Share
 

 Arc 1A - Hunter: Call of the wild

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Dao Paorang


Dao Paorang


Liczba postów : 30
Join date : 03/05/2021

Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty
PisanieTemat: Arc 1A - Hunter: Call of the wild   Arc 1A - Hunter: Call of the wild EmptyPon Gru 20, 2021 6:02 pm

06:XX 24 Października 2020 roku. Przedmieścia Minneapolis

To był chłodny jesienny poranek. Zimny wiatr wdzierał się przez każdą szczelinę w ubiorze by wyziębić niedostatecznie osłonięte części ciała. Słoneczko ledwo co wzeszło, rzucając nieśmiało nieco światła na mroki nocy. Mafiozi dopiero myśleli o tym by położyć się w spanko. Howl mógł mieć podobnie, w końcu przez całą noc zajęty był wykonywaniem zadań dla swojej rodziny. I kiedy w końcu mógł chociaż pomyśleć o pójściu spać, został poinformowany iż Anthony go wzywa.

Jedna z jego konkubin, której imienia zdecydowanie Howl nie mógł by przytoczyć, zaprowadziła ich do duchowego lidera ich rodziny. Ten znajdował się aktualnie na tyłach swojej posiadłości na osiedlu na przedmieściach. Osiedlu, pełnym małych domków w pełni zamieszkałych przez rodzinę Aymar, przez co nieoficjalnie nazywano to dzielnicą Aymar, a oficjalnie cóż, "Osiedle kasztanowa zatoka". Ale prawie nikt nie używał tutaj oficjalnej nazwy. Domek Antonego znajdował się na skraju kasztanowego zagajnika, gdzie ogród wychodził bezpośrednio na zagajnik, przy którym Antony kazał zbudować sobie malutki wodospad. Teraz ich przywódca siedział zaś w samym szlafroku tuż przy wodospadzie, nie przejmując się chłodem poranka jak gdyby lodowaty wiatr nie robił mu absolutnie nic. Siedział z przymkniętymi oczami słuchając odgłosów miasta i chociaż wyglądał całkiem bezbronnie to instynkt Howla podpowiadał mu ze jakakolwiek próba targnięcia się na życie "Kudłatego" skończyła by się dla niego w tym momencie porażką. I faktycznie gdy byli jeszcze 10 metrów od niego, nawet się nie odwracając, odezwał się.-Zostaw nas samych Ann, podejdź proszę Howl-Wskazał dłonią na miejsce obok siebie, pod wodospadem. Czy też Howl skorzystał z zaproszenia czy też usadowił się gdzie indziej, po chwili Antony kontynuował.-Czy wiesz... nie, zapewne nie wiesz.-Westchnął cicho i położył się na trawie-Jakiś czas temu zginęło dwóch członków naszej rodziny. Moje dwie ukochane żony. Moje serce dalej krwawi po ich stracie Howl. Dalej zasypiając widzę ich twarze, czuję ich ciepło... i żadna inna z moich żon nie jest w stanie zaleczyć tej rany.-Odwrócił się w kierunku Howla-Chcę, dostać głowy tych, którzy im to zrobili Howl. Na srebrnej tacy. Chcę by ich rodziny były rżnięte dzień i noc przez przećpanych viagrą murzynów z Nowojorskich slumsów.-Odetchnął.-Jednak wszystko wymaga odpowiedniej kolejności. By uzyskać żądaną reakcję, trzeba podjąć odpowiednią akcję. Gwiazdy nigdy nie kłamią Howl, i dzisiaj jest ten dzień. Dzień w którym rodzna Aymar podejmie akcję. Ty, podejmiesz akcję-Wskazał na niego palcem.-Udasz się Great Falls w Montanie, spotkasz się tam z Grace Hills. Z tego co udało mi się dowiedzieć, powinna mieć ona informacje na temat pierścienia którego używała moja żona - Judith. Chcę żebyś odnalazł i odzyskał ten pierścień. Ten i trzynaście pozostałych. Trzynaście pierścieni niemal takich samych jak ten który nosiła moja Judith. Na razie jednak odzyskaj ten i wróć. Czeka cię wtedy wielka nagroda-Wstał i położył dłonie na barkach Howla. Może Kudłaty był chuderlawy, ale mimo to Howl czuł ogromną silę w tych cienkich lecz długich palcach które teraz zacisnęły się na jego ciele niczym imadło.-Zawiedź mnie, a czeka cię wielka kara-Pocałował Howla wpierw w prawy a potem w lewy policzek.-Idź mój synu. Przygotuj się do wyprawy jak tylko ci się podoba-I sam Aymar wrócił do wpatrywania się w wodospad.
Powrót do góry Go down
Howl Aymar


Howl Aymar


Liczba postów : 11
Join date : 24/11/2021

Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1A - Hunter: Call of the wild   Arc 1A - Hunter: Call of the wild EmptyWto Gru 21, 2021 12:01 am

Robota jak robota. Trwała krótko, lub długo, zależnie od tego jaką akurat otrzymywał. Tym razem, praca ta była trochę dłuższa. W końcu często jacyś idioci uważali, że mogą tykać "towar" - dziewczyny - należące do rodziny Aymar. A kiedy coś takiego odwalali? To wtedy zjawili się tacy ludzie jak Howl. Tacy, jakim było daleko do przyjemniaczków kiedy ktoś ranił ich dziewczyny - może częściowo jego chęć zemsty wynikała z większej bliskości z nimi, z racji dawnego zawodu?
Nie miało to znaczenia. Co miało znaczenie, było ukaranie winnych. Nie było ich wielu, akurat tej nocy. 5. 5 osób, które nie potrafiło trzymać rąk przy sobie i podniosło rękę na towar luksusowy. Natychmiast, kiedy do sytuacji doszło, został poinformowany. I tak jak z klubów klienci zostali wyrzuceni, tak nie był to koniec ich kary. Nie. To był dopiero początek.
Żyjąc na ulicy, człowiek uczył się wielu rzeczy. Zdobywał sporo kontaktów. Znalezienie jego celów nie było zbyt trudne. Informacje dostał praktycznie że do ręki. Jedyne co mu pozostało, to złapanie ich i danie nauczyki.
Pierwsza dwójka. Młodziaki, wyrzucone ze szkoły, Adam i Laurent. Trochę rączki zawędrowały zbyt daleko, wielokrotnie. Sypiająca w motelu para nastolatków nie była gotowa na wizytę nocnego gościa. Ba. Amatorzy nie zamknęli nawet drzwi.
- Dzień doberek. - powiedział jednemu, jakiego to dojrzał zaraz za drzwiami. Chłopak wycierający swoje mokre włosy w ręcznik zdawał się być zaskoczony. Tak by jego zaskoczenie podkręcić, Howl przywalił mu z kastetem prosto lewego sierpowego w twarz. Drugi, również zaskoczony chuderlak, nie miał zbytnio szans z wytrenowanym mafiozą, kiedy próbował się bronić. I już po chwili, byli przywiązani do krzeseł. Z wybitymi wieloma zębami. Prawdopodobnie będą też mieli blizny na policzkach. Ah, i co najważniejsze, połamane wszystkie palce. Jeden po drugim. Zadowolony ze swojej roboty, Howl opuścił motel zostawiając ich aż ktoś znajdzie parę. Lub nie.
Kolejna dwójka. Mąż i żona, Lee i Maya. Ci już byli gorsi. Podczas zabaw z ich dziewczynkami byli mocno agresywni. Na tyle, że jedna wylądowała w ciężkim stanie. A przysłowie zawsze kazało oddawać z nawiązką. Cała sytuacja została też dość łatwo rozpracowana, bo kiedy ich znalazł, para się ruchała na tylnych siedzeniach ich auta. Wyrwanie pokrywki od boku z paliwem i wrzucenie zapałki, sprawiło że auto pięknie zaczęło się żarzyć, podczas gdy Howl sobie spokojnie odchodził od niego paląc papierosa. Pewnie zginęli, nie sprawdzał. Jak nie, to stan również poważny, taki jaki ich przez całe życie będzie prześladował.
Ostatni target. Starszy facet, Henry. Równie bezczelny, co poprzednia dwójka, doprowadzając dwie z dziewczyn do ciężkiego stanu. Minus? Wyżej postawiony. Nie mógł zostać otwarcie zaatakowany, jednak jego żona była znana z lubowania się w rozpustach. Wkręcenie się na jedną, nie było żadnym dla niego problemem, kiedy to zaprosiła kto wie ilu nagich facetów i kobiet w maskach. Znalezienie się przypadkiem w pokoju Henryego, kiedy ten drzemał, i wstrzyknięcie mu bezpośrednio narkotyku, jaki zażyty w ten sposób kończył żywot w sekundy? Bez problemu. Trochę szkoda że tak mało się wycierpiał, ale bardziej kreatywne działa potrzebowały czasu. A tego Howl nie miał.
Zdążył jednak jeszcze przelecieć jego młodszą żonę.

I robota była skończona. Perfekcyjnie. Praktycznie planował zbierać się już do swojego apartamentu, by skorzystać z wyjątkowo spokojnego towarzystwa swojej niewolniczki w łóżku, kiedy to został wezwany. Przez samą głowę rodu, jaką to chciał obalić? Czy dowiedzieli się o jego celach? Wątpliwe. Nigdy ich nie wyjawiał nawet przez chwilę. Równie dobrze mogły one nie istnieć, gdyby nie fakt że czasem o nich myślał poza okiem szefów.
Wodospad i lodowaty wiatr, a ten w szlafroku. Bycie liderem kultu, zdawało się, że zobowiązuje do bycia w jakiś sposób porypanym. Podążając za konkubiną głowy rodziny jednak, Howl wiedział że definitywnie nie był to jeszcze czas na przejęcie władzy. Do tego potrzebował więcej niż okazji na wbicie sztyletu w kudłatego, a nawet do tego okazji nie miał porządnej. Korzystając z zaproszenia, podszedł bliżej i przyklęknął, kładąc za sobą swoją torbę z rzeczami. Już dawno temu obmył się z krwi, to nie było po nim widać żadnych oczywistych śladów poprzednich zadań.
- Witaj Ojcze. - powiedział, kłaniając się lekko jak już siedział na tych kolanach we wskazanym miejscu. I zaczął wysłuchiwać jego słów. O tym jak stracili dwóch członków rodziny. I to nie byle jakich. Żony Antoniego. Ktoś... definitywnie nie lubił swojego życia. I Howl planował postarać się, aby ten polubił je jeszcze mniej. Rżnięte rodziny zdawały się mniejszą karą, kiedy to ofiara by nie miała okazji im się przyglądać parę dni. Dopiero po tym, mógł głowę ściąć. Zostawił ten detal jednak dla siebie. Na przyszłość. O dziwo jednak, Howl nie spodziewał się iż będzie to wymagało tak... okrężnej drogi. Informacje na temat pierścienia, jakiego używała żona Antonyego... hmm. I nie był to jedyny pierścień jaki miał zebrać. Kojarzył, że były one odpowiedzialne za "czary". Bardzo ważne przedmioty, jakich nie było bardzo wiele. A co ważniejsze, bardzo potężne przedmioty. I ktoś zabił posiadaczkę jednego. Brudny blondyn miał coś wrażenie, że nie chodziło tylko o zemstę na tych co zranili żony Aymara. Albo Ci co je zranili, byli dużo bardziej niebezpiecznymi jednostkami niż na pierwszy rzut oka to brzmiało. Miał jednak zadanie. I tak jak zawsze, liczyło się jedno. Zrealizowanie go by wspiąć się po wyżynach organizacji.
- Nie zawiodę Cię ojcze. - odpowiedział, nie ruszając się kiedy to został pocałowany w poliki. Nie wstawał jeszcze jednak. - Mogę mieć pytanie?
Zapytał najpierw, wiedząc że w tej pojebanej sekcie nawet powiedzenie czegoś bez pozwolenia może się źle skończyć. Gdyby jednak to pozwolenie dostał, postanowił zadać pytanie proste, a być może ułatwiającego jego najbliższe dni.
- Grace Hills. Czy wiadome jest, gdzie ona przesiaduje, abym jak najszybciej ją znalazł i nie tracił czasu na szukanie jej po mieście? Szybciej będę mógł ruszyć wtedy po pierścień. - stwierdził neutralnym głosem, czekając na odpowiedź. Po dostania jej, ukłoniłby się ponownie, podziękował ze poświęcony mu czas i wstał. Kierując się już do swojego apartamentu, faktycznie w celu przygotowań. Wysyłając też rzecz jasna swojej lokaj wiadomość, za ile będzie. By się przygotowała.


20 minut później Howl wchodził już pewnie do swojego apartamentu, aby zostać powitany przez swoją lokaj. Młoda blondynka była ubrana w strój typowy dla lokaja. Tym też głównie była, poza czarną obrożą jaką nosiła wokół szyi. To nie tak, że była jednak ona stała. W końcu musiała jakoś zakupy dla niego robić, to też mogła ją sama zdjąć. Lepiej było jednak, gdy tego nie robiła w apartamencie Howla bez pozwolenia. Taka była teoria. Raczej dobrze było ją przestrzegać, jeżeli chciała by jej dni były bardziej spokojne. Niezależnie czy były z jej traktowania zadowolona czy nie.
Podchodząc do niej, blondyn złapał ją za podbródek mocno, schylił się całując ją na ustach i gryząc lekko jej wargę, nim puścił kobietę. Patrząc w jej oczy, szukając reakcji na jego zachowanie, nim nie ważne co bezczelnie się uśmiechnął. Oddał jej futrzaną kurtkę, aby powiesiła ją na wieszaku. Zdjął też buty zostawiając je przy wejściu, i wędrując sobie po apartamencie w stronę kuchni zrzucił koszulkę na kanapę. Rozprostowując się trochę, wziął sobie whisky z barku i nalał do kieliszka, nim oparł się o blat kuchenny. Zerkając w stronę, w której wiedział że znajdowała się jego pani lokaj.
- Ruszam do Great Falls w Montanie. Możliwe że nie będzie mnie przez dość dłuższy czas, może nawet miesiąc. Liczę, że zadbasz o apartament, chyba że chcesz mi w brudnej robocie towarzyszyć? - zapytał z uniesioną brwią. Może nie powinien, ale czy miało to jakieś większe znaczenie? Szef sekty nigdy nie powiedział, że sam ma zadanie wykonywać. Zrobił łyka whisky, nim je odstawił i obrócił się w stronę lodówki. Wyjął masło, jajka, ketchup. - Dziś na kolację jajecznica. W między czasie, spakowałabyś mnie na wypad. Może być podczas niego dużo podróżowania, pewnie zajmie ten miesiąc minimum. Sprawdź też najlepszą możliwą i dostępną dla mnie trasę do Great Falls.
Nie pytał się właściwie jej o zdanie. Nie tym razem. Wydawał polecenia i liczył na posłuszeństwo, co dziewczyna na pewno już dobrze wiedziała. Sam, lubiąc gotować, zajął się właśnie tym. Może jajecznica nie była czymś ambitnym, ale zrobiona dobrze potrafiła być kurewsko smaczna. W tym celu też, wyjął boczek z lodówki by ją... urozmaicić. Nie minęło wiele czasu, nim gotowe dwa talerze pełne jedzenia położył na stole. W przeciwieństwie do niektórych, nie miał nic przeciwko temu aby jego niewolnica jadła tuż obok niego. Popijałby też sam sobie whisky, jej za to nalewając wino do kieliszka. Dobrej marki, oczywiście.
- Jak zajmiesz się wszystkim, dołącz do mnie w łóżku. Jak najwcześniej chcę wyruszyć. - powiedział jeszcze w trakcie kolacji patrząc na swoją kobietę. Czekając aż zje, aby umyć oba talerze. Ta teraz miała ważniejsze kwestie. Przygotować ich. On sam natomiast, dalej z kieliszkiem whisky, udałaby się do łóżka. Schowałby do szufladki nocnej pistolet, kastety, portfel i komórkę. Zrzucił skarpetki i spodnie, rzucając je w kosz do prania, i położył się zwyczajnie bez przykrywania. Przymknął oczy. Jutro będzie musiał zweryfikować to, co przygotowała dla niego dziewczyna. Miała dostęp do laptopa i większości jego rzeczy, z wyjątkiem broni, więc nie powinna mieć z tym problemów. Raczej.
Powrót do góry Go down
Dao Paorang


Dao Paorang


Liczba postów : 30
Join date : 03/05/2021

Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1A - Hunter: Call of the wild   Arc 1A - Hunter: Call of the wild EmptyWto Gru 21, 2021 8:20 am

Kudłaty słysząc pytanie swojego syna, ponieważ rzecz jasna wyraził na nie zgodę, poklepał go po ramieniu.-Masz numer do niej w telefonie-Tym samym ucinając tą kwestie. Chyba? Co prawda nie powiedział mu gdzie ją znajdzie, ale teraz zdecydowanie nie powinno to dla niego stanowić problemu. Zwłaszcza że ludzie lubili się przemieszczać i podanie po prostu adresu mogło być mało skuteczne. A wiadomo, XXI wiek, messengery, inne whatsappy to dało się to nieźle obejść. Na szczęście staruszek nie kazał mu jej szukać na facebooku ani twitterze a załatwił po prostu numer. Więc no, praca zdecydowanie prostsza.

Charlotte, częściej nazywana po prostu Lotti albo "Ej ty", zdecydowanie nie była normalną dziewczyną. Co prawda obroża na szyi nie budziła aż tyle szoku wśród ludzi - ponieważ w tych czasach wiele osób lubiła takie... ozdóbki - to jednak zapytana odpierała zwyczajnie że jest niewolnicą. A to, budziło już wiele pytań i obaw. Ludzi chcących jej pomóc były liczne rzesze, w końcu była śliczna, a piękno było w cenie. Starsi mężczyźni dający jej pieniądze by mogła się wykupić, starsze panie próbujące zabrać ją na policję, młode kobiety dające jej numer na niebieską linię... żadne z nich nie wiedziało, przynajmniej w tamtym momencie, że Lotti nie żaliła się na swój los. Nigdy, nie żaliła się na swój los. Czy znała gorszy, czy też ten jej zwyczajnie nie przeszkadzał, nie dało się jasno określić. Faktem jednak pozostawało to że nigdy nie powiedziała iż los niewolnicy jest ciężki bądź nieprzyjemny. To była jej rzeczywistość i w odróżnieniu od wielu osób w podobnej sytuacji, nie odrzucała jej.

Jak codziennie rano Lotti robiła zakupy w pobliskim markecie, wiedząc że jej "Pan", niedługo powróci. Jej pan, który zapewne nie znał nawet jej imienia, co prawda mógł znać, ale pewna nie była, nie pamiętała kiedy ostatni raz go wobec niej użył. Jej pan, który nie wiedział o niej zbyt wiele bo nigdy nie zawracał sobie głowy żeby zapytać. Czyli Lotti przeszkadzało cokolwiek z tego? Nie, nie specjalnie. Ponieważ w życiu Lotti nie przeszkadzało zbyt wiele rzeczy. Oddana została Howlowi jako podarek za wspięcie się w szczeblach rodziny. Nie znała Howla zanim został tym, kim był teraz. On nie znał Lotti zanim została tym, kim była teraz. On był panem a ona niewolnicą i jak na razie ten układ, odpowiadał obojgu. Ale jak długo tak będzie? Zapakowała do koszyka kilka paczek gwoździ i zadowolona z zakupu Lotti ruszyła do domu.

Ponieważ Lotti miała hobby. Każdy miał jakieś hobby, ale hobby Lotti było szczególne. Wyjątkowe. I bardzo je lubiła. Lotti bowiem bardzo chciała przesuwać granice Howla jak najbardziej się dało. Czy chciała go zabić? Nie, bo straciła by swoją zabawkę. Czy była masochistką i lubiła gdy ją bił? Też nie, ale nie przeszkadzało jej to na tyle by przerwała. Czy chciała by ją zabił? Również nie, ponieważ wtedy nie mogłaby kontynuować swojego hobby. To wszystko wymagało od niej niebywałej precyzji, ale nie przejmowała się tym. Jeśli przegnie to znaczyło że wygra i chociaż powinno to być jej celem, to nie planowała tego robić - to by znaczyło, że straci swoje hobby.

Dzisiejszą niespodzianką dla Howla, miały być kanapki. Kanapki wypełnione jej miłością do niego. Chleb, masło, musztarda, bekon i nieco powbijanych to tu, to tam, gwoździ. Ah, mina Howla gdy ugryzie kanapkę a ostre kawałki metalu przebiją jego język, podniebienie, wargi... zrobiła się mokra na samą myśl o bólu i agonii które przeszyją twarz Howla. Ciężko oddychając oparła się o ścianę-Jesteś popierdolona Lotti-Powiedziała sama do siebie i ruszyła do kuchni by rozpocząć swój plan. I wtedy wszedł on, osoba której chciała podarować swoją miłość. I zaczął mówić i mówić i mówić... chciała się wyłączyć, chciała myśleć o tym, jak będzie wyglądał już niedługo, ale nie mogła. Sprowadził ją na ziemię, bo wyglądało na to, że miało się zrobić nieco poważniej.
-Mmm-Przyłożyła palec do wargi, udając że się zastanawia.-Mistrzu, jeśli to może zająć aż miesiąc to chyba powinnam pojechać z tobą. Obawiam się że bez mojej obecności nie zmieniałbyś bielizny.-Oparła się o blat stołu.-No i nie mył zębów. Zdecydowanie jestem ci potrzebna na tej wyprawie.-Nie była to prawda, Howl w standardach Lotti uchodził nawet za czyścioszka. Nie miało jednak znaczenia ile prawdy było w jej słowach. Liczyło się tylko to że były to słowa które mogły go zdenerwować. Słysząc jednak jego kolejne słowa, zesztywniała. Tak, Howl dobrze gotował. Tak, rzadko pozwalał jej robić to za niego. Tak, lubiła jeść to, co przygotował. ALE DZISIAJ ONA MIAŁA ZROBIĆ KOLACJĘ DO CHOLERY. Złapała za to co miała pod ręką - ciężką ceramiczną misę na owoce - i rzuciła nią w Howla.-ZDECHNIJ, UMRZYJ, PIERDOL SIĘ-No i Howl mógł jedynie gdybać, nad powodem nagłego wybuchu Lotti. Ta zirytowana zaś poszła od razu pakować Howla, w oczekiwaniu na jajecznicę. Za karę spakowała mu jedynie lekkie letnie ubrania oraz jedną parę majtek i skarpetek. Zapomniała również o jego szczoteczce do zębów.-S.p.a.k.o.w.a.n.y.-Przeliterowała mu siadając naprzeciw i jedząc jajecznicę.-Obrzydliwe-Stwierdziła, ale widać było, że to nieprawda. Po skończonym jedzeniu i ogarnięciu domu sama się spakowała i dołączyła do Howla w łóżku.

No ale nie nastał nowy dzień. Howl obudził się po 8h i niespodzianka, była dopiero 16.
Powrót do góry Go down
Howl Aymar


Howl Aymar


Liczba postów : 11
Join date : 24/11/2021

Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1A - Hunter: Call of the wild   Arc 1A - Hunter: Call of the wild EmptyWto Gru 21, 2021 1:37 pm

Numer do niej miał w telefonie. Skąd, kiedy to telefon miał przy sobie? To zadanie na pewno nie było tak wyprzedzone, aby już przy zakupie ten numer miał. Nie. Większa była możliwość, że zwyczajnie włamali się do jego telefonu. Mogli równie dobrze dać takie polecenie jego niewolnicy, który w teorii miała największy dostęp jak i najwięcej okazji do zabicia go. Czy by posłuchała? Nie wiedział, ale była ona prezentem od ojca. Nie zdziwiłby się też, gdyby w jakiś sposób dla niego szpiegowała. Kiwnął głową nie zadając jednak zbędnych pytań, i zgodnie z poprzednim planem, pożegnał się z ojcem.

Wbrew popularnej opinii, Howl znał imię swojej niewolniczki. W końcu była jego własnością. Tak jak jego pojebaniu nie było końca, tak nie traktował jeszcze jego kobiet jako numerki. Rozróżniał je. Może dlatego, że faktycznie dla siebie miał tylko jedną. Dość... pojebaną, jakby miał przyznać. Pewnie bardziej od niego, jak tak czasem patrzył na jej zachowanie. Nie należało do typowych niewolniczek, jakie to miał okazję widywać dość często w swojej rodzinie. Niektóry były naćpane i nie kontaktował. Inne ciągle płakały. Jeszcze inne stawiały opór, i różnie się to dla nich kończyło. Jego jednak? Była inna. Nie wiedział tylko do końca jak.
Dziewczyna zdawała się obudzić, kiedy wspomniał o swojej miesięcznej wyprawie. Odpowiedziała, zresztą też zadał jej pytanie. Zesztywniał jednak na jej odpowiedź. Zmiana bielizny? Mycie zębów? Co na pierdoliła?
- A może zwyczajnie nie będziesz w stanie bez swojego pana funkcjonować? - zasugerował z dość agresywnym uśmieszkiem, darując jej ten wybryk. Tak, Lottie była inna od reszty niewolnic. Pyskowała ale była posłuszna. Miał jednak wrażenie, że na zbyt wiele jej pozwalał. Co też po chwili zresztą się okazało prawdą, kiedy ta rzuciła w niego ceramiczną miską. Trochę szerzej otwierając oczy, Howl zrobiłby szybki krok w bok i jeszcze ręką odepchnął wazę gdzieś na bok, aby przywaliła w ścianę za nim.
- POJEBAŁO CIĘ DO RESZTY?! - zapytał głośno, agresywnie widząc jak pani domu sobie odchodzi. Chyba jej się kurwa role pomyliły. O co jej chodziło, nie miał pojęcia i go nie interesowało. Były rzeczy na jakie jej pozwalał. Były zabawą, a Howl nie lubił uległych dziewczyn. Inaczej. Lubił. Ale szybko się nudziły. Trzeba było mieć trochę adrenaliny w życiu, i jego niewolnica o dziwo mu ją zapewniała. Nie mniej, przesadziła. Były rzeczy ważne i ważniejsze. Jedzenie, było na ten moment ważniejsze. Lottie nigdzie nie ucieknie. Była jego, nie ważne jak bardzo tego nie chciała.
Słysząc jej przeliterowanie, uniósł wysoko brew. Zawęził wzrok. Fajnie gdyby mógł jej ufać. Ale kurwa nie mógł. To był ten problem z buntowniczością. Była fajna. Dawała adrenalinę. Ale żeby suce zaufać, to nie było szans. Słysząc stwierdzenie, że jedzenie jest jeszcze obrzydliwe, wiedział że musiała nastać zmiana planów. Kiedy tylko zajął się naczyniami, zatrzymał ją jeszcze nim poszedł do łóżka. I przez zatrzymał, autora miał na myśli złapał ją za szyję i przybił ją agresywnie do metalowego słupka prowadzącego do kuchni. Słup nie był najstabilniejszy, to się zatrząsł. Jedna z szyb jaką podtrzymywał wypadła i rozbiła się na podłodze. Howl, był generalnie silny. Objęcie szyi niewolniczki nie było problem, jak i mocniejsze jej ściśnięcie. Na tyle mocne, by ta miała problemy z oddychaniem i zaczęła odlatywać. Zbliżył swoją twarz, rozzłoszczoną do niej. Dbając by było to jakieś 20 cm odstępu między ich oczami.
- Wyjaśnijmy sobie jedno kurwo. Toleruje Twoje zachowanie. Jesteś prezentem i dobrą zabawką. Pamiętaj jednak, kto tu jest panem. Jesteś tylko niewolnicą, więc nie pozwalaj sobie na zbyt wiele, bo moja cierpliwość się do Ciebie kończy. - wycedził przez zęby, ściskając trochę bardziej jej szyję. - Chyba nie chcesz, abym Ciebie oddał? Wyrzucił na ulicę? Prosto w ręce mojego ojca, który już zadbałby żebyś była tak naćpana jak się tylko da. Nie myślałabyś już. Nie miała własnej woli. Nawet byś nie kontaktowała, będąc tylko zabaweczką w rękach losowych mężczyzn. I bym Ciebie zastąpił, biorąc inną która bardziej będzie pamiętała o swoim miejscu. Nie chcesz tego, prawda?
Zapytał, nie poluźniając nawet uścisku. Czekając na jej odpowiedź, jaką pewnie częściowo jej uniemożliwiał. Na pewno była mądrą istotką. Jakoś da radę mu pokazać, że tego nie chciałaby i że jest jego, co chyba do niej nie docierało. Wtedy dopiero puściłby ją. No... ewentualnie tuż przed momentem kiedy ta faktycznie miała odpłynąć i zemdleć. Nie mogła. W końcu miała robotę.
- Posprzątaj tu. - zerknął jeszcze do torby w jaką go spakowała. Tak jak myślał. Jebana kurwa, wkurwiona o chuj wie co. - I mnie spakuj porządnie, inaczej możesz zapomnieć o jechaniu ze mną.
Obserwowałby jeszcze ją przez chwilę, oczekując odpowiedzi. Posłuszeństwa. Znania swojej pozycji. Mimo wszystko, dalej razem spali. Czy ta by go zabiła? Nie. Nie zrobiła tego dotychczas, mimo tego jak bardzo podobne sytuacje już pewnie mieli. Jej los byłby dość okrutny, gdyby to zrobiła. Tego był Howl pewien. Dopiero kiedy zauważyłby, że ta znowu nie zamierza odpierdalać szajsu, razem ze swoim kieliszkiem whisky udałby się do łóżka - omijając po drodze szkło z rozbitej szyby. Lekka też zmiana planów, przed spaniem.

Była 16. To jak następny dzień, kiedy szło się spać o raptem 8 godzin temu. Chłopak podniósłby się z łóżka, łapiąc ponownie swoją szklankę z whisky i upijając jej trochę. Czy Lottie czegoś nie dosypała? Hmm... zbyt późno. Jebać. Jeżeli dalej leżała w łóżku, to złapałby jej podbródek otwierając go bardziej na siłę i nalał jej trochę whisky do ust. Tak na zakrztuszenie się, napicie i przebudzenie. Świetna pobudka.
- Wstawaj. Idę się umyć, przygotuj mi ubrania. Liczę, że cała reszta jest już przygotowana poprawnie. Znajdź trasę do Great Falls. - powiedziałby, nim skierowałby się w stronę łazienki. Prosto pod prysznic, nie zamykając zresztą nawet pomieszczenia. Jakby niewolnica chciała dołączyć, to mogła. Co jak co, ale jednak u niego, to miała niebiańsko luksusowe warunki. Prysznic, planował dłuższy. Ciepły zawsze był niesamowicie przyjemny. Po około 30 minutach dopiero wyszedł. Wycierając włosy ręcznikiem, wyszedłby z łazienki kapiąc wodą z całej reszty ciała bo nie wytarł się porządnie. Nie okrywał się też ręcznikiem. Skierowałby się w stronę niewolnicy, jaka to miała przygotować jego ubrania. Oby tym razem go posłuchała. Jego groźby nie były puste. Uważałby też pod nogi, bo zawsze mogła dla niego przygotować jakąś niespodziankę.
Oczywiście, gdyby dziewczyna się znowu nie posłuchała, sam ruszyły w stronę swojej szafy. Ubrał szybko, w wygodniejsze ubrania pasujące do podróży. Czarne skarpetki, równie czarne, mocarniejsze buty sięgające do łydki. Spodnie camo, białą podkoszulkę, na którą jeszcze zarzucił prostą czarną koszulkę. do tego równie czarną, ciaśniejszą bluzę gdyby pogoda była wyjątkowo chłodna.
Rzecz jasna, ponownie też sprawdziłby co Lottie przygotowała mu w torbie. Miał szczerą nadzieję, że chociaż to wykonała poprawnie. Inaczej najpierw będzie musiał zatrzymać się w siedzibie rodziny i podrzucić im pewną sukę.
- Znalazłaś najwygodniejszą, najszybszą i najbliższą w czasie trasę? Śmiej tylko powiedzieć nie... - pogroził jeszcze dodatkowo, z irytacją wypisaną na twarzy. Jeżeli nie znalazła? To świetnie. Sam usiadłby na kanapie, wziął laptopa, i sprawdził trasę. Samym autem nie, bo nie prowadził na tyle dobrze. Lottie w tym nie ufał. Samolot drogi i będzie problem z jego bronią. To wybrał ostatecznie przemieszczanie się busami i pociągami. Tylko musiał znaleźć jakieś dobre połączenia. Względnie dobre.
Powrót do góry Go down
Dao Paorang


Dao Paorang


Liczba postów : 30
Join date : 03/05/2021

Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1A - Hunter: Call of the wild   Arc 1A - Hunter: Call of the wild EmptyCzw Gru 30, 2021 10:56 am

Lottie przechyliła jedynie głowę i uśmiechnęła się, słysząc ripostę swojego pana. Kto wie, może? Ale na głos tego nie powiedziała. Widząc jak jej pan się uniósł, zesztywniała lekko, nie bała się, oj nie. Po prostu bardzo nie lubiła gdy ludzie krzyczeli. To było... takie bez klasy? W sensie, jak ona krzyczała to było spoko. Ale jak krzyczeli na nią - to nie. W jej okolicy jeszcze dało się przeżyć, grunt żeby nie była celem krzyku. Zwyczajnie wybijało ją to z rytmu i sprawiała że traciła ochotę na obcowanie z jednostką. Skłoniła się lekko swemu "Panu"-Wybacz panie-W jej ustach "Panie" brzmiało trochę jak obelga-Ale tam była mucha. Wielka i obrzydliwa mucha, Panie. Byłoby szkoda gdyby usiadła na twej twarzy, postanowiłam więc ci pomóc i ją wyeliminować. Nie przejmuj się że jej nie widziałeś, w tym wieku to się już zdarza. Umówić okulistę?-Zapytała już na koniec niewinnym głosikiem skubiąc palcami dolną wargę.

Naturalnym tokiem czasu, Lotti skończyła przyciśnięta do filaru, duszona przez swojego pana, zalewana natłokiem pytań i jeszcze chyba oczekiwano od niej odpowiedzi. Spojrzała więc jedynie na niego kpiąco a dłonią ścisnęła za klejnoty jednak nie mocno, chcąc zadać ból. Ciężko powiedzieć co chciała mu przekazać, ale raczej nic miłego, znając ją. Tak więc puścił ją dopiero gdy nieomal straciła przytomność, pozwalając jej opaść na ziemię krztusząc się i próbując łapczywie złapać powietrze w płuca. Kinky.

Nawet na niego nie patrząc, Lotti zaczęła grzecznie sprzątać po niedawnym incydencie aż w końcu mniej lub bardziej zadowolony Howl udał się do pokoju. Wtedy też Lotti odetchnęła i oparła się o ścianę z szerokim uśmiechem na twarzy. Jego furia, wściekłość, te wszystkie silne emocje które pokazał jej w tak krótkim czasie... co prawda liczyła, że posunie się nieco dalej ale i tak była zadowolona z rezultatów. Tak zdecydowanie Lotti była pojebana, wiedziała o tym, ale Howl również był. Pasowali do siebie, niczym dwa wzajemnie wyniszczające nowotwory. Tym chyba byli dla reszty społeczeństwa.

Po nalaniu Whisku do buzi, zgodnie z przewidywaniami Lotti zakrztusiła się i wstała. Spojrzała na budzik, na Howla i znowu na budzik. Po czym wstała i zaczęła bez słowa wykonywać polecenia Howla, przecierając oczy i ziewając. O Lottie można było wiele powiedzieć, ale na pewno nie to, że lubiła wstawać. Moment zaraz po wyjściu z łóżka, był chyba momentem w którym była najsłabsza i najbardziej uległa. Jej zjazd energetyczny był po prostu ogromny. Kiedy ten skończył się myć czekały już na niego ubrania... nie takie, jak sam planowałby ubrać. Ale chyba też nie złe? Dostał trapery, grube brązowe skarpety, Jeansy, koszulkę Nirvany i na wszystko brązową skórzaną kurtę podszytą od środka puchem. Ubranie późno Jesienne, na które wydawało się Howlowi że może być teraz nieco za ciepło. Lotti weszła pod prysznic zaraz po nim i na zadane pytanie odpowiedziała już stamtąd-Ja prowadzę-enigmatyczna odpowiedź padła z łazienki. Wyglądało na to że Lottie zamierzała go tam zabrać własnym autem. Bo tak, Lotti miała samochód. Może była niewolnicą, ale miała swoje fundusze a te dość często przeznaczała na motoryzację. Problemem było jej upodobanie do dziwnych pojazdów czterokołowych i tak też wiedział że posiada Monster-trucka, często też członkowie rodziny dawali jej prowadzić Tira a raz próbowała namówić Howla na kupno czołgu. Pytanie więc - czym do cholery chciała jechać tam Lotti?
Powrót do góry Go down
Howl Aymar


Howl Aymar


Liczba postów : 11
Join date : 24/11/2021

Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1A - Hunter: Call of the wild   Arc 1A - Hunter: Call of the wild EmptyPon Sty 03, 2022 11:47 am

Co za problematyczna niewolnica. Howl, widząc jej uśmiech, ponownie musiał się zastanawiać skąd ją w ogóle wytrzasnęli, skoro jej instynkt przetrwania był upośledzony do takiego stopnia. Odpowiedź dziewczyny? W pełni wymyślona najpewniej, z racji że ni chuja nie było szansy aby faktycznie chodziło o muchę. Odpowiedź kobiety w pewnym sensie tylko przyśpieszyła to, co i tak miało się zadziać. Przyciśnięcie do pilaru. do jakiego to widocznie musiał dodać dodatkową uwagę przez jej pierdolenie.
- Co do okulisty, zbędny. Sam zajmę się zaraz pozbawieniem tych Twoich oczek, co byś to nie wywyższała się ponad swojego pana. - prosty dorzucony komentarz, na który to kobieta i tak nie miała zbytnio jak odpowiedź. Poza ściśnięciem jego klejnotów, na co mężczyzna sam ścisnął jeszcze bardziej dłoń na szyi dziewczyny. Ta jednak nie kontynuowała nic więcej, to po chwili już ją puścił nie poświęcając jej nawet więcej uwagi.

Fakt, że rano zastał miejsce posprzątane, świadczył że była chociaż trochę przydatna. Zakrztuszenie jej też wyszło, a ubraniami po umyciu się aż tak się nie przejmował widząc je. Były wystarczające. Na ten moment założył tylko skarpety i spodnie, nim dziewczyna powiedziała że prowadzi.
- Że co kurwa? - odpowiedział głośniej, aby to ta słyszała. Nim podszedł do łazienki, aby ją otworzyć. Lub jak się zamknęła, to stanąć przy niej. Nie chciało mu się wydzierać, to też musiała ich jak najmniejsza odległość dzielić. Inna sprawa, że chciał na nią spojrzeć jakby była pojebana. - I czym ty niby chcesz na zawieźć, bez rozjeżdżania po drodze ludzi? Nie chcemy aby całe miasto się dowiedziało o naszym przyjeździe idiotko.
Skomentował z irytacją wypisaną trochę na twarzy. Jeżeli jej pojazd faktycznie był normalniejszy od monster trucka?.. Pozwoliłby na to. Niechętnie, ale by pozwolił.

Rzecz jasna też, nie mógł zapomnieć o sprawdzeniu rzeczy jakie ta ostatecznie dla niego zapakowała. Żeby chociaż spełniany jakieś sensowne standardy na taką podróż. Parę par ubrań pasujących do aktualnej pogody, kosmetyki co by chociaż zęby i włosy umyć, laptopa... tego typu rzeczy powinny w nim być. Po sprawdzeniu torby, zarzuciłby koszulkę Nirvany i udał się na górę. Zabrać ze sobą pistolet, portfel, komórkę i kastety. Pistolet przypiąłby na ten moment do paska od spodni, tak aby wisiał z tyłu. Portfel i komórka standardowo do kieszeni, a kastety? Wrzucił do kieszeni w kurtce, jakiej to jeszcze nie zakładał żeby się nie przegrzać. Po tym całym przygotowaniu ponownie wziąłby sobie kieliszek Whisky. Zamoczył w nim usta, upijając bardzo niewiele trunku. Nie mógł być zbyt pijany, niestety. Co mu pozostało do zrobienia?... Jakieś jedzenie i sprawdzenie torby kobiety, czy aby ta czegoś nie zapomniała. Najpierw by ją sprawdził, a potem ruszył do kuchni. Złapał patelnie, parę kawałków polędwiczki. Tu olej, tu jakieś przyprawy dające mięsku wyrazisty smak typu cebulka, czosnek, majeranek i tak dalej. Do tego wrzuciłby do garka ryż, aby ten też się zagotował, i kompletnie zmielone czerwone buraczki na trzeci palnik. Trochę soli, pieprzu i octu dla smaku. I robił się im już mini obiad dla 2. Uważałby też, aby znowu ktoś w niego nie rzucał garnkami.
Powrót do góry Go down
Ringo Hayairushi


Ringo Hayairushi


Liczba postów : 277
Join date : 30/03/2015

Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1A - Hunter: Call of the wild   Arc 1A - Hunter: Call of the wild EmptySro Sty 05, 2022 9:57 am

Drzwi do łazienki nie były zamknięte, tak więc nie było problemu z wparowaniem do środka. Teraz Howl zamiast przekrzykiwać drzwi, musiał przekrzyczeć lecącą z prysznica wodę. To na szczęście nie było zbyt trudne. Słysząc słowa swojego "Pana", Lottie spojrzała na niego rozczarowana-Tsk.-wydała z siebie dźwięk niezadowolenia-Ford mustang?-Zdecydowanie nie była to jej pierwsza myśl i cokolwiek było jej pierwszą myślą wpasowywało się w "Że co kurwa?" w związku z czym Lottie zaproponowała coś, co Howl jej zdaniem zaakceptuje a jej i tak da fun z prowadzenia.

Skoro temat pojazdu został względnie(?) omówiony, można było przejść do innych czynności. Czyli do sprawdzenia torb, skoro i tak planował je sprawdzać to nie mógł się sam spakować? W każdym razie - był spakowany dobrze. Akceptowalnie. Tylko laptopa brakowało, ale akurat nie każdy brał laptopa wszędzie gdzie się dało, jego brak mógł być nie dziwiący. Co do torby samej Lottie to... no tu się trochę zaczynały problemy. Bo faktycznie były tutaj ciuchy ale były też: Śrubokręt, taśma izolacyjna, żyłka, worek, gwoździarka, lutownica, uzi, sześć noży bojowych i granat. W każdym razie czy Howl zaakceptował jej torbę czy nieco przepakował, zaraz potem zrobił obiad, akurat na czas gdy Lottie również zjawiła się na dole. Mogli więc chyba zjeść i ruszać?
Powrót do góry Go down
Howl Aymar


Howl Aymar


Liczba postów : 11
Join date : 24/11/2021

Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1A - Hunter: Call of the wild   Arc 1A - Hunter: Call of the wild EmptySro Sty 05, 2022 11:13 am

Howl był jednak Howlem. Nie był najcichszy, to też już samo przekrzyczenie wody bez próby krzyczenia zdawało się być w zasięgu jego umiejętności. Też było. Słysząc "Tsk.", wiedział że ta już próbowała jechać czymś mniej... konwencjonalnym. Nie. Na chuj były mu takie ładne słówka. Chciała jechać czymś nienormalnym. Zwyczajnie. Co za niewolnica, z którą to ciągle trzeba było mieć się na baczności, bo zaraz co odwali i potem on będzie miał przez to problemy. Tak często kusiło go ją udusić za to wszystko, a i tak często się od tego powstrzymywał. Była... no jego. Trochę szkoda zabijać to co jego, nawet jak to coś było niezwykle wkurwiające.
- Może być. - stwierdził słysząc o Fordzie. Skąd ona go weźmie?.. Nie wiedział. Może już nawet miała. Nie śledził jej wszystkich posesji, co mogło być dość martwiące. Może kiedyś ugryzie go to nawet w tyłek, może nawet dosłownie, że nie wiedział na co ta kasę wydawała.

Sprawdzenie tego co mu spakowało, było bardzo taktyczne też. W końcu sam się pakując, musiałby chodzić i pakować rzeczy. A tak to tylko je wyjął, sprawdził, schował ponownie. Laptopa dorzucił, z racji że mógł się faktycznie przydać. Sprawdzając torbę dziewczyny...
- Po co ci gwoździarka? - zapytał unosząc głos, patrząc trochę niepewnie na zawartość. Granat też był dość niebezpieczny, ale z racji że zabezpieczony jednak to... Howl miał nadzieję, że tak pozostanie i coś nie wywoła niechcianego wybuchu ich auta. Oraz ich. Ze wszystkiego zdawało się, że to gwoździarka była najdziwniejsza. Nie, kłamał. Lutownica też była pojebana. Co ona planowała robić na tej wycieczce? Ostatecznie pokręcił głową i zasunął jej torbę. - Wyjebane.
Stwierdził, wierząc że aż tak jej rzeczy go nie dotyczą. Niech sobie bierze co chce, byle nie musieli jej potem dokupywać ubrań. Kiedy dziewczyna się zjawiła na jedzenie, wzrokiem jeszcze przeleciał to w co się ubrała. I oczywiście, po zjedzeniu - ale nie przejedzeniu się - umyłby naczynia. Zebrał wszystko co potrzebne. Napił się znowu łyka whisky. Upewnił się, że nie zapomniał niczego. Portfel, komórka, pistolet, kastety, torba na podróż... wszystko zdawało się że miał. Wziąłby jeszcze tylko jakąś butelkę z wodą i dorzucił do torby, co by na podróż mieli. Założył buty i zarzucił kurtałkę jaką to mu przygotowała. Spojrzał w jej stronę.
- Prowadź do tego swojego auta. - prosta sprawa. Proste polecenie. Z pewnością wykona jej bez żadnego problemu. I ręką wskazałby na drzwi, aby to pierwsza wyszła. A on za nimi apartament zamknie, aby to nikt się przez czas ich nieobecności nie panoszył. Poza pewnie rodzinką Aymar. Nawet nie kwestionował, że czasem mogli się do niego włamywać i sprawdzać rzeczy.
Powrót do góry Go down
Ringo Hayairushi


Ringo Hayairushi


Liczba postów : 277
Join date : 30/03/2015

Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1A - Hunter: Call of the wild   Arc 1A - Hunter: Call of the wild EmptyCzw Sty 06, 2022 9:08 am

Na pytanie o gwoździarkę, przynajmniej na początku, nie pojawiła się odpowiedź. Dopiero kiedy Lotti znalazła się na dole stwierdziła że odpowie. W odróżnieniu od Howla, nie przepadała za krzyczeniem.-...do tego do czego tobie kastety-Odparła po chwili.-I do kilku innych rzeczy-Spojrzała na torbę a potem na Howla-Mogę zaprezentować-Kusząca oferta no nie? Chociaż niewątpliwie by bolało, a Howl chyba nie z tych którzy to lubili. Chociaż może? Wizja gwoździ w ciele obudzi w nim nowe rządze? W każdym razie śniadanie minęło im
"miło" jak na to domostwo po czym opuścili je kierując się do samochodu Lotti.

No i faktycznie starszy model Forda mustanga, czerwony z uciętym dachem, stał kilka przecznic od domu. Lotti od razu zajęła miejsce za kierownicą a Howlowi zostało to obok niej, lub te za nią. Autko było całkiem wygodne i tak wyruszyli! Było już blisko 18 więc czekała ich raczej podróż nocą. No i nie dało się ukryć że Lotti była świetnym kierowcą, jechała zgodnie z przepisami, ostrożnie ale bez zawahania. Przynajmniej do póki nie opuścili miasta. Na drogach podmiejskich docisnęła gazu i pędzili zdecydowanie kilkadziesiąt kilometrów poza dozwoloną normę. Mimo to, dziewczyna świetnie panowała nad kierownicą. Po około 30 minutach tak szybkiej jazdy Howl usłyszał jakieś uderzenie i stłumione odgłosy z okolic bagażnika, Lotti się tym jednak nie specjalnie przejmowała, dalej prowadząc. Przed nimi było jeszcze całkiem sporo drogi, ale hej, to była idealna pora na spokojne pogłębianie relacji! Lub drzemkę.
Powrót do góry Go down
Howl Aymar


Howl Aymar


Liczba postów : 11
Join date : 24/11/2021

Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1A - Hunter: Call of the wild   Arc 1A - Hunter: Call of the wild EmptyCzw Sty 06, 2022 9:21 pm

Chłopak uniósł jedną brew, słysząc komentarz dziewczyny do czego była jej potrzebna gwoździarka.
- Pojebało? Kastety znacznie groźniejsze od jakiejś tam gwoździarki. - stwierdził pewnie siebie, zakładając rękę na rękę i patrząc w jej stronę. Gwoździarka. Też sobie wymyśliła. Z jednej strony się nie dziwił, bo nie była nawet w połowie tak silna jak on. Nie dość że była kobietą, to pewnie nawet tak nie skupiała się na zwiększeniu własnej siły jak Howl. Zaproponowała zaprezentować. Z pewnym siebie uśmiechem machnął ręką. - To prezentuj.
Właściwie, to nie miał pojęcia co ona chciała prezentować. To tak kinda nie wiedział czego się spodziewać.

Ford. Gdzie go kupiła? Skąd miała kasę? Nie wiedział. Nie interesował się zbyt bardzo. Skoro ma, to ma. Usiadł obok niej rzucając bagaż na tyle siedzenie. Chowając pistolet do schowka przed nim, tak na wszelki wypadek gdyby trzeba było interweniować jakoś bardziej. Szybciej go wyciągnie ze schowka niż spod swojego tyłka. I zaczęli jechać. Nawet przepisowo, co częściowo go dziwiło. Uniósł nawet brew widząc jak ta jest... grzeczna. Przyśpieszyła jednak znacznie, kiedy to już opuścili centrum. Świetnie. To było bardziej w jego stylu. W końcu dopiero potem mieli się nie rzucać w oczy. Teraz, mógł mieć istotniejsze rzeczy do przejmowania się. Tylko... nie miał. I co on miał przez całą tą podróż robić?
- Ah, żebyś potem nie była zaskoczona. Za zadanie mamy znaleźć pierścień dający super moce. Jak auta zaczną latać czy coś, to nie zdziw się. - postanowił właściwie poinformować swoją niewolnicę, bo... tak jakoś. Nudziło mu się trochę. A nigdy nie był człowiekiem, co to siedział w telefonie. Hmm... - Za jaki czas dotrzemy na miejsce?
Dopytał jeszcze. W końcu to nie on był kierowcą. Czy ona w ogóle dobrze jechała? Tego nie wiedział. Słysząc jednak jakiś huk za sobą, obrócił się. Przypatrywał się ulicy, na jakiej nic nie widział. Po tym spojrzał na bagażnik. Usiadł normalnie, z głową skierowaną w stronę Lottie. Uniósł brew.
- Zgaduję, że właściciel auta? Będzie trzeba się go pozbyć, nim dotrzemy na miejsce. - stwierdził bez większego przejęcia. Jakby... cieszył się, że nie była bogatsza od niego. - Czy miałaś jakiś plan w jego kwestii, czy postanowiłaś zwyczajnie improwizować i czekać aż nas złapią?
Tak dopytał, bo może kobieta miała jednak plan. Jakiś. Coś? Nie wiedział. Yhhh... o czym to gadało się z ludźmi. Kiedy nie było się pijanym lub naćpanym? Yhh...
- To jak Twój dzień minął, niewolnico? - postanowił ostatecznie rzucić z nadzieją, że chociaż ta zapewni mu jakąś rozrywkę. Jak nie... to sam sobie znajdzie. Jakoś. Jebane podróże, zmuszające go do siedzenia w miejscu.
Powrót do góry Go down
Ringo Hayairushi


Ringo Hayairushi


Liczba postów : 277
Join date : 30/03/2015

Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1A - Hunter: Call of the wild   Arc 1A - Hunter: Call of the wild EmptyWto Sty 11, 2022 8:40 am

Słysząc zgodę Howla, Lotti złapała gwoździarkę oburącz, szybkim ruchem wycelowała w jego klejnoty-Bang.-Nie wystrzeliła tylko ze znudzoną twarzą odłożyła ją do torby.-Byłoby kiepsko gdybyś zaczął się teraz wykrwawiać-Stwierdziła rezolutnie. Taka to była ta ich relacja. Może to Howl był tym silniejszym, ale czy był bardziej niebezpieczny? Biorąc pod uwagę ilość spędzanego ze sobą czasu Lotti miała aż nadto możliwości by go zabić i chociaż nie była silna, Howl mógł być pewien że nie potrzebowała gwoździarki, uzi ani granatu, by pozbawić go życia. Ale oboje jeszcze żyli, więc chyba ta znajomość szła im nieźle.

-Skoro zaczną latać, to dlaczego nie mieliśmy rzucać się w oczy?-Zapytała z żalem-Eh, a mogłam wziąć ten walec. Walec drogowy-Powiedziała rozmarzona na samą myśl o przejażdżce tym cudem technologicznym. Niektórzy chcieli szybkich samochodów, nowoczesnych autek, a Lotti? Lotti starczył walec.-Za 6h mamy postój w Dickinson gdzie się prześpimy, potem następne 8h drogi do celu. Chyba że planujesz prowadzić drugą połowę drogi-Obrzuciła spojrzeniem Howla-Co może wcale nie być takim głupim pomysłem, czeka nas raczej spokojna droga bez większych wyzwań-Westchnęła ewidentnie nie myśląc zbyt wiele o umiejętnościach Howla w kwestii prowadzenia pojazdów i sugerująca mu delikatnie trening. Chociaż sama uwielbiała prowadzić, to no cóż, Ford nie był nawet w połowie listy jej wymarzonych pojazdów czterokołowych więc była gotowa oddać kierownicę w razie czego.

Słysząc że mają pozbyć się ziomka z bagażnika, Lotti spojrzała na Howla wzrokiem, jakim patrzy Ojciec na starą kiedy ta mu zupę przesoli. Zapytana o plany wobec właściciela pokiwała głową.-No wiesz, każdy ma jakieś hobby na odstresowanie...-Właściwie jej hobby na odstresowanie to było prowadzenie dziwnych pojazdów. I oglądanie filmików w których ktoś coś niszczy prasą hydrauliczną. Więc widocznie to było trzecie hobby. No ale to chyba dobrze, mieć dużo hobby. Bogate zainteresowania, te sprawy. Słysząc ostatnie pytanie swojego "Pana" uniosła brew.-No... najpierw jakiś napalony blondyn stwierdził że będzie mnie dusić oraz podglądać w kąpieli, potem ten sam napalony blondyn oglądał moją bieliznę i zabawki, potem zabrał mnie na śniadanie - swoją drogą dziwna kolejność podrywu, nie uważasz? No a potem zabrał na wycieczkę. A raczej ja jego... to skomplikowane, jego pomysł, moje wykonanie-I tak oto minął jej dzień. Chociaż właściwie, jeszcze się nie skończył?-A twój?-Zapytała bardziej dlatego że wypada, a nie dlatego że ją to ciekawiło, jak by nie spojrzeć - znała odpowiedź.
Powrót do góry Go down
Howl Aymar


Howl Aymar


Liczba postów : 11
Join date : 24/11/2021

Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1A - Hunter: Call of the wild   Arc 1A - Hunter: Call of the wild EmptyWto Sty 11, 2022 9:50 am

Chłopak uniósł brew, widząc zachowanie i sposób używania gwoździarki poprzez Lottie. Jedyny powód dlaczego to w jakimś stopniu mogłoby zadziałać, to dlatego że na to pozwolił i nie zareagował kiedy ta do niego z niej wycelowała. Czy był bardziej niebezpieczny, zapewne było kwestią sporną. Dla innych, może i by był bardziej niebezpieczny. Tutaj jednak? Dla Lottie on był najbardziej niebezpieczny - prawdopodobnie - a dla niego ona, częściowo przez to na ile jej pozwalał w swoim domu. W końcu tyle okazji ile miała do zabicia podczas snu, to miało... bardzo wiele osób. Wcześniej, kiedy rodzina Aymar go jeszcze wykorzystywała jako atrakcję w swoich burdelach, to też wiele osób mogło go podczas snu zaatakować. Ostatnio jednak, możliwość do tego miała jedynie ta niewolnica która była trochę jebnięte. Howl był prawdopodobnie bardziej jebnięty, skoro nie miał problemu ze spaniem w jej towarzystwie.

- Mogą zacząć. - odpowiedział z automatu, przeciągając się do tyłu. Ziewając. Walec drogowy? Zerknął w jej stronę. Był ciekaw, jak ta wynalazłaby walec. Tym razem kierowca wewnątrz walca? Może. - I nim zaczną, to pewnie trochę upierdliwej roboty przed nami w znalezieniu całych pierścionków. Nie czyń roboty bardziej upierdliwej walcem drogowym, chuj wie skąd wziętym.
Stwierdził, nie komentując nawet gustów pojazdowych niewolnicy. Dlaczego w ogóle pozwalał jej jeździć? Może wykorzystywanie jej też jako lokaj i pozwalanie na wychodzenie z domu źle wpływało na hobby jakich ta się podejmowała. Widząc jednak w kolejnych jej słowach wyzwanie, miał ochotę jej coś zrobić. Nie wiedział tylko co, a samo poduszenie wydawało się dość delikatne. I nie mógł znaleźć niczego, co by faktycznie pasowało, więc ostatecznie skrzywił twarz.
- Nawet droga z wyzwaniami nie byłaby problemem. - stwierdził, poniekąd się zgadzając? Chyba. Nie będzie jakaś suka jego umiejętności poniżać. Czy był lepszym kierowcą było wątpliwą kwestią, ale zamierzał sprawić że ta cofnie swoje słowa. A jak nie cofnie, to będzie musiał jednak pozostać przy tym w czym się specjalizował. Rękoczynach.

Uniósł brew słysząc o hobby na odstresowanie. Kierowca związany z hobby?
- Oh? I co to niby za hobby? - spytał, wyjątkowo nawet zaciekawiony co odpowie. Jakieś tortury? A może jego niewolnica została zarażona przez rodzinę Aymar dziwnymi hobby seksualnymi i de facto facet w bagażniku był od jakiegoś czasu gwałcony? A może sam to lubił? Chuj wie. Lottie była pojebana, i jakby ktoś się spytał Howla, to oczywiście bardziej od niego. Więc jej hobby też mogłoby znacznie bardziej pojebane od jego hobby. W końcu nalewanie whisky do ust śpiących dziewczyn było takie normalne. Lub przywalanie nimi o jakieś słupy. Totalnie normalne działania.
Na jej odpowiedź na jego pytanie jak minął dzień, spojrzał zirytowany. Sięgnął ręką, aby złapać ją za włosy i przyciągnąć jej głowę bardziej do siebie.
- Chodziło mi nim wróciłem i postanowiłaś jak dzieciak rzucać we mnie garnkami. I dobrze o tym wiesz. - wyszeptał jej do ucha z irytacją w głosie, nim ją puścił. Jednak prowadziła. Nie mógł pozwolić sobie na zbyt wiele, bo utrudniłoby to jego podróż. - A odpowiadając już na Twoje pytanie, zabiłem paru ludzi. Przeleciałem paru ludzi. Wróciłem do domu, gdzie zastałem niesforną niewolnicę jaka w podzięce za jedzenie zaczęła rzucać rzeczami i strzelać fochy. Wkurwiłem się, dałem nauczkę, poszedłem spać. Obudziłem zdziwiony, że ta ponownie czegoś nie kombinowała w nocy. I się znalazłem z nią tutaj, w drodze na wyprawę na jaką pozwoliłem jej ze sobą jechać. W końcu co by robiła beze mnie? Najpewniej się niesamowicie nudziła w pustym domu.
Stwierdził, bezinteresownie wymieniając wszystko. Nim sobie o czymś przypomniał. Spojrzał na nią z uniesioną brwią.
- Swoją drogą, jesteś moja. Po chuja mam Cię podrywać? Duszenie i podglądanie nie było pierwszy, i nie było ostatni raz. - stwierdził, nim wyciągnął komórkę. Poszukał numeru, do kontaktu z jakim to "ojciec" kazał mu się połączyć. Grace Hills. Zadzwoniłby, mając trochę wywalone co ta właściwie robi. Czekał aż ktoś odbierze, pukając sobie trochę znudzony drugą ręką w tapicerkę. A jeżeli by już odebrała jakaś kobieta? Zadałby proste pytanie, dalej znudzony.
- Słyszałem, że oferujesz wiedzę o unikatowych pierścionkach? Ojciec był zainteresowany, gdzie się możemy spotkać za... 24 godziny? - liczył na konkretną odpowiedź, a nie kolejną osobę jaka to będzie próbować go wkurwiać.
Ciekawe też czy gdzieś w aucie były jakieś narkotyki, jakimi mógłby sobie urozmaicić podróż. I potem jazdę.
Powrót do góry Go down
Ringo Hayairushi


Ringo Hayairushi


Liczba postów : 277
Join date : 30/03/2015

Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1A - Hunter: Call of the wild   Arc 1A - Hunter: Call of the wild EmptyNie Sty 23, 2022 2:19 pm

Lottie prowadziła na tyle szybko że wiatr rozwiewał jej włosy. 10 na 10 facetów pewnie stwierdziłoby że jest nawet śliczna - bo nie znali jej charakteru - jednak czy była taka dla Howla lub kogokolwiek kto znał Lottie no, lepiej? Pewnie dla innych nie. A dla Howla? Był pojebany, więc pewnie tak. Co do tego skąd wzięłaby walec, nie skomentowała. Zresztą temat był skończony bo jechali tym i nie było co drążyć jej marudzenia.-Niewątpliwie-Odparła nie szczerze Lottie uśmiechając się pod nosem.

Spojrzała kątem oka na Howla-No wiesz, jestem całkiem ciekawa tego co się dzieje jak się zrobi pewne rzeczy. Nigdy na przykład nie chciałeś zobaczyć, jak zareaguje człowiek gdy jego dłoń zmiażdży prasa hydrauliczna i tego co będzie potem? Przeżyje? Nie przeżyje? Szybko straci przytomność czy nie? Wykrwawi się? Będzie w stanie dalej funkcjonować z taką ilością przeżytego terroru? Tego rodzaju eksperymenty. Temu panu chcę zaszyć w brzuchu szczura i zobaczyć jaki będzie tego wynik. Szczur zginie? A może on zginie? A może oboje przeżyją? To okropnie ciekawe. Ciekawe też jak bardzo będzie cierpiał.-Tak, to było pojebane hobby, ale hej, na swój sposób była naukowcem! Faktu że to o czym mówił Howl nie dotyczyła jej dnia, a jej nocy, nie skomentowała.-Brzmi jak codzienność-Odpowiedziała jedynie na opowieść Howla.-Oh? Nie wiesz? Urocze-Stwierdziła na jego pytanie o podrywanie, ostatecznie właściwie na nie nie odpowiadając.

Dzwoniąc, Howl po chwili usłyszał kobiecy głos-Tak?-Kobieta wysłuchała tego co ma do powiedzenia chłopak po czym odpowiedziała po chwili ciszy.-Oferuję wiele panie Aymar. Wolę jednak nie rozmawiać o pracy przez telefon. Polecam dojechać do miasta, przespać się... w knajpie u Rogera serwują niezłe steki w porze lunchu. Polecam-Oświadczyła, co do narkotyków, na pierwszy rzut oka Howl żadnych nie widział.
Powrót do góry Go down
Howl Aymar


Howl Aymar


Liczba postów : 11
Join date : 24/11/2021

Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1A - Hunter: Call of the wild   Arc 1A - Hunter: Call of the wild EmptyWto Lut 01, 2022 11:10 pm

Lottie miała pojebane hobby. Jakby, to było pewne. Na tyle, że nawet Howl skrzywił twarz, słysząc o jej rozmyślaniach na temat prasy hydraulicznej i zaszyciu komuś szczura w brzuchu. Odpowiedzi na te pytania, zdawały się dla niego jasne. Zwyczajnie, w obu przypadkach facet taki by zginął. Ludzie byli w chuj delikatnie. Złamanie ich, czy zranienie, było tak dziecinnie proste, że Howl nawet kwestionował czy nie dla tego właśnie istnieli. Dla ranienia innych. Właściwie... to nie, nie kwestionował. Miał w takie rzeczy zwyczajnie wyjebane.
- Zadbaj chociaż o to, aby nie krzyczał zbyt bardzo. Jak całe miasto się na nas zrzuci, to działanie będzie irytujące. Lub tego zabij, znajdzie się wielu zastępczych. Pewnie nawet znajdziesz pojeba na tyle chętnego, że zgodzi się na zaszycie w nim brzucha jak o tym usłyszy. To ile ludzie mają zboczeń, jest pojebane. - stwierdził Howl, przeciągając się i bardziej rozkładając na siedzeniu znudzony. - Ty też jesteś pojebana. Bardziej niż ja.
Dopowiedział po chwili, żeby to było jasne. Wpasowała by się w klientów jego rodziny, jaka zadowalała najróżniejszych ludzi. No... on dawniej też zadowalał. Uniósł jednak jedną brew, kiedy to ta powiedziała, że to było urocze że nie wiedział.
- Oh? Wyjaśnij więc, skoroś taka mądra. - stwierdził, i oczekiwał odpowiedzi. Chociażby dlatego, że byłoby to jakieś ciekawsze spędzenie czasu. A jeżeli ta by nie planowała odpowiedzieć? To ręką sięgnąłby w stronę biegów i na siłę wrzucił mniejszy. I ponownie, jeżeli ta by dalej nie odpowiedziała. Tak, żeby jechanie było niesamowicie upierdliwe. Kto wie, może nawet wywołają jakiś wypadek?

Telefon. Zwykły telefon, dzięki któremu już dostał jakieś informacje gdzie się stawić.
- Świetnie. Jak nie potrącimy po drodze jelenia, to zobaczymy się niedługo. - stwierdził, po czym zaczekał sekundę na ewentualną odpowiedź. Jak nie była żadnym pytaniem w jego stronę, to zwyczajnie się rozłączył i schował ponownie telefon do kieszeni. Nie było narkotyków. Pewnie były, ale jakieś ukryte. Ehh... ręką sięgnął na bok siedzenia, aby to je rozłożyć. I zwyczajnie planował sobie tak leżeć. Czekając aż stanie się... coś. Coś ciekawego.

Ale podróże był chujowe.
Powrót do góry Go down
Dao Paorang


Dao Paorang


Liczba postów : 30
Join date : 03/05/2021

Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1A - Hunter: Call of the wild   Arc 1A - Hunter: Call of the wild EmptySob Lut 05, 2022 7:46 pm

Lotti słysząc propozycję Howla, spojrzała na niego znudzonym spojrzeniem-Ale gdzie w tym przyjemność jak będzie tego chciał?-To było mało zrozumiałe. Czy gdyby laski chciały, to by Howl z nimi sypiał? Na pewno nie. A mimo tego uważał że Lotti zadowoli się kimś, kto chce? Przecież każdy wiedział że w ich zjebanej relacji najważniejszy był brak przyzwolenia. W przypadku Lotti to generalnie w życiu chyba. Znaczy czasami lubiła przyzwolenie. Zwłaszcza kiedy udawała grzeczną i normalną, ale nie kiedy się bawi no halo.-Może TY wymyślisz jakieś ciekawe badanie z naszym pacjentem w bagażniku? Takie, co by za wiele nie krzyczał, a żeby jednak było interesująco i fajnie.-Zaproponowała ciekawa czy Howl dałby radę ją zabawić. A zresztą dzielenie się hobby z "bliskimi" było miłe. A z całą pewnością Lotti była miła. Słysząc pytanie swojego mistrza, nie planowała odpowiadać, dopóki nie spowolnił auta. Jechać wolno nie planowała bardziej. 1-0 Mista Howl, ale ta postać to panu zapamięta.-Ponieważ podrywanie, czy też bardziej poprawnie flirt, jest nieodłącznym elementem kultury od dawna towarzyszącym relacją między dwiema płciami. Możesz gwałcić na prawo i lewo, ale nigdy nie da ci to tego, co da ci flirt...-Zamyśliła się na chwilę.-Właściwie gwałciciele też to robią. W każdym razie, nasza relacja nie ma żadnego znaczenia dla flirtu czy podrywu. Wbrew obiegowej opinii samców smalców, podryw nie kończy się na połączeniu kobiety i mężczyzny związkiem. Chociaż jest narzędziem do niego prowadzącym, to flirt czy podryw nigdy się nie kończy. Bo jeśli się kończy, jedna ze stron traci zainteresowanie.-Spojrzała na Howla, marszcząc lekko brwi-Jestem pod wrażeniem że nigdy nie zauważyłeś że nasze giereczki chociaż pojebane, przez równie pojebanych, za to właśnie byłyby wzięte. Końskie zaloty, słyszałeś taki termin?-Nie wywyższała się opowiadając i nie próbowała tym razem zrobić z Howla głupka. Zwyczajnie odpowiedziała mu na pytanie. Chociaż niechętnie. Teraz zaś skoro odpowiedziała, przyspieszyła. Swoją drogą, powiedziała że dotyczy to tylko kontaktów męsko-żeńskich. Biedni homoseksualiści zostali właśnie zdeptani.

Ale nie stało się nic ciekawego. Nawet rozmówczyni nie planowała mu jakoś odpowiadać na jego obawy przed zabiciem Jelenia. I tak też Howl leżał. Nawet zasnąć nie mógł bo niedawno spał. Mógł jedynie obserwować ciemniejące powoli niebo i chmurki. W pewnym momencie Lotti stanęła. Byli w lesie.-Idealne miejsce na przerwę, no i naszą małą zabawę...-Wysiadła i podeszła do bagażnika.-Chcesz prowadzić dalej, czy lecimy do zajazdu?-Zapytała muskając palcem otwarcie bagażnika i nie mogąc się doczekać nadchodzącej zabawy.
Powrót do góry Go down
Howl Aymar


Howl Aymar


Liczba postów : 11
Join date : 24/11/2021

Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1A - Hunter: Call of the wild   Arc 1A - Hunter: Call of the wild EmptyNie Lut 06, 2022 5:40 pm

Odpowiedź Lotti, wyjaśniała wiele. Bardzo wiele. I tak jak często nie mógł jej zrozumieć, tak to był w stanie zrozumieć. Robienie rzeczy, jakich inni nie chcieli? Definitywnie było dobrą zabawą. Jedną z najlepszych, jakie dało się wymyśleć. Zmuszanie ich do rzeczy, tylko dlatego że samemu było się silniejszą jednostką... było bardzo zadowalające. Jakby faktycznie "wygrał". Takiego uczucia, nie było w momentach, kiedy to reszta również pragnęła tego co on. Dalej potrafiło być to przyjemne oczywiście. Howl nie był na tyle ograniczony, by czerpać przyjemność jedynie z rzeczy jakich inni nie pragną. Jeżeli dalej dzięki nim, mógł się czuć jak swego rodzaju król? Zwycięzcą? To i nawet osoby jakie ulegały z własnej woli był w stanie zaakceptować i się nimi dobrze bawić. To była różnica między nim a Lotti, na to by wychodziło. Że on nie ograniczał się do gwałtów, a ona się do nich ograniczała.

Co do tego jednak, kiedy zabawa była najlepsza, mógł się akurat zgodzić.

Otrzymał jednak od niej wyzwanie. Wymyślenie czegoś dobrego, aby zabawić się ofiarą przez nią złapaną. I nie była to sprawa prosta, biorąc pod uwagę jak bardzo pojebane rzeczy wymyśliła dla niego. Howl, mógł szczerze przyznać, że nie był najbardziej unikatowy w kwestii tortur ludzi. Preferował standardowe rozwiązania. Nie wpuszczanie szczurów do brzucha ofiar. To już było dla niego zbyt skomplikowane, zbyt bardzo czasochłonne. Rozmyślając nad jakimś rozwiązaniem, blondyn wyłączył się na dłuższą chwilę.
- Skórowanie człowieka na żywo również brzmi jak coś w Twoich gustach. Zmiażdżenie mu kostek i próba obserwowania jak ten stara się uciekać. Może znalezienie wilków w lesie, i zostawieni go im jako kąsek? Obserwacja jak te postanowią się nim zabawić... Może zmuszenie go do głodowania, a następnie podstawieniu mu przed nos jego własnej ręki, odciętej, co by to ją zjadł? - powiedział trochę znudzony, nim wzruszył ramionami. Zbyt problematyczna była to kwestia jak na niego. Wymagającej dużej ilości myślenia aby przebić plany dziewczyny. Może i Howl był pojebany na miliony sposobów, ale to akurat nie był ten. Nie znał się na książce "Tysiąc metod na sprawienie bólu tak, aby twojej niewolnicy się to podobało". Nie zamierzał też takiej lektury zbyt prędko czytać. - Nie jest on moją zabawką, tylko Twoją. Ty wybieraj.

Spowolnił auto. I kiedy odpowiedź zaczęła opuszczać usta dziewczyny, wiedział już że wygrał tym razem bitwę. Gorzej... gorzej że zaczęła mówić skomplikowane trochę rzeczy. Takie, przez jakie patrzył na nią przez dłuższy moment myśląc. W skrócie sugerowała, że on z nią flirtował. Hm. Odwrócił głowę i zaczął obserwować drogą obok.
- Cel naszych "giereczek" to jest zabawa i przyjemność. Nie coś takiego jak... romans. Czy miłość. Blegh. - stwierdził, wykrzywiając więc twarz na tą myśl. Jeszcze zaraz by zaczęli gadać o tym że chciał się z kimś związać, co było totalną bzdurą. On mógł wiązać, go dla zabawy mogli wiązać, ale coś ponad zabawę? Nigdy. Bo o to w życiu Howla chodziło. O zabawę. - I nie, nie słyszałem. W naszej branży częściej ludzie przechodzą do czynów, niż zalotów.

Po bliżej nieokreślonym czasie, w końcu się zatrzymali. W lesie. Lottie wysiadła i podeszła do bagażnika. Howl westchnął, słysząc jej pytanie. Niechętnie się podnosząc kiedy to już się rozłożył, również wysiadł i podszedł obok niej.
- Liczę, że się odwdzięczysz za to zatrzymywanie się na Twoją zabawę. - stwierdził stając obok niej i otwierając po prostu bagażnik. Aby zobaczyć to, kogo ona tutaj skrywa. - I co zdecydowałaś z nim zrobić? Twoja zdobycz, Twoja decyzja.
Ponownie powtórzył, co by to ułatwić sobie życie nie musząc decydować na losem jakiegokolwiek frajera złapała Lottie. Pewniej zobaczy tu albo jakiegoś przystojniaka, albo kompletnego grubasa co dał się okraść jak debil. Szybka zabawa, a potem z powrotem w drogę.
Powrót do góry Go down
Ringo Hayairushi


Ringo Hayairushi


Liczba postów : 277
Join date : 30/03/2015

Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1A - Hunter: Call of the wild   Arc 1A - Hunter: Call of the wild EmptyCzw Lut 10, 2022 5:04 pm

Słysząc propozycję swojego szefa, Lotti przez chwilę się zastanawiała.-Skórowanie brzmi ciekawie, nie mniej chciałeś uniknąć hałasu i zwracania na siebie uwagi a wszystkie zaproponowane przez ciebie rozwiązania nie należą do najcichszych.-Ani najszybszych w przypadku zagłodzenia. W każdym razie koniec końców zabawka pozostała w rękach Lottie i to ona musiała go szybko i po cichu zabić, nie koniecznie z korzyścią dla siebie i swoich zainteresowań.

Lotti westchnęła słysząc odpowiedź Howla i co prawda mogła mu wytłumaczyć dlaczego nic nie zrozumiał i nie o to chodziło, ale uznała że w zasadzie nie ma po co bo pewnie i tak nie zrozumie, a poza tym dostał już odpowiedź której pragnął, więc sprawa była załatwiona. I tak w końcu się zatrzymali a Howl nie specjalnie odpowiadając na pytanie Lotti, wyciągnął gościa z bagażnika. Skuty kajdankami miał worek na głowie. Odziany w garnitur, podciągał nosem, a po zdjęciu worka z głowy, ukazał się zwykły facet w okolicach 40, teraz widocznie przerażony i zapłakany.-Chciałbyś żyć co?-Zapytała go spokojnie Lotti, głaszcząc po głowie. Ten pokiwał głową, gdyż zakneblowany nie mógł odpowiedzieć.-Widzisz?-Zwróciła się do Howla-Biedaczek chciałby żyć-Uśmiechnęła się i wskazała mężczyźnie dłonią las-Biegnij. Bądź wolny. Niczym ptak.-Powiedział pocieszająco a ten faktycznie rzucił się biegiem do przodu. Podejrzewał że to podstęp więc w pewnym momencie zaczął biec slalomem. W tym czasie Lotti się nie śpieszyła. Odpięła walizkę, wyjęła Uzi, wycelowała w oddalającego się mężczyznę - to wszystko z uśmiechem na ustach - aż nagle opuściła dłoń a jej mina z radosnej zmieniła się na pełną konsternacji.-Mistrzu czy ty też to--Zaczęła ale drgnęła jakby przestraszona nim skończyła. Howl który wcześniej nic nie widział, zobaczył teraz że ciało mężczyzny leży jakieś 50 metrów dalej. Poza tym nic tam nie było, chociaż Lottie ewidentnie nie patrzyła na ciało.
Powrót do góry Go down
Howl Aymar


Howl Aymar


Liczba postów : 11
Join date : 24/11/2021

Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1A - Hunter: Call of the wild   Arc 1A - Hunter: Call of the wild EmptySro Lut 23, 2022 3:16 am

Chłopak machnął ręką, jakby to o czym wypomniała dziewczyna było nie takie istotne. Chciał unikać? Nieee... na pewno nie. Nic takiego nie pamiętał. Zresztą, hałas nie musiał być koniecznie problemem, prawda? Jak dobrze to rozegrają, to będzie mógł krzyczeć ile tylko zapragnie, a nikt mu nie przyjdzie na pomoc.
- Zmieniłem zdanie. W lesie, i tak mało kto zwróci na niego uwagę. - stwierdził wzruszając ramionami. To nie tak, że nie było szans na to, jednak Howl nie był kimś wielce ostrożnym. Trochę? Pewnie. Nawet w sporym stopniu? Czasami. W pełni ostrożny, myślący nad wszystkim i analizujący każde swoje zachowanie? Ani trochę.

Mężczyzna. Dość stary już, na tyle że Howl mu współczuł bo 40 lat to był okropny wiek i nie wiedział po co ludzie go dożywali. Tylko z tego powodu mu jednak współczuł. Nie z tego, co wiedział że za chwilę się z nim stanie.
- Świnie jakie przegrały nie mają prawa pragnąć życia. - stwierdził zwyczajnie, kiedy to Lotti wplątała go w swoje dość tanie zresztą gierki. Bardzo krótko go przetrzymała i liczył na trochę więcej, ale widocznie faktycznie chciała się tym szybko zająć. Facet popędził jakby zależało od tego jego życie - co było kłamstwem, bo od momentu kiedy to zamknięto go w bagażniku był już martwy - i nagle... przestał biec. Mężczyzna leżał dalej, nieruchomy, jakby martwy? Jak do tego doszło? Na pytanie dziewczyny, zerknął w jej stronę, po czym podążyłby za jej wzrokiem. W stronę, w którą to ona patrzył i "coś" niby widziała. Nie wiedział o co chodzi, ale podejrzana sytuacja natychmiast sprawiła że się spiął i sięgnął po swoje kastety, szybko je zakładając. A gdyby nic nie mógł dojrzeć mimo patrzenie?
- Co widzisz? - zapytała się, unosząc ręce i nasłuchując. Wzrokiem czujnie sprawdzając teren im najbliższy. To... tak jak nie wierzył w horrory, tak wszystko zapowiadało się na to, że mają być jakie częścią. Musiał tyle ćpać?... Nie żeby ćpał. Ale to na pewno tego wina. Nie zabierał się stąd jeszcze, jednak jak wiadomo, Howl miał jakiś instynkt przetrwania. I wchodzenie, w las jaki przed chwilą kogoś zabił w nieznany mu sposób? Nie był jednym z nich.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty
PisanieTemat: Re: Arc 1A - Hunter: Call of the wild   Arc 1A - Hunter: Call of the wild Empty

Powrót do góry Go down
 
Arc 1A - Hunter: Call of the wild
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Arc II - 294th Hunter Exam
» Stellaron Hunter Hideout

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Kot Terrorysta :: Archiwum :: KHR-