszła i wyciągnęła do niej dłoń, przedstawiając się. Dziewczyna łypnęła na wyciągniętą dłoń i wstała sama.-Seninkinin önünde durmak o lokela ho inama Anna Maria.-To powiedziawszy wyciągnęła rękę kładąc ja na ramieniu swojej mistrzyni i zaciskając, jedocześnie napierając na ramię dziewczyny i zmuszając ją do tego by się zniżyła.-Tū malā saśakta kara þess vegna mun ég leyfa þér e hookauwa mai ia'u.-Puściła ramię Anny i zamiast tego złapała ją za buzię, ściskając jej policzki i przybliżając swoją twarz do jej twarzy tak, że patrzyły sobie w oczy.-Jsem vaše královna, nod if you understand-Chłodne spojrzenie sugerowało, że o przyjaźń w tym związku będzie raczej ciężko.

Regis:

Ewidentnie rzeczy postępowały bardzo szybko w tym pomieszczeniu i zrobiło się naprawdę gorąco! Nawet ksiądz pod drzwiami nie był pewien czy winien się bardziej o swoje życie bać czy o dusze przez to panujące w pomieszczeniu zgorszenie! Na szczęście słowa Regisa świadczyły o tym że jego życie raczej jeszcze się nie zakończy. Gorzej ze zgorszeniem. To będzie dwadzieścia zdrowasiek... i sto dwadzieścia dla Regisa. Dziewczyna puściła dłoń Regisa i cofnęła się od niego o krok. Złapała rąbki spódnicy i dygnęła lekko.-Dziękuję więc dygnitarzu za umożliwienie mi i mojemu wybrankowi spotkania. Teraz jednak wolałabym byś opuścił to pomieszczenie azaliż nie jesteś już tutaj ani potrzebny, ani mile widziany.-To powiedziawszy uśmiechnęła się do niego ciepło. Ksiądz pobladł i po dość szybkich kalkulacjach czmychnął do drzwi.
-Proszę pamiętać że czekamy w głównej sali. I to dom Boży jest!-Krzyknął niemal wychodząc ze środka. Gdy drzwi się zamknęły, dziewczyna znów zwróciła się do Regisa.
-Wybacz mi mój luby, ale widząc dobro twojego serca domyśliłam się że ty nie zdobyłbyś się na to by się pozbyć tego szkodnika.-Zwiesiła smutno głowę, mając nadzieję że Regis nie będzie miał jej tego za złe.-Me miano, me miano co-Zamyśliła się kiwając w przód i w tył.-Veronica, niech na chwilę obecną będzie to Veronica.-Powiedziała cicho i smutno, przedstawiając się Regisowi.

Kyoko:

Niestety ale wbrew oczekiwaniom Kyoko, Kirei ani kompletnie nikt inny nie był na tyle kompetentny by uraczyć ich jakąkolwiek wiedzą na temat tego, co mieli odpierdalać. Nie wiedzieli więc o klasach servantów, o tym jak się dzielić - i co najważniejsze, nie dzielić - maną, no generalnie gówno wiedzieli. Że przyzwać servatów wiedzieli. Jak przyzwać servantów wiedzieli. I że mają świat do uratowania wiedzieli. To wszystko co wiedzieli czyli wciąż - gówno wiedzieli. I z tą niemal właśnie zerową wiedzą, Japońska nastolatka wzięła się za przywoływaniu swojego sługi czego efekt końcowy zdawał się niezbyt dla dziewczyny zadowalający. Jeszcze gorsze było pytanie jej sługi. Ugh - pech. Słysząc odpowiedź swojej mistrzyni jej sługa zamrugał dwa razy jak by nie wierzył w to co słyszy, tak też zbliżył się do dziewczyny tak, że stali twarzą w twarz.-Masterem?-Powtórzył za nią i cmoknął rozglądając się na boki.-No tak, Masterem-Uśmiechnął się i pokręcił głową.-Swoją drogą, w oczach Pana wszyscy jesteśmy Jagniątkami. Jag~nią~tko-To co wcześniej miało być jednorazowym określeniem, teraz miało stać się faktycznym "pseudonimem" Kyoko, bo tak, jej "sługa" postanowił że od teraz właśnie tak się będzie do niej zwracać. W jego dłoni pojawił się sztylet i nim Kyoko zdążyła go powstrzymać sztylet ten zniknął z jego dłoni rzucony, a bulgot i charczenie za plecami jasno mówił Kyoko i to bez odwracania się, kto został ów kawałkiem metalu "Poczęstowany"-Spodziewałem się innej odpowiedzi, a ta chociaż zła... no cóż, dam ci dodatkowe punkty za to że mnie poniekąd zaskoczyłaś.-Pogłaskał Kyoko po głowie.-Co do mojego antagonistycznego nastawienia i twojego bycia "Masterem", pozwól że coś sobie wyjaśnimy Jagniątko.-Uśmiechnął się i zaczął sobie chodzić po pokoju.-Zwykle servanci zostają przyzwani i kooperują z wami by spełnić swoje życzenia. Teraz, nie bierzemy udziału w wojnie a ja nie sądzę by na końcu tego wszystkiego czekał na mnie spełniający pragnienia kielich. Z tego też powodu twoje bycie "Masterem" jest... no, powiedziałbym że nieco niczym nie poparte.-Zatrzymał się i na chwilę zamyślił.-Wspólnicy, tak. Myślę że jesteśmy wspólnikami, Ja i Ty, na sprawiedliwych warunkach.-Znów zbliżył się do Kyoko.-Ty-Trącił Kyoko palcem w mostek-Zaopatrujesz mnie w manę i pozwalasz mi się utrzymać w tym świecie bym mógł zaspokoić swoje potrzeby, rządze i pragnienia, a Ja-Tu trącił w mostek siebie-Kooperuje w kwestii dla której zostałem przywołany. Pomagając ci osiągnąć twój cel oraz zaspokoić twoje potrzeby, rządze i pragnienia.-Zadowolony przeciągnął się.-Teraz natomiast pozwolę ci się zastanowić nad moimi słowami a sam oddalę się zająć niedawno wspomnianymi rządzami-Oblizał się i zlustrował spojrzeniem Kyoko-Bo chociaż buźkę masz ładną, dzisiaj szukam czegoś bardziej... krągłego.-Dotknął palcem jej skroni.-Pomyśl a przybędę, pomyśl bez powodu...-Przesunął palec, muskając jej policzek.-A odbiorę ci jedno oko. Powinienem załatwić swoje sprawy w godzinę~dwie, po prostu nie pakuj się w tym czasie w kłopoty.-I to mówiąc, zniknął, pozostawiając Kyoko samą sobie. Pech.
Powrót do góry Go down
Maria


Maria


Liczba postów : 15
Join date : 28/05/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptyPią Cze 03, 2022 2:41 pm

Spoglądała z góry na podnosząca się dziewczynę. Nie przejęła się odrzuconą ofertą pomocy. Tym samym odsuwając dłoń. Nie spuszczała spojrzenia ze swojego sługi. Szczególnie kiedy ta zaczęła ponownie mówić i... Znów zakonnica nie zrozumiała z tego ani słowa. No prawie. Po pierwsze padło jej imię. Co dziwne było jej to chrzcielne imię jak i te zakonne co wywołało w niej lekkie zmieszanie, bo skąd dziewczyna miała je znać? Nie miała czasu jednak na dłuższe rozmyślania bowiem dłoń na jej ramieniu szybko sprowadziło ją na poziom niżej. Trzeba przyznać że mogła doświadczyć na własnej skórze sily przyznanej istoty. Gdyby tylko mogła zapewne wykrzywiła by się lekko, ale dłoń trzymająca ją za poliki uniemożliwiała wyrażanie czegokolwiek mimiką. Z całego kolejnego pokotu słów wyłapała chyba turecki? Przez jakiś czas była otoczona tym językiem kiedy to poszukiwała artefaktu, później już padło wyrażenie które zrozumiała. Miała kiwnąć głową jeśli zrozumiała. Zrozumiała, znaczy zrozumiała, że ma to zrobić ale co dokładnie miała zrozumieć? Bo wyszło na to, nie była "obecna" podczas całej rozmowy. Mimo to oczy jej rozmówczyni i uścisk który trzymał ją w tej pozycji był dość wymowny. Raczej nie miała innej opcji jak tylko przytaknąć chyba, że chciała coś stracić... Nawet jeśli w Annie przez chwilę się zagotowało to nie była w tym miejscu coś z tym zrobić. Powoli skinęła powoli głową licząc cicho, że to zapewni jej 'wolność'. Tak wyglądało spotkanie ze sługa czy tylko ona miała takie szczęście? Może trzeba było nie majstrować przy rytuałe.. chociaż na takie rozmyślenia trochę przy późno.
Kiedy tylko zostanie uwolniona cofnie się lekko i rozmasuje lekko polik, z pewnością z jej karnacja będzie nosiła zaczerwieniony ślad. Upierdliwe.
- Byłoby łatwiej gdybyśmy zostali przy angielskim - rzuciła trochę zrezygnowana. Nie chciała spuszczać z oczu servanta, ale no, szybko zerknela na księdza. - Co dalej? - Trzeba przyznać że ilość niewiadomych strasznie ją drażniło. Przywołali sługi i tyle o nich wiedzieli... Zgodziła się na coś o czym nie miała zielonego pojęcia. Co jeszcze mogło pójść nie tak? Kompletnie inaczej wyobrażała sobie spotkanie ze swoim "aniołem stróżem".
Powrót do góry Go down
Regis Ramley


Regis Ramley


Liczba postów : 17
Join date : 27/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptyPią Cze 03, 2022 4:58 pm

Regis nie mógł się nie uśmiechnąć, widząc dygająca dziewczynę, minę księdza i słysząc jej słowa. To będzie bardzo ciekawe towarzystwo! Rozbawiło go dodatkowo to co powiedział. Tak jak by mieliby się tu zaraz pieprzyć, czy coś. Machnął tylko na niego ręką i spojrzał na swojego servanta.
-Nie szkodzi, trochę mnie wkurzał tym całym gapieniem się. Nie wiem po co niby był tu potrzebny. Nie smuć się!-powiedział uśmiechając się szeroko, aby zobaczyła, że wcale nie jest na nią zły. Zresztą o co miałby być? Naprawdę, ta cała inwigilacja kościoła... Przecież rytuał przebiegł gładko i sprawnie. Zresztą, co taki nisko rangowy ksiądz miałby poradzić, gdyby nie wiem, Servant był zły i zaczął wszystkich atakować? Nic.
Kiedy wypowiedziała swoje imię, ten podszedł do niej, złapał ją za dłoń, ukłonił się lekko i wzorem dżentelmenów z filmów, ucałował jej dłoń.
-Miło mi Cię poznać Veronico.-powiedział, po czym puścił jej rękę i spojrzał jej w oczy.-Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna.
-Czy chcesz porozmawiać jeszcze o czymś, póki jesteśmy sami?-zapytał. Później będzie trudno o prywatność.-dodał w myślach.
Jeśli jednak nie miała niczego o czym chciałaby pogadać z nim sam na sam, skierował swoją sylwetkę w kierunku drzwi. Poczekał, aż ona też ruszy i dołączył do innych w głównej sali. Oczywiście, pamiętał o otworzeniu i przepuszczeniu w drzwiach swojej damy! Chociaż nie bardzo umiał zachować się jak dżentelmen, z jakiegoś powodu czuł, że przy niej powinien.


Powrót do góry Go down
Gabriel Vernier


Gabriel Vernier


Liczba postów : 78
Join date : 04/03/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptyNie Cze 05, 2022 1:32 pm

Gabriel spoglądał na przywołańca z lekkim uśmiechem na ustach, który tylko się poszerzył, gdy Lancer zauważył zbieżność jego imienia do jednego z trzech aniołów, do których Kościół Katolicki pozwala się modlić.
-Dokładnie. - potwierdził mając tylko wrażenie, że zwyczajnie... dobrze trafił.  Współpraca, przynajmniej na razie, zapowiadała się na taką, która będzie udana. Jedynie obecność przedstawiciela Kościoła była czymś, co w opinii Verniera było zbędne, jednak miało swoje plusy. Klarowne informacje, co do kolejnych punktów.

Fakt oczekiwania przez księdza aż duet wyjdzie wydał mu się zwyczajnie dziwny, jednak cóż, Kościół był specyficzny. Podczas kolejnej krótkiej rozmowy że Sługą uznał, że trzeba pokazać, że istnieje pewnego rodzaju granica.
-Jeśli nie potrzebujesz nie jest to teraz istotne. - prosta obserwacja, jednak dość szybko kontynuował myśl, by w razie czego jego relacja ze sługą nie była zaprzepaszczona durnym żarciem. -Jeśli jednak będzie okazja, to jak najbardziej możemy i wcześniej. - ot, prosta kalkulacja. Nie wychodzić przed szereg z imprezowaniem, ale jeśli nadąży się okazja to czemu by nie. Liczył, że jego Servant to zrozumie bez większych problemów. O wiele bardziej żenujące sceną była Caren, która najwidoczniej stwierdziła, że takie... zachowanie jest coś warte. Pytanie o żonę było w opinii Gabriela sensowne ze względu na wiedzę, jaką posiadał chowaniec, jednak odpowiedź Caren była żenująca. Na razie jej zachowanie bardziej sprawiało, że nie miał zbytnio ochoty jej chronić. Może się więc zdarzyć, że nie wykonają misji w pełni. Westchnął więc jedynie na komentarz i sam odpowiedział -Nawet bym nie chciał. - prosty fakt. Teraz była inna kwestia. -Z racji, że mamy cię chronić warto byłoby, żebyśmy posiadali jak najwięcej wiedzy. Możesz zachować to dla siebie i tym samym stwarzać sobie zagrożenie, albo być bardziej klarowną i dzielić się wiedzą, która może się przydać. - miał powoli dość tego, że przygotowują ich do zadania poprzez nieprzygotowanie. Nie widział sensu w tym, więc dobrze byłoby by łaskawie wreszcie wyjaśnili całość.

Oczywiście jednak musiało się coś odwalić, jednak na dziwne zachowanie księdza, który gwałtownie się pojawił zareagował jedynie uniesieniem brwi.
Powrót do góry Go down
Tsukishima Kyoko


Tsukishima Kyoko


Liczba postów : 16
Join date : 26/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptyPon Cze 06, 2022 4:53 pm

Z deszczu pod rynnę. Ten osobnik… Ten osobnik totalnie mnie nie słuchał! Mało tego, zdawał się czerpać przyjemność z mojego dyskomfortu i od razu zaczął przezywać mnie jagniątkiem! Kotomine-san totalnie nic nie powiedział że to będzie tak wyglądało! Nie miałam żadnych informacji! Jak taka organizacja mogła uratować świat, nie przygotowując do niczego! (ja się dziwię że jeszcze nie rozpadła się 1000 lat temu – przyp. Arc).
Moja irytacja jednak wyparowała, gdy pojawił się nóż w rękach sługi i on zniknął. Nawet tego nie zauważyłam, za to usłyszałam stęknięcie z tyłu. Zamarłam z otwartymi ustami, całkowicie przerażona. I wtedy ten Servant zaczął mi wyjaśniać wszystkie rzeczy, które pewnie dla niego miały sens… Ale dla mnie w zupełności nie. Życzenia? Wojna? Kielich spełniający pragnienia? Podparcie bycia Masterem? A ratowanie świata? Czy do tego Servani nie służyli? (spoiler: nie – przyp. Grey) Ale dalej było jeszcze gorzej. Nagle się do mnie zbliżył, coś powiedział o zaspokojeniu Żądz i pragnień i mnie dotknął, na co cofnęłam się przerażona o krok. Jednak potem powiedział że szuka czegoś bardziej krągłego i znikł, jednocześnie rzucając groźbą. Nie zdefiniował co, ale dreszcze mnie przebiegły – mogłam się domyślić co chciał. Godzina dwie… Jak go znajdę i go powstrzymam od zrobienia… czegoś co nie powinien żadnej osobie zrobić. Pomyśleć a przybędzie? Ale o czym?
- Z-zaraz, nie ma na to czasu!
Wyrwałam się z marazmu, kręcąc głową, po czym odwróciłam się w stronę księdza który został trafiony sztyletem. To… wyglądało źle. Nie wiedziałam czy powinnam pozbyć się pierwsze sztyletu, po czym przeprowadzić restytucję, a może nie ruszać…
- K-kotomine-san albo Caren-san muszą wiedzieć co robić!
W pośpiechu postanowiłam podnieść księdza do rąk (zważywszy na to że w umiejętnościach są takie wymagające wysiłku fizycznego, to załóżmy że coś takiego jak podniesienie nieruchomego ciała na ręce może się udać – przyp. Grey), a następnie pobiegłam w stronę wyjścia szukając kogoś i jednocześnie krzycząc.
- P-pomocy! Został trafiony przez sztylet!
Miałam nadzieję, że przynajmniej jego uda się uratować.
Powrót do góry Go down
Morbus




Liczba postów : 9
Join date : 03/06/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptyWto Cze 07, 2022 10:34 am

Anna Maria:

Wyglądało na to że Anna zrozumiała, a przynajmniej zrozumiała że powinna zrozumieć i zdecydowanie wyglądało na to że servantowi to wystarczyło bo uśmiechnęła się zadowolona i puściła twarz swojej mistrzyni. Ta spojrzała na księdza i zadała mu pytanie, a za jej spojrzeniem podążyła również Berserker.
-Myślę że powinniśmy wyjść do reszty-Powiedział niepewnie podnosząc się z ziemi.
-Is dit die vyand? 'aw rubama aleadu?-Zapytała Berserk wskazując księdza palcem. Po chwili wzruszyła ramionami.-Nieaktuaĺna. Kini magpatin-aw sa iyang kaugalingon sa makadiyot.-Podeszła do księdza który machinalnie zrobił krok do tyłu i złapała go za sutannę przyciągając jego twarz do swojej.-Vaše volba je jednoduchá, pagsilbihan mo ako o mamatay. Ti tha eínai loipón?-Zapytała na koniec przekrzywiając delikatnie głowę i kciukiem wolnej ręki wpierw głaszcząc księdza po policzku ale z każdą sekundą naciskając coraz mocniej i mocniej co obrazował ból odmalowany na twarzy klechy. Ten po chwili paniki stwierdził że zastosuje taktykę Anny i żwawo pokiwał głową, co chyba faktycznie było dobrym ruchem bo dziewczyna go puściła i znów spojrzała na Annę, kciukiem wskazując księdza.-ʻIke ʻoe? He maʻalahi-Następnie skrzyżowała ręce na piersi.-Tam sim no qhia kuv ib ncig á nýju svæðum mínum-Oznajmiła i ewidentnie teraz na coś czekała.

Regis:

Słysząc słowa i widząc zachowanie Regisa, Veronica nie mogła się nie uśmiechnąć. W końcu jej ukochany był niczym książę z bajki, czarujący, przystojny no i przede wszystkim ją rozumiał. To było istotne w związkach. Wzajemne zrozumienie.-Oh o wiele rzeczy chciałabym cię zapytać mój luby. O twoje ulubione jedzenie, o to co robisz w codziennym życiu, o tym czego nie lubisz a co sprawia ci przyjemność. O marzenia na przyszłość, o to jak wielkie żywisz do mnie uczucia czy ilu potomków chciałbyś mieć-Powiedziała cicho ale z każdą chwilą markotniała. Westchnęła.-Jednak nie o tym jest ta historia, nie pisane mi szczęście a jedynie cierpienie i tragedia. Więc powiedz mi mój luby dlaczego mnie przywołałeś?-Oh Veronica nigdzie się nie ruszała. Dla niej pozostanie tutaj z Regisem było lepsze niż ruszenie się do reszty. Chociaż wiedziała, że ta chwila nie będzie trwać wiecznie.

Gabriel:

Zdecydowanie Lancerowi nie podobało się nastawienie jego mistrza co do potrzeb jego sługi, ten jednak dość szybko dopowiedział swoją myśl i początkowo niezadowolony Lancer po chwili namysłu ukontentowany skinął głową.-To brzmi mądrze i sprawiedliwie. Niech i tak będzie mistrzu.-Przez chwilę wyglądał jak by coś jeszcze cisnęło mu się na usta ale postanowił tego nie mówić. Tak jak Gabriel nawet polubił swojego servanta, tak nie można było powiedzieć tego samego o Caren, której zachowanie napawało Gabriela niesmakiem. Może było to mylne pierwsze wrażenie, a może zwyczajnie różnica charakterów. Jakkolwiek było okaże się zdecydowanie w przyszłości, jednakże nie każdy zawsze będzie się z każdym dogadywać i no cóż, tak mogło być z tą dwójką. Kwestii ożenku już dalej Caren nie komentowała, uznając że wszystko co miało być w tej kwestii powiedziane, łącznie z docinkami, zostało już powiedziane. Tylko Lancer uśmiechnął się szeroko mylnie odbierając tą słowną "Przepychankę" za flirt.
-Nie mam problemu z podzieleniem się wiedzą Gabrielu zamiast jednak powtarzać się cztery razy zdecydowanie lepiej będzie dzielić się nią raz, gdy wszyscy się już zbiorą. Poza tym, ciężko podzielić się wiedzą, nie wiedząc jakiej wiedzy ktoś poszukuje. Nie odpowiem na pytanie, jeśli pytanie nie zostało zadane.-Powiedziała spokojnie Caren, nawet nie patrząc na Gabriela, tylko obserwując księdza który wcześniej wybiegł z pokoju a teraz modlił się przy ołtarzu. I to nie tak że Caren nie wiedziała o co chodzi Gabrielowi - wiedziała. Rzecz w tym że nie planowała odpowiadać mu póki faktycznie nie zapyta, tak jak on nie zapytał tylko wolał się "przyczepić" w ten sposób. Na swój sposób, oboje byli jak dzieci. Lancer też, bo on nawet nie załapał że Caren wie o co chodzi.
-Eee, no bo mistrzowi to chyba chodzi o to przekazywanie many-Powiedział niepewnie patrząc to na jedno to na drugie. Mister oczywisty nie chciał za bardzo się wtrącać w wymianę zdań bo dla niego to dalej wyglądało jak by Gabriela i Caren do siebie ciągnęło i nie był pewien czy powinien się wtrącać. Niektórzy to jednak byli ślepi na takie sprawy i Lancer ewidentnie się do takich zaliczał. A może to jego wyobraźnia gdzieś pogalopowała od momentu kiedy wyartykułował domniemane małżeństwo tej pary?-Bo widzisz mistrzu-Chrząknął.-Manę to można szybciej i efektywniej przekazywać podczas wymiany płynów ustrojowych jak ten no... yy... no całowanie się... albo transfuzja... albo ten no... seks po postu no.-Podrapał się po głowie lekko zakłopotany Lancer. Nie wydawał się tym zawstydzony co właśnie raczej zakłopotany. Jak ojciec tłumaczący dziecku skąd się biorą dzieci, chociaż analogia ta oddawała uczucie Lancera to nie do końca oddawała sytuację.

Kyoko:

Zdecydowanie nie była w prostej sytuacji. Jej servant robił co chciał i był raczej groźny dla niej i dla otoczenia. Niemniej teraz zniknął a sama Kyoko znalazła się w jeszcze innej zdecydowanie mało ciekawej sytuacji. Otóż ksiądz jej tu umierał. Niezaznajomiona z pierwszą pomocą Kyoko wpadła tylko na jedno rozwiązanie. Postanowiła zabrać księdza do Caren czy Kireia którzy w odróżnieniu od niej, mogli znać się na pierwszej pomocy. Tak też więc zabrała się za podnoszenie księdza i dość szybko zdała sobie sprawę że jest różnica pomiędzy bronią, a bezwładnym ciałem dorosłego mężczyzny - zwłaszcza kiedy samej miało się półtora metra wzrostu i 50kg. Tak też "Wyniesienie" księdza zdecydowanie nie wyglądało jak w głowie Kyoko i zdecydowanie nie dała rady pobiec po pomoc. Dosłownie wytoczyła się z pomieszczenia z księdzem przerzuconym przez plecy tak że kolanami jechał po ziemi. W każdym razie udało jej się dostać do sali głównej gdzie już był Gabriel, dziwny ziomek, jakiś ksiądz no i Karen! Karen która miała jej pomóc w tej sytuacji.

Gabriel i Kyoko:

Dyskusję o przekazywaniu many przerwało otwarcie się kolejnych drzwi i wyjście przez nie Kyoko z księdzem na plecach, który zaraz potem został położony na ziemi. Z jego torsu sterczała rękojeść sztyletu. Swoją drogą sztylet ten przypominał krzyż którego dłuższy bok ktoś postanowił naostrzyć. Karen dość szybko znalazła się przy Kyoko i księdzu, Lancer również żwawo się zbliżył i skrzywił się.
-To nie wygląda dobrze-Powiedział Lancer patrząc smutno na Kyoko a potem przerzucając spojrzenie na mistrza i bezradnie wzruszając ramionami, kiwnął też lekko głową w kierunku Kyoko, widocznie dając Gabrielowi jakiś znak.
-Co się stało?-Zapytała Caren klękając przy księdzu i przykładając rękę do jego piersi, rozejrzała się dookoła aż w końcu zawiesiła spojrzenie na Kyoko i wolną dłonią złapała ją za rękę, odwracając ją tak, że w oczy rzucił się symbol na dłoni dziewczyny, co sprawiło że Caren odetchnęła z ulgą i wstała.
-Niestety-Pokręciła jedynie głową i z torebki wyciągnęła tablet.-Muszę zadzwonić, zaraz wracam.-Powiedziała i odeszła w kierunku wyjścia z kościoła, pozostawiając mistrzów z Lancerem, zwłokami i modlącym się księdzem który nie ogarnął co się dzieje.
Powrót do góry Go down
Maria


Maria


Liczba postów : 15
Join date : 28/05/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptyWto Cze 07, 2022 11:35 am

Została uwolniona co na pewno było jakiś plusem w tej całej sytuacji, dodatkowo dalszy plan księdza pokrywał się z jej własnymi założeniami. Zresztą sama bardzo chętnie opuści to pomieszczenie i spotka się z kimś kto będzie potrafił odpowiedzieć jej na kilka ważnych pytań, bo sytuacja już naprawdę powoli wyprowadzała ją z równowagi. Jeszcze nie na tyle by odcisnęło się to na "zewnętrznej" opoce, ale cóż. Temperatura rosła.
...
I nie wyglądało na to, że coś w tej sytuacji miało się zmienić. Jej sługa definitywnie miał swój własny sposób na zjednanie sobie ludzi, a mężczyzna okazał się na tyle dobrym obserwatorem, by wybrnąć z żelaznego uścisku przywołańca, czyli nie tylko Anna miała problem ze zrozumieniem. Swoją drogą wyglądało na to, że nic dobrego nie wyniknie uśmiechu niższej dziewczyny o nadludzkiej sile.
Wspomnienie o pozostaniu przy jednym języku jakim był angielski albo zostało zignorowane, albo berserker sama miała problemy z rozumieniem co się do niej mówi. Jakakolwiek byłaby odpowiedź, nie wróżyło to nic dobrego.
Padły kolejne słowa, nie brzmiały jak pytanie... więc zapewne były jakimś poleceniem bądź stwierdzeniem. Patrząc po zachowaniu dziewczyny. Prędzej to pierwsze. Anna spojrzała na księdza.
- Prowadźcie Ojcze. - Rzuciła z tradycyjnym dla siebie uśmiechem jakby nic się tutaj nie wydarzyło, miała tylko nadzieje, że uda im się spotkać z resztą zanim jej sługa ponownie się rozjuszy z jakiegoś powodu. Odczekała aż ksiądz wyjdzie i sama zatrzymała się przy drzwiach.
- Za Tobą. - Powiedziała spokojnym tonem, przyglądając się dziewczynie. Raczej nie chcąc mieć ją za plecami, przy okazji zastanawiała się czy faktycznie brak zrozumienia działał w obie strony, ale ta krótka wymiana powinna wystarczyć, czy dziewczyna pójdzie za księdzem czy będzie czekać na jakiś gest?
Powrót do góry Go down
Regis Ramley


Regis Ramley


Liczba postów : 17
Join date : 27/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptyWto Cze 07, 2022 12:24 pm

Regis cieszył się, że jego słowa, albo zachowanie sprawiło, że Veronica się uśmiechnęła. Miał jakieś dziwne wrażenie, że dziewczyna kryła za sobą jakąś bardzo ciężka przeszłość. Bardzo łatwo przychodziło jej bycie smutną. Jeszcze raz zadał sobie pytanie, kim ona mogła być? Sięgnął pamięcią do czasów szkolnych, kiedy jeszcze uczył się historii i innych przedmiotów, ale żadna Veronica mu do głowy nie przychodziła. Podejrzewał, że nie poddała mu prawdziwego imienia, ale w sumie, nie bardzo go to obchodziło. Na ta chwilę nie miał problemu z tym, że ona miała przed nim tajemnicę. Roześmiał się krótko, słysząc jej słowa.
-Moje ulubione jedzenie to proste fish and chips, niby zwykłe, ale jakie to jest dobre! Na co dzień jestem... czymś w rodzaju detektywa. Tropię ludzi dla kościoła...-tu na chwilę zamilkł, wahając się czy mówić jej o jego rodzicach.-Szukam też zabójcy swojego ojca, oraz mojej matki, bo gdzieś zniknęła.- znowu zatrzymał swoją wypowiedź na kilka sekund, pogrążając się w myślach.-Nie lubię pomidorów, głupich ludzi i ignorantów.- mówił dalej, wyliczając na palcach.-Dla przyjemności gram na skrzypcach i walczę mieczem... Co tam dalej było... Dzieci chociaż z dwójkę, tak żeby była parka, córka i syn...-zastanowił się, bo pytań jego luba miała wiele, a on miał pamięć wiewiórki. Niestety, bał się jej odpowiedzieć na temat jego uczuć. To nie było tak, że jej nie lubił, ale znali się od dosłownie kilku minut, więc co on do niej mógł czuć? Na tą chwile było to zauroczenie jej pięknem. Wydawało mu się, że kobieta była dobra osobą, więc bardzo możliwe, że jego uczucia się jeszcze zmienią. Nie chce jej okłamywać, ale z drugiej strony, co mi szkodzi? Ona się ucieszy, a ja nie ucierpię na tym...-pomyślał. W końcu jednak nie zrobił tego, o czym pomyślał. Stchórzył.
-Teraz ty opowiedz mi o sobie. Co lubisz? Czego nie lubisz? Co Cię denerwuje, co czyni szczęśliwa? Też chciałbym takie rzeczy wiedzieć! I nie mów tak. Póki jesteś przy mnie, zadbam, aby nic złego Ci się nie przytrafiło.- uśmiechnął się do niej. Szczerze wierzył w to co mówił. Nie zdawał sobie sprawy z tego, z jakimi siłami może przyjść mu się zmierzyć, ale w tej chwili w to wierzył!
-Przywołałem Cię, bo świat potrzebuje uratowania.-powiedział i lekko zmarkotniał. Nie znał za wiele szczegółów.-Tyle na tą chwilę wiem. W głównej hali czeka ktoś, kto miał wprowadzić nas w szczegóły.-dodał, drapiąc się po głowię.
Powrót do góry Go down
Gabriel Vernier


Gabriel Vernier


Liczba postów : 78
Join date : 04/03/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptyWto Cze 07, 2022 12:36 pm

Gabrielowi Caren zwyczajnie z charakteru nie podpasowała. Jej obecne zachowanie było poniżej pewnego poziomu, do którego niby nie chciał się zniżać, jednak z drugiej strony jego zachowanie wcale nie było lepsze. Choć osobiście, uważał inaczej, rzeczywistość mogła dla postronnej osoby malować się zupełnie inaczej. Cieszył się, także, że choć jego decyzje mogły nie spotkać się z pełną aprobatą jego chowańca, tak ten rozumiał tę logikę i nawet na nią przystał. Tak się przynajmniej zdawało. Tłumaczenie córki księdza także brzmiało sensownie i jak na razie nie prezentowała mu się jako osoba, którą ochraniać będzie z chęcią, nie planował jak małe dziecko tupać nóżką i stawiać na swoim.
-Niech będzie, brzmi to sensownie. - wyjaśnił na spokojnie, po czym Lancer okazał się być bohaterem, jakiego Gabriel potrzebował, a na jakiego najwyraźniej także zasługiwał... patrząc po tym, że to on go przywołał. Czy mag się zawstydził tego typu kwestią? Niezbyt, choć nie planował ukrywać, że nie brzmiało to jak coś, z czym mógłby czuć się komfortowo. Skinął głową -Dziękuję za wyjaśnienie Lancer. - rzekł bez większych emocji, po czym dodał -Omówimy sobie w razie czego możliwe rozwiązania i wybierzemy to, które nam obu będzie najbardziej pasować, jak już sytuacja będzie bardziej klarowna. - zaproponował jeszcze, mając nadzieje, że takie rozwiązanie będzie najbardziej synergiczne. Vernier bowiem wiedział, że magowie nie są "tymi dobrymi". Często ich życie to nic innego jak ważenie się interesów i określanie, co jest zwyczajnie bardziej opłacalne, a co nie. Jeśli musiałby dokonać jakichś poświęceń... swoich lub cudzych, byleby tylko wyjść zwycięskim, to dla swojego rodu był tego dokonać. Czy byłaby to kwestia zamordowania niewinnych czy właśnie seksu z bohaterem z zamierzchłych czasów.

Całość jednak została odwleczona, gdy do pomieszczenia weszła kolejna osoba, z tego co kojarzył także wybrana do tej misji z rannym księdzem. Gabriel tylko westchnął podchodząc bliżej, w myślach tylko oceniając, jak pięknie Kościół się przygotował do tej całej sytuacji. Vernierowi nie umknęło też skinięcie głową, które to jego Sługa wykonał w kierunku do Kyoko, jednak teraz tego nie komentował. Wolał przyjść będąc bliżej całej tejże sytuacji, choć wątpił, by był w stanie coś z tym zrobić. Obserwował jak Caren klęka przy nadzianym krzyżem księdzu, po czym typowo sobie poszła, typowo ignorując. Nie traktował tego jako coś dziwnego. Jak mag, tego typu sytuacje mogły się zdarzać i on sam był w stanie wyobrazić sobie siebie, będącego w podobnej sytuacji. Niezbędna ofiara. Z ciekawości jednak przyklęknął i dłonią zbadał puls, łapiąc za nadgarstek. Kto wie, może jeszcze była dla niego nadzieja, choć wątpił.
-Kto go trafił? - zadał pytanie Kyoce, nawet na nią nie spoglądając, bardziej analizując sztylet, który to wystawał z piersi domniemanego nieboszczyka. Był ciekawy, czy znajdzie na nim jakieś dodatkowe symbole. A w wolnej chwili dopyta się Lancera, o co mu chodziło.
Powrót do góry Go down
Tsukishima Kyoko


Tsukishima Kyoko


Liczba postów : 16
Join date : 26/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptyWto Cze 07, 2022 9:51 pm

To było ciężkie – ten człowiek ważył swoje, ale nie mogłam go tak porzucić. Uhhh… Myślałam że regularne treningi pozwolą mi mieć mniej problemów z przeniesieniem księdza. Niestety. Wciąż nie mogłam się poddawać, musiałam to zrobić! W końcu jednak, ciężko bo ciężko – udało mi się tego człowieka wytaszczyć z pokoju i przetaszczyć do głównej sali, gdzie znajdowali się ludzie których szukałam – Vernier-san, jakiś nowy mężczyzna, modlący się ksiądz i, co najważniejsze, Caren-san, którzy spojrzeli na mnie z zaskoczeniem jak wyszłam. Położyłam szybko księdza na ziemi tak aby nie za mocno poruszyć tym sztyletem którym był przebity… Zabawne, dopiero gdy to położyłam to dostrzegłam że to nawet nie była ta broń a zaostrzony krzyż. Poczułam pewien dreszcz w związku z tym, ale na razie to nie było takie ważne. Ten nowy osobnik od razu skomentował… Że to nie wygląda dobrze? Oczywiście że nie. To nie powinno się zdarzyć że ktoś zginął i to w Kościele! Ruchem ręki odgarnęłam włosy z czoła i przetarłam spoconą twarz.
- D-do końca nie wiem co się stało… Ten osobnik który został przyzwany… Ten Servant… Zadał pytanie czy powinien zabić jedno albo oboje… Gdy powiedziałam że nikogo nie powinien, to i tak zaatakował księdza! T-tak chyba nie powinno się zdarzyć! Coś rzucał jakimiś… dziwnymi terminami… powiedział nawet że moje bycie Masterem jest niczym nie podparte, po czym zniknął… mówiąc… że idzie zaspokoić swoje żądze – ostatnie słowa wypowiedziałam z wyraźnym obrzydzeniem, po czym znów ogarnęła mnie panika. - C-caren-san, co niestety? Przecież nie możemy go tak zostawić!
Zawołałam za Caren-san, rozpaczliwie tutaj próbując wyczuć puls… albo zrobić masaż serca. Cokolwiek… Przecież nie mogliśmy zostawić tak osoby która właśnie umierała!
(właściwie jest martwa – MG napisał o zwłokach, więc to muszą być zwłoki, ale Kyoko obecnie zbyt panikuje aby zarejestrować i coś mądrego zrobić. Przy okazji, odpowiedź na pytanie Gabriela znajduje się w jej wywodzie – przyp. Grey)
Powrót do góry Go down
Garam Ur Dmitrowicz


Garam Ur Dmitrowicz


Liczba postów : 16
Join date : 25/05/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptySro Cze 08, 2022 1:01 pm

Regis:

Słysząc jak Regis opowiada o sobie, Veronica wpatrywała się w niego jak obrazek. Na chwilę zmarkotniała słysząc że nie lubi pomidorów - co ewidentnie wskazywało na to że ona je lubi - a kiedy wspomniał że chce dwójkę dzieci złapała się za policzki.-Dwójkę? Ojej, niby nie dużo, niby nie mało, ale im szybciej zaczniemy...-Ostatnie słowa powiedziała już cicho patrząc kątem oka na Regisa, kto wie, może chłopak wykona ruch? Ona na pewno by go nie powstrzymywała. W każdym razie nim rzuci się na nią(Lub nie) wypadało odpowiedzieć mu na jego pytania, w końcu - on jej odpowiedział.-Lubię ciebie. No poza tym lubię też pomidory...-Powiedziała cicho widząc tutaj drobną różnicę zdań. No cóż, będą potrzebowali kucharza który będzie im gotował dania oddzielnie. Albo... będzie musiał polubić pomidory.-Poza tym lubię też makarony, muzykę, bale i spać do późna. Oh, lubię też noże i trucizny.-Ostatnie to było tylko małe hobby.-No i czerpię też nieskrywaną przyjemność z eliminowania wszystkiego co stoi na drodze do mojego szczęśliwego życia małżeńskiego.-Które nie miało racji bytu bo pisana jej była tragedia.-Nie lubię za to wszystkiego co stoi mi na drodze do szczęśliwego życia z mym lubym, sztuk teatralnych i pewnej osoby przez którą moje życie zakończyło się dość szybko i nieszczęśliwie.-Oznajmiła, miała nadzieję że nie przytłoczy to Regisa którego nie lubienie można było podsumować "Pomidorami". Koniec końców zaś ich spotkanie rozbijało się o ratowanie świata. Czy chciała ratować świat? Nie. Ale Regis chciał. Poza tym, żył w nim, jak go nie uratują, to Regis umrze. Tylko czy śmierć Regisa była taka zła? Skoro pisana jej jedynie tragedia to i tak umrą razem. Równie dobrze mogło to nastąpić na końcu świata? W każdym razie planowała teraz podążać za życzeniami Regisa. Więc zapewne - sala główna, lub legną na podłodze. Skrycie liczyła na drugą opcją.

Reszta:

Anna Maria nie miała prostego zadania. Dogadanie się z servantem który nie rozumie co się do niego mówi i którego słów samemu się nie rozumiało sprawiały że no ciężko było o współpracę. Ostatecznie Anna postanowiła wyjść, nakazując księdzowi ruszenie pierwszemu i tak ten też otworzył drzwi i wyszedł a za nim Berserker której drzwi wskazała Anna, sama zamknęła wycieczkę również wychodząc z pomieszczenia. A w środku? Jeden ksiądz przed ołtarzem, drugi martwy na ziemi a przy nim Gabriel, Kyoko i wysoki facet którego to Anna nie znała. Ksiądz z jej pokoju od razu podbiegł do martwego kolegi i widząc że ten nie żyje, mimowolnie pogładził swój polik a następnie zaczął się modlić. W tym czasie Berserk rozejrzała się po pomieszczeniu i dość szybko znalazła się przy ołtarzu, siadając na nim przodem do modlącego się księdza - teraz bardzo zaskoczonego i chyba trochę zbulwersowanego - oraz reszty zgromadzenia.
-Kiepski wystrój ale jako pierwszy pałac w moim nowym królestwie, będzie w porządku-Oznajmiła Berserk, zmieniając pozycję na bardziej leżącą i ziewnęła przeciągle tracąc zainteresowanie tym, co działo się w pomieszczeniu. Oczywiście wszyscy(Gracze z servantami) słowa Berserk zrozumieli - Poza Anną Marią, dla niej to wciąż, był niezrozumiały bełkot. Ksiądz który modlił się teraz wstał i ruszył do grupki zapewne chcąc coś powiedzieć na tą jawną profanację ale dostrzegł martwego kolegę i też padł przed nim i zaczął się modlić.

Lancer który postanowił już przemilczeć kwestię przekazywania many pewną konkretną metodą, skinął głową Annie, natomiast Berserk zignorował, patrząc na nią tylko przez chwilę. Słysząc natomiast wyjaśnienia Kyoko zamyślił się na chwilę.-Może Berserk jakiś? Albo Assassyn.-Stwierdził gładząc brodę zamyślony. Następnie zaś spojrzał na mistrza i kiedy Kyoko próbowała reanimować trupa, pokazał ją Gabrielowi palcem a następnie objął swoje ramiona i pokiwał głową, no ale chyba był kiepski w dawanie znaków widząc że jego mistrz nic z tym nie robi - znaczy mógł nie chcieć. Albo też być kiepskim w odbieranie znaków. W każdym razie po chwili do pomieszczenia wróciła Caren. Spojrzała na Annę, następnie z lekkim zaskoczeniem na Berserk i podeszła do jednego z księży, nakazując mu przyniesienie czegoś do przykrycia zwłok i zabranie pozostałych księży do innego pomieszczenia by odpoczęli po przeżyciach.
-Zostaje nam czekać na ostatniego i możemy zmienić lokację.-Stwierdziła Caren łypiąc to na ciało, to na drzwi zza których powinien wyjść Regis.

//A tak wygląda Caren, bo zapomniałem//
Powrót do góry Go down
Maria


Maria


Liczba postów : 15
Join date : 28/05/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptySro Cze 08, 2022 4:12 pm

Maria mogła na spokojnie odetchnąć w duchu kiedy to jej servant bez jakiś sprzeciwów ruszył za księdzem. Może jednak coś tam rozumiała gdy się do niej mówiło? Nic nie było w tym pewnego, ale cóż nadzieja umierała ostatnia prawda?

Liczyła chociaż na to, że w momencie gdy pojawią się w głównej sali to uzyska kilka odpowiedzi na swoje pytania, ale życie napisało dla niej trochę inny scenariusz. Bowiem pytań pojawiło się znacznie więcej. Kobieta omiotła wzrokiem ogólną sytuację i... dobry Boże...
Ruszyła od razu za księdzem odpowiadając też lekkim skinieniem obcemu mężczyźnie, który musiał był sługą, skoro wcześniej go tutaj nie było i raczej nie wyglądał na kogoś "tutejszego". Skoro już o sługach mowa to, tylko przelotnie zarejestrowała co miał w planach jej servant. Póki nie znikała jej z oczu chyba nie będzie problemu, skoro mieli tutaj rannego... Wróć. Podchodząc bliżej dało się wyraźnie dostrzec iż jeden z mężczyzn nadzorujących przywołanie definitywnie przekroczył już bramy Świętego Piotra. Nic tu nie dało się zrobić. Pozostał fakt młodej Kyoko, która usilnie próbowała przywrócić człowieka z miejsca, z którego nie było już powrotu. Obraz był dość... przygnębiający, jeśli jeszcze wrócić się kilka minut w czasie, to równie dobrze ona lub pilnujący ją ksiądz mogli znaleźć się w podobnym stanie. Maria przykucnęła przy dziewczynie obejmując ją lekko jednym ramieniem, a wolną dłoń położyła na jej dłoniach by powstrzymać dalsze próby resuscytacji.
- Już wystarczy. - Powiedziała cicho spokojnym głosem, wstając powoli i odciągając lekko Kyoko od ciała, odchodząc kawałek by nie wisiały nad zmarłym. Modlitwa to wszystko co mogło pomóc w jakiś sposób temu księdzu, no i to mowa o jego duszy, bo ciało wyzbyło się już ludzkich zmartwień.

Wyglądało na  to, że nie tylko ona miała jakieś 'problemy' po tym całym rytuale. Uwagę zakonnicy przykuł fakt, że słowa nieznajomego... były dziwnie zrozumiałe. Więc, albo nie był sługą jak wcześniej zakładała, albo stała przed dużo większym problemem. Problemem, które na pewno miał jakieś imię, ale cóż. Przeniosła więc wzrok na swój problem i tylko drgnięcie brwi zdradzało nagły impuls irytacji. Czy ona właśnie... Nieważne. Przynajmniej teraz siedziała/leżała w miejscu i nie wyglądało na to by miała w planach jakieś nowe dzikie akcje. Odruchowo pomasowała swój policzek.
Miała nadzieje, że księża szybko zajmą się ciałem no i ... Regis wyjdzie ze swojego miejsca rytuału w jednym kawałku, bo miała dużo pytań, a to miejsce nie wyglądało na takie gdzie je można było zadać. Czasami dałaby wiele za ignorancję jaką wykazał się Kościół zlecając im przywołanie Sług z poziomem wiedzy jaki im przyswoili.

- Jesteście pewni, że nie ma on żadnych problemów? - Przeleciała wzorkiem po zebranych zatrzymując się ostatecznie na Caren. Ona tu dowodziła, a głupio by było, żeby musieli zawijać kolejne ciało. Obecnie wyglądało na to, że Gabrielowi jako jedynemu sprzyjało szczęście tego dnia...
Powrót do góry Go down
Regis Ramley


Regis Ramley


Liczba postów : 17
Join date : 27/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptySro Cze 08, 2022 6:36 pm

Regis zaczerwienił się na wizję robienia dzieci w kościele. Drgnął i rozejrzał się nerwowo po pomieszczeniu. Nie, to nie było miejsce na takie intymne igraszki. Zresztą, jak by to wyglądało? Przywołał kobietę i po 5 minutach zaczęli by uprawiać seks? Po za tym... Ciekawe jak by to działało. W sensie czy ona faktycznie mogłaby zajść w ciąże? Jak tak, to trochę beka, można by było przywoływać herosów i się z nimi rozmnażać. Sprowadzać na świat potomków potężnych wojowników! Albo pięknych kobiet.-pomyślał, czekając na dalsze słowa Veronicy. Patrzył na nią uważnie, pochłaniając każde jej słowo z uwagą. Taka osobą była... Tragicznie zakochana. Miał tylko nadzieję, że przez to całe bycie jej "ukochanym", nie zostanie wciągnięty w jakąś intrygę. Roześmiał się krótko, kiedy ta skończyła.
-Moje pomidory wypadają blado przy tym czego ty nie lubisz.-powiedział.-Jesteś bardzo ciekawą osobą Veronico. Jeśli będziesz chciała, podziel się proszę ze mną swoją historią. Wysłucham jej z uwagą, chciałbym wiedzieć o Tobie jak najwięcej.-powiedział, zbliżył się do niej i złapał ją za dłoń.-Ale teraz chodźmy, pozostali pewnie już na nas czekają. I możliwe, że zaczynają się już martwić...-ostatnie słowa powiedział bardziej do siebie, niż do niej. Był też trochę ciekaw, jakich servantów przywołali jego towarzyszę. Kiwnął jej i poprowadził ją w stronę drzwi do głównej hali. Otworzył przed nią drzwi i przepuścił w progu, aby wyszła z pomieszczenia pierwsza.

Powrót do góry Go down
Gabriel Vernier


Gabriel Vernier


Liczba postów : 78
Join date : 04/03/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptyCzw Cze 09, 2022 7:31 am

Szybkie oględziny faktycznie udowodniły, że dalsze próby były zbyteczne, choć Kyoko najwyraźniej niezbyt chciała się z tym pogodzić. Oczywiście, niby na brak akcji serca resuscytacja mogła pomóc, jednak patrząc po sztylecie o specyficznym kształcie szansa była na to mała. Może gdyby otrzymał pełną pomoc medyczną, sytuacja wyglądałaby trochę inaczej. Wstał, nie mając zbytniej ochoty przebywać za blisko trupa. Podobnie jak swój sługa, on także skinieniem głowy przywitał się z Annie i obserwował zachowanie najwyraźniej jej servanta, choć większą uwagę skupiał na swoim, który zwyczajnie zdawał się być bardziej otwarty na dialog i wyjaśnienie całej sytuacji. Tym samym, patrząc po tym, co się tu dzieje, czuł wewnętrzną satysfakcję. Czy była to kwestia szczęścia czy bardziej poprawnego rytuału nie wiedział. Jednak w głębi duszy udowodnił wartość swoją i swojego rodu... przynajmniej na razie. Lekko skinął też głową Lancerowi, gdy ten przekazywał swoje gesty. Czy wiedział o co chodzi? Szczerze niezbyt, poza tym, że Kyoko zwróciła na niego jego uwagę. I samo to, już budziło u niego pewne lampki ostrzegawcze. Sługa był z zamierzchłych czasów, prawda? Bohater minionej epoki. Skąd mógłby ją kojarzyć? Chyba, że była jakąś potomkinią lub specyficzna. A to stanowiło albo zagrożenie, albo dobry obiekt doświadczalny. Kolejny temat, który będzie chciał poruszyć z Lancerem, gdy znajdą szansę na chwilę spokoju i prywatności.

Cała sytuacja zdawała się być dość kuriozalna, tu jeden ksiądz umiera, a chowaniec znika, tam drugi chowaniec traktuje kościół jako swój pałac, ich "przywódczyni" musiała zadzwonić, najwyraźniej nie wiedząc jak zareagować, a o Regisie nic nie wiadomo. Jakby... poziom ich przygotowania wyraźnie nie był tak wielki, jak Kościół być może zakładał. Albo nie zakładał. Na razie skutecznie pokazywał, że nie wiedział co robi - przynajmniej w opinii Gabriela, więc jedyne co mu pozostało to po prostu czekać. I być może wreszcie zdecydują się przekazać im całą niezbędną wiedzę. Na ten moment po prostu stał i czekał.
Powrót do góry Go down
Tsukishima Kyoko


Tsukishima Kyoko


Liczba postów : 16
Join date : 26/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptyPią Cze 10, 2022 5:24 pm

Nie… Nie! NIE! Rozpaczliwie próbowałam reanimować człowieka, ale brak pulsu, coraz chłodniejsze ciało, przeszklony wzrok… To wszystko sprawiało… Że… On naprawdę…
-… !
Nagle cała energia uszła ze mnie, gdy kobieta odciągnęła mnie od ciała. To… to był pierwszy raz, kiedy przy mnie zginął człowiek. Żaden wampir, żaden Dead… Po prostu. Tak łatwo… Tylko tępo się wpatrywałam w zwłoki, jednocześnie zdając sobie sprawę co to oznacza. Mój Servant… Ten samozwańczy „współpracownik”… Okazał się być mordercą najgorszego sortu. Po prostu zabił człowieka, który mu nie odpowiadał.
I miałam z nim właśnie uratować świat.
- J-jeśli to jest sen... to chcę się już obudzić – potrząsnęłam głową. Jeśli tak było, to bardzo realistyczne. Słabo jeszcze zapytałam się naszej przełożonej, ze łzami w oczach - Caren-san… Naprawdę Servanci nie muszą wykonywać poleceń Masterów? Że podróżując z kimś takim jak… tamten… będzie nam groziła bez przerwy śmierć albo okaleczenie z ich rąk? C-czy mogą tak po prostu iść i zacząć… coś robić… bez naszej wiedzy…? Nie ma żadnej opcji… na powstrzymanie tego? Można… go odesłać?
Nie mogłam tego wyrzucić z pamięci. Co ma zrobić osoba która trafiła na kogoś takiego? Czy to możliwe że jest w stanie mnie zabić… a-albo pozbawić mnie oka? Albo innych… Naprawdę wstrząsnęła mnie myśl że tamten akurat w coś się zabawia…
Powrót do góry Go down
Garam Ur Dmitrowicz


Garam Ur Dmitrowicz


Liczba postów : 16
Join date : 25/05/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptyPią Cze 10, 2022 10:43 pm

Veronica słysząc słowa Regisa przez chwilę wpatrywała się w niego z ciężkim do określenia wyrazem, a im dalej przechodził ze swoim dialogiem tym bardziej jej mika się zmieniała, na koniec wyrażając lekkie rozczarowanie.-Skoro takie jest twoje życzenie-I to powiedziawszy ruszyła za Regisem, tak, że oboje dołączyli do reszty mniej więcej w tym momencie w którym Anna kończyła zadawać swoje pytanie a rozpoczynała Kyoko.

Przybycie Regisa i jego servanta oznaczało koniec przygotowań bo teoretycznie, byli wszyscy. Brak servanta Kyoko na miejscu wiele nie zmieniał, skoro była tutaj jego mistrzyni. W każdym razie, mogli ruszać porozmawiać, w bardziej spokojne miejsce. Co do samej Veronici to ta ignorowała wszystkich, stojąc tak blisko Regisa jak to było tylko możliwe.-Chodźcie za mną.-Stwierdziła Karen i zaczęła prowadzić grupkę w kierunku drzwi do zapewne jednego z mniejszych pomieszczeń na terenie kościoła. Berserker nie specjalnie się tym przejęła i raczej planowała dalej pozostać na swoim miejscu, teraz patrząc w sufit i machając nogami w powietrzu.

-Rozumiem że ojciec Kotomine nie zdradził wam zbyt wiele i macie masę pytań, ale jako że nie wiem w pełni czego nie wiecie - a sama nie jestem specjalistką w temacie - najlepiej jak sam wam wyjaśni... o ile wam wyjaśni.-Westchnęła i wzruszyła ramionami. Zatrzymując się przed drzwiami.-Nie wiem Kyoko-Dopiero teraz odpowiedziała na jej pytanie.-Wiem że macie zaklęcia rozkazu, to te czerwone znaki na waszych rękach. Z ich pomocą jesteście w stanie zmusić servanty do tego, by się was słuchały. Możesz go jednak użyć jedynie trzy razy.-Zastanowiła się chwilę.-Możesz też odciąć mu dopływ many, sprawiając że zniknie nie mogąc utrzymać materialnej formy. Możesz też go odesłać, ale, nie ukrywam że goni nas czas, a mamy misję do wykonania nie będzie więc czasu na to by przywołać nowego. Wiem że to może być dla ciebie trudne, ale raczej będziemy go potrzebować. Z pozostałymi servantami na straży raczej nie zrobi nic złego.-Zakończyła, patrząc po Lancerze i Veronice. Ta druga schowała się za plecami Regisa a ten pierwszy skinął głową.
-Myślę że damy radę. Co do metody na kontrolę servanta-Podrapał się po boku głowy.-Jak by nie spojrzeć też na swój sposób jesteśmy po prostu "ludźmi". Przywołaliście nas, ale to nie oznacza że każdy zareaguje tak samo. Ja cieszę się że mogę znów no... "żyć", to mi starczy. Chętnie pomogę mojemu mistrzowi bo daje mi tą możliwość. Ale tak jak są takie osoby są też i te bardziej złe. Albo zwyczajnie zgrywające bardziej cwane niż są w rzeczywistości. Pamiętaj że bez ciebie zniknie. Jeśli więc chce istnieć w świecie jest od ciebie zależny. To... jak bardzo niebezpieczny pies. Musisz znaleźć odpowiedni i odpowiednio długi łańcuch. Taki który go utrzyma ale nie sprawi że ten cię zagryzie.-Lancer spojrzał na swojego mistrza, mając na dzieję że zrozumiał co mówił i w razie czego wytłumaczy to lepiej niż on. Caren po prostu odchrząknęła i złapała za klamkę.
-No to wchodzimy-Stwierdziła, otwierając drzwi.

I weszli. Było to biuro, całkiem ładnie urządzone, z półkami pełnymi książek, ciężkim dębowym biurkiem... a do tego masą kręgów magicznych na ścianach, podłodze i suficie, dziwną magiczną aparaturę i baniakami pełnymi dziwnie jasno-różowego płynu. Wytrój widocznie zdziwił nawet Caren. Na prawo od wejścia, za biurkiem, stał wielki monitor, który teraz włączył się, ukazując Kireia który akurat siedział w jak się wydawało restauracji i puszczał wam streamka z telefonu. Akurat jak włączył transmisję podeszła do niego pani i podała mu wielki talerz mapo tofu. Bez słowa, Kirei zaczął zajadać się jedzeniem.
-...-Caren wyglądało na nieco skonfundowaną.
-Oh...-Powiedział jedynie rozmarzonym wzrokiem Lancer widocznie również mając ochotę na Tofu które ze smakiem zajadał ksiądz. Wyglądało na to że było bardzo pikantne.
-Ojcze Kotomine... zadanie. Wszyscy już są.-Oznajmiła Karen głośno, Kirei jednak zupełnie się nią nie przejmował i pożerał dalej tofu.
-To... tak ma wyglądać?-Zapytał Lancer Caren i swojego mistrza.
-Czy powinnam go zabić?-Wyszeptała Veronica, Regisowi wprost do ucha.
-Czy mógłbyś wyjaśnić im dokładnie czym są servanci i jakie czeka ich zadanie.-Powiedziała głośniej Caren zirytowana. Kirei jednak dalej ignorował jej czy innych słowa, pałaszując jedzonko.-Wrócimy za 30 minut.-Stwierdziła koniec końców zirytowana Caren sięgając do klamki i chcąc wyjść, jednak drzwi były zamknięte. Kirei otarł usta po posiłku i uśmiechnął się, widocznie po prostu trzeba było poczekać aż zje.
-Powodzenia.-Oznajmił, a runy w pomieszczeniu zalśniły srebrzysto-błękitnym blaskiem, zmuszając wszystkich w pomieszczeniu do zmrużenia oczu.

Ponownie otwierając oczy, grupka odkryła że znajdowała się w lesie. Wyglądało to na wczesne godziny ranne na dodatek po kolorach liści na drzewach wnioskować można było, iż była jesień. Las zdawał się całkiem gęsty i z żadnej strony nie widać było cywilizacji. Przetransportowano ich pod bardzo rozłożyste drzewo z pniem pękniętym w połowie z którego gęsto wyciekała żywica na kamienną płytę ustawioną w korzeniach drzewa. Na płycie leżało pojedyncze przegnite jabłko. Caren była nieco blada i rozglądała się dookoła z niedowierzaniem.
-Przeszedł samego siebie-Powiedziała cicho. Ukucnęła i złapała się za głowę.-Dobra... dobra... co złego może się stać. Grupka niedoświadczonych magów która widocznie nie wie nic o servantach ani o zadaniu.-Zaśmiała się lekko, dalej jednak z poważną twarzą.-Na szczęście macie mnie, więc nie powinno być problemu. Nasze zadanie jest dość proste, mu--W tym momencie Caren się przewróciła, upadając jak kłoda twarzą w liściach, no i cóż, nie ruszała się.
-To nie ma tak wyglądać prawda?-Lancer spojrzał na swojego mistrza i jeśli nikt nie zrobi tego przed nim, podejdzie sprawdzić co z Caren.
-Nie podoba mi się tu.-Wyszeptała Veronica w plecy Regisa.-To miejsce przyprawia mnie o dreszcze. Ono jest... złe.-Stwierdziła cicho, zatapiając twarz między jego łopatkami i obejmując go dłońmi w pasie. Oczywiście Berserk również się tutaj znalazła i skonfundowana rozglądała się dookoła.
-Pałac mi zniknął.-Stwierdziła, oczywiście wykluczając Annę z grona osób rozumiejących te słowa. A skoro była tutaj Berserk to oznaczało również że...

Servant Kyoko tu był.-Nie minęły dwie godziny.-Oznajmił rezolutnie, zbliżając się do dziewczyny raczej nie z przyjaznymi zamiarami. Przystanął jednak w półkroku gdy nagle zaszeleściły okoliczne krzaki a zza drzewa wyłoniła się kobieta i stanęła jak wryta zaskoczona widokiem grupki osób. Odruchowo zrobiła krok do tyłu, spojrzała za siebie, by ostatecznie odwrócić się do grupki magów plecami i zbliżyć, cofając w tył. Tak więc cokolwiek było w miejscu z którego przyszła - wolała być plecami do nowoprzybyłych, niż do tego czegoś.
Powrót do góry Go down
Gabriel Vernier


Gabriel Vernier


Liczba postów : 78
Join date : 04/03/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptySob Cze 11, 2022 8:33 am

Cała sytuacja, choć dla przeciętnej osoby była dość kuriozalna i na pewno dziwaczna, tak u Gabriela nie wywołała większej ilości dziwnych emocji. Tak naprawdę dotarli już do etapu, gdzie czekali na ostatnią osobę nim ruszą dalej i będą mogli może wreszcie się czegoś dowiedzieć. Gabriel zaczynał nawet uważać, że cokolwiek jest celem Kościoła, tak ratowanie świata było tylko "ładną otoczką" dla innego, celu, jaki mieli w planach. Temu Vernier też sam z siebie nie był zbyt ufny wobec ich przedstawicieli. Szczęśliwie, zdawać by się mogło, że Regis także dobrze trafił, acz jego Sługa nie była tak rozgadana jak Lancer. Cóż, nie przeszkadzało mu to.

Ruszył bez większego pośpiechu za Karen, trzymając się mimo wszystko blisko swojego Servanta. Skoro byli powiązani to dobrze byłoby, przynajmniej do momentu poszerzenia wiedzy o ich wspólnych możliwościach, trzymać się razem. Kolejne tłumaczenie ze strony Caren tylko spowodowało, że na jego twarzy wykwitł delikatny uśmiech pełen politowania. Nie skomentował rozległości ich wiedzy, uznając, zgodnie zresztą z wcześniejszymi jej słowami, że poczekają na Ojca Kotomine. Jedynym plusem obecnej sytuacji było to, że trochę się dowiedzieli. Słysząc o zaklęciach rozkazu odruchowo spojrzał na swoją dłoń. Trzy razy. Niewiele. Trzeba więc pilnować, by te zostały wykorzystane w odpowiedniej chwili. Informacja o przepływie many i utrzymywaniu przez chowańców materialnej formy także może okazać się przydatna.

Lancer ponownie okazywał się bardzo przydatną osobą, skorą do rozmów i wyjaśnienia. Przez cały ten rok chyba on, znajdując się tu najkrócej, dawał najwięcej informacji w zakresie wiedzy, jaki miał być dla nich niezbędny. Skinął mu także głową, niejako rozumiejąc co ma na myśli. Czy dobrze zrozumiał? Osobiście uważał, że tak. Dobrze trafił z przywołanym Servantem. To, że reszta tak dobrze nie trafiła nie znaczyło, że wykonali źle rytuał... co oczywiście oznaczało większe szanse na wykonanie zadania. Domyślał się, że reszta może znaleźć swoje własne metody na kontrolowanie Sługi, w tym być może z wykorzystaniem owych zaklęć rozkazu, ale póki Gabriel nie musiał za bardzo się męczyć, to nie planował sam przekombinowywać. Niech ich "łańcuch" będzie bardziej oparty na wzajemnym zaufaniu i szacunku, aniżeli na kolcach i ograniczonym przepływie many.

Samo pomieszczenie niezbyt mu się spodobało po wejściu. Jako alchemik próbował rozróżnić aparaturę czy specyfik o charakterystycznej barwie, jednak samo to, że znajdował się w ogromnej ilości kręgów magicznych nie napawał go optymizmem. Kościół przez ten rok, poza przygotowaniami do przywołania nie przygotował ich jednak do zadania. Jak miał zaufać, gdy czuł się dosłownie jak owieczka prowadzona na rzeź. O ironio. Sam Kotomine także za bardzo się nie starał zmienić tej opinii, więc na pytanie Lancera jedynie pokręcił z zażenowaniem głową. Sam nie wiedział, jednak nie planował teraz przeszkadzać. Kto wie, może jeszcze ich zaskoczą.

I niestety zaskoczyli. Znaleźli się w nieznanym miejscu, nie wiedząc praktycznie nic. Sama Caren zdawała się być też świetnie do całości przygotowana.
-Dobra robota. - skwitował tylko zażenowany, po czym spojrzał na Lancera, początkowo nie przejmując się stanem osoby, którą mieli ochraniać. -Niestety, Kościół niezbyt chciał nas przygotować z wiedzy. - następnie spojrzał na kobietę, która straciła przytomność i westchnął, podchodząc i sprawdzając jej puls. -Ocalić świat... tylko w jaki sposób? Co ma do niego doprowadzić? Tego nie wiemy. - skomentował niezbyt pocieszony tym faktem. Następnie rozejrzał się po okolicy, aż usłyszał szelest krzaków. Jego wzrok skupił się na nieznajomej, do której tylko rzucił -Kim jesteś? - choć nie wiedział, czy go zrozumie. Może jednak coś odpowie. Nie dało się jednak ukryć, że cała sytuacja go dość irytowała. Ten brak wiedzy. Sensu. Aż chciałoby się rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać do Marsylii.
Powrót do góry Go down
Tsukishima Kyoko


Tsukishima Kyoko


Liczba postów : 16
Join date : 26/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptySob Cze 11, 2022 8:50 pm

Przysłuchiwałam się słowom Caren-san, jak i... Lancer-sana półprzytomnie, wciąż jednak udało mi się załapać najważniejsze informacje. Tak więc był jakiś sposób. Te... zaklęcia rozkazu? Tak się nazywały? Spojrzałam na swoją rękę. One potrafiły zmusić Servanta do zachowania się nawet wbrew sobie. . Jednak pojawiło się pewne pytanie: Dlaczego nikt nam o tym nie powiedział wcześniej? Caren-san wiedziała o tym... mogliśmy uniknąć niepotrzebnych ofiar! Czas było zagonić do odpowiedzi Kotomine-sana, ale najpierw:
- A-arigatou za odpowiedzi, Lancer-san i Caren-san.
Tutaj ukłoniłam się w poedzięce za rozwianie chociaż części moich wątpliwości. Przynajmniej to co mówił mi ten Servant nie do końca miało pokrycie. Nie wiem o co chodziło z tą wojną. Pojęcia nie miałam gdzie można było znaleźć kielich spełniający pragnienia i jaki był związek tego z ratowaniem świata. Ale...
Zaklęcia rozkazu i zaopatrywanie w manę polepszały moją pozycję. Jakby na to nie spojrzeć, ja mogłam się bez niego obyć... Ale on nie mógł beze mnie nic zrobić. Powoli, naprawdę powoli, w mojej głowie zaczęła się formułować pewna myśl. To co powiedział Lancer-san stanowiło pewną wskazówkę... Pytanie tylko czy to zadziała? Miałam na to nadzieję, ale musiałam mieć przynajmniej kilka chwil aby przekazać swoje myśli... Spojrzałam na resztę. Lancer-san zdawał się być przyjazny, ale tamte dwie kobiety... Czy ruszyłyby palcem gdyby mój Servant jednak by postanowił wydłubać mi oczy? Zdawały się mieć wyjątkowo dziwne nastawienie. Nie widziałam jak leciał tamten naostrzony krzyż... Więc pewnie bym była gorzej niż bezbronna przeciwko takiemu atakowi. W każdym wypadku zamierzałam przekazać swoją prośbę gdy rozmowa z Kotomine-sanem się zakończy. Kto wie, mógł przekazać nam jakieś informacje dzięki czemu ta konspiracja nie byłaby potrzebna.
...
Tak przynajmniej mi się wydawało, gdyby nie fakt że generalnie zajadał się on mapo tofu i zdawał się nie przejmować całym światem... Nie wiem dlaczego... Ale ten widok nie wydawał mi się taki dziwny. Właściwie im dłużej na niego patrzyłam, tym bardziej nasuwało mi się skojarzenie z Sensei... Pamiętałam że w czasie jednego wykładu w restauracji przyniesiono jej curry. Jej oczy... wyglądały dokładnie tak samo jak oczy Kotomine-sana w czasie jedzenia tego posiłku. Czyżby wszystkie osoby związane z Kościołem miały jakieś odchylenia smakowe? (aktualnie... tak, posiadają. Jak wspominałam, przehandlują świat za ulubioną potrawę - przyp. Arc) Spojrzałam niepewnie na Caren-san. Jakie jej było odchylenie? Miałam nadzieję że przynajmniej byłoby coś to normalnego, a nie... Mapo tofu.
- U-um... chciałam się też jeszcze zapytać... o zaklęcia rozkazu... Czemu Kotomine-san nie powiedział nam o nich...?
Też wtrąciłam swoje pytanie, ale ten człowiek zdawał się, podobnie jak Sensei, ignorować wszystko co do niego w czasie jedzenia było powiedziane. W końcu Caren-san zarządziła że wrócimy po posiłku, co zdawało się być najbardziej sensowną opcją. Jednak zanim udało nam się to zrobić, to nagle wszystko wokoło zaczęło się świecić. Przymrużyłam oczy i...
Znaleźliśmy się w środku lasu! J-jak? Z paniką wlepiłam wzrok w Caren-san która zaczęła wyjaśniać nam różne rzeczy i co mieliśmy zrobić, gdy nagle padła.
- Caren-san!
Od razu ruszyłam w jej stronę, próbując sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Wtedy jednak odezwał się znajomy kobiecy głos... Który należał do Servanta Anny-san! Jak jednak pamiętałam ona została w głównej sali. Co oznaczało że...
Przeniosłam wzrok na osobę która wypowiedziała kolejne zdanie. To był... mój Servant. Który ewidentnie nie wyglądał na zadowolonego. Tylko stwierdził że jeszcze nie minęły dwie godziny i zaczął iść w moją stronę. W panice zrobiłam krok do tyłu, chwytając się za swoje prawe ramię. Nie zdążyłam wyjaśnić reszcie mojego pomysłu, więc mogli nie zdawać sobie sprawy co mi groziło ze strony tego szaleńca. Czyżby... nie pozostało nic innego... jak zastosować ostateczne rozwiązanie?
Jednak zanim to nastąpiło to wkroczyła tutaj nowa osoba, kolejna kobieta. Nie wiem dlaczego ale bardzo zdawała się być zaskoczona naszą obecnością tutaj. Czyżby tutejsza? Jednak to zdarzenie sprawiło że uwaga mojego Servanta została rozproszona, więc postanowiłam wykorzystać okazję i zbliżyć się do Caren-san żeby zobaczyć co z nią. Gabriel-san już zadał pytanie o tożsamość... Chociaż przydałoby się też aby ktoś zapytał się o miejsce gdzie jesteśmy. Miałam wrażenie że Caren-san chciała o tym nam właśnie powiedzieć. Kątem oka wciąż obserwowałam swojego Servanta. W każdej chwili byłam gotowa go zatrzymać głośnym rozkazem żeby odrzucił broń. Miał on skłonność do gwałtownych zachowań... A nie chciałam, aby zabił jeszcze kogoś...
Powrót do góry Go down
Maria


Maria


Liczba postów : 15
Join date : 28/05/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptySob Cze 11, 2022 10:31 pm

Cała ta sytuacja, wszystkie te niedopowiedzenia nie wróżyły najlepiej do ich przyszłego zadanie. No właśnie. Jakkolwiek ono miałoby nie być. Niby mieli zaraz się dowiedzieć chociaż JAKIŚ informacji, ale po obecnych doświadczeniach, jakoś Maria nie żywiła wielkiej nadziei. Ruszyła powoli za wszystkimi, nawet nie łudząc się, że jej servant ruszy w jej ślady. Rzuciła jedynie okiem na to co dziewczyna robiła. Zatrzymała się na chwilę.
Dobry Boże.
Pierwsze co przyszło jej na myśl gdy Berserk właśnie wymachiwała sobie nogami w powietrzu... to obraz małego rozpuszczonego do granic możliwości dziecka. Coś podobnego co mogła zaobserwować w swoim rodzeństwie za najmłodszych lat. Tym gorsza była świadomość charakteru tej osoby i siły, którą została obdarzona. Za nic nie przypominała jakiejś królowej, za którą chciała uchodzić. Maria westchnęła cicho kręcąc lekko głową i podążyła dalej za całym tym pochodem. Zbliżała się niebezpiecznie szybko do granicy, a wyglądało na to iż jej dzień dopiero miał się zacząć. Wybornie.
- Najwygodniej dla każdej ze stron byłoby przyjęcie iż "nie wiemy wszystkiego". - Wtrąciła w słowa Caren, po czym przyjrzała się ponownie symbolowi na swojej dłoni. Następnie dostali w końcu jakieś strzępkowe informacje i wtedy człowiek może mógłby zaryzykować stwierdzenie, że może nie będzie tak źle... MOŻE. Zaklęcia rozkazu naginały wolę servanta i można było odciąć mu dopływ many? Świetnie. Trzeba będzie to sprawdzić. Szczególnie, że to mogłoby ułatwić kilka rzeczy, czy też po prostu wyratować z kilku niedopowiedzeń. Między innymi wyglądało też na to, że tylko jeden Servant nie potrafił się komunikować z innymi. Jej servant. Dobrze, że zakonnica miała wiarę w Boga, bo we wszystko inne już zapewne zdążyła zwątpić.
W momencie gdy stali w pomieszczeniu ojca Kotomine, patrząc po tym, że mężczyzna bardziej miał w planach delektowanie się posiłkiem nim powie cokolwiek... Maria spróbowała wyczuć jakąś więź z servantem czy też zlokalizować przepływ ich many. To mogło przydać się w przyszłośći, gdyby miała tę energię ograniczyć. Szczególnie, że pewno żołądek upomniałby się o swój przydział gdyby za bardzo skupiała się na jedzeniu ich przełożonego.

"Powodzenia."

Słucham? Maria już nawet otwierała usta by powiedzieć cokolwiek, ale błysk światła ewidentnie wytrącił ją z rytmu. Zniknęli, by pojawić się w zupełnie innym miejscu.
Ktoś coś mówił o zadaniu? O jakimś ratowaniu świata?
Całe szczęście, że zmiana otoczenia była bardziej dezorientująca niż denerwująca. Naprawdę. Większość jakoś radziła sobie z tą rzeczywistością. Najgorzej trzymała się ewidentnie Caren. Co było strasznie niepokojące, bo czyż nie powinna ona nich nadzorować? Dziewczyna wyglądała jakby miała zaraz postradać zmysły, albo dostać ataku paniki. Cóż, jej organizm ewidentnie stwierdził iż reset będzie najlepszym sposobem z poradzeniem sobie w tej sytuacji.
Dodatkowo jej Servant też tu był... i dalej nie potrafił w język, Maria już nawet nie próbowała zrozumieć czegokolwiek, nawet jeśli Berserk mówiłaby w jakimś znanym jej języku.
Świetnie.
Zakonnica ruszyła do Caren by sprawdzić czy przypadkiem ta nie postanowiła wziąć i umrzeć, chociaż inni się tym zajęli No i by tak nie leżała twarzą do ziemi. To utrudniało w końcu w takiej błahej czynności jaką było oddychanie. Nie żeby się znała za bardzo na takich rzeczach, ale mdlenie w zupełnie obcym miejscu i robienie za dodatkowy balas dla reszty to był dość mało rozważny plan. Mimo wszystko mieli ją pilnować. Więc uh.
Świetnie.
Pojawienie się obcej kobiety też nie wróżyło niczego dobrego, szczególnie, że ewidentnie przed czymś uciekała. Przed czymś co wydawało się groźniejsze niż grupa nieznajomych. Maria podniosła Caren do pozycji siedzącej podtrzymując ją, kucając obok. W razie czego gdyby pojawiło się zagrożenie będzie łatwiej ją podnieść i chociażby uciekać.
Powrót do góry Go down
Regis Ramley


Regis Ramley


Liczba postów : 17
Join date : 27/02/2022

Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love EmptySob Cze 11, 2022 11:05 pm

W sali znajdowali się już jego towarzyszę, oraz ich przywołani słudzy... Chociaż nie wszyscy. Rozejrzał się po pomieszczeniu, próbując wyczuć panująca w nim atmosferę. Wtedy zdał sobie sprawę z tego, że coś mu się nie zgadzało. Gabriel, Anna i Kyoko. Trzy osoby. Zaś servantów było tylko dwóch. Mężczyzna wyglądający na wojownika i... jakaś dziewczyna? Brakowało jeszcze jednego. Może komuś rytuał się nie udał? Katalizator był fałszywym reliktem, albo coś takiego? Chciał przedstawić wszystkim Veronice, ale Karen szybko zadecydowała, że muszą już ruszać do innego pomieszczenia. Wzruszył więc tylko ramionami i poszedł za Karen. Widział, że Veronica dziwnie się zachowywała, jak gdyby się wszystkich wstydziła, więc aby dodać jej otuchy, złapał ją za dłoń. Słuchał uważnie tego, co mówili pozostali towarzyszę, chociaż był po za tematem i musiał wszystko wyłapywać z kontekstu. Lancer? Czyżby tak nazywał się ten mężczyzna? Bardzo dziwne imię. Ich "szefowa" zaczęła gadać coś na temat zaklęcia rozkazu i kontrolowania serwantów... Nic nie powiedział, spojrzał tylko to na dziwny tatuaż na dłoni, to na Veronice. Czy będę zmuszony tego użyć?-zapytał sam siebie. Miał wielka nadzieję, że nie. Jak do tej pory, Veronica była dla nim bardzo dobrym towarzystwem i nie miał zamiaru działać wbrew jej woli. Ale nie wiadomo co się może zdarzyć.-dodał, w myślach, słysząc jak Karen mówi coś o kontrolowaniu innego servanta. Domyślił się, że ktoś przywołał sługę, który nie chce się słuchać. Widząc reakcje Veronicy, zaczął zastanawiać się, jakimi mocami ona dysponowała? Czy będzie w stanie im pomóc, kiedy doszłoby do walki? Wiele razy mówiła już o zabijaniu... Tyle nie wiadomych.
W końcu znaleźli się w biurze księdza Kotomine, który miał wyjaśnić im o co tu w ogóle chodziło. Regis wszedł do środka pełen nadziei na to, że wszystkie niewiadome zostaną tutaj rozwiane. Dowie się więcej o misji i o tym, jak w ogóle dobrze "używać" Veronicy. Niestety, nie było mu to danę. Jego irytacja sięgała już zenitu, do tego stopnia, że kiedy jego towarzyszka zaproponowała, że zabije kolesia, to przez chwilę przeszło mu na myśl, że się zgodzi. Co za debil głupi. Najpierw nas tu zaprasza, każe trenować, a teraz to? Żre i nas ignoruje?-pomyślał, zaciskając dłoń w pięść. Już miał się odezwać, ale nagle usłyszał...
POWODZENIA.
I nagle błysk, hbdyż, bum, jeb i ... znajdowali się w lesie. Regis zamrugał kilka razy i przestraszony rozejrzał się dookoła, w poszukiwaniu Veronicy i reszty towarzyszy. Uff.-ulżyło mu, kiedy zobaczył, że wszyscy tutaj byli. Nie rozdzielili się. To dobrze. W dodatku pojawił się jeszcze jeden, dziwny jegomość. Prawdopodobnie był to ten zaginiony servant.
-Co to kurwa jest za szopka. Najpierw nas ciągacie po treningach, każecie przywoływać sługi, a potem nawet nie potraficie wyjaśnić co mamy robić? Co my kurwa, domyśleć się mamy?- powiedział podniesionym głosem Regis w kierunku Karen... Ale ta nawet nie raczyła mu odpowiedzieć! Zemdlała.
-Świetnie. Super. Po prostu super.-powiedział, patrząc jak reszta osób rzuciła się jej na ratunek. Sam tego nie zrobił.
Nagle usłyszał szelest i odruchowo odwrócił się w tamtą stronę, chwytając również za tsuke swojej katany, gotowy, aby odeprzeć jakiś atak. Z krzaków wyłoniła się kobieta.
-Kim jesteś?-powtórzył za Gabrielem. Przeszedł w "vigilant mode", gotów w każdej chwili dobyć miecza i odeprzeć jakiś atak. Lub zaatakować. Ale na tą chwile czekał. Problem polegał na tym, że po spotkaniu z księdzem Kotomine, nie miał w sobie za dużo cierpliwości.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty
PisanieTemat: Re: Arc Iz - There is always a bit of madness in love   Arc Iz - There is always a bit of madness in love Empty

Powrót do góry Go down
 
Arc Iz - There is always a bit of madness in love
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Kot Terrorysta :: Fate/Drown Existence-