Share
 

 Prolog - ??? - And thus the contract was formed

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Grand Master


Grand Master


Liczba postów : 192
Join date : 07/07/2022

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptyWto Kwi 30, 2024 12:12 am

Nieprzenikniony bezkres mroku i chłód - ale delikatny - emanujący z wody w której stali po kostki. Nie były to idealne warunki do zapoznawania się. Szczególnie, kiedy ich wspomnienia były takie... niepewne. Równie niepewne jak przedziwna sytuacja w której się znaleźli. Nie zdążyli się jeszcze poznać. Może wymienili imieniem? Ale to tyle. Gdy drzwi zostały otwarte, nie było już odwrotu.

Alice:
Pomieszczenie w którym znalazła się Alice było... no właściwie było tym samym z którego przyszła. Gdyby nie to, że zniknęli jej towarzysze, mogła by uznać że tak naprawdę nic, ale to zupełnie nic się nie wydarzyło. Szybkie rozejrzenie po bezkresnej przestrzeni, pozwoliło dostrzec jej kolejne drzwi, kilka metrów dalej. Nad tymi widniał jedynie symbol, który znajdował się na jej dłoni. Symbol, który w tym momencie rozbłysnął oślepiającym blaskiem, a po chwili z głośnym chlupnięciem w wodzie wylądowała na tyłku dziewczyna.
-Ajajaj-Stwierdziła podnosząc się i masując tyłek. Ze łzami w oczach spojrzała na Alice i zamrugała niepewnie, zbliżając się z zainteresowaniem.-Ah, ah. Jesteś moim mistrzem prawda? Jak się nazywasz? Hmm?-Zapytała pochylając się lekko i uśmiechając do Alice. Dziewczyna miała jakiś metr sześćdziesiąt i teraz kiedy się zbliżyła, Alice mogła zauważyć że całkiem ładnie pachnie.-Ah tak, tak-Odskoczyła zwinnie do tyłu i okręcając się na pięcie wokół własnej osi, dygnęła zgrabnie unosząc rąbki sukienki.-Saber na twe usługi, pani.-Schowała ręce za plecami i wyszczerzyła się w przyjaznym uśmiechu. Tylko kurde... jaki mistrz? Jaki sługa? O chuj tu chodziło?

Felix:
Przestrzeń identyczna do tej z której przyszedł. Znak nad kolejnymi drzwiami odpowiadający temu na jego ręce... mogło wyglądać trochę jak labirynt bez końca. Za drzwiami mogły być kolejne drzwi a za nimi jeszcze jedne drzwi... w każdym razie nagła zmiana, polegająca na rozbłysku znaku na jego dłoni, zdecydowanie zwróciła jego uwagę. Przed nim, pojawiła się dziewczynka. Miała może metr czterdzieści. Od razu zmrużyła oczy i rozejrzała się na boki.-Umu. Nie wygląda jak TO miejsce-Stwierdziła, by następnie przyjrzeć się Felixowi, a nawet go powąchać.-Ty nie wyglądasz jak ON-Dodała, robiąc krok w tył.-To oznacza... że jestem wolna-Stwierdziła, otwierając szerzej oczy. By po chwili przykucnąć i objąć głowę ramionami.-Wolna. W końcu. W końcu wolna... i co teraz, tak właściwie?-Przekrzywiła głowę, przyglądając się Felixowi w milczeniu chwilę.-Ekhm. Jestem ci dozgonnie wdzięczna, iż wszedłeś ze mną w ten kontrakt i uwolniłeś mnie z mojego więzienia.-Pokiwała głową, zgadzając się sama ze sobą.-Jak cię zwą, chłopcze? Chociaż lepiej byś mojego imienia nie poznawał, wypadałoby byś miał jak się do mnie zwracać-Przyłożyła palec do brody.-Sa... Sa... Safi. Safi brzmi dobrze. Co o tym sądzisz?-Zapytała go o opinię na temat swojego nowego imienia. Ale kim właściwie Safi była? I w jakiż to kontrakt się wkopał?

Basey:
Granie w Baseballa na nieograniczonej niczym przestrzeni, brzmiało jak ból dupy. No bo, strasznie w tym dużo biegania za piłką by było. A teraz co gorsza, kiedy zniknęli jej "Towarzysze" nawet nie miała jak im piłki odrzucić? Na szczęście nieco dalej znajdowały się drzwi z symbolem takim jak na jej ręce. Więc chyba było stąd wyjście i może odzyskanie kolegów? Zanim jednak ruszyła dalej, znak na jej dłoni rozbłysnął by zaraz obok pojawiła się dziewczyna. Całkiem wysoka, z metr siedemdziesiąt pięć miała. Co zdecydowanie mogło zwracać uwagę były niemałe piersi skryte jedynie za bandażem. Który swoją drogą stanowił jedynie odzienie niewiasty, otaczając całe jej ciało i podkreślając... jej walory. Strzeliła stawami, rozciągając się.-Mmmmm piękne miejsce i piękna pogoda, co?-Zagadała do Basey.-O ile można mówić o "Pogodzie" w tym miejscu.-Prychnęła podchodząc do Basey i łapiąc ją za podbródek zbliżyła swoją twarz do jej.-Więc ty jesteś moim mistrzem co? Rider, do usług.-Oblizała wargi.-Mam nadzieję, że dotrzymasz mi kroku-Wyglądała co najmniej na taką, która chętnie by Basey pożarła. Kto wie w jakim kontekście. A biedna Balla pewnie nawet nie wiedziała o co chodzi!

Evelyn:
Głupi to zawsze ma szczęście. Czy Eve była głupia? Cholera wie. Ale na pewno miała szczęście. I tak się złożyło że po przejściu przez drzwi znalazła się na malutkiej wysepce. Ot akurat tam gdzie stała, przestrzeń pod nogami znajdowała się wyżej niż w reszcie pomieszczenia przez co mogła chwilę postać na suchym. Gorzej że droga do drzwi z symbolem na jej dłoni, które były nieco dalej, będą wymagały od niej ponownego wejścia do wody. Nagły rozbłysk symbolu na dłoni Evelyn, zwrócił jej uwagę. Jeszcze bardziej jej uwagę zwróciło pojawienie się dwóch dziewczynek jedna z nich uczepiła się jej lewej ręki a druga prawej i tak sobie wisiały podciągając nogi. Co ciekawe, zdawało się że zupełnie nic nie ważą.-Hej, Hej-Rzuciła ta z lewej. Wyglądały identycznie, z tym że jedna miała koka, a druga warkocz. Po lewej była ta z kokiem.
-Mmm, dzień dobry-Powiedziała ta z prawej.-J-jesteśmy-Zaczęła dziewczynka z prawej.
-Tsk, Jesteśmy twoim servantem mistrzu. Klasa nasza - Lancer.-Wyjaśniła ta z lewej, na co ta z prawej żwawo pokiwała głową.-To może być jednak niewygodne w komunikacji-Stwierdziła prawa dziewczynka widocznie się zastanawiając.
-M-może, ty będziesz Lan, a ja będę C-Cer?-Zasugerowała nieśmiało dziewczynka po lewej, na co ta druga roześmiała się radośnie.
-Wspaniały pomysł, Cer! Co ty na to, mistrzu?-Zapytała Lan i teraz zarówno Lan jak i Cer wpatrywały się w Evelyn oczekująco, licząc na jej zdanie w tej kwestii. Obie miały około ~1,2m

Adrian:
Polska to to nie była, no nie. Kompa też nie było. Generalnie bannerowi z Firefly to on mógł pomachać na pożegnanie jak szybko wyjścia nie znajdzie. Na szczęście to, z symbolem który miał na dłoni, znajdowało się całkiem niedaleko. W galopie ku bannerowi, powstrzymał go pewnie tylko nagły rozbłysk światła, a po chwili widok dziewczyny stojącej naprzeciwko niego. Ziewnęła przeciągle i przecierając oczy spojrzała na Adriana.-Uh-Mruknęła i poprawiła ubranie.-No dobra... nie tego się spodziewałam. A ty?-Zapytała chłopaka, przykładając palce do podbródka i rozmyślając nad tym.-Co za niedola, tak w wodzie po kostki stać. Hej, myślisz że byłbyś w stanie mnie nieść, póki nie znajdziemy się... w bardziej przystępnych warunkach?-Zapytała całkiem śmiało. W końcu, dopiero się poznali? Byli sobie obcy? Nawet nie znali swoich imion.-A, tak. Możesz mi mówić Caster. Osobiście będę cię nazywać Chłopcem A. Co ty na to?-Wyszczerzyła się w uśmiechu i raaaaaczej sobie z niego żartowała? Trochę to wyglądało jak by sobie z niego żartowała, ale kto to tam wie te dziewczynki 2D co nie? Dziewczyna miała jakieś 1,65m

Theodore:
Roosvelt, zdecydowanie nie zostanie prezydentem Ameryki jeśli szybko nie opuści miejsca w którym był. Bo był nigdzie. W dupie, pewnie ktoś by rzekł. Nawet posiadana wiedza, nie pozwalała mu wywnioskować nic konkretnego z miejsca w którym się znalazł. Natomiast bez problemu wydedukował że drzwi te kilka metrów dalej, z jego symbolem nad nimi, były celem. To jednak musiało poczekać, bo nagły rozbłysk z symbolu na jego dłoni, a zaraz potem czyjaś ręka na jego ramieniu, zmusiły go do przerzucenia uwagi. Zarzucając mu rękę na ramię, stał obok niego mężczyzna. Spokojnie mierzący dobre metr dziewięćdziesiąt. Do tego przez karnację (Kaszl) dość ciężko zauważalny w tym miejscu.-Mistrzu. Nie lubię tego słowa. Ale przyjacielu, nie brzmi to lepiej?-Zapytał.-Zostańmy przyjaciółmi. Jestem Sin. Jak na ciebie wołają?-Wolną dłonią wyciągnął z kieszeni wpierw jakiś zwitek który wsadził do ust, a potem zapalniczkę którą go podpalił. Zapach który się rozniósł, od razu uświadomił Teodorowi, że nie miał do czynienia z papierosami. To była Marihuana.-Chcesz?-Zapytał, podsuwając mu jointa pod twarz.-Jak rozumiem mamy ruszać tam-Ruchem głowy wskazał na drzwi.-Jak na moje możemy ruszać od razu. Chyba że chcesz... tu coś zrobić?-Zapytał rozglądając się dookoła, ale ni cholery nie widząc sensu by tu dłużej siedzieć, raczej oczekiwał że jego "Przyjaciel" się z nim zgodzi.

Hayden:
Na Boga, który mieszka w niebiosach. Co to się odjaniepawlało? Czym sobie biedny Hayden na to zasłużył? Czy był w piekle? Z jego całą wiedzą, nie wyglądało to na piekło. Również, nie wyglądało na niebo. Czyściec, limbo być może? A może coś jeszcze innego. Może nawet nie był martwy a pan wystawiał go na próbę? Drzwi, z symbolem jak na jego dłoni. Złote, piękne. Niemal niczym wrota niebiańskie tylko ten symbol, symbol który i jego dłoń szkarłatem zdobił, toż to niczym dzieło szatana wyglądało choć z żadnym które znał - nie kojarzył. I jeszcze rozbłysło! A zaraz potem jego twarz znalazła się między dłońmi niewiasty. Nie za wysokiej. Takiej 1,6m max. Miała też nieco ciemniejszą karnację. Wpadającą w krzyżówkę szarości z karmelem.-HA HA-Zakrzyknęła mu prosto w nos, dalej ściskając jego poliki i zbliżając swoją twarz do jego twarzy.-No i co...-Wysyczała.-...teraz?-Przekrzywiła lekko głowę, uśmiechając się upiornie w jego stronę. Zdecydowanie egzorcyzmy by się tutaj przydały bo dziewczę wyglądało na opętane. Jednakże jej siła! Jej siła była bardzo duża. Zdecydowanie mimo filigranowej budowy, była dużo silniejsza od niego. A co jeszcze gorsza, pocałowała go! Jak kobieta, całuje mężczyznę!

Lilianna:
Dziewczę znalazło się w przestrzeni takiej jak ta, z której przyszła. Z drzwiami takimi jak te, przez które przeszła. Tylko symbol nad nimi był jeden. Ten jej. Czy ktoś robił sobie z niej jaja? Jak na zawołanie, symbol na jej dłoni rozbłysnął, a obok niej pojawił się mężczyzna taki 1,8m.-Fiu fiu-Rozejrzał się na boki z uśmiechem aż jego wzrok padł na Liliannę i mina mu zrzedła. Wyciągnął dłoń i położył go na głowie dziewczyny głaszcząc ją.-Kochana, w coś ty się wpakowała, co? Nie wyglądasz mi na maga. Nie wyglądasz mi nawet na kogoś kto wie, co się dzieje.-Cofnał dłoń i zmierzwił swoje włosy.-Możesz mi mówić Archer. No i obawiam się że na jakiś czas jesteś na mnie skazana-Uśmiechnął się delikatnie.-Chociaż nie sądziłem, że mimo wszystko osiągnąłem w życiu na tyle by zostać heroiczną duszą...-Stwierdził, robiąc kilka kroków tu, kilka kroków tam.-Nie wiem jak wiele czasu mamy, ale postaram się opowiedzieć ci wszystko co sam wiem. Pytaj więc o co tylko chcesz. W skrócie jednak - Ty i Ja, moja droga, zostaliśmy połączeni kontraktem. W relacji Mistrz-Sługa, w której ja pełnię rolę twojego sługi. Znak na twojej dłoni to zaklęcia rozkazu. Masz ich trzy. Jeśli pomyślisz o jego użyciu możesz wykorzystać go do tego by mnie do czegoś zmusić.-Zaczął no i przestał gadać, obserwując czy dziewczyna nadąża za tym co mówi.
Powrót do góry Go down
Adrian


Adrian


Liczba postów : 8
Join date : 08/01/2022

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptyWto Kwi 30, 2024 12:55 am

Mokre skarpetki. To było zdecydowanie jedno z najgorszych uczuć, jakie przedstawiciel ludzkiej rasy mógł doświadczyć. Poniżające, uwłaczające i skrajnie obrzydliwe. Może jakby był Kamisato Ayaką to by lubił mieć mokre skarpetki i mógłby zatańczyć sobie z wachlarzem. Ale nie był. Patrzył trochę osłupiony to na swoje mokre adidasy zanurzone całkowicie w wodzie, to na znak na ręce, to na drzwi.
Kombo w pijalni wódki jeszcze nigdy go tak nie sponiewierało.
Kaca jednak nie było. Była za to dziewczyna. Ładna. Wręcz bardzo ładna. Jakby zobaczył ją na mieście, to nawet by nie podszedł, bo dostałby kosza szybciej niż Widzew wpierdol od Lecha. Co było problematyczne i zapalało w głowie czerwoną lampkę to fakt, że pojawiła się razem z nim w tej dziwnej przestrzeni i to jeszcze w rozbłysku jakiegoś światła. I mówiła dziwne rzeczy, nie do końca miłe. Adrian przez chwilę milczał i wpatrywał się w nią - głównie zastanawiając się co zrobić z tym wszystkim. To wszystko nie wzbudzało zaufania. Ona nie wzbudzała zaufania. Była jednym z tych magów i to był ten cały eksperyment? Zaraz pokroją go na organy?
- Wolałbym Adrian. - Odpowiedział szczerze i dość beznamiętnie. Caster. Caster. Dziwne imię, ale może jej kinkiem był roleplay. Nie mu to oceniać. Kompletnie również zignorował jej słowa o niesieniu jej - póki co. Jak taka sytuacja mogła przynieść pewne plusy, to chyba nie powinien dawać się tak dominować i wykorzystywać. Podrapał się po brodzie i zawiesił wzrok w drzwiach. - Wielkiego wyboru nie mamy, co?
Chłopak westchnął pod nosem. Jeśli byli w jakimś eksperymencie magów/niebezpiecznej sytuacji, to zdecydowanie wypadałoby tej dziewczynie pomóc. Z jakiegoś wyimaginowanego, dżentelmeńskiego powodu. Plusy były takie, że była naprawdę prześliczna. Minusy takie, że chyba wredna. Ale gdy zastanawiał się nad tym bardziej - nawet, przykładowo, jeśli jego siostry były upośledzone to też wolałby aby ktoś im pomógł w takiej sytuacji. Zadbał, aby były bezpieczne?
- Dobra. Wskakuj. - Trudno. Najwyżej zostanie pantoflem? Zapewne Caster wyobrażała sobie, że weźmie ją na ręce jak księżniczkę. Otóż nie. Podszedł do niej, obrócił się plecami i przykucnął tak, aby mogła mu wskoczyć na barana. - Drzwi, tak? Czy masz lepszy pomysł? - Zapytał, patrząc na nią przez ramię. Z jakiegoś dziwnego powodu nad tymi drzwiami widział znaczek questa. I czuł, że jak je otworzy, to może pojawić się cutscenka.
Powrót do góry Go down
Felix Flanagan


Felix Flanagan


Liczba postów : 6
Join date : 29/04/2024

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptyWto Kwi 30, 2024 8:16 am

Jeżeli to byl sen, co tak wiele zdroworozsądkowych przypuszczeń obecnie mu podpowiadało, to jak na zwykłe nocne mary zdecydowanie zbyt wiele osób naraz łączyły te same i zaskakująco namacalne majaki. Być może Flanagan powinien liczyć na to, że woda na stopach wcale nie oznaczała w senniku zmoczenia łóżka we śnie. A jednak nie miał najmniejszego zamiaru rozważać, co czekało go po ewentualnej pobudce i czy w ogóle takowa jeszcze kiedykolwiek na niego czekała. Skupił się na drzwiach, jaśniejącym mu na dłoni symbolu, na siedmiu innych otaczających go symboli zgodnymi z tym, co znajdowało się u szczytu drzwi. A zatem tak miała zacząć się dla nich wszystkich wspólna przygoda?
Minęli drzwi. Minęli je i... I był sam. Nie licząc następnych drzwi prowadzących do kolejnych pomieszczeń, które wydawały mu się coraz mniejsze i coraz... samotniejsze. Wgłąb czego zmierzał przez tę upiorną namiastkę labiryntu?
Błysk, znak, ...puf? Był na tyle dorosły, by wiedzieć, że dzieci nie biorą się z zasiedzenia w samotności. A jednak właśnie się jednego dorobił. Całkiem dojrzale potrafiąca wysławiać się dziewczynka tajemniczo znalazła się niedaleko przed nim, mniej więcej w połowie drogi do miejsca, gdzie spodziewałby się prowadzących dalej drzwi. Czy była równie zagubiona jak on? Czy spędziła tutaj więcej czasu niż na to wyglądało? Gdy zaczęła się do niego zwracać, przez głowę Felixa przebiegło momentalnie jeszcze więcej pytań.
- Wolność to piękne słowo. Oby nie mijało się z prawdą. - spróbował zareagować na zachowania dziewczynki, jednocześnie dając jej również znać, że sam nie do końca potrafił jej cokolwiek zadeklarować na temat tego, gdzie i dlaczego się znajdowali. Jeżeli jednak już w tym ciemnym i pustym miejscu było jej lepiej, niż w zajmowanym przez nią poprzednim, to już był jakiś pozytywny zwiastun.
- Częściej mówią mi Felix, niż 'chłopcze'. Ale nic nie wiem o ratowaniu ani kontraktach, droga Safi. - uśmiechając się, ukłonił się teatralnie podczas swojego przedstawienia, by w kolejnym zdaniu zdradzać już wcale nie na żarty powagę. Nie miał najbledszego pojęcia, o czym mówiła. I być może nie musiał wszystkiego dowiadywać się tu i teraz. Wydwał się też niezbyt przejęty tym, że równie dobrze jego szczęście mogło sprowadzić na niego nieletnią kryminalistkę, naciągającą emerytów sztuczką na wnuczkę. Jakoś tak... Ufał jej, cholera. Czy z wzajemnością?
- Ruszamy? Wolność wzywa. - zaproponował, chcąc przekonać się, czy wychodząc stąd będą mogli odetchnąć świeżym powietrzem. I ile wspólnego wysiłku kosztować ich będzie zasmakowanie wspomnianej wolności.
Powrót do góry Go down
Theodore Roosevelt


Theodore Roosevelt


Liczba postów : 17
Join date : 04/06/2021

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptyWto Kwi 30, 2024 9:40 am

Pojawienie się w nieznanym miejscu, z wodą po kostki i bez jakiegoś wytłumaczenia, ze wspomnieniami robiącymi mętlik było... no było. Theo nie wiedział co się do końca działo i sam potrzebował trochę czasu, by się ogarnąć na tyle, by w ogóle swoje miano sobie przypomnieć. I do tego te złote, błyszczące drzwi. Ze znakami jak na jego dłoni. Znakami? Miał jakiś tatuaż? Nie, na pewno nie. Rodzice by go wyrzucili wtedy z domu jeszcze przed rokiem przerwy przed college'm. Nie rozumiał. Spojrzał niepewnie po gronie osób, zastanawiając się czy się przedstawić czy... co. Nie był pewny, ale widział, że ludzie powoli podchodzili tam bez większych słów i co... Theo nie planował być innym w gronie i tak nieśmiało także podszedł, zapewne trzymając się gdzieś bardziej z tyłu, nie oszukując jednak samego siebie - go też one kusiły. Szkoda, że nikt się nie odezwał, nikt nie przedstawił, więc jedynie ciche "umm" wydało się z jego ust, gdy miał dotknąć drzwi, skąd zaraz wydobyłoby się pytanie "co robimy?", zapewne kontynuowane przez pytanie o imiona, bo zwyczajnie był zbyt zagubiony w tym wszystkim, ale nagle... był w innym miejscu. Pytań więc nie zadał i reszta osób co najwyżej usłyszałaby jego niepewne "umm" zanim się nie rozdzielili, choć przeczyło to wszelkiej logice.

Był znowu sam. Pośrodku niczego, niedaleko kolejnych drzwi. I teraz nie było tu nikogo. Wziął głęboki oddech, jakby próbując zobaczyć czy w ogóle oddycha. Złapał się prawą ręką za głowę, próbując zastanowić się co się dzieje, uspokoić szalejące myśli i wspomnienia, które sprawiały, że sam się w tym wszystkim gubił. Zginął? Nie zginął? Chciał tylko dorobić pieniądze? Czy był przestępcą? Powoli jednak wspomnienia chyba się normowały, ostatecznie usuwając kilka bzdur, które spanikowany, młody umysł podsuwał, jako różne sugestie, gdy nagle jego tatuaż rozbłysł i poczuł czyjąś rękę na ramieniu. Wstrzymał oddech zaskoczony i spojrzał na mężczyznę, wyższego od niego, który bardzo dobrze maskował się w tym miejscu. Wiedział, że niektórzy są bardziej... dotykowi w relacjach, jednak się nie znali, co go trochę zakłopotało, gdy się uśmiechnął do niego, jednak kolejne jego słowa sprawiły, że spoglądał już na niego skonfundowany.
-T-theo. - przedstawił się, przyglądając się jak mężczyzna odpala papierosa, który nie pachniał jak papieros... zapachu jednak nie znał z własnego doświadczenia, jednak być może, chodząc po mieście kiedyś do jego nozdrzy dotarł, choć nigdy nie wiedział czego konkretnie dotyczył. -M-możesz mi powiedzieć skąd się tu wziąłeś? - i co miał na myśli mówiąc "mistrzu".
Nie pasowało to chłopakowi, który nie uważał, że ktokolwiek powinien mieć tego typu relacje między ludźmi. Niewolnictwo już nie istniało. A przynajmniej w cywilizowanej części świata. Dlaczego więc on powiedział to słowo? Jeszcze ich różnica karnacji. Rose był zdecydowanie niezbyt ukontentowany tym faktem i zdecydowanie zakłopotanie z zażenowaniem mieszało się w jego sercu.
-A... spróbuję. - powiedział, zastanawiając się chwilkę, by następnie odebrać od Sina zwitek i zaciągnąć się do ust.
Tylko no właśnie! Kolejny problem. Theo nigdy nie palił. To grzeczny chłopak był. Na klatce dzień dobry mówił, w złe towarzystwo nie wpadał. Owszem, okej. Na jednej imprezie spróbował alkoholu. Ale mało. I był niemalże święcie przekonany, że jego rodzice się nie zorientowali. Palić jednak nigdy nie palił, to pierwsze co zrobił, to zaciągnął dym do ust i następnie spróbował je... połknąć. Uznając, że zapewne tak to się robi, prawda? Wziął kolejny "gryz" tego dymu i zapytał:
-Mo... - niestety, mówienie i palenie dla amatora skończyło się raczej faktycznym procesem zaciągnięcia, a w przypadku niewytrenowanych płuc - atakiem kaszlu, który musiał wpierw opanować, oddając Sinowi jointa w międzyczasie, zanim się nie odezwał ponownie. -Możemy. Tylko... wiesz może co się tu dzieje? - zapytał niepewnie spoglądając na czarnoskórego, mając nadzieję, że ten może będzie bardziej wiedział tego, co się tu dzieje, zanim ruszą dalej i wpakują się być może w większe bagno, gdzie jego jedyny towarzysz zamaskuje się jeszcze bardziej ze swoją karnacją. Choć po jakimś wytłumaczeniu - ruszyłby chyba bez większego problemu dalej.
Powrót do góry Go down
Hayden Lee Russell


Hayden Lee Russell


Liczba postów : 6
Join date : 29/04/2024

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptyWto Kwi 30, 2024 11:54 am

Czyżby był to jego koniec? Czyżby dane mu było zakończyć swój żywot? Jak do tego doszło? Czyżby dane mu było zaznać kresu z rąk tamtych kultystów? Czy w ogóle byli to kultyści czy może coś znacznie większego niż jego wiedza pozwalała mu stwierdzić? Gdzie teraz był? Co ma teraz począć?
...
Nie czuł się martwy. Czuł bicie własnego serca. Czuł wilgotny zapach powietrza. Czuł chłód zimnej wody okalającej jego stopy i kostki. To wszystko było jak prawdziwe. Czy tak się powinno czuć po śmierci? Tyle pytań. Tyle niewiadomych. Zero odpowiedzi. Czuł się żałośnie nie mogąc stwierdzić gdzie jest i co się dzieje. Jego najbardziej racjonalnym wytłumaczeniem było spektrum czegoś co można by właśnie nazwać Limbo bądź Czyśćcem, a nawet w wtedy ciążyły na niego wątpliwości.
Rozejrzał się po okolicy dostrzegając innych. Spoglądnął na pozostałych, którzy także się tu znaleźli. Przeróżna, wręcz losowa zgraja młodych osób, równie skonfundowana co ona sam. Dziwna choć piękna złota brama. Mistyczny symbol na dłoni. Symbol podobny do tych co na bramie. Przypadek tu nie wchodził w grę, a innych opcji wyjścia stąd zwyczajnie w świecie nie było.

Gdy już przedostał się na drugą stronę świetlistej bramy, przed jego oczami stanęła kobieta. Kobieta która złapała go w swoje przysłowiowe szpony, dominując go zatrważająco w sile. Jej uśmiech był niczym u szaleńca, a jej wzrok zdawał się świdrować samą istotę Haydena. Do tego jeszcze zbliżyła się na tyle by oddać na jego ustach pocałunek. Jak miał na to zareagować? Opętana? Demonica? Lubieżnica? Istota kręgów? Kitsune? Nie wiedział.
Miał ochotę się wyrwać. Miał ochotę zakląć ją przez wszystkie niebiosa. Miał ochotę wyrzec się jej dzikiego spojrzenia i odwzajemnić wzrok obrzydzeniem oraz zdystansowaniem. Jednak tego nie zrobił, być może też dlatego, że za bardzo nie miał jak się wyrwać z jej przytłaczającego chwytu. To co teraz czuł w sobie najbardziej to szok. Wszechobecne skonfundowanie. Prócz tego... niewiele jeszcze czuł. To był dla niego kolejny dowód na to, że mógł być żywy. Wewnątrz samego siebie, w swojej własnej głowie, nadal czuł szarość i stoicką pustkę. Tak bardzo dobrze znaną mu na ziemi. Spoglądał na dziewczynę z niemałym zaskoczeniem, nie oddając jej pocałunków gdy jej usta przesuwały się po jego wargach. Czekał aż ta przestanie, a gdy tylko się to stanie wyprostowałby się poprawiając swoją sułtannie. Teraz gdy jego wzrok nie spoczywał tylko na jej twarzy, miał okazję lepiej się jej przyjrzeć. Jej strój, karnacja oraz rysy twarzy sugerowałby pochodzenie azjatyckie. Drobna aparycja, chowająca w sobie nadludzką siłę. Do tego jeszcze nie najbrzydsza. W normalnych okolicznościach facet mógłby czuć się podniecony takim towarzystwem oraz przywitaniem. Nie jednak Lee.
Odchrząknął i wykonał drobny skłon w jej w formie powitania.
- Nazywam się Hayden Lee Russell. Miło mi cię poznać w tych... nietypowych okolicznościach. - Rzekł mimowolnie omiatając wzrokiem okolice w których się znajdowali. Następnie przebiegł kciukiem po własnych ustach i spoglądnął na własny palec, zupełnie jakby próbował dociec co właściwie właśnie zaszło.
- Musisz mi wybaczyć. Jakkolwiek mi schlebia twój gest, nie jestem w stanie odwdzięczyć się tym samym wobec ciebie. - Wyciągnął z kieszeni aksamitną chusteczkę i przetarł w nie swoje dłonie oraz kciuk. Jego spojrzenie oraz mimika twarzy zaczęły pokrywać się coraz to większym spokojem i akceptacją, opuszczając z siebie akcenty szoku wraz ze zaskoczeniem.
- Nie wiem czemu się tu znalazłem. Nie wiem czemu dane mi było spotkać ciebie po przejściu przez bramę. Wierzę jednak, że w tym całym szaleństwie jest metoda. Wzór. Może wręcz rytualna symbolika. Mając to na uwadze sądzę, że los, czy też bóg, nie bez powody stawił ciebie przede mną. Powiedz drogie dziecko jak Ci na imię i jak mógłbym ci pomóc.
Wraz z ostatnimi słowami założył dłonie zza plecami, pozwalając sobie wsłuchując się w słowa swojej niespodziewanej "towarzyszki". Musiał zrozumieć co się dzieje. Musiał wiedzieć co się z nim stało. Musiał wiedzieć gdzie jest i co teraz. Być może łaknienie odpowiedzi na jego pytania w końcu spełnią się wraz z nieznajomą.
Powrót do góry Go down
Alice


Alice


Liczba postów : 11
Join date : 02/02/2022

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptyWto Kwi 30, 2024 12:09 pm

Dziwne. To wszystko było dziwne. To miejsce, ci ludzie jakich nie znała, te drzwi, ten tatuaż. Dziwne. No i jeszcze fakt, że nikt nic nie mówił, a każdy wiedział co trzeba zrobić. Wliczając w to Alice oczywiście. No ale skoro trzeba było, to podeszła. Symbol na drzwiach, identyczny jak na dłoni, zaświecił się, a gdy podeszli też inni, wrota się otwarły a oni mogli przejść. Tyle, że po przejściu nadal byli w tym samym miejscu. Chyba. No i reszta zniknęła. Dziwne. Przecież takie rzeczy się zdarzają tylko w książkach i filmach. Wniosek więc był jeden. To był sen! Chyba. Czy jeśli się wiedziało, że to jest sen, to czy dało się teraz obudzić? Nie zdążyła jednak sprawdzić gdyż ujrzała jasne światło, jakie ją nieco oślepiło, a potem usłyszała plusk wody w jakiej stała. Gdy zamrugała kilka razy ujrzała dziewczynę na oko nieco starszą od niej jaka z marszu zaczęła wygadywać jakieś rzeczy. Jakie? Dziwne.
- Kto ja? - zapytała niepewnie wskazując na siebie i dla pewności odwracając się za siebie by się upewnić, że to o niej była mowa. Niestety, tak.
- Alice. - odparła gdy ta się zbliżyła, odruchowo cofnęła się o kilka milimetrów. Gdy odskoczyła i wykonała piruet, wyglądała nieco jak tancerka z dawnych czasów. Jeszcze ta suknia w stylu retro. Ładna była, ale nie z tej epoki. Może to była aktorka?
- Miło mi poznać. - odparła drapiąc się po policzku.
- Ale niewolnictwo jest nielegalne pani Saber. A mnie chyba nie stać na sługę. To jakaś pomyłka. - odparła niepewnie. Dziwna akcja.
- Tak w ogóle, nie wie pani gdzie jesteśmy? Ani skąd się tu wzięłyśmy? - zapytała rozglądając się po okolicy w jakiej nie było absolutnie nic poza drzwiami nieopodal. Dziwne.
Powrót do góry Go down
Basey


Basey


Liczba postów : 7
Join date : 29/04/2024

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptySro Maj 01, 2024 3:20 am

Kiedy życie daje ci cytryny, robi się cytrynówkę. Taką gęstą, pyszniutką. Ewentualnie wyciska się je dodawając parę kropel do drinka dla tej pięknej kwaskowatości jaka to potrafi zabić smak ochydnego alkoholu, jaki to z definicji raczej sam z siebie smaczny nie był - jedynie ewentualnie przez otoczkę wokół niego. Generalnie jednak taka była prawda życiowa, a dla mniej wyrafinowanych osobników lub takich nie oglądających dużo motywacyjnych filmików na MeTube - a Basey to definitywnie robiła - oznaczało że życie robi się z tego co się ma. Chyba. Jakoś tak to szło, była do tego przekonana. Kiedy to też znaleźli się w tym takim niezbyt znanym miejscu? Kłamstwem byłoby powiedzenie, że się nie przejęła. Kłamstwem byłoby też powiedzenie, że właściwie się bała. Raczej, była na swój sposób podekscytowana. Wiadomo, życie to nie anime... ale co jednak jeśli? Magia istniała, tak? No, to może zarąbista przygoda rodem z anime też na nią mogła czekać. To definitywnie wyglądało jak wstęp do jakiegoś ciut podejrzanego anime, ale też oznaczało że jakby faktycznie taka przygoda miała ją spotkać, to nie będzie jakimś przeciętnym school life. Tego jej starczyło na jedno życie, nawet jak było cholernie nudne w jej wykonaniu. Może z perspektywy trzeciej osoby jakoś lepiej by ono wyglądało... albo zaczęłaby czuć się jak w GTA V, po prostu rozpoczynając życie gangsterskie. Kij już miała. Zresztą, SA było lepsze od V, co ona ćpała. Czego by jednak nie ćpała, coś tam na pewno. Zakładała że to była wina doktorków. Nie była do końca pewna co tam jej zrobili i nie pamiętała, ale żyła przekonana nadzieją że nie był to przynajmniej gwałt. Wtedy musiałaby chyba potraktować magów kijem baseballowym... a to nie brzmiało ani trochę jak świetny pomysł. Bardziej jak chujowy pomysł. Duże dawki podejrzanych substancji jednak aby jakoś sprawić by operacja czy co tam miało być na niej wykonane nie była bolesna? To jak najbardziej brzmiało jak typowy szpital w New York City.

Wracając jednak do tej cytrynówki, trzeba było zrobić dobrą. Skupiła się więc na tu i teraz, zostawiając to co kiedyś na potem. Nieograniczona przestrzeń i baseball? Ni chuja. Nie zagrają. Ba! Nie wzięła piłki, bo nie zakładała grania w baseballa tam gdzie to miała się zjawić dla magów. Chyba że ktoś bardzo nie chciał szyb w pomieszczeniach, ale nawet do tego jej piłka nie była potrzebna. Sam bat... i no tyle, choć teraz to on też zbyt użyteczny nie był. Miała tylko drzwi, a te się same otwierały. Nie musiała ich wypierdalać z zawiasów. Mama byłaby dumna z tej delikatności niczym u "prawdziwej kobiety". Nigdy nie była fanką jak chłopczego styl życia. Ponownie, wracając do cytrynówki. Nagły rozbłysk dziwnego tatuażu na dłoni - nie żeby jej się nie podobał taki w kształcie jakiejś wilkowatej twarzy podzielony na trzy linie robiące wzroki - zatrzymał ją jednak przed dalszym krokiem. Czy to jest moment, kiedy z kamienia będzie wyciągać Excalibura? Albo po prostu zjawi się w jej dłoniach? Epic Anime Moment part. V? Biorąc pod uwagę jak światło znikło, a miecza nie było, no to raczej nie. To ewidentnie nie był ten moment. Tylko to też nie tak, że dosłownie nic sie nie stało. Oj nie, dojrzała przed sobą...

Anioła? Nie, raczej nie. Demona. Tak seksownie to tylko demony. Była ciut niższa, ale bardzo niewiele. Może z jakieś 3 centymetry przewagi miała nad różowowłosą ale biorąc pod uwagę jej inne walory, ewidentnie miała tą przewagę wielkości. Znaczną, jakby ktoś ją pytał. Oczywiście, przeleciała ją z czerwonymi polikami wzrokiem. Jakby nie mogła. Sytuacja identyczna do momentu kiedy ktoś podstawia Ci jakieś bardzo dobre ciasto pod nos i oczekuje że nie zjesz. No, zjesz, bo lubisz. Jakim cudem te bandaże w ogóle trzymały się w miejscu? Mrugnęła dwa razy jednak uciekając z nich wzrokiem na dziewczynę przed nią, jak ta wspomniała o pogodzie. Neutralne pytanie, na jakie to miała odpowiadać niezbyt przekonana do pogody, nim to różowa już naruszyła jej jakąś przestrzeń osobistą łapiąc jej podbródek. Halo? Policja, tak nie wolno? Nie, żeby Basey miała w zamiarach bić kijem ładne panie. Rider. Zwała się Rider, czyli lubiła jeździć, prawdopodobnie - chociaż to takie założenie jak ktoś z nazwiskiem Smith był dobrym tajnym agentem.
- Uhhhh... jak nie będziesz bardzo szybko biegnąć, to raczej dotrzymam? - zaoferowała skupiając się raczej na tym niewinnym aspekcie, bo... no, tak. Trochę myślenie jej nie wychodziło. Cytrynówka, cytrynówka... - Nie wpijają Ci się te bandaże? Nie wygląda komfortowo...
To nie było elokwentny pytanie, a co ważniejsze, Basey nie miała ciuchów zapasowych. Co prawda miała swoją bluzo kurteczkę jaką mogła pożyczyć, ale to tyle. Raczej... no mogła być trochę ciasna w klatce ta kurteczka. Zrobiła jednak delikaaatny krok w tył trochę ciekawa, czy to Rider ją puści.
- Rider, tak? Miło poznać, miło poznać. Basey jestem, Basey Balla. Tylko yyy... - tutaj podrapała się z tyłu głowy rozmyślając nad kolejnymi słowami. - Coś masz na myśli, przez moje bycie mistrzynią?
Chyba, jak się nie myliła, ostatnim razem zapisywała się na kurs magii, nie kurs BDSM. Nie była jednak w pełni pewna. Mogła być lekko podpita jak podpisywała jakiś cyrograf z diabłem. A może to była jakaś ulotka "magii BDSM" gdzie to drugie było małym druczkiem napisanym? Te bandaże były wręcz niczym jakieś kinky liny... tak. No, Basey definitywnie była skonfundowana. Małe kroczki do przodu jednak i na pewno zrobią cytrynówkę.

Powrót do góry Go down
Lilianna


Lilianna


Liczba postów : 5
Join date : 29/04/2024

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptyCzw Maj 02, 2024 9:37 pm

Została oscamowana i to pożądnie. Może gdyby matka zwróciła jej więcej uwagi i wystarczająco dobrze przekazała, że ‚MŁODE DZIEWCZYNKI NIE POWINNY UDAWAĆ SIĘ Z NIEZNAJOMYMI LUDŹMI DO DZIWNYCH MIEJSC Z OBIECANIEM PIENIĄDZY’ to może udałoby się jej uniknąć całej tej sytuacji. Jednak skusiła się łatwnymi pieniędzmi i sławą (plus dużą ilością nietypowego kontentu). Po pojawieniu się w dziwnym pomieszczeniu, w wodzie po kostkach, dziewczyna starała sobie wyprzeć wspomnienia magów - jednak łzy nie były w stanie przestać płynąć z twarzy. Po panice, która trwała chwilę, fochach i rozjazdach emocjonalnych - ruszyła do drzwi. Było to prawdopodobnie jedyne wyjście, a jej do domu było śpieszno. Musiała zobaczyć czy jej komórka żyje i jak stoi z zasięgiem. Jeżeli miała baterie to oczywiście musiała cyknąć sobie parę fotek, by wrzucić na instagrama.
Widok po przejściu wywołał u niej kolejną falę frustracji i desperacji, że ta kopnęła lewą nogą w wodę przy okazji się jeszcze bardziej ochlapując.
Nagle znak na jej dłoni rozbłysł, a obok niej niewiadomo skąd pojawił się obcy mężczyzna. Lilia odskoczyła od niego z płaczem. Przerażona patrzyła na jego dłoń z flashbackami eksperymentów. - Jesteś od nich prawda?! Nie chcę brać już w tym udziału! Nie na to się pisałam! Chcę do domu! - Wykrzyczała dławiąc się powietrzem do mężczyzny, który na pewno był od magów, w końcu to musiało być jakoś przyszykowane, by mogł się tak losowo pojawić. To co on mówił brzmiało jak jakaś wymyślona historia z wattpada. - To zabierz mnie do domu. Załkała ponownie. Ewidentnie potrzebowała się uspokoić.
Powrót do góry Go down
Evelyn Bevill


Evelyn Bevill


Liczba postów : 6
Join date : 29/04/2024

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptyPią Maj 03, 2024 10:02 am

Obudzenie się w zupełnie nieznanym miejscu, nie było dla Evelyn jakąś szczególną nowością, ot zdażało się, a biorąc pod uwagę, jak zawierzyła pewnej grupie nieznajomych - nie byłoby to nawet takie dziwne. To co wyróżniało ten raz, od poprzednich, to fakt, że stała. Nie była związana, a dookoła niej nikt nie mówił jak powinni negocjować. Dodatkowo stała po kostki w wodzie. Jakkolwiek uczucie przemoczonych butów nie było przyjemne, tak zimna woda była nawet pobudzająca! Nie była też sama w tym miejscu, inni nie wyglądali też na porywaczy, a raczej na osoby, które znalazły się w tym miejscu z tego samego powodu jak ona. A jaki był tego powód? Tego akurat nie wiedziała.

Evelyn dotknęła drzwi i znalazła się w zupełnie nowym... chociaż za bardzo nie różniącym się od wcześniejszego, miejscu. Rozejrzała się na szybko i nie mogła dostrzec swoich poprzednich towarzyszy. Ciągły chłód stania w wodzie również zniknął i jak przyniosło to częściową ulgę, tak niestety buty dalej pozostawały mokre. Wyglądało też, że droga powrotna... czy też dalsza, która ukryta była za kolejnymi drzwiami ponownie zmuszała ją do brnięcia przez wodę. Trudno! Na pewno niedługo uda jej się wysuszyć przemoknięte buty!
Rozbłysk dziwnego symbolu na ręce przykuł jej uwagę, zerknęłaby na swoją dłoń, ale nagle na jej rękach zawisły dziewczynki? Evelyn otworzyła chwilowo usta chcąc coś powiedzieć, ale to był jeden z tych nielicznych momentów kiedy nie bardzo wiedziała co powinna powiedzieć. Zamrugała kilka razy, uśmiechając się po prostu.
- Dzień dobry. - Odpowiedziała, kiedy już dziewczynki skończyły swoje przedstawianie się. Bevill słuchała ich uważnie i... kompletnie nie wiedziała o czym tutaj była mowa. Mistrz? Sługa? Klasa? Co? - Jestem Evelyn, miło was poznać. - Przedstawiła się, zerkając to na jedną to na drugą. - Wybaczcie, ale co macie na myśli, że jestem 'mistrzem' a wy 'sługą'? - Przekrzywiła lekko głowę w bok, nie bardzo wiedząc na, której skupić swój wzrok. Podniosła poruszyła lekko barkami chcąc sprawdzić czy masa dziewczynek jakoś na nią wpłynie. Albo one były absurdalnie lekkie... albo ona stała się absurdalnie silna. - Czym jest klasa, o której mówicie... i czy nie lepiej byłoby bym zwracała się do was waszym imieniem... a nie klasą? - Uniosła lekko brew, czując się nieco źle z takim 'uprzedmiotowieniem' drugiej osoby. Chociaż entuzjazm jaki LanCer wykazywały z pomysłu podziału 'lancera', chwytał ją lekko za serce.
- Nie mam bladego pojęcia co tu się dzieje. - Przyznała z cichym westchnięciem. - Ale mam nadzieje, że razem znajdziemy odpowiedzi. - Wyszczerzyła się, wierząc w początek nowej przygody!
Powrót do góry Go down
Grand Master


Grand Master


Liczba postów : 192
Join date : 07/07/2022

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptyPią Maj 03, 2024 10:28 am

Adrian:
Czy Caster lubiła roleplay? A może faktycznie jej rodzice tak ją skrzywdzili i właśnie tak nazwali? Ile trzeba w siebie wlać by wylądować w takim miejscu i czy wylądowanie w takim miejscu z kimś takim jak Caster było złe? Tyle pytań, tak mało czasu do banneru.-Adrian, niech będzie. W skrócie, chłopiec A, więc wszystko się zgadza-Skwitowała, widząc zaś jak chce ją nieść uniosła brew, ale podeszła do niego i oparła swoje ciało o jego plecy, pozwalając mu się podnieść, a kiedy już stał, wbiła mu palec w polik.-Nie wiem, jakoś mnie to irytuje-Stwierdziła beznamiętnie. Ale zdecydowanie nie mówiła o drzwiach.-Możesz-O, teraz mówiła, pozwalając Adrianowi ruszyć ku drzwiom.-Więc, Adrian, skąd jesteś? Pytam o kraj. Rejon świata. Być może, okres czasu?-Stwierdziła, lewą ręką owijając się wokół szyi Adriana a prawą używając do dźgania go palcem w polik co jakiś czas. I tak też przeszli przez drzwi znajdując się...

Felix:
Słysząc uwagę Felixa, "Dziewczynka" wsparła dłoń na biodrze.-Czy to groźba? Trochę tak brzmi-Stwierdziła, patrząc na niego nieco posępnie.-Chociaż szczerze mówiąc nie wyglądasz na kogoś kto byłby w stanie utrzymać dzika w ryzach, co dopiero mnie-Odparła dziewczynka, śmiejąc się delikatnie. Groźby z ust Felixa, chociaż wcale nimi nie były, nie robiły na niej widocznie większego wrażenia. Krótki śmiech jednak zastąpiła ponownie powaga.-Chociaż z odpowiednią magią...-Zastanawiała się dalej nad potencjałem Felixa na bycie "Wrogiem". Tylko po co wtedy robił sobie z niej servanta? No i wciąż - istniały zaklęcia rozkazu, czyż nie? Felix jednak, był zwyczajnie chłopcem, który nie miał o niczym pojęcia, Safi westchnęła więc i uśmiechnęła się do niego znacznie łagodniej.-Felix, a więc wiedz że wpakowałeś się w coś, bardzo dużego-Powiedziała a następnie wraz z Felixem ruszyła ku drzwiom.-W skrócie, zostałeś moim mistrzem, a ja twoim sługą. Dlaczego? Nie wiem. Jednak raczej nie przywołuje się sług z byle powodu tak? A skoro nie masz pojęcia dlaczego to zrobiłeś to ktoś pewnie pociąga za sznurki. Nic nam jednak nie przyjdzie z bierności czy rzucania tantrum, umu.-Stwierdziła kiwając lekko głową, gdy też przeszli przez drzwi...

Theodore:
Sin kopcił sobie spokojnie po usłyszeniu pytania swojego mistrza, milcząc przez chwilę.-Theo-Rzucił w końcu.-Przyjaciel który nie wiem-Pokręcił głową, oddając mu marihuanę i obserwując jego dalsze poczynania.-Jestem czymś co magowie nazywają heroiczną duszą. Duszą herosa zapisaną w tronie i przywołaną przez ciebie w celu... no, mniemam że sam nie wiesz jakim-Przyglądał się jak Theo się krztusi.-Tak więc nie, nie mam pojęcia co się tutaj dzieje, ani nawet gdzie jesteśmy. Wiem jedynie że mnie przywołałeś, co sugeruje że potrzebujesz mojej pomocy.-Klepnął go w ramię i delikatnie skierował ku drzwiom gdzie oboje ruszyli.-W skrócie masz zaklęcia rozkazu-Wskazał na jego dłoń.-Potężne narzędzie które pozwoli ci 3 razy wydać mi polecenie któremu nie mogę odmówić a które może nawet doprowadzić do "Cudów". Generalnie polecam używać do ratowania dupy, jak mnie nie ma obok i przyzwania mnie z powrotem do siebie. Jak użyjesz ich do zmuszenia mnie do zrobienia czegoś czego nie lubie...-Pokręcił głową.-To się wtedy bardzo nie polubimy Theo. Już mnie swędzisz w złym miejscu, wiesz, nie jestem rasistą ale...-Obrzucił Theo spojrzeniem od stóp do głów.-Powiedzmy że takich jak ty, zabiłem na pęczki. I tacy jak ty, zabijali moich braci i moje siostry.-Uśmiechnął się jednak i klepnął go w plecy gdy przechodzili przez drzwi.-Nie żeby nie zabijali się sami bez waszej pomocy-Zaśmiał się.

Hayden:
Sytuacja Haydena była daleka od idealnej. No właśnie był całowany wbrew swojej woli co nie mogło należeć do przyjemnych. Postanowił jednak to "Przeczekać". Licząc na to że pijawka sama się od niego odsunie. Kobieta jednak nawet tego nie planowała. Zamiast tego położyła dłoń na klejnotach Haydena i dopiero wtedy oderwała się od niego i spojrzała na niego z niedowierzaniem.-Co...-ścisnęła go za jaja, bolało jak skurwesyn.-Napraw to.-Stwierdziła. Zdecydowanie problem, kiedy ksiądz bez popędu seksualnego musiał dealować z jakąś opętanom sex maszyną. W co się biedny Hayden wpakował? Mimo to, ksiądz z anielską wręcz cierpliwością i wewnętrzną dobrocią, próbował wytłumaczyć kobiecie to i tamto.-Nie, nie, nie, nie, to nie możliwe-Powiedziała łapiąc się za głowę i robiąc dwa kroki w tył.-Argh!-Krzyknęła widocznie wściekła i zaczęła uderzać stopą w podłoże co zdecydowanie wywoływało wstrząsy, przez które Hayden upadł. Kobieta miała masę siły. Kobieta nie bardzo słuchała tego co ma do powiedzenia. Hayden widział jak z każdą chwilę jej wzrok był coraz bardziej rozbiegany a oczy stawały się coraz bardziej czerwone, aż w końcu rzuciła się na niego, ponownie przewracając jeśli wstał i zaciskając dłonie na jego szyi. Była nie tylko bardzo silna ale też zwinna i szybka. Zdecydowanie przerastała pod tym względem każdego człowieka jakiego widział. No ale teraz miał inny problem. Ręce zaciśnięte na szyi. Dusił się.-Zrób. Coś. Ugaś. Ogień.-Wycedziła. Russel, czuł, jak by jej inteligencja, z każdą chwilą topniała. Kobieta wstała z niego nim zdążył się udusić, ale nie miał nawet chwili na odpoczynek. Złapała go za kostkę, a następnie podniosła i niczym paczką chrupków rzuciła nim przez pomieszczenie tak, że uderzył plecami w drzwi i przez nie przeleciał...

Alice:
Kobieta zamrugała słysząc pytanie Alice a potem rozejrzała się na boki, bo nikogo innego tu nie było. Zaśmiała się nerwowo drapiąc po poliku.-Tak?-Nie była pewna czy Alice robiła sobie z niej jaja, czy co? Dalsze słowa Alice widocznie coraz bardziej konfundowały Saber, która koniec końców przyłożyła dłonie do ust.-Ah... Alice. Ojej, ojej-Wyjęczała Saber, podchodząc i łapiąc Alice za dłonie.-Alice, to magiczny kontrakt-Przejechała kciukiem po symbolu na jej dłoni.-Te zaklęcia rozkazu są symbolem tego, że zostałaś moim mistrzem. A ja-Wskazała dumnie na siebie dłonią.-Jestem heroiczną duszą reprezentującą koncept Miecznika-To... było wiele informacji do przyswojenia a nadal bardzo dobrą opcją było po prostu to, że dziewczyna robiła sobie z Alice jaja, prawda?-Niestety, ale nie wiem gdzie jesteśmy, ani dlaczego. To ty mnie przywołałaś i to ty powinnaś znać odpowiedź na drugie pytanie. Co do pierwszego...-Saber przygryzła wargę.-Tron, zwykle przekazuje nam informacje potrzebne nam do funkcjonowania w czasach do których zostaliśmy przywołani. Teraz jednak...-Pokręciła głową.-Nie wiem co się tutaj dzieje... ani dlaczego. Jesteśmy w tym jednak razem Alice. Nie martw się, cokolwiek by się nie działo obronię cię. Jestem całkiem silna! Poza tym, twoje przeżycie jest też w moim interesie. Jeśli umrzesz lub stracisz zaklęcia rozkazu, zostanę odesłana do tronu herosów. A to, byłoby strasznie nudne-Stwierdziła, szczerząc się do Alice w uśmiechu.

Basey:
Kiedy życie daje ci cytryny to robisz cytrynówkę. A kiedy daje ci melony? Melonówkę? Bo wzrok Basey zdecydowanie nie był utkwiony w oczach jej rozmówczyni, oj nie. Wzrok Basey, podążając jej instynktami, spoczął w kompletnie innym miejscu, przy okazji omiatając całe ciało dziewczyny, co nie umknęło jej uwadze. Uśmiechnęła się drapieżnie, łapiąc dłoń Basey i kładąc na swojej piersi.-Jako mój mistrz, możesz sobie pozwolić na wiele. Bardzo wiele. Nie gardzę maną-Wyszeptała, zaraz jednak zdejmując rękę ze swojej piersi.-Na wszystko jest jednak czas i miejsce, poza tym wpierw, trzeba sobie zasłużyć-Stwierdziła, pstrykając Basey w czoło, co bolało zaskakująco bardzo. Kurde, niemal jak oberwanie piłką w twarz. Po to się kaski nosiło.-Hoh, a więc będę biegać szybko. Masz dotrzymać mi kroku.-Odparła, rzucając bejsbolerce wyzwanie. Zresztą czy w baseballu się nie biegało, szybko i dużo?-A co, chcesz mi oddać swoje ubranie?-Odparła jej pytaniem na pytaniem Rider. Nie wyglądała jak by żartowała, ale też nie mówiła poważnie. Gdyby jednak zamieniły się "Odzieniem" to Rider zdecydowanie nie miała by nic przeciwko. Rider zamrugała jednak widząc, że Basey nic nie czai.-Haaa!?-Krzyknęła, odsuwając ją na długość ramion.-No chyba żartujesz?-Rzuciła do niej, kręcąc głową.-Jak do tego doszło?-Zapytała, widocznie zdziwiona.-Zdecydowanie niestandardowe przywołanie-Stwierdziła i wskazała na dłoń Basey.-Zaklęcia rozkazu. Są symbolem naszego kontraktu i czynią cię moim mistrzem, a mnie - twoim sługą. Dlaczego mnie przywołałaś? Gdzie jesteśmy? Nie wiem.-No i... w sumie co dalej? Bo tak nie bardzo się Balla dowiedziała czegoś nowego. Poza tym że melony były fajne w dotyku.

Lilianna:
No i Lilianna się rozpłakała. Spowodowało to niemałe zaskoczenie na twarzy Archera, który odskoczył od swojej mistrzyni jak oparzony.-Ej, ej, ej-Zaczął, pokazując Lilianie wewnętrzną część dłoni.-Spokojnie, spo-koj-nie.-Próbował ją uspokoić i z zakłopotaniem podrapał się po głowie.-Słuchaj, mała, nie wiem kim są "Oni" ale na pewno nie jestem od nich ok? Uspokój się dobrze? Jesteś bezpieczna. Żartowałem z tym wpakowaniem się dobra? Masz mnie. Będzie super. Fajnie będzie. Patrz, ptaszek-Zacisnął dłoń a gdy ją otworzył, znajdowała się na nim figurka przestawiająca małego ptaszka. Clown. Jej servant to był clown.-Do domu co? Gdzie jest twój dom? Dawaj, zobaczymy co się da zrobić-Stwierdził Archer pewnie, ale jak kurwa zabrać ją do domu, kiedy zdecydowanie nie znajdowało się w "Domu", ani w niczym co chociaż relatywnie go przypominało lub drogę do niego? No tym to się Archer będzie martwił potem. Gdzie była pomoc i instrukcja obsługi jak były potrzebne...

Evelyn:
Mieć uwieszone na sobie dwie dziewczynki, mogło zaskoczyć każdego. A że te były ultra lekkie i jeszcze nie mówiły z sensem, to Evelyn zdecydowanie mogła to odebrać w różny sposób. Kim one były? Co sobą reprezentowały?-Dokładnie to, co powiedzieliśmy. Ty jesteś mistrzem, a my sługą-Odparła jej Lan, nie tłumacząc absolutnie nic.
-Z-zaklęcia rozkazu. N-na dłoni-Wydukała Cer, zamykając oczy.-T-to symbol naszego k-kontraktu-Przyłożyła oczy do dłoni Evelyn, jak by próbowała schować się za jej ręką.
-Lancer, to jeden z archetypów bla bla bla, i takie tam.-Odparła Lan przewracając oczami.-Nasze imię może zbyt wiele zdradzić naszym wrogom. Lan i Cer brzmi super!-Dodała.-Prawda Cer?-Rzuciła do młodszej siostry, która pokiwała głową i spojrzała znad dłoni Evelyn na swoją mistrzynię, robiąc przy tym maślane oczka.
-N-nie podoba ci się?-Zapytała smutno, patrząc z Evelyn z nadzieją na to, iż ta zaprzeczy.
-Masz jak w banku mistrzu!-Zawtórowała jej pełna entuzjazmu Lan.
-M-mm-Kiwnęła nieśmiało głową Cer, znów chowając twarz za dłonią Evelyn. No i co... co dalej?
-Ruszajmy!-Zakrzyknęła Lan, wskazując na drzwi. I chyba oczekując, że Evelyn je tam zaniesie, bo jakoś obie nie śpieszyły się do puszczenia jej rąk.

Adrian, Felix, Theodore, Hayden:
Adrian jako pierwszy wraz z Felixem znaleźli się po drugiej stronie drzwi. A tam, no kurwa niespodzianka, znaleźli to samo miejsce jak to z którego przyszli.-Hmm-Stwierdził Sin, patrząc na nowe osoby a także na jeszcze jedne drzwi, bo tak - były tutaj kolejne. W odróżnieniu od poprzednich jednak - nie było nad nimi żadnego symbolu. Były również uchylone, zapraszając ich widocznie. Za nimi znajdowała się jedynie plama światła, więc diabli wiedzą co było po drugiej stronie, ale no, były wyjątkowe, względem wszystkich poprzednich. Nagły krzyk i uderzenie w wodę, mógł zwrócić uwagę trójki chłopaków i ich servantów. Oto bowiem w wodę uderzył Hayden! Zaraz po nim zaś, zjawiła się czerwonooka dziewczyna, która z obłąkanym wzrokiem zaczęła rozglądać się po zebranych.-Serker-Stwierdził Sin, a w jego dłoni pojawił się nóż, którym sprawnie zaczął się bawić w dłoni.
-Hej-Rzuciła Caster na ucho do Adriana-Puść m--Zaczęła, ale urwała, widząc jak najniższa w grupie dziewczynka podbiega do Haydena i kładzie mu dłoń na piersi, patrząc na Serker.
-Musisz odciąć jej dopływ many, chłopcze-Powiedziała do Haydena, co brzmiało co najmniej dziwnie z ust małej dziewczynki.-Pomogę ci. Skup się. Pomyśl o tym że znika-Hayden poczuł dziwne mrowienie w torsie. Serker rzuciła się w jego stronę.-Niczym się nie martw. Skup się. Wyobraź sobie jak znika. Spokojnie, odzyskasz ją. Teraz jednak musimy opanować sytuację-Szeptała obok niego dziewczynka, próbując pomóc mu załagodzić sytuację. Sin odłożył nóż, uznająć że uda im się to opanować. Caster westchnęła.
-Nawet nie próbuj mnie teraz puszczać-Stwierdziła wbijając znów palec w polik Adriana.
-Caster?-Rzucił Sin do Felixa, wskazując ruchem głowy na Safi. Się zebrali. Czwórka mistrzów i ich servanty...
Powrót do góry Go down
Evelyn Bevill


Evelyn Bevill


Liczba postów : 6
Join date : 29/04/2024

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptyPią Maj 03, 2024 11:18 am

Evelyn łapała skrawki informacji rzucanych jej przez Lan czy to pozwalało jej utworzyć pełen obraz sytuacji? Otóż.. Nie. Znaczy, wiedziała na pewno więcej niż przed chwilą, tylko że obecnie nie wiedziała co zrobić z tą wiedzą. Na szczęście dla młodej Bevill, druga z bliżniaczek była bardziej konkretna. Chociaż tyle!
Imiona mogły za dużo zdradzać, to było trochę przykre. W głowie Evelyn za to, pojawiły się pomysł na to, jak rozwiązać ten problem!
Który został brutalnie ztorpedowany przez maślane spojrzenie Cer. O tak, wcześniejszy uchwyt na serduchu zwiększył się.
"Nie podoba ci się?"
Serce Evelyn właśnie pękło przepełnione słodyczą i chyba tylko siłą woli, dziewczyna utrzymała się na nogach.
- Nie, nie, nie! Lan i Cer są świetne! Po prostu nie wiedziałam, że prawdziwe imię może być aż tak ważne. Dziękuje, Cer. - Szybko posłała nieśmiałej duszyczce ciepły uśmiech, błagając bogów wszelakich, by przez przypadek nie doprowadzić ją do płaczu. Chyba by tego nie zniosła...
Jedyne co jej teraz pozostało to działać, więc zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami i ruszyć wspólnie na tą przygodę. Urok Cer rozbrajał ją na każdym kroku, za to energiczność Lan ewidentnie przerastała nawet tą, którą ona posiadała.
- Nie będzie wam wygodniej, jak usiądziecie na moich przedramionach? - Zasugerowała delikatnie, wyobrażając sobie, jakby wyglądała gdyby właśnie spotkała kogoś innego. Jak będzie je podtrzymywać normalnie... będzie to znacznie... no właśnie. Normalne i na pewno wygodniejsze dla LanCer! Tak też ruszyła w stronę bramy, która musiała zwiastować nową przygodę! Nie przejmując się też ponownym wejściem do wody, no bo to było nieuniknione!
Powrót do góry Go down
Felix Flanagan


Felix Flanagan


Liczba postów : 6
Join date : 29/04/2024

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptyPią Maj 03, 2024 1:03 pm

Na jej pytanie o jakiekolwiek złe zamiary jedynie zamrugał z wyraźnym zmieszaniem. Być może powinien bardziej na poważnie brać jej powięzienne PTSD, ale późniejsza uwaga o dziku rozbiła go na tyle, że sam już nie miał pewności, kto tu komu groził - ani czym. Wolał więc nadstawić uszu na to, co mówiła Safi, zastanawiając się, co takiego czekało ich w najbliższej przyszłości, począwszy od minięcia progu kolejnych drzwi.
- Czy jazda na dziku... to normalna rzecz w Twoich stronach? - jeszcze w trakcie krótkiego spaceru i zanim przeszedł do właściwych pytań, przyszła mu do głowy dośc absurdalna myśl na temat zagadkowego pochodzenia Safi, czy jej coraz wyraźniej w jego oczach zakłamanego wyglądem wieku. Ale skąd w takim razie wiedziała te wszystkie rzeczy, które najwyraźniej były znacznie większe od nich samych?
- To jest to, co Cię tu trzyma, prawda? - na lewej dłoni pojawił mu się następny element układanki, składający się z pięciu elementów tatuaż (?). Nawet, jeżeli zapędziłby się z wnioskami i pomylił, nie czekał długo na odpowiedź. Zamiast tego zatrzymał się, odwrócił w stronę... 'sługi' i zdradził pierwszy objaw przejęcia się losami Safi. Wyglądało na to, że jeżeli ta nietypowa kotwica zniknęłaby, przywołana istotka wróciłaby 'do siebie'. A raczej nie było tak, że nie mogła się doczekać powrotu do celi, czy też innego ośrodka pozbawiającego jej wolności.
- Cholerne sznurki. - wyrzucił z siebie wraz z perlistym śmiechem po krótkiej chwili namysłu, podczas której najwyraźniej zastanawiał się, czy powinien cokolwiek zadeklarować w sprawie łączącej ich więzi. Jego mina jednak wystarczająco jasno zdradzała determinację, jaką czuł względem trzymania jej z dala od konieczności powrotu do więzienia. Czy jednak związanie się ze znamieniem Flanagana rzeczywiście niosło cokolwiek poza namiastką wolności? I dlaczego, na litość, 'wolność' wydawała się motywem przewodnim tej relacji?
Opuścili pomieszczenie nim woda sięgająca kostek zaczęła mu działać na nerwy - gdyby nie to, że okazało się, że w kolejnym pomieszczeniu niewiele się w tej kwestii zmieniło. Dobrze, że wciąż miał swoją złotą cierpliwość do pecha i niewygody. Ale dlaczego po pokoju fruwały zwłoki?

Duchowny, najwyraźniej nie mogąc jednak póki co dostąpić królestwa niebieskiego, jeszcze żył. Zagrożenie wydawało się jednak całkiem realne i dla niego i dla otoczenia. Wedle zasłyszanych rad i wcześniejszych przemyśleń zgon mężczyzny powinien sprawić, że wściekła 'Serka' prędzej czy później zniknęłaby, ale lepiej byłoby jednak nie eksperymentować w temacie pośmietnego tempa odpływu many. Wkurzone dziewczyny miały dużą tendencję do długoterminowego zasilania się gniewem wbrew wszelkim migającym kontrolkom własnej wytrzymałości. Widok doradzającej i usiłującej ratować życie Safi poniekąd go rozczulił, ale i bał się o to, czy za bardzo nie narażała w ten sposób samej siebie. Zacisnął dłoń na trzymanej w kieszeni pacynce, doskonale wiedząc, że obecnie nie mógł jej w ten sposób pomóc. Pobiegł więc być żywą tarczą i bez magii, chcąc stanąć nad księdzem u boku Safi i wymodlić, by mężczyźnie udało się z powodzeniem zastosować rady tego wszechwiedzącego, małego bąka.
- Raczej encyklopedia. - odpowiedział w biegu ciemnoskóremu, który okazał się całkiem w obecnym towarzystwie rozgadany i wraz z Safi wydawał się wiedzieć sporo więcej od wszystkich pozostałych tu obecnych.
Powrót do góry Go down
Alice


Alice


Liczba postów : 11
Join date : 02/02/2022

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptyPią Maj 03, 2024 1:25 pm

Znalezienie się w miejscu tak dziwnym jak to, mogło nieco skołować. Alice, która była przekonana, że na świecie nie istnieje nic takiego jak magia, była wręcz super skołowana. No bo jeśli istniała, to czemu nie zaprosili jej do Hogwartu? Jeszcze te drzwi, ten znak na ręce, ta dziewczyna jaka pojawiła się znikąd. Tak. To było sporo. Ale, teoria, że to nadal był sen była nadal solidna, więc póki co tego się trzymajmy. Był to co prawda bardzo realny sen. Czuła jak woda jej chlupie w trampku gdy robi krok, czuła ładny zapach dziewczyny gdy ta się do niej zbliżyła, raziło ją światło jej własnego tatuażu. Bardzo realne. Jak powiedziała jakaś postać z jakiegoś kultowego filmu, „Jak odróżnić realny świat od snu na jawie”. Czy jakoś tak. Niemniej jednak, po upewnieniu się, że jest mówione do niej, niegrzecznym było by nie wziąć udziału w rozmowie. Tak więc przedstawiła się imieniem. Saber zrobiła to samo. Swoją drogą, dziwne imię. No ale niegrzecznie było by się pytać czy serio rodzice ją tak nazwali. Zaczęła słuchać więc tego co Saber ma jej do powiedzenia i bez wątpienia brzmiało to jak coś wyciągniętego z filmu fantasy. Magiczny kontrakt? Zaklęcie rozkazu? Tron Herosów? Co?
- Można podpisać magiczny kontrakt nie będąc magiem? - zapytała patrząc na dziarę na dłoni. Znaczy, zaklęcie rozkazu.
- No i nie przeszkadza ci to? Ja naprawdę nie potrzebuję sługi. Nie mam czym ci zapłacić. Jestem totalnie spłukana. - przyznała szczerze. Ilość zielonych w portfelu starczy jej na kebsa na cienkim co najwyżej. Zjedzony na pół z Saber oznaczał, że jeszcze wieczorem zacznie im burczeć w brzuchu. Ponadto ona wyglądała na szlachciankę. Czy damy z wyższych stron jadały kebaby? I dlaczego ktoś taki jak ona miałby służyć komuś takiemu jak ona. Zrozumiałym by było, jakby była już sławną perkusistką, miała swoją willę i samolot. Ale ona nie miała nawet swojej perkusji jeszcze.

No ale dość tych rozmyślań. Skupmy się na tu i teraz. Coś już zaczynało się układać w głowie niedoszłej gwiazdy rocka. Nadal pozostawało jednak kilka niewiadomych. Na przykład gdzie były. Tego Saber też nie wiedziała, mimo iż pojawiła się później niż ona. No, i chyba spadła z góry. Może widziała więcej? Nie no, bez sensu. Po horyzont nie było nic poza wodą po kostki. Trzeba było pomyśleć inaczej. Znaleźć jakiś punkt zaczepienia. Skupiła się więc na tym co dalej było do niej mówione, lecz to nasunęło tylko kolejne pytania.
- Bardzo dziękuję za obronę, ale wątpię bym jej potrzebowała. Wstyd przyznać ale jestem nikim. Jakby chcieli mnie okraść, to by mi tylko mogli współczuć. A umierać też nie zamierzam. Chyba. - powiedziała nieco zakłopotana. W dziwną stronę szła ta rozmowa. Była trochę za młoda na rozmawianie o kopaniu w kalendarz.
- Co to za tron tak właściwie? Znaczy, twój? Jest pani szlachcianką? - zapytała by rozwikłać chociaż jeden z znaków zapytania jaki miała. Przy okazji, przypomniała sobie o drugim pytaniu, czyli skąd się tu wzięły. Podobno miała znać odpowiedź, ale nie znała.
- A co do tego skąd się tu wzięłyśmy, to nie wiem. Znaczy, ja chyba z Detroid. Tam przynajmniej byłam ostatnim razem. A ty? Skąd jesteś? - zapytała dziewczyny nadal nie będąc pewna jak się do niej zwracać. Na ty? Per pani? Jak mistrzyni do sługi? Trochę to było zagmatwane nadal.
- A! No i co to za tatuaż? Znaczy, zaklęcie rozkazu? Ty mi to wytatuowałaś? Nieletnim nie wolno mieć tatuaży. - zapytała pokazując wzór jaki miała na dłoni jednocześnie go masując patrząc, czy jest prawdziwy i czy jak mocno potrze, to nie zejdzie. Tak. To było dużo pytań. Nieco za dużo jak na jej normalne standardy. Saber jednak zdawała się znać odpowiedzi na te pytania, lub przynajmniej ich większość. Tak więc pytała dalej.
Powrót do góry Go down
Theodore Roosevelt


Theodore Roosevelt


Liczba postów : 17
Join date : 04/06/2021

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptyPią Maj 03, 2024 2:24 pm

Theo był sam z siebie postawiony w dość... no niekomfortowej sytuacji. Nie ma co tu kryć. Był z obcym mężczyzną, który zaczął mu powoli tłumaczyć rzeczy. Gdyby nie to, że ten faktycznie nie umiał palić, zapewne by się zakrztusił samym jego wytłumaczeniem. Mimo wszystko uważnie słuchał, choć wiele pytań zaczynało się coraz bardziej pojawiać, które chciał zadać, jednak ostatecznie czekał, aż ten skończy mówić. Tym bardziej został zdziwiony, gdy z prób nazywania go mistrzem, stwierdził, że takich jak on ("c-czyli białych?") zabił na pęczki, więc tym bardziej nie wiedział co i jak. I potem... przeszli przez drzwi, zanim zdążył zadać jakiekolwiek pytanie.

Szczęśliwie, nie byli tu sami. I nawet znajome twarze. Ale też trochę nieznajomi. Theo trochę nie czuł się tu pewnie. I jakaś akcja. Ktoś rzucał się na kogoś? Gdy łoskot i chlupnięcie rozległo się donośnie, gdy Hayden wylądował na ziemi, dziewietnastolatek lekko podskoczył i nawet zrobił krok w tył, gdy Sin przywołał nóż. Oh no. Oh no. Mimo to, sytuacja zaczynała się uspokajać i... co teraz? Co teraz? Czarnoskóry trochę mówił, nieznajomy biegł osłonić dziewczynkę nad kapłanem, a jeszcze jedna dziewczyna próbowała rzucić się na kapłana. To chyba inaczej działało jeśli chodzi o ignorowanie doniesień o pedofilii w kościele prawda? Z reguły to oni "uganiali się" za małymi chłopcami. A nie małe dziewczynki biegły do mężczyzn w sutannie. Jednak to, co było dla Rose'a najważniejsze, to mruknięcie do Sina.
-Ummm, wybacz, jeśli cię... moi urazili. Ja na pewno tego nie chcę. I nie będę ich używał j-jak nie chcesz. - szepnął niepewnie, pokazując też na zaklęcia rozkazu. -D-dziękuję za wszystkie tłumaczenia. M-mam jeszcze trochę pytań, ale... m-może potem? - dodał, trzymając się raczej z tyłu i bojąc się dodać coś więcej w tych wszystkich wypowiedziach.
Co tu dużo mówić, biedaczek był przytłoczony, niezbyt wiedząc co i jak tu zrobić. Więc wolał być raczej na tyłach, niż w centrum wydarzeń.
Powrót do góry Go down
Hayden Lee Russell


Hayden Lee Russell


Liczba postów : 6
Join date : 29/04/2024

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptyPią Maj 03, 2024 2:29 pm

Kobieta okazała się być niepoczytalna. Opętana przez własne żądze, nie będąca w stanie myśleć ni sercem, ni umysłem. Była narzędziem własnych grzechów, niewolnikiem pragnień własnego ciała. Być może w innych okolicznościach Hayden by poczuł tknięcie we własne serce, mógłby czuć potrzebę by pomóc tej biednej i zagubionej dziewczynie odnaleźć z powrotem drogę do światła. Drogę ucieczki z tych przeklętych okowów w jakich się znalazła. Jednak teraz nie była to chwila w której mógłby sobie pozwolić na współczucie, ani nawet na większe przemyślenia dotyczące jej oraz dalszej sytuacji. Teraz był czas na ból.

Pierwszym było ściśnięcie za jego przyrodzenie. Zdecydowanie zbyt duże, nawet dla kogoś kto mógłby czuć podniecenie w takiej sytuacji. Dla Lee było to wyjątkowo dyskomfortowe z racji, że nie czuł praktycznie żadnych uczuć do stojącej przed nim persony... no może prócz obawy. Bo kiedy zaczęła uderzać w ziemie z taką złością i mocą, że aż stracił równowagę, a potem rzuciła się na niego dusząc go, to obaw począł mieć dość sporo. Czuł jak jej dłonie prawie że miażdżą jego tchawicę i wbijają jego jabłko adama głębiej w gardło. Próbował wydukać coś przez ściskane gardło. By przestała. By nie krzywdziła go. Że to nie tak jak myśli. Że chce tylko pomóc. Jednak jedyne co wydostało się to dźwięki bez artykulacji. Czuł jak jego świadomość pomału odpływa i gdy tylko puściła go zachłysnął się ostro powietrzem. Nie zdążył nawet porządnie odkaszlnąć, kiedy ta złapała go za nogę i rzuciła nim jakby nic nie ważył. Poczuł ból pleców gdy jego ciało zderzyło się z drzwiami i obraz przed jego oczami na drobną chwilę zaginął, nim znów wrócił do własnych zmysłów, walcząc z omdleniem.

Kiedy się ocknął był we wręcz identycznym co wcześniej pomieszczeniu, jednak teraz znajdowały się tu postacie, które widział wcześniej. Trójka młodzianów, których miał okazje zobaczyć w pierwszym "pokoju". Każdy z nich miał w swojej obecności charakterystyczne nowe osoby, którym nie miał okazji się bardziej przyjrzeć ponieważ jego "towarzyszka" właśnie postanowiła dołączyć do niego przechodząc przez drzwi, które miał okazję już dobrze poznać. Nim zdążył się podnieść i uciec przed agresorką tuż koło niego pojawiła się mała dziewczynka, która definitywnie rzucała się w oczy swoim nietypowym wystrojem oraz... czy jej źrenice nie wyglądały przypadkiem jak krzyż? Prócz niej dołączył jeszcze chłopak, którego widział wcześniej. Blondyn. Stanął tak, jakby własnym ciałem chciał zasłonić atak. Nie mógł pozwolić by przez niego stała mu się krzywda/
Nie mając czasu na dłuższe rozważanie tego faktu postanowił zaufać jej licząc, że pomoże mu ochronić się przed dalszą wściekłością tej jakże opętanej złością kobiety. Mówiła, że musiał odciąć jej dostęp do... many? Wyobrazić sobie, że znika? Cóż to za nadnaturalne czyny? Czymże jest to ciepłe uczucie, które roztaczało się na jego piersi? Cóż to za okultystyczne praktyki? Nie miał czasu się jednak oburzyć, gdyż nastąpiła szarża jego towarzyszki i mógł jedynie zrobić to o co został poproszony. Wyciągnął dłoń w stronę furiatki. Wyobraził sobie, że ta zanika. Rozpływa się w powietrzu. Zanika z tego świata niczym demon, gdyż ten świat nie należał do nich. Że musi uciec przed nim i jego wolą. Przed wolą bożą.- Musiał się skupić, a istniała dla niego jedna, prosta metoda by to osiągnąć. Z jego ust mimowolnie spłynęła modlitwa, wypowiadana ochrypłym od wcześniejszego duszenia głosem.
- Wychwalam Cię, Panie, bo rozgniewałeś się na mnie,
lecz Twój gniew się uśmierzył i pocieszyłeś mnie!
- Próbował podnieść się z mokrego podłoża, jednak ból pleców zgiął go podczas wstawania. Skończyło się na podniesieniu się do przykucnięcia na jedno kolano. W myślach swych jego skupienie opierało się na wyparciu, zniknięciu kobiety.
- Oto Bóg jest zbawieniem moim
Będę miał ufność i nie ulęknę się.
- Mimowolnie sięgnął drugą ręką po różaniec, ściskając go z całych sił. Pierwszą nadal miał wyciągniętą w jej stronę. Czuł dziwne, nieznajome drżenie na opuszkach jego dłoni
- Bo mocą moją i pieśnią moją jest Pan.
On stał się dla mnie zbawieniem! Amen!
- Zniknij. Rozpłyń się. Wyparuj. Przepadnij, byś krzywdzić nie musiała innych. I niech bóg ma nas w swojej opiece by to zadziałało.
Powrót do góry Go down
Lilianna


Lilianna


Liczba postów : 5
Join date : 29/04/2024

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptyPią Maj 03, 2024 9:25 pm

Całe szczęście Lilia dostała servanta, którego pierwszą myślą po zobaczeniu płaczącego dzieciaka nie jest potrzeba zaszlachtowania go i wybebeszenia. Dziękujemy Panie Bożu MG Dą. Przechodząc jednak do głównej bohaterki jej własnej historii, fale paniki spowodowane jumpscare'm nieznajomego mężczyzny powoli się uspokajały - rozbolał ją już brzuch i zaczęła głośno łapać powietrze. Płacz także miał swój afterdamage. Nie ufała mu do końca, jednak jak na tą chwilę zachowywał się rzeczywiście inaczej niż magowie, Ci to pewnie by już rzucali na nią jakieś obrzydliwe rzeczy bądź gorzej.... W takim razie to może i on jest ofiarą tak jak Lila? Patrzyła na niego wielkimi oczami, które na sztuczkę z ptaszkiem jeszcze bardziej się otworzyły. - B.. Byłbyś. G.. gw.. gwiazdą na Tik. Toku. - Próbowała powiedzieć pomiędzy już kończącymi się atakami "czkawki po płaczu". Jej buzia zdawała się lekko nabierać barw. - Londyn. Victoria street. Wiesz gdzie jesteśmy i czy jest to daleko od Wielkiej Brytanii? - To już była w stanie powiedzieć "normalnie" jednak lekko wymęczonym głosem. - Mów mi Lilianna albo po prostu Lila, ale nie mała! Nie jestem mała! - Nadęła lekko polik by pokazać swoje NIEMAŁE niezadowolenie.
Powrót do góry Go down
Adrian


Adrian


Liczba postów : 8
Join date : 08/01/2022

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptySob Maj 04, 2024 11:12 am

Kobiety. Niektórym nie wolno było ufać, a jeśli były ładne - to tym bardziej. Gdy znajdowały się w jakiejś tajemniczej przestrzeni, która była wygenerowana przez magów - dodatkowe punkty nieufności. Gdy pojawiały się w rozbłysku światła - to już w ogóle. A jeśli zachowywały się jak rozpieszczone księżniczki - lepiej sobie odpuścić i nie mieć z nimi nic do czynienia.
- Spoko. To ja w skrócie będę nazywał cię Typiarą C. Zapewne również będzie ci miło? - Odparł unosząc jedną brew i krzyżując ręce na torsie. Co prawda zgodziła się - niby - na nazywanie go jego imieniem, ale i tak powróciła do "chłopca A". Nie żeby to była jakaś wielka obraza majestatu, ale Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Niech sobie dziewczyna nie myśli, że może robić, co jej się tylko podoba!
Na przeciw jego nieufnemu nastawieniu wobec kobiety, jednak zgodził się ją ponieść. Nie jak księżniczkę, a na barana. Może powinna się cieszyć, że nie jak wór kartofli - co też było opcją. Gdy ta oparła się o niego torsem, chwycił ją asekuracyjnie pod udami i wstał. Dobry chłopak z niego był, to dbał o to, aby mu z pleców nie spadła.
Odblokowano osiągnięcie: dotknięcie nagich ud Caster.
- Że niby co cię irytuj- Ej. EJ. Przestań. Jak będziesz mnie tak dźgać, to cię ugryzę w ten palec. - Łypnął na nią ostrzegawczo. I faktycznie, gdyby Caster ponownie wbiła mu palec w polik - teraz czy później - ugryzł by ją. Nie tak, aby skrzywdzić, bardziej po to aby się nauczyła trzymać łapki przy sobie. Tata kiedyś mu powiedział, że mężczyzna nie cofa swych słów, Naruto mówił to samo, więc skoro rzucił - faktycznie będzie gryzł jej palec w odpowiedzi. Jeśli to nie zadziała, to zacznie jej go ślinić aby z obrzydzenia bała się go dźgać. He. Brutalna metoda, ale na jego siostry kiedyś działała. Nigdy nie lekceważcie kogoś, kto wychował się z starszym rodzeństwem.
- W każdym razie: co cię irytuje? Mokre buty? - Dokończył temat, czekając na jej odpowiedź. Ruszył też spokojnie w stronę drzwi. Quest to quest, trzeba było wykonać. Kolejne jednak pytanie sprawiło, że zatrzymał swoje kroki.
- Polska. Europa. I... czy nie rozmawiamy właśnie po polsku? I jak... okres czasu? He? - Obrócił głowę przez ramię, ponownie na nią zerkając - jeszcze bardziej podejrzliwie niż wcześniej. Co to były w ogóle za pytania? - Kim TY jesteś i skąd TY jesteś?
Póki co mógł na razie strzelać, że uciekła z szpitalu w Tworkowie. I póki nie dostał odpowiedzi - prawdopodobnie satysfakcjonującej - nie zamierzał się ruszać i przechodzić przez drzwi.

A za nimi - było jeszcze dziwniej. Może powinien się wycofać z powrotem do pomieszczenia gdzie byli? Chociaż nie. Aby fabuła szła do przodu, trzeba iść do nowych lokacji. I faktycznie, tak jak przypuszczał: po przejściu przez drzwi pojawiła się cutscenka. To było tak dziwne i dzikie, że Adrian zdecydowanie nie miał pojęcia co zrobić. Poza jedną rzeczą, której był pewien: nie powinien się w to mieszać.
- Shh. - Uciszył szeptem Caster, zanim ta w ogóle skończyła mówić. Cokolwiek próbowałaby zrobić i tak nie miał zamiaru jej pozwolić (Adi ty nawet nie wiesz, że na plecach nie masz zwykłej laski, ale ok). Wycofał się pomalutku, pocichutku na obrzeże pomieszczenia. Nikt zdawał się na nich zwracać uwagi, to też najlepiej aby tak pozostało. W każdym razie, skład był skrajnie dziwny. Część osób, jak przez mgłę - kojarzył jeszcze sprzed chwili, zanim wszedł do pomieszczenia gdzie spotkał Caster. Prawdopodobnie również ofiary eksperymentów magów - albo ochotnicy jak on? Ciężko powiedzieć. Ale mała dziewczynka? Wysoki afroamerykanin? Dzika obłąkana typiara? To nie wyglądało jak normalni ludzie. Adrian wyraźnie się spiął zerkając na kolejne drzwi. A gdyby tak spierdolić wraz z Caster zanim ktokolwiek się skapnie? Zrobić narutorun z nią na plecach ku wolności? To była jakaś opcja, ale padające dialogi były ponownie... skrajnie konsternujące. Serker, Caster.... co najmniej jakby wyjęli sobie klasy z jakiegoś mmo. Gdy Sin przywołał noże ZNIKĄD nóż, Adrian z zaskoczenia zrobił jeszcze jeden krok w tył, mocniej ściskając uda Caster. Do tego gadanie o manie, jej dopływie... co za pojebany LARP.
Przynajmniej chciałby, aby to był LARP, bo do Adriana dotarło jednak, że to udawane jednak nie jest.
- Uspokój się. - Mruknął do Caster celowo podrzucając ją na jego plecach w ramach małej zemsty za kolejny księżniczkowaty rozkaz. Nie brzmiał groźnie czy niemiło, bardziej jak ktoś, kto sprzedawał pstryczka rodzeństwu w nos. Obrócił jednak po chwili twarz w jej stronę i następne słowa wypowiedział już zdecydowanie chłodniej. - Też nie jesteś człowiekiem, hm?
I tym razem również zdecydowanie czekał na odpowiedź. Nie. Zdecydowanie potrzebował tej odpowiedzi.
Powrót do góry Go down
Basey


Basey


Liczba postów : 7
Join date : 29/04/2024

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptySob Maj 04, 2024 1:43 pm

Czy z melonów robiło się melonówkę? Pewnie tak. Nie był to rzecz jasna ulubiony drink dziewczyny biorąc pod uwagę jak cytryny były lepsze niż jakieś tam przeciętne melony. Prosta sprawa. Nie mniej, jak trzeba było to i ona była dobra. To też nie tak, że no Basey nie patrzyła w oczy rozmówczyni. Jak najbardziej to robiła! Tylko... Potem. Tak, trochę bardziej przeleciała kobietę wzrokiem nim to faktycznie spojrzała w jej oczy, ale z całą pewnością to wszystko to było jedno wielkie nieporozumienie! Bardzo niefortunne biorąc pod uwagę jak w jego wyniku nagle dłoń Basey wylądowała na piersi przed nią. Nie mogła też powstrzymać się od automatycznego ściśnięcia kiedy to, no jej dłoń była zbyt mała.
- Wow. - prosty i jakże elokwentny komentarz uciekł z jej ust, nim słowa do niej dotarły. Nagle bycie mistrzem nabierało trochę innego znaczenia i nawet jak nie wiedziała o co chodzi, tak przełknęła głośno ślinę. Rzecz jasna to wszystko było tylko chwilowe i jej ręka w końcu odzyskała bezcenną wolność. Była też cena tej wolności w postaci absurdalnie silnego pstryknięcia. - Ouch!
Syknęła głośniej na pstryknięcie i zaczęła masować swoje obolałe czoło. Nie zamierzała pytać się za co to było, bo domyślała się za wpatrywanie się. To też szybko wzrok bardziej przerzuciła na twarz Rider co by kolejnego pstryka nie dostać.
- No, może nie całe bo nago latać nie będę... nie tutaj w każdym razie. - mówiąc to odłożyła swój plecaczek, co by to ściągnąć z siebie tą trochę większą kurteczko-bluzę jaką miała i zaoferowała ją Rider. pewno... Może być dla niej ciężko z zapięciem się, ale i tak lepsze to niż nic, prawda? Nie była pewna trochę jak na to kobieta patrzyła. Basey w każdym razie teraz grzecznie skupiała się na oczach bez najmniejszych problemów. Wcale nie musiała tam walczyć z zerkaniem. Nagłe krzyknięcie przestraszyło ją jednak na tyle że podskoczyła w miejscu. - Jak do tego doszło, hmm... sama do końca nie wiem. Luka w pamięci trochę. Ostatnie co pamiętam to że... magowie mieli coś na mnie spróbować? Jakiś eksperyment? Nie jestem pewna, ale... no teraz jesteśmy tutaj. Tylko nie same. Nim weszłam do tego pomieszczenia to widziałam... 7 innych osób? Może oni będą wiedzieć?
Zasugerowała luźno no... bo ona się nie znała. Też. Obie były trochę w kropce, ale definitywnie stanie w tym miejscu tutaj nie było rozwiązaniem. Miała służkę... trochę nie wiedziała jak się z tym czuć. Nie czuła się definitywnie jak jakaś mistrzyni w tej relacji, nie kiedy to Rider sprawiała wrażenie jakby miała ją zaraz zjeść.
- Hmhm. To, jak jesteśmy mistrzem i sługą to... powiesz coś o sobie? Fajniej tak, jednak coś siebie znać. Ja przykładowo lubię grać w baseball i pracuję jako barmanka. Robię drinki i takie tam podobne rzeczy. Ah... może głodna jesteś? Mam coś chipsów o paru różnych smakach. Zielona cebulka, papryka... - zaoferowała luźno, wskazując na drzwi i no... idąc sobie trochę w ich stronę, przy okazji zagadując Rider. Tak. No fajnie byłoby się jakoś poznać, tak.



Powrót do góry Go down
Grand Master


Grand Master


Liczba postów : 192
Join date : 07/07/2022

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptySob Maj 04, 2024 4:07 pm

Evelyn:
Maślane oczka i bycie uroczym to była potężna broń. Broń którą teraz zastosowano na biednej Evelyn i to z powodzeniem. Słysząc że Lan i Cer są świetnymi imionami, Lan pokiwała głową zgadzając się z mądrością swojej mistrzyni a Cer uśmiechnęła się od ucha do ucha promienieją radością niczym małe słońce. Dalej jednak pozostawała jeszcze kwestia dalszego transportu dziewczynek, które zwisało jej z rąk w mało reprezentatywny sposób. Zaproponowała im więc, że poniesie je na rękach na co obie dziewczynki skinęły głową i wspięły się po niej jak po drzewie by usiąść na jej przedramionami. Lan na prawym, Cer na lewym. Lan siedząc podtrzymywała się jedynie lewą dłonią opierając na barku Evelyn, natomiast Cer zwyczajnie otoczyła swoje rączki dookoła jej szyi i oparła głowę o jej polik. Z dwójki widać było że Cer zdecydowanie była większym lepiszczem niż jej siostra. I tak, obarczona dwójką dzieciątek, panna Bevill ruszyła na spotkanie przygodzie, przechodząc przez drzwi...

Alice:
Alice była bardzo... sceptycznym mistrzem. A to było całkiem upierdliwe dla samej Saber.-Tak. Tak długo jak wiesz jak, lub ktoś ci w tym pomoże-Stwierdziła spokojnie Saber, tłumacząc Alice tyle ile sama wiedziała. A była Saber a nie Casterem, więc nie wiedziała jakoś super wiele. Nie miała nawet potencjału na bycie Casterem. Westchnęła, gdy Alice ciągnęła kwestię pieniędzy.-Słuchaj, Alice. Nie mam nic przeciwko. Właściwie, uważam że to całkiem super. Myślisz że dusza herosa w tronie herosów ma co robić? Otóż, nie. Nie ma. Dajesz mi szansę na "Życie". Czy też jego namiastkę.-Rzuciła zrezygnowana, nie bardzo wiedząc jak uświadomić Alice że wszystko było super i w sumie Saber nie miała nic przeciwko temu jak to obecnie wyglądało. Kontynuacja ich rozmowy była... była. Była. Bo Alice była trochę odklejona. Czy też może raczej - mocno stąpała po ziemi. I cała ta obecna sytuacja ostro ją przerastała. Jak duży kebab Laczka.-Nie jesteś nikim Alice. Jesteś mistrzem. Wiem że to wszystko jest dla ciebie nowe i trudne, ale im szybciej zdasz sobie z tego sprawę, tym lepiej. Nie przywołuje się sługi i nie zostaje mistrzem, żeby piec babeczki. Z jakiegoś powodu tu jesteś i z jakiegoś powodu uznano że potrzebujesz wsparcia bohaterskiej duszy.-Podrapała się po policzku, no ciężko no. Trochę jak z małym dzieckiem, ale jednocześnie - inaczej.-Tron herosów-Pokręciła głową.-To takie... miejsce?-Zapytała niepewnie, widać że sama nie wiedziała jak ma wyjaśnić, czym tron herosów jest.-Gdzie zapisane są wszystkie przeszłe, obecne i przyszłe dusze bohaterów?-Co do tego też nie brzmiała zbyt pewnie.-Na pewno Caster, wie na ten temat więcej-Westchnęła. Jakoś w tym wszystkim kwestia bycia szlachcicem pozostała bez odpowiedzi, no bo - to nie był jej tron. W oczach Saber ta odpowiedź wystarczyła.-Nie wiem gdzie leży Detroid ale musi być fantastycznym miejsce. A ja... ja... pochodzę z wioski.-Wybąkała i zaśmiała się z lekko.-To nie tak, że to jakaś tajemnica. To... po prostu wioska. Nie wiem czy ma nazwę. Jak ma, nie znam lub jej nie pamiętam.-Skwitowała wprost.-Oh, ale leży niedaleko Zasiedmiogórogrodu jeśli ci to coś mówi-Dodała, po czym zrobiła zaskoczoną minę.-A. Ale o tym lepiej nikomu nie mów-Dodała. Głupio by było gdyby ktoś odgadł jej prawdziwe imię przez pryzmat wskazówki jakim była nazwa miasta. No i została kwestia zaklęć rozkazu.-Nie. To zaklęcia rozkazu. Pojawiły się bo mnie przyzwałaś.-Stwierdziła Saber. Czy Alice miała jeszcze jakieś pytania? Tak... zapewne tak. Ale Saber miała jeszcze masę cierpliwości widocznie.

Lilianna:
Archer uśmiechnął się, widząc że jego sztuczka z ptakiem przynosiła pozytywne rezultaty a dziewczyna nieco się uspokaja.-Nie znam, ale już jestem gwiazdą, tam skąd ja pochodzę... no, byłem.-Wzruszył ramionami, uśmiechając się zadowolony do dziewczyny.-Nooo...-Rozejrzał się na boki i podrapał po poliku.-Nie i nie. Nie słyszałem o tej Wielkiej Brytanii, ale hej, hej. To przecież nie może być daleko tak? Są drzwi?-Wskazał palcem na drzwi.-To trzeba po prostu przez nie przejść. I kiedyś dojdziemy. A po drodze... no, mam nadzieję że moje towarzystwo cię zadowoli, bo jak tak to czeka nas masa świetnej zabawy. Pomyśl o tym jak o nie wiem, wycieczce dookoła świata?-Zasugerował Archer. Uśmiechnął się też widząc że Lila nie chciała być małą.-Dobra, będzie Lila, ale jak znowu zaczniesz płakać to przejdziemy na beksa, zgoda?-Wyciągnął do niej dłoń, oczekując że dobiją tego małego deala.

Basey:
Wow indeed. Opatrzność też by ściskała. W każdym razie, nawet jeśli Basey potrafiła wzrokiem odnaleźć oczy Rider, to jednak jasnym było co jej uwagę wcześniej przyciągnęło. Z resztą, nie wydawało się też by Rider jakoś szczególnie bycie pożeranym wzrokiem przeszkadzało. Oczywiście ich gra wstępna szybko postępowała i Basey zaczęła się rozbierać, podając swoją kurteczkę Rider no i generalnie coś tu poszło nie tak, bo zamiast obie się rozbierać to Basey się rozbierała a Rider ubierała. Dziwne porno.-Nie nago, oferowałam wymianę. W takim wypadku ty biegałabyś w bandażach-Stwierdziła Rider zarzucając na siebie kurteczkę i omiatając spojrzeniem Balle. Kurteczki nie zapięła.-Myślę że do twarzy byłoby ci w bandażach. Jak zmienisz zdanie, daj znać-Stwierdziła Rider, dalej kusząc swoją mistrzynię potencjalną zamianą ubranek. No ale ubranka to nie wszystko o czym rozmawiały, prawda?-Eksperyment, siedem osób...-Powtórzyła Rider, po czym po chwili myślenia wzruszyła ramionami.-Nic mi to nie mówi. Zostawmy to mózgom do rozgryzienia, a może wśród tej siódemki będzie jakiś geniusz.-No i ruszyła razem z Basey do drzwi. Po drodze, dziewczyna chciała jeszcze zacieśnić więzi i dowiedzieć się o sobie czegoś więcej. Kiedy Balla skończyła mówić, Rider wyciągnęła rękę w jej stronę, jak by oczekując na obiecane Chipsy.-Hmm... ciężko tak mówić o sobie. I raczej tego nie lubię. No ale... jestem samotnikiem, raczej wolę walczyć i działać solo a na pewno nie cierpię gdy inni mi mówią co mam robić. A poza tym, uwielbiam słodycze i przekąski. Chipsy więc, to zdecydowanie coś na co mam ochotę-Stwierdziła zgarniając paczkę paprykowych i po otwarciu zajadając się nimi gdy przeszły przez drzwi.

Adrian, Felix, Theodore, Hayden, Evelyn, Basey:
Safi spojrzała na Felixa w zamyśleniu.-Wydaje mi się że tak? Szczerze mówiąc byłam uwięziona przez większość mojego życia, ciężko mi powiedzieć co w moich stronach uchodzi za "Normalne". Na pewno nie życie które prowadziłam.-Odparła Safi krzyżując ręce na piersi.-Tak. Postaraj się nie zużyć wszystkich. Postaram się, żebyś nie musiał żadnego-Rzuciła z uśmiechem.-Cholerne sznurki-Zgodziła się też, kiwając przy tym głową.

Caster zachłysnęła się powietrzem słysząc co jej sługa mistrz miał czelność powiedzieć.-Oszalałeś!? Mama cię nie nauczyła, by damy traktować z kulturą-Odparowała mu.-No ale dobrze. Niech będzie. Adrian.-Rzuciła mrużąc oczy, oj no. Adrian zdecydowanie miał charakterek. I to więcej niż Caster początkowo zakładała. Na dodatek nie lubił kiedy dźgała go w polik. Westchnęła.-Nie nazywaj chłopcem A, nie dźgaj w polik, wybredny jesteś. Wielu facetów by się zabijało żeby ten palec wbił im się w polik wiesz?-Stwierdziła Caster, widocznie niezadowolona z zachowania swojego sługi mistrza.-Nie ważne, nie ważne, nie zrozumiesz-Machnęła zrezygnowana dłonią w kontekście własnej irytacji.-I co, masz jakichś ulubionych artystów? Może jakichś ze swojego kraju?-Zapytała.-No, jak mówiłam - jestem Caster. A skąd pochodzę...-zastanowiła się chwilę.-Z Europy. Na razie tyle musi ci wystarczyć-I tyle no.

Felix był bohaterem. Nie było trzeba wiele, by zaczął działać. I tak rzucił się by zasłonić Xiędza własnym ciałem, stając między nim a niebezpieczeństwem... no nie do końca tak, ale hej, narracje piszą zwycięzcy co nie? Albo MG... Haydenowi nie zostało za to zbyt wiele do robienia, poza posłuchaniem porad dziewczynki i próbie zatrzymania szarżującej na niego kobiety. Modlitwa, pomoc dziewczynki albo obie te rzeczy na raz, sprawiły że kobieta zniknęła nim jej pięść sięgnęła kogkolwiek z ich trójki. Hayden mógł odetchnąć z ulgą. Udało mu się. Mało tego, nic go nie bolało! Czuł jak cały ból znika, dostrzegł też że dłonie dziewczynki lekko się świecą gdy go dotykała.-Brawo. Dobrze się spisałeś.-Powiedziała dziewczynka, by następnie pogłaskać go po głowie.-Ty również Felix. To że mogę cię wyleczyć nie oznacza jednak że powinieneś pchać się w każde niebezpieczeństwo-Stwierdziła Safi patrząc na niego karcąco. Mniej więcej w momencie w którym Serker znikał, zjawiły się też Basey z Rider oraz Evelyn z Lan i Cer. Ta ostatnia widząc ogromne nagromadzenie oczu zaciśnęła ręce na odzieniu Evelyn i wcisnęła twarz w jej szyję, łaskotając ją swoim oddechem.

Generalnie sytuacja zdecydowanie się nieco uspokoiła. Sin który patrzył jeszcze chwilę na Felixa, przerzucił teraz spojrzenie na swojego mistrza, klepiąc go po barku.-Nic się nie przejmuj T. I oczywiście, że możemy a nawet musimy sobie pogadać. Chyba wszyscy co? W ogóle zauważyłeś? Hah. Wyróżniam się na tle zebranych. I powiedz mi, czy to jest sprawiedliwe? Czy powinienem się tu czuć komfortowo?-Pokręcił głową, uśmiechając się lekko pod nosem. Oczywiście Adi, widział magicznie pojawiający i znikający nóż, a chociaż z Caster trochę się cofnął to jednak ich pomieszczenie nie miało końców, więc mogli by się tak w nieskończoność cofać. Na rzuconą przez niego uwagę - dalej słyszalną przez resztę - Caster westchnęła.
-A co, wyglądam ci na jeża?-Odparła z przekąsem Adrianowi, uznając jego pytanie za co najmniej nienajmiejscu. Kawałek dalej Rider spoglądając na szybko znikające chipsy westchnęła i wyciągnęła paczkę do Basey, mimo wszystko oferując że się z nią nimi podzieli. Lan natomiast pociągnęła Evelyn za bluzkę.
-Chodźmy tam-Stwierdziła Lan wskazując na drzwi które się tutaj znajdowały, nie specjalnie przejęta towarzystwem w odróżnieniu od zestresowanej Cer.
Powrót do góry Go down
Evelyn Bevill


Evelyn Bevill


Liczba postów : 6
Join date : 29/04/2024

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptySob Maj 04, 2024 6:12 pm

Jeśli bycie uroczym byłoby zbrodnią to Evelyn właśnie trzymała na rękach najbardziej poszukiwaną osobę na świecie. Definitywnie. Cer wywoływała te magiczne uczucie w środeczku, że można było nawet zignorować chłód jaki bił od wody, przez którą musiała przebrnąć do drzwi. Słoneczko było doskonałym porównaniem dla istoty przy jej poliku.
Po przejściu przez drzwi, dziewczyna rozejrzała się z zainteresowaniem dookoła, by zorientować się co tam się działo i określić gdzie mniej więcej się znajdowała. Wyglądało na to, że reszta grupy, z którą się obudziła, już poznała swoje sługi i zdążyła wyjść, ale chyba nie wszyscy? Dodatkowo jeśli się nie myliła, brakowało dwóch 'mistrzów' i trzech sług? Czyżby komuś się nie udało? Oby nie!

Bevill chciała wykonać krok w stronę bardziej czy też mniej znanemu zbiegowisku, ale reakcja Cer na tłum szybko ją wyhamował, musiała też błyskawicznie zebrać się w sobie, by nie zacząć się rozpływać. Evelyn. Dasz radę.
- Spokojnie, to przyjaciele, to właśnie z nimi obudziłam się w tym miejscu. - Powiedziała cicho do Lan i Cer, starając się utrzymać jednolity ton podczas gdy jej szyja była łaskotana. - Obawiam się, że podejście do drzwi w obecnym momencie nic nam nie da. Wcześniej też tak było, dopiero jak wszyscy dotkneliśmy drzwi, te przeniosły nas do następnego pomieszczenia. - Wyjaśniła swoim towarzyszką, ale też skierowała powoli kroki w stronę wskazanych drzwi. Czy faktycznie i te tak zadziałają? Nie wiedziała, ale było to wielce prawdopodobne. - Nie powinniśmy się chociaż, przywitać? Wcześniej też nie było za dużo okazji do rozmów. - Zaproponowała, nie chcąc też za bardzo kłaść za dużej presji na sługach... znaczy Cer. Chyba by nie zniosła jakby jej się tutaj rozkleiła.
Powrót do góry Go down
Adrian


Adrian


Liczba postów : 8
Join date : 08/01/2022

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptySob Maj 04, 2024 7:08 pm

A więc jednak trafił z tym archetypem księżniczki. Im więcej się odzywała tym bardziej miał ochotę ją puścić aby wpadła do wody i zostawić, aby sama sobie szła. Kusiło jej odpowiedzieć "Tak, ale nie widzę tu żadnej damy". Adi jednak wiedział, że to było potencjalne samobójstwo i jedynie westchnął ciężko. Doszli do pewnego porozumienia w sprawie imion. I tyle. Bo im dalej rozmawiali, tym bardziej zaczynali się kłócić jak stare małżeństwo. Tylko takie, co się nienawidziło i nie mogło rozwieść, bo wzięli razem kredyt w frankach.
- Haaa? Oh, faktycznie, to bardzo okropne, że wymagam bycia traktowanym jak NORMALNY człowiek, po tym jak jeszcze zgodziłem się ciebie nieść, bo mokro w stópki. - Wywrócił oczyma. - To może odstawie cię na ziemie i ten sznur facetów czekających na ciebie cię poniesie, hm? Tylko gdzie ta kolejka? Powyżej 20 roku życia chyba wzrok nie ten, nie widzę nikogo POZA MNĄ kto mógłby ci pomóc. - Zdecydowanie miała wysokie mniemanie o sobie. Adrian westchnął i kolejne słowa dodał już zdecydowanie łagodniej i spokojnie. Bo chciał się z nią dogadać. Ale jej sposób bycia i to, jak go traktowała był nie do przełknięcia. - Słuchaj. Jak ci nie odpowiadam, to mogę sobie iść i zostawić cię samą tutaj, aby nie obrażać twojego majestatu. Nie ma problemu, nie musisz mnie lubić. Nie musimy przebywać w swojej obecności. Ale to ty pierwsza poprosiłaś mnie o pomoc. I w takiej sytuacji mówi się "dziękuję", jak na damę przystało. Również z tego co wiem, damy mówią "przepraszam", kiedy swoim zachowaniem urażają innych.
Pytanie, czy Caster nie dostanie przez to zawału.
- Artystów? Że muzyków? Wykonawców? Czy że malarzy? - Nie spodziewał się tego pytania. - Perfect? Dżem? Nie wiem, z malarzy.... yyy.. Beksiński? - Musiałaby doprecyzować, a on musiałby się bardziej zastanowić. - A ty? Skoro zadajemy sobie pytania o hobby - co lubisz robić w wolnych chwilach? - ...poza traktowaniem mężczyzn jak podnóżki, chciało się dodać. Nie doprecyzowała jednak swojego pochodzenia. I również nie wyjaśniła, dlaczego swobodnie rozmawiają w języku Adriana. Może była Polką, a tylko udaje jakąś szlachciankę? O, gotowa historia: ojciec był francuskim szlachcicem, a matka muzyczką z Niemiec - pyk kopia wklej Celestia Ludenberg z Danganronpy. Z jakiegoś powodu czuł, że nie dostanie od niej teraz prawdziwej odpowiedzi i nie powinien drążyć.

A potem było jeszcze dziwniej. Ciężko powiedzieć, czego Radomski się spodziewał po eksperymentach magów. Ale na pewno nie tego. Nie znikających wściekłych lasek, nie małych dziewczynek, nie jakiś magicznych nożowników. I w dodatku mieli tu księdza. Jeśli chodziło o księży, do Adrian podchodził do nich z duuuużym dystansem. Szczególnie po tym, co działo się z jego kolegami z podstawówki na jego parafii.
Jednak wszelkie wydarzenia i tak zostały przyćmione przez wejście kolejnych trzech kobiet. Jeśli to był moment w jego życiu, gdzie miał umrzeć na zawał przez kobiety, to właśnie teraz.
- Oh wow. - Wyrwało mu się pod nosem, gdy mimowolnie utkwił wzrok w Raider. Kurtka i bandaż nie zakrywały NIC. Aż musiał zamrugać i odwrócić wzrok, bo aż się poczuł głupio z takim bezczelnym gapieniem się na nią. Tak chyba nie wypadało. Jak patrzeć, to ukradkiem. Tak. Znaczy, co? W każdym razie potem było tylko lepiej. Bowiem dwie kolejne dziewczyny wyglądały jak żywe wersje Stelle i Firefly. Mógłby przysiąc: tylko ubrać je w cosplay i wyglądałyby jak najlepsza wersja life action. Szczególnie ta Firefly była p r z e ś l i c z n a. Nawet te dziwne dziewczynki na ramionach jej nie ujmowały. Jezusie Chrystusku. Dziękuję ci. Jeśli to był wynik modlitwy tego księdza, to był gotowy już się wiernie modlić na kolanach. Dobra. Nie. Bez przesady. Ale z pewnością jego serce zabiło o wiele mocniej.
Teraz tylko jak nie być sobą i tego nie spierdolić. Nie mógł przecież użyć klasyka "siema, jesteś tutaj sama?". No bo nie była. Kasztana też nie miał nigdzie w kieszeni. Problematyczne. Równie problematyczne jak Caster na jego barkach.
- Hmmm... w sumie, jak o tym wspominasz. To nawet trochę tak? - Wyszczerzył jej zęby w uśmiechu. Trochę była jak jeżyk. Niby małe i urocze, ale jak chciało się pogłaskać to igły się wbijały w rękę. I czasem miały wściekliznę. Dokąd nocą tupta Caster? Otóż: nigdzie, bo Caster trzeba nieść. Tak też z swoim servantem-plecaczkiem ruszył w kierunku grupy. I jakoś przyyyyyypadkowo stanął blisko Firefly i przypaaaadkoooowo zagadł, zanim zdążyła uciec.
- Hejo. Adrian, miło mi. Jak na te pokręcone okoliczności. - Uśmiechnął się życzliwie. Nawet by pomachał, gdyby nie księżniczka. - Jeśli chodzi o moją dostojną narośl- - tu obrócił się trochę bokiem, aby na chwilę zaprezentować im Caster. - -to nie musicie się obawiać. Po prostu jest zrobiona z cukru i się rozpuści, gdy dotknie wody~. - Żarcik kosmonaucik, właśnie tak zdobywało się przyjaciół. - Chociaż, jak na cukier, to tylko wygląd ma słodki. - Ostatnie zdanie wymamrotał pod nosem, znowu łypając na kobietę przez ramię.
- Ciężko jest być samotną matką dwójki bliźniaczek, co? - Rzucił do miłości swojego życia Firefly, szczerząc do niej zęby. Jeśli była zajęta, to mogła to teraz szybko sprostować!
Wtedy by tylko musiałby jakoś odczepić ten zbędny wagon. Ale to jeszcze przyjdzie czas.

Command Seal!


Ostatnio zmieniony przez Adrian dnia Wto Maj 07, 2024 9:50 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Alice


Alice


Liczba postów : 11
Join date : 02/02/2022

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptySob Maj 04, 2024 7:10 pm

Alice jak na osobę wierzącą, wierzyła w to co wiedziała. O tym co tu się działo, nie wiedziała nic. A skoro nie wiedziała, to pytała. Ot prosty ciąg przyczynowo skutkowy. W końcu lepiej zapytać, niż później się wygłupić. Były tu same i Saber okazywała się na tyle miłą osóbką, że raczyła jej nieco wytłumaczyć co tu się działo. Na przykład to, jak sama Saber się tutaj znalazła. Pytała więc, słuchała, kiwała co jakiś czas głową i dostawała odpowiedzi.
- Dobra. - odparła w końcu. Trzeba było chyba podejść do tego z innej strony. Skoro to pewnie był sen, to nic co realne nie miało tu sensu. Dlaczego więc magia miała by nie istnieć? Trzeba było założyć, że wszystko co jest mówione, ma sens i jakieś logiczne podkłady. Trzeba było je znaleźć i zrozumieć. Zamknęła oczy na chwilę i przyłożyła ręce do skroni oczyszczając umysł, jakby szykowała się do skoku nad przepaścią.
- Więc tak, jeśli dobrze rozumiem. - zaczęła po chwili spoglądając na Saber, wypatrując w niej wsparcia w jej toku rozumowania.
- Ja, mistrzyni, przyzwałam cię wbrew mojej wiedzy, z pomocą kogoś. Ty, moja eee... służka? Jesteś z Tronu Herosów i jesteś bohaterką? Tak? Znaczy, sądząc po twoich ubraniach to chyba byłaś? - zapytała niepewnie. Chomiczek w głowie dziewczyny pracował bardzo intensywnie próbując to wszystko przetworzyć.
- Czy to znaczy, że ty ten. No. Umarłaś? A ja tak jakby cie wskrzesiłam? O tym? - zapytała ponownie wskazując palcem na drugą rękę gdzie znajdowała się pieczęć wiążąca ich kontrakt. Czy jakoś tak. Słysząc o tym całym Casterze, który brzmiał magicznie sam w sobie, naszła perkusistkę pewna myśl.
- O. Skoro ten Caster wie wszystko, to czy możemy też go przyzwać? Mam drugą rękę wolną. - pokazała drugą dłoń, która faktycznie była pusta.

Rozmowa po chwili jednak poszła dalej na ich pochodzenie. Iggy nie miała nic przeciwko powiedzeniu skąd jest, gdyż Detroit było i tak na tyle duże, że gdyby ktokolwiek chciał ją odnaleźć, długo by mu to zajęło. No, chyba, że ukradł by jej dowód gdzie miała wpisany adres zameldowania. Słysząc jednak, że jej miasto było „fantastyczne”, uśmiechnęła się jedynie nie wiedząc jak ją wyprowadzić z błędu. Pewnie, niektóre części metropolii były ładne i cudowne. Pewnie centrum. Ona jednak chyba tam nie mieszkała. Za to Saber, pochodziła z bardzo dziwnego miejsca. Zasiedmiogórogród. Straszna nazwa. Samo wypowiedzenie jej jest łamaczem języka a co dopiero mieszkać tam. Znaczy, obok tego.
- Niestety nie. Brzmi jak nazwa z bajki albo z Europy. Oni mają strasznie dziwne nazwy miast. Znaczy, jest bardzo ładna i nie chciałam cię urazić ani być rasistowska. - odparła od razu zdając sobie sprawę co gada. Za takie teksty można było dostać kosę w żebra na osiedlu.
- Oczywiście, nikomu nie powiem. Tamci i tak zniknęli. - odparła zapewniając Saber, że jej przeszłość jest bezpieczna. Wszystko chyba miały ustalone mniej więcej i jeśli dziewczyna potwierdziła, że jej nowy tok rozumowania jest poprawny, należało chyba się zastanowić co dalej.
- Myślisz, że powinnyśmy udać się przez te drzwi? Ma ten sam znak co zaklęcie. - powiedziała wskazując na wrota obok nich i pokazując Saber, że wzroki faktycznie się zgadzają.
- A właśnie! Przed czym masz mnie właściwie bronić? I czym? Masz jakiś miecz? Ja mam tylko pałeczki od perkusji. - zapytała jeszcze nim zbliżyła się do drzwi, samej pokazując, że w wewnętrznej kieszeni kurtko-bluzy miała komplet drewnianych pałeczek.
Powrót do góry Go down
Felix Flanagan


Felix Flanagan


Liczba postów : 6
Join date : 29/04/2024

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptyNie Maj 05, 2024 4:36 pm

Na całe szczęście zdolność do sprawiania, by sługi rozpływały się w powietrzu okazała się dla duchownego prostsza, niż początkowo dla kogokolwiek by to wyglądało. Czy miały w tym udział wiara i gorąca modlitwa? W to wolał zbyt szczegółowo nie wnikać. Z wielu powodów nie miał również najmniejszych zamiarów względem pójścia w ślady księdza i odesłania sługi w niebyt - na pewno nie przed dowiedzeniem się, jak tenże czyn odwrócić.
Na słowa wiszącej nad Haydenem Safi pochylił się lekko i również krótko pogłaskał małego gremlina po głowie.
- I nawzajem. - przywdział dość lekceważący wyraz twarzy, a podnosząc się, niby omyłkowo wyrwał jej jeden z włosów, by następnie pospiesznie schować dłoń do kieszeni. Czy słusznie czuł się za dziewczynkę odpowiedzialny?
W natłoku indywidualności zalewającym pomieszczenie nie miał zamiaru liczyć, czy mieli już komplet, zwłaszcza, że nie wszyscy wychodzili ze swoich pokojów parami. Zwyczajnie założył więc, że nie było na co dalej czekać, skoro Hejo Adrian witał się z gąską, a bejsbolistka wraz z koleżanką chrupały czipsy. Nie oglądając się za siebie, ruszył zatem dziarsko w kierunku drzwi. Nie omieszkał jednak przy okazji minąć po drodze Rose'a i Sina, wyrzucając z siebie najbardziej neutralną propozycję, jaka w tym krótkim czasie przyszła mu do głowy, chcąc jednocześnie uniknąć wybuchu zamieszek na tle rasowym.
- Chodźmy, świeże powietrze dobrze nam zrobi. - mruknął, wciąż nie do końca dochodząc do siebie po tym, jak całkiem świadomie naraził swój stan zdrowia na uszczerbek ze strony tamtej kipiącej złością furiatki. Czy za zamkniętymi drzwiami ten cały ksiądz próbował ją wcześniej skrzywdzić i napotkał brutalny chichot losu? Dość niepokojące myśli chodziły mu po głowie podczas owijania włosa Safi wokół szmacianej kukiełki. Zdążył już ujrzeć na własne oczy magiczne leczenie, nasłuchać się o manie i przywołujących nieznane mu postacie znamionach. Nic nie stało więc na przeszkodzie, by zaufać i akcesoriom związanym z voodoo...
Powrót do góry Go down
Lilianna


Lilianna


Liczba postów : 5
Join date : 29/04/2024

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptyPon Maj 06, 2024 2:19 pm

Dziewczyna przetarła twarz prawą ręką. Nie było to moze najbardziej higieniczne ale w takiej sytuacji nie miała do dyspozycji chusteczek. Na słowo ‚chusteczki’ coś jej w głowie zaskoczyło i przypomniała sobie, że 1. Miała makijaż 2. Musiała go sobie poprawić. - To musimy zrobić razem współprace! Daj tylko chwilę muszę doprowadzić się do porządku. - Do lewej dłoni wzięła podręczne lustereczko z jej setu kosmetykow, do prawej maskarę. Zręcznie i szybko poprawiła rzęsy (oczywiście miała je zalaminowane jednak z własnej preferencji lubiła dodatkowo podkreślać je kosmetykami). - Iiii gotowe! - Zamrugała w stronę jej sługi.
Na wzmiankę o braku wiedzy na temat położenia UK, Lila lekko uniosła brew. - Jesteś Amerykaninem? - Nie oszukujmy się, głównie Amerykanie są tak ignoranccy wobec reszty świata, by nie wiedzieć gdzie leży TAK ZNANE I WPŁYWOWE PAŃSTWO. I do dodatkowo z swoją długą i WŁASNĄ HISTORIĄ, nawet jeżeli większość jej opierało się na kolonialiźmie. Na wspomnienie drzwi i tego, że nie powinni być daleko, pokiwała głową. Miałoby sens, bo nie przypominała sobie, żeby gdziekolwiek przekraczała granice. Powinni być w jakichś podejrzanych rejonach WB. Chociaż wspomnienie o wycieczce dookoła świata brzmiała zarazem dziwnie, jak i ekscytująco. Dopiero to BYŁBY dobry kontent na jej tiktoki.
Na jego przytyk o beksy, delikatnie sie zaczerwieniła, ciężko był powiedzieć czy to ze złości czy zawstydzenia. - Jakbyś był w moich butach, pewnie zachowałbyś się podobnie. Jesteś spokojny, bo w przeciwieństwie do mnie, wiesz co się dzieje. - Nadąsała się, ale złapała go za rękę jako deal. - Nie jest zdrowe trzymać w sobie emocji na siłę! - Oczywiście tłumaczyła to samej sobie gestykulując. - Korzystając z chwili, Archer to twoje imie czy pseudonim artystyczny? Używasz do tego normalnych zaimków? - Gen Z pełną gębą. - Ja She/Her! - Powiedziała i zerknęła w stronę drzwi. - Jeżeli będę bliżej wydostania się z tego syfu to chodźmy już!- Jęknęła lekko podekscytowana i zniercierpliwiona, łapiąc go znowu za rękę i ciągnąc w strone drzwi.
Powrót do góry Go down
Theodore Roosevelt


Theodore Roosevelt


Liczba postów : 17
Join date : 04/06/2021

Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed EmptyPon Maj 06, 2024 9:49 pm

Theo obserwował wydarzenie z lekkim zakłopotaniem i niepewnością, trzymając się definitywnie bardziej z tyłu. Dużo się działo. Że modlitwa znikała ludzi? To był bardzo niebezpieczny ksiądz. Szczęśliwie Rose nie był w ciemię bity (choć trochę może był). I wtedy padło to pytanie. Że... co? Nie, żeby ktoś nie zauważył, ale "Roosevelt" już się czuł niekomfortowo z afroamerykaninem, który mówił do niego "Mistrzu", przynajmniej początkowo, a teraz jeszcze sugerował mu to? Nastolatkowi zaczęły lekko dłonie drżeć, gdy zastanawiał się jak na to zareagować, a jednocześnie nie wkopać się bardziej.
-Chyba... chyba każdy się... trochę wyróżnia? - każde jego słowo wypowiedziane było trochę ciszej. -Bo wiesz... jeden się modli i znika dziewczynę... drugiej się ręka świeci... - tak, dokładnie o to chodziło, nie o kolor skóry.
A gdy w pomieszczeniu pojawiła się Rider... przynajmniej jeden białas stał się choć trochę czerwoną twarzą, odkrywając swoje indiańskie korzenie, o których istnieniu nie miał pojęcia. Nie mógł się patrzeć, a komentarz "oh wow" zdecydowanie nie pomagał. Dobrze, że było ciemno. Może tak jak jego sługa się maskował, tak atmosfera zamaskuje jego rumieńce. Na szczęście potem ktoś rzucił tekst, że świeże powietrze dobrze zrobi... ale nie na rumieńce! Ale miało to sens.
-T-tak. - burknął i spojrzał na Sina, chcąc się upewnić, że jego przyjaciel też ruszy.
Bo mieli być przyjaciółmi, prawda? I miał nadzieję, że ruszą, a on w tym czasie uspokoi swoje nastoletnie serce. To nie tak, że nie widział nago kobiety. Ale nie tak blisko niego. Nie po pytaniu prowokacyjnym ze strony osoby z mniejszości rasowej. Za dużo na raz, za dużo.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty
PisanieTemat: Re: Prolog - ??? - And thus the contract was formed   Prolog - ??? - And thus the contract was formed Empty

Powrót do góry Go down
 
Prolog - ??? - And thus the contract was formed
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
 Similar topics
-
» Prolog

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Kot Terrorysta :: Fate/Branch Yggdrasil-