Share
 

 Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Gabriel Vernier


Gabriel Vernier


Liczba postów : 78
Join date : 04/03/2022

Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War Empty
PisanieTemat: Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War   Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War EmptyNie Lip 10, 2022 6:49 pm

Sytuacja, w jakiej znalazł się Lynn można opisać nawet jako kuriozalna. Lub może takie było jego wrażenie. W swoich oczach Bersheid nie był nikim wyjątkowym, tak samo zresztą, jak jego rodzina. A dostał przydział do czegoś, co mogło być większe od niego samego. Jednak... czy odmawia się Wieży Zegarowej, gdy potencjalne zyski są wręcz nieograniczone? Został postawiony pod murem i choć mogło się to mu nie podobać, wyboru za wielkiego nie miał. Po przemyśleniu wszystkiego na poszukiwanie skarbu udał się w kierunku Morza Śródziemnego, gdzie przez kilka tygodni poszukiwał artefaktu. I gdy poczuł na swojej dłoni lekkie pieczenie, które uformowały się w tajemniczy symbol poczuł coś jeszcze. Był wówczas w Chalkidzie, jednak coś kazało mu udać się w kierunku wody. I tam znalazł przedmiot, który dziwnie go do niego ciągnął. A była to... deska. Stara, spróchniała i zagniła od zbyt długiego przebywania w wodzie. Jednak coś mu mówiło, że to jest to, czego szukał.

Po powrocie do Londynu profesor Rocco przekazał mu dalsze informacje. Jak chociażby to, że Wojna o Graala odbędzie się na terenie Szczecina oraz to, że jest ostatnim Mistrzem, który jeszcze nie przywołał sługi. Jednak była jeszcze jedna kwestia. Przywołać go miał na zamku w Schwerinie. Z tego, co mówił profesor, jest to kwestia ułożenia Ley Line, które zwyczajnie umożliwią przywołanie Sługi z Tronu Bohaterów. Tym samym, wojna się rozpocznie i kto szybciej znajdzie się na miejscu, ten zyska przewagę nad innymi. Tak przynajmniej zdecydował Kościół, który będzie całość nadzorował, a także, który da schronienie mistrzom, którzy zrezygnują z dalszego udziału w Wojnie.

I faktycznie, siedziba parlamentu Meklemburgii-Pomorza Przedniego przywitała młodego maga jednym księdzem, który z kolei zaprowadził go do pomieszczenia znajdującego się w podziemiach zamku. Tam zaś znajdowało się wszystko to, czego mógłby sobie zażyczyć do przeprowadzenia rytuału. Kredy, świece, żywy inwentarz, noże i w sumie cokolwiek, co tylko by potrzebował. Jego "artefakt" był przy nim, zaś ksiądz, który mu towarzyszył powiedział, że będzie czekać na dziedzińcu, a gdy skończy ma się do niego udać.

Gdy więc wszystko już przygotował, mógł rozpocząć proces. Energia magiczna zarówno z ciała maga, jego herbu rodzinnego, a także z linii taumaturgicznych pod zamkiem zawirowała w pomieszczeniu i w kłębach dymu, pośrodku kręgu stał mężczyzna. Otworzył on oczy, spoglądając na siedemnastolatka, a choć początkowo jego wyraz twarzy był poważny, dość szybko wyszczerzył się w szczwanym uśmiechu i wystawił rękę wprzód, opuszkami skierowaną w górę:
-Odpowiedziawszy na wezwanie oto jestem. Powiedzże, tyś mym mistrzem? - zapytał wyraźnie podekscytowany całością, oczekując na odpowiedź. Przywoływacz mógł dokładnie przyjrzeć się swojemu "chowańcowi". Postawny, niemalże dwumetrowy mężczyzna z potężną budową ciała. Nie widział przy nim jego broni, jednak czy przy takiej posturze jego ciało nie było jego bronią. -Bardziej ponurego miejsca się nie dało wybrać? - zapytał, po czym się głośno zaśmiał, nawet jeśli nie otrzymał odpowiedzi od Lynna. Dłonie miał już wówczas oparte na biodrach.
Powrót do góry Go down
Lynn Berscheid


Lynn Berscheid


Liczba postów : 6
Join date : 09/07/2022

Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War Empty
PisanieTemat: Re: Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War   Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War EmptyNie Lip 10, 2022 7:34 pm

Podróżowanie przez basen morza śródziemnnego było jak podróżowanie przez wspomnienia. I w istocie niestety były one trochę bolące. Mimo, że uwielbiał to miejsce i złatwością kraje adriatyku mógł zaliczyć za jego ulubione w całej europie. To jednak na myśl o tym ile wakacji z rodzicami tu spędził, nabawiał się nieodzownego uczucia pustki, która towarzyszyła mu nieodłącznie przez cały okres trwania poszukiwań - które niestety szybkie nie były -. Choć wspomnienia tych chwill z matką i ojcem były raczej radosne i przepełnione pozytywną energią to stanowiły one niemiły kontrast z aktualnym stanem rzeczy, bo kiedy ostatnio widział się i mógł z nimi na spokojnie porozmawiać. Rok? Może dwa temu, a sama rozmowa nie była najprzyjemniejsza. W każdym razie nie było co się dłużej rozwodzić nad rozlanym mlekiem, dlatego szybko postanowił ignorować zasysający go brzuch i kontynuować swoje zmagania z znalezieniem czegoś użytecznego, co państwo nie postanowiło spieniężyć, lub zarabiać na nich w inny sposób, chociażby napędzając turystykę. I tak po paru tygodniach na jednej z greckich plaż Bersheid miał już poddać się w swoich próbach i wrócić do Wieży z podkulonym ogonem, prosząc o ewentualne udzielenie mu zastępczego lub awaryjnego artefaktu. Wtedy też niespodziewanie nerwy znajdujące się na jego dłoni zaczeły go piec, a sekundę później wyryty został na nich czerwony symbol. Choć pierwszą myśla chłopaka było to, że został spętany za pomocą jakiejś nieznanej mu do tej pory klątwy, szybko zrozumiał z czym tak naprawdę miał doczynienia. Nagłe ociężenie, sprawiło, że chłopak chciał ochlapać się zimną wodą, jednak zanim to nastąpiło, jego oczą ukazała się deska. Stała i spruchniała, jednak wydawała się być tym co przez tyle czasu szukał.

Zadowolony z tego zwycięskiego aktu mag, szybko postanowił wykupić najbliższy lot samolotem, by jak najszybciej dostać się do Londynu. Tak magowie nienawidzili technologi, przynajmniej w większości. Jednak skoro już się pojawiły, można było by z nich skorzystać. Przynajmniej w tak ważnej sprawie, jaką była z pewnością Wojna o Świętego Graala. Był to przecież potężny artefakt, napewno bardziej okazały od spruchniałej deski, która dalej rodziła w jego głowie mnóstwo pytań. Kto z niej wyjdzie? Czy napewno ktokolwiek z niej wyjdzie? Jak to będzie jakiś demon podszywający się pod sługe? Głupie, a jednak oczywiste wątpliwości, które jednak szybko zostały rozwianę wraz z wejściem do biura profesora wydziału przywoływania. Teraz jak powiedział to sobie na głos to zauważał pewien sens dlaczego to własnie on wiązał się z tą rekrutacją. W końcu przywoływanie sług, było kolejnym krokiem, który musiał podjąć i miał się on odbyć w miejscowości Schwerin. Naszczęście niemieckojęzycznej i nie powinien tam mieć problemu z komunikacją, gorzej było z miejscem odbywania się wojny, którego nazwy nawet nie będzie próbował powtórzyć. Dziwne wężowe dźwięki dobiegające z ust profesora, zwiastywały kłopoty, więc chłopak miał drobne uwagi do tego miasta, póki wikipedia nie rozwiała jego niektórych wątpliwości. Nie było tam żadnych gigantycznych węży.

Oczywiście na miejscu w zamku znajdował się przedstawiciel kościoła. Nic dziwnego, że zaklęcia opartę o ich doktrynę były tak silne i stabilne, skoro byli praktycznie wszędzie. Gdzie nie spojrzysz nawet w mordobiciu czarodzieji i ich chowańców się pojawiali. Jednak ten wydawał się dosyć miły i grzecznie zaprowadził go do lochów zamku i pomieszczenia w którym miało odbyć się przywołanie. Ostatnie już sługi, bo jak się okazało jego przeciwnicy zrobili to wcześniej. Sama sala również była odpowiednio wyposażana dzięki czemu mógł na spokojnie poprzypominać sobie wszystkie szczegóły Rytułału Wojny o Świętego Graala które przekazał mu Rocco. A po kilku minutach przywołanie się rozpoczeło, wraz z uciekającą z jego ciałą energią magiczną, która muskała obowdy i rodowy herb. Mimo, że uczucie z pewnością było niewygodnę utrzymywał skupienie....aż coś wybuchło a na środku kręgu pojawił się dym. I ponad dwumetrowy mężczyna, który swoją aparycją wyglądał na kogoś niezwykle groźnego. Cóż nie dokońca tego się spodziewał kiedy w jego głowie kreował się obraz sługi do którego należała ta deska, ale było to lepsze niż nieudane przywołanie.
-Tak, tak mi się wydaje, miło mi się poznać sługo. - Odpowiedział lekko zakłopotany, tym wszystkim. Dalej trząsły nim emocje związane z przywołaniem i niepewnością. Był tak szczęśliwy z tego powodu, że się udało, że chwilę mu zajeło zanim emocję go opuściły. Wdech i wydech. Wdech i wydech.
- Pan Profesor Rocc mówił, że w tym zamku linie Ley Line mają dobre ułożenie i sprzyja to zaklęciu. Więc posłuchałem się jego słów wydaje mi się jednak, że w Europie da się znaleść kilka bardziej ponurych miejsc. Obozy koncentracyjne z ubiegłej wojny z pewnością by były dobrym przykładem.- Rozmyślił się przypominajać sobie inne ciemne i mroczne miejsca, kryjące jeszcze gorszą historie w swoich murach. Tak ludzie byli okropni i wiadomo było to nie od dziś. A teraz musiał skupić się na wygraniu wojny, oraz rozgryzieniu czy ta kupa energi stanowiła zagrożenie dla niego samego. Nie chciał skończyć jako karma ducha. - Powinniśmy teraz udać się na dziedziniec zamku.- Odparł przypominając sobie słowa duchownego, który zostawił go w tym pomieszczeniu, może będzie musiał posprzątać i chce wiedzieć kiedy będzie mógł wpuścić służbę?
Powrót do góry Go down
Gabriel Vernier


Gabriel Vernier


Liczba postów : 78
Join date : 04/03/2022

Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War Empty
PisanieTemat: Re: Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War   Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War EmptyPon Lip 11, 2022 11:13 pm

Mężczyzna słysząc potwierdzenie ze strony młodego maga oparł prawą dłoń na nim, ale zrobił to z taką siłą, że Lynn lekko się ugiął.
-Miło mi to słyszeć Mistrzu! - powiedział z wyraźną satysfakcją w głosie, po czym podniósł drugą rękę, wyciągając w niej palec wskazujący, jakby chcąc zaznaczyć pewną rzecz. -Jednak to strasznie oficjalne. Jak mam się do ciebie zwracać? Do mnie możesz się zwracać tak, jak tradycyjnie Mistrzowie zwracali się do Sług - po nazwie klasy. Lancer. - przedstawił się i zaśmiał donośnie poklepując może trochę za mocno Bersheida po ramieniu. Z uwagą wysłuchał jego słów, choć gdy czarodziej z Luksemburga zakończył, ten przyjął bardziej zamyślony wyraz twarzy. -Rozumiem... rozumiem... Wiesz, to było pytanie retoryczne. - wyjaśnił jeszcze, po czym nagle jego twarz przybrała wyraz, jakby coś nagle przyszło mu do głowy. Zamiast jednak uśmiechu czy radości, wydawał się być poważny. Odwrócił się plecami do siedemnastolatka i mruknął do siebie -Coś tu nie gra... - po czym podszedł bliżej kręgu, z którego został przywołany i przyklęknął, opierając prawą dłoń o ziemię. -Hmm... ciekawe. - powiedział znowu sam do siebie, po czym się wyprostował. -Dopóki nie będę miał klarownego obrazu sytuacji proszę cię Mistrzu o jedno. Nie proś, bym wyjawił ci swoje Prawdziwe Imię. - był niezwykle poważny. Nawet gdyby Lynn chciał, by zwracał się do niego jakoś inaczej, w tym jednym zdaniu wciąż użyłby słowa Mistrzu, nakreślając jeszcze bardziej formalny stosunek, który ich łączył. Podszedł z powrotem do niego, by po chwili znów się szeroko uśmiechnąć. -Prowadź więc na dziedziniec. Zobaczmy świat, w którym się odrodziłem! - i znowu głośno się zaśmiał.

A gdyby się udali, to po krótkim kręceniu się korytarzami trafiliby na dziedziniec zamku. Lancer rozglądał się zaintrygowany wszystkim dookoła, jakby chłonąc całym sobą świat, w jakim się odrodził.
-Zaiste wiele się zmieniło, hahahah. - skomentował wchodząc na dziedziniec, gdzie czekał na nich ksiądz. Kapłan, słysząc to odwrócił się w ich stronę.
-Widzę, że rytuał się udał. Zaraz poinformuję zarządcę wojny i tym samym wszyscy mistrzowie i sługi udadzą się do Stettina. Samochód na was już... - niestety, nie dane było mu skończyć.
-A macie motor? - zapytał mężczyzna wyraźnie podekscytowany. Kapłan się zdziwił i podrapał po głowie.
-Musiałbym poszukać. Ale wraz z ostatnim przywołaniem wojna się rozpoczyna i możecie się spóźnić. - poinformował Sługę.
-Nic się nie stanie. W ten sposób będzie ciekawiej hahah! - dodał jeszcze głośno się śmiejąc. Przedstawiciel Kościoła spojrzał jeszcze na Lynna, jakby oczekując jego reakcji w tym wszystkim.
Powrót do góry Go down
Lynn Berscheid


Lynn Berscheid


Liczba postów : 6
Join date : 09/07/2022

Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War Empty
PisanieTemat: Re: Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War   Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War EmptyWto Lip 12, 2022 9:10 am

Wystarczyła raptem chwila, a chłopak przekonał się o sile mężczyzny, kiedy tylko ten postanowił się oprzeć o jego. Co chyba nie było najlepszym wyborem stabilnego podparcia. Patrząc, że obok była ściana i jezusie. Czemu on naciskał tak mocno, wystarczająco by mag chwilowo stracił swoje poczucie równowagi i zachwiał się w kierunku servanta. Idiota! Jedyna myśl, która przechodziła przez jego głowe w tym momencię. Był to chyba najgłupszy pomysł jaki w życiu widział! A on tu był przecież tym wielkim bohaterem z przeszłości. Nie powinien trochę bardziej myśleć co robi?! Chwilę zajeło chłopakowi uspokojenie swojego temperamentu. Gniewanie się w tej chwili było błędnym kołem. W końcu musieli stanowić duet, jeżeli będą chcieli zdobyć kielich Graala. Tak dokładnie!
- Czyli jesteś Lancerem? Jak czadowo! Jaki masz patyk? - Zapytał uradowany nową informacją, prawie zapominajac o pierwszej częsci pytania przywołanego. - A jasne, nazywam się Lynn Bersheid jestem wysłannikiem Wieży Zegarowej. - Odparł, choć nie pytał go o rzadną frakcje, wydawało mu się stosowne by dodać wzmiankę o stowarzyszeniu. A nóż może zechce powiedzieć coś wiećej osobie. Tak jak gdzie ma ten patyk którym ma wywijać?
- Oh tak wybacz, musiałem źle zrozumieć - Tak, było to dosyć niefortunne i zlekka zawstydzające. Nie wyłapanie sarkazmu! Czy innej ironi! Jak mógł pozwolić by coś takiego się stało. Pozostawało mieć tylko małą nadzieje, że ten nie zechce mu tego wypominać przez resztę ich przygody. Emocje jednak jak to one szybko wywróciły się o stoosiemdziesiąt stopni a beztroskę nagle zastąpiła powaga, która zaczeła przecinać powietrze w lochach, czemu dodatkowo pomagały słowa wydobywające się z ust towarzysza. Czy to możliwe? - Co się takiego ształo lansjerze? - Był trochę przejęty tym wszystkim. Ba kto by nie był, a że jeszcze doniedawna całkiem nie miał pojęcia na czym polega to wydarzenie, jeszcze bardziej go niepokoiło. Bo co takiego mogło nie grać? - Myślę, że jestem w stanie uszanować twoją prośbę. - Nawet gdyby sługa tego nie chciał mógł zawsze użyć jednego z zaklęci rozkazu by zmusić go do wyjawienia swojego imienia. Jednak, czy naprawdę chciał zużywać jedno z nich na tak błachą sprawę. I dodatkowo nadszarpnąc relacje z nim. Nie, to nie był czas na teraz. Teraz trzeba było udać się na dziedziniec. Przecież nie mógł pozwolić czekać duchownemu na nich w nieskończoność.

Dziecięca ciekawość odrodzenego z pewnością była dosyć śmieszna do oglądania. I jednocześnie dawała smutne poczucie, że musi być to naprawdę dziwne. W jednej chwili umierasz w swojej ojczyśnie, a chwilę potem jesteś w cybernetycznym świecię, w którym okazuje się, że tak naprawdę wszystko co zrobiłeś za życia nie miało znaczenia. Przerażające.
- Tak zależnie z jakich czasów pochodzisz skok zmian mógł być od małęgo do przeogromnnego. A wiele tych rzeczy które mamy teraz jak technologia ułatwia życie wielu ludzią. Choć magowie nie przepadają za nią. Nie lubią tego, że ogranicza magecraft.- Powiedział z uśmiechem, starając się podtrzymac rozmowę i wyjśc na kogoś kulturalne. W końcu pierwsze wrażenie jest z tym najważniejszym. Potem można już zachowywać się trochę mniej restrykcyjnie. Niestety jego towarzysz nie popierał takiego spojrzenia na świat, bezprecedensowo przerywając ich opiekunowi. Wizją jazdy na motorze. Skąd on do licha wogóle wiedział czym jest motor?
- Motor? Umiesz go wogóle prowadzić, że tak o niego pytasz? Bo ja nawet prawa jazdy nie mam. - Zapytał zainteresowany, nie wiedząc zbytnio co odpowiedzieć na błągalny wzrok przedstawiciela świętego kościoła. - Jestem w stanie zezwolić na takową podróż, w końcu nawet jak się spóźnimy dojechać do Stettina, to czy nie lepiej dla nas? Mogą rozpocząć się pierwsze potyczki, co doprowadzi do osłabienia. A my będziemy w pełni wypoczęci. Z innej beczki, czy mamy tam jakieś lokum? Gdyż nie widzi mi się odpoczywanie na ulicy lub na ławcę w parku. - Zapytał duchownego. Było to dosyć ważne, wizja spędzenia chłodnej nocy na dworze, nie była zbytnio kusząca.
Powrót do góry Go down
Gabriel Vernier


Gabriel Vernier


Liczba postów : 78
Join date : 04/03/2022

Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War Empty
PisanieTemat: Re: Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War   Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War EmptyWto Lip 12, 2022 11:09 am

Pytanie o "patyk" zdziwiło sługę, który wystawił prawą dłoń w górą, a po chwili w niej pojawiła się długa włócznia. Naprawdę długa. Lancer musiał trzymać ją w poprzek pomieszczenia. Na jednym końcu posiadała ostrze, na drugim zaś... mniejsze ostrze, które mogło przypominać końcówkę jakiejś broni obuchowej. Jakiś metr od tegoż końca znajdowała się metalowa... rękojeść?
-Sarisę. - wyjaśnił na spokojnie, po czym zniknęła ona tak szybko jak się pojawiła. Mimo to, sam Servant zdawał się być z niej bardzo dumny. -Nie ma tu jednak na nią dość miejsca, a nie chcemy chyba uszkodzić pomieszczenia, prawda? - zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.

Gdy jednak sytuacja się zmieniła i powaga wypełniła pomieszczenie sam Lynn także musiał zadać pytanie. Gdy Włócznik wstał westchnął i odwrócił się do swojego Mistrza.
-W normalnej sytuacji owszem, Ley Line wspierają przy przyzwaniu, jednak tutaj był inny powód. - zaczął podchodząc bliżej do czarodzieja i nachylając się do niego, by wyszeptać, jakby nie chciał, by ktoś ich podsłuchał. -Zazwyczaj to Graal odpowiada za cały proces przywołania, gdzie Mistrz może przeprowadzić zwyczajnie prosty rytuał. W tym wypadku, gdyby nie Ley Line, nie byłbyś w stanie mnie przywołać. Żaden Mistrz nie byłby. - wyjaśnił, po czym obrócił wzrok, by ponownie spojrzeć na kręg utworzony przez Bersheida. -Niepokoi mnie to. - wyjaśnił. Na jego twarzy pojawił się jednak pogodny wyraz, gdy ten zgodził się na jego prośbę. Skinął lekko głową z wdzięczności. -Dziękuję.

Droga na dziedziniec mijała im spokojnie, choć Lancer faktycznie był zafascynowany tym wszystkim, tak skinął głowę.
-Słusznie prawisz Lynn. Niby my, słudzy jesteśmy świadomi tego wszystkiego, jednak wciąż fascynujące jest móc to dostrzec. - powiedział wyraźnie ukontentowany. -Magowie nigdy nie mieli łatwo. - zaśmiał się po chwili, po czym dodał -Jednak traktuj tę wojnę, jako okazję do nauki. Ucz się, by wyciągnąć z niej jak najwięcej. - powiedział jeszcze, poklepując chłopaka po plecach, czym zapewne doprowadził do lekkiego bólu w łopatkach.

Rozmowa z księdzem zeszła jednakże na inne tory za sprawą sługi. Jego zachowanie, choć uznane przez Lynna za niekulturalne, zrodziło jednak kilka pytań, na które Lancer dumnie wypiął pierś i poklepał się w nią pięścią.
-Jak mówiłem, mamy wiedzę o świecie, w jakim zostajemy przywoływani. Dodatkowo posiadam umiejętność jeździectwa, co pozwala mi z łatwością korzystać z tychże pojazdów. - wyjaśnił z szerokim uśmiechem, na o co ksiądz westchnął i skinął głową. Skoro Bersheid nie miał nic przeciwko, ten nie będzie się kłócił. Było jednak jedno pytanie, które zostało do niego skierowane.
-My zapewniamy jedynie schronienie, gdybyś chciał zrezygnować z wojny. Jako wysłannik Wieży możesz się z nią skomunikować czy czegoś nie zaplanowali dla Ciebie. - zasugerował jeszcze, po czym się oddalił, wyciągając telefon komórkowy, by zapewne wykonać kilka telefonów.

I faktycznie, w przeciągu pół godziny całość była załatwiona i na duet czekał motor. Jaki? Lynn nie wiedział, bo się nigdy nie interesował, jednak Lancer wydawał się być podekscytowany. Obejrzał uważnie pojazd i nawet go pogładził.
-Piękny. Dziękuję. - powiedział do księdza, który tylko pomachał ręką.
-Jedźcie. Zarządca już wie i przekazał reszcie mistrzów informacje. - powiedział, najwidoczniej chcąc wrócić do swoich rzeczy, którymi się zajmował w Schwerinie, a nie gośćmi z Wieży Zegarowej.
-Łap. - usłyszał jeszcze od swojego sługi Lynn, a gdy się odwrócił w jego stronę już leciał kask. -Ubierz, jedziemy na wycieczkę. - poinstruował swojego Mistrza mężczyzna, już wsiadając (bez kasku), na motor i go odpalając. Cichy warkot spowodował, że zaczął lekko się śmiać z podekscytowania całą sytuacją. -Ach, jak dawno nie jeździłem. - dodał tęsknie.
Powrót do góry Go down
Lynn Berscheid


Lynn Berscheid


Liczba postów : 6
Join date : 09/07/2022

Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War Empty
PisanieTemat: Re: Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War   Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War EmptyWto Lip 12, 2022 2:19 pm

Szczerze bardziej spodziewał się, że włócznia miała jakąś magiczną kabure, coś ala mystic code. Niestety się przyliczył a jej przywoływanie związane było z dosyć klasycznym pojawieniem się z nikąd. Tak to robiło o wiele więcej sensu, że przywoływał ją niż wyciągał z zaczarowanego pojemnika. Nawet jeżeli przywoływanie z pustki było bardziej czadowe, to lekko zawiodło chłopaka. Tak jak jej wygląd, można było powiedzieć że spodziewał się jakichś pięknych zdobień i wręcz rzucających na kolana kolorów. A nie zwykłego brudnego drewnianego patyka zakończone srebrnymi grotami. Zero polotu i orginalności, czego nie można było powiedzieć o monstrualnej długości tego narzędzia. Ba! Ledwo mieścił się w tych lochah, które były na tyle przestronne by móc przeprowadzić rytuał przywołania. Broń również nie posiadała zjawiskowej nazwy. Sarisa brzmiała zwyklę, ale to nawet może i lepiej. W końcu wróg nie będzie mógł tak łatwo poznać tożsamości Lancera, niestety był to miecz obusieczny. Nie ukrywając chciał użyć jej wyglądu jako wskazówki do prawdziwej tożsamości.  - Tak myślę, że właściciel byłby bardzo niepocieszony. Cóż naszczęście to nie nasz problem -

Uważnie wysłuchał się w obawy sługi dotyczące magicznym spraw. I faktycznie mogły być słuszne o ile miał rację na ten temat, a wyglądało na to że miał. Może w istocie każdy sługa dostawał przed wezwaniem podręcznik jak działa wojna o świętego graala? I nie musiał martwić się swoimi brakami oraz niekompetencją w zakresie mistycznych magicznych artefaktów? - Sugerujesz, że coś z Graalem jest nie tak? Dlatego to nie on asystował przy wezwaniu ciebie, a sam Ley Line? - Odparł wyciągając pierwsze wnioski jakie mu się nasuneły. Było to conajmniej niepokojące. Bo w końcu to Graal ustalał przywoływanie sług. Czy mogło to wpłynąc również na to kto i ile ich zostało przywołanych w tym momencie. Doprawdy niepokojące. - Dobrze w takim razie, że udało mu się wytrzymać to obciążenie. - Mruknąl zaniepokojony, szukając jednak w tym pozytywy. Ten Ley Line ukazał wytrwałośc potrzebną mogicznym obiektą na całym świecie! Prawidzwy bohater tej wojny pozostaje jak zawsze niewidoczny na pierwszy rzut oka! Co za piękna sprawa!

-Tak zdarza się, że świat lubi rzucać nam kłody pod nogi. Ale co się dziwić większość nie jest świadoma jak działa rzeczywistość. I trudno to od nich oczekiwać w końcu są zwykłymi ludźmi. Choć też niektórzy mogli by się otworzyć trochę na nowe zmiany. I spróbować stworzyć coś nowego, a nie działać na starych schematach skoro wyszły z użytku. No ale cóż zawsze wybiera się wygodniejszą opcje. - Dodał, przysłuchując się pouczającemu tonowi servanta i starając się ignorować ból w łopatkach. Z pewnością zużyje trochę leków przeciwbólowych, które ma przy sobie. - Tak tak postaram się wyciagnąć z tego jak najwięcej! A jak pójdzie nam szybko to może nie będe musiał pisać żadnego z egzaminów w drugim terminie - Aż go zmroziło gdy przypominał sobie ostatni grafik testów. A drugie terminy, zazwyczaj wychodziły o wiele gorzej.

Tak słudzy i ich mistyczny poradnik, który dostają od świada bywa dalej zaskakujący. Szczerze myślałem, że ogranicza się do języka, wiedzy o ostatnich wydarzeniach, roku, czy też jakie nowe technologię posiadamy. Nie, że daje im w pakiecie umiejętność pilotowania myśliwca bojowego i mistrzostwo w grach komputerów. To już nie jest jakieś oszukiwanie. - Jesteś pewien? Zapewniam, że motor różni się trochę od konia, czy osła, które mogłeś dosiadać za życia. - Przynajmniej tylko to przychodziło mu na myśl, na słowa że posiada umiejętności jeździeckie. W końcu to była maszyna zasilana benzyną nie wodą i paszą. Niestety również ksiądz nie miał zbyt dobrych wieści dotyczących lokum. Bo go nie było. Cóż było to do przewidzenia, a miał nadzieję że Wieża zegarowa przekazała mu informacje dotyczące ich ewentualnego miejsca zamieszkania. Wyglądało jednak na to, że to będzie musiał sobie zapewnić sam, cóż najwyżej zatrzymają się w jakimś motelu lub coś w ten deseń. Ale napewno nie będzie do nich dzwonił by dostać opieprz. Nigdy w życiu. A potem mały szatan oddalił się próbując załatwić motor.

Motor, który widocznie musiał swoje kosztować, a to oznaczało dodatkowe koszta. Miał tylko świętą nadzieję, że nie po jego stronię zostaną zabrane pieniądze. Sam chłopak nie dosłyszał dokładnie słów odchodzącego księdza, ale miały związek z informacjami i nadzorcą. Pewnie poinformował tamtego, że wyruszają. Takie przynajmniej snuł domysły. I cudem wręcz udało mu się złapać kask, który rzucił w jego stronę fascynat motoryzacji. - Uważaj jak rzucasz! - Powiedział zirytowany, gdyby się nie odwrócił na czas to by dostał w głowę! A przecież nie chodziło o wyeliminowanie swojego mistrza. A kask, kask pasował jak ulał, po paru regulacjach.
- A ty nie ubierasz kasku? - Zapytałczarnowłosego, by potem spróbować przypomnieć sobie przepisy. Po chwili dopiero uświadamiając sobie, że przecież jadą do kraju, którego kodeksu karnego nie znał. Swojego, zresztą też. Również przepisy kraju w którym teraz byli były dla niego tajemnicą. Z pewnością utrudniało to trochę decyzje moralne. A złapanie przez policję wydawało się dosyć nieprzyjemną perspektywa. Chłopak wzdychnął na słowa, dotyczące dawnego nie jeżdzenia, gdyż nie zwiastowały nic dobrego i potulnie usiadł na tylnym siedzeniu jednośladowca. - Możemy chyba ruszać.-
Powrót do góry Go down
Gabriel Vernier


Gabriel Vernier


Liczba postów : 78
Join date : 04/03/2022

Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War Empty
PisanieTemat: Re: Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War   Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War EmptySro Lip 13, 2022 10:27 pm

Rozmowy w lochach powoli zmierzały ku końcowi. I choć były elementy, które były zdecydowanie bardziej przyziemne i mogły nawet rozbawić, tak były też kwestie, które były zdecydowanie bardziej poważne i sam Lancer pokazywał to swoim nastawieniem.
-Nie wiem. - powiedział z niepocieszonym wyrazem twarzy. -Jest to definitywnie jedna z opcji. Dopóki jednak nie dowiemy się więcej, bezpieczniej jest uważać... nie tylko na innych Sługów i Mistrzów. - dodał, spoglądając w oczy Lynna z taką intensywnością, że ten mógł się poczuć nawet zagoniony w kozi róg. Skinął lekko głową na kolejne stwierdzenie czarodzieja. -To raczej nie przypadek. A więc ten, kto organizuje, a także ten, kto cię wysłał, raczej jest świadomy tego, jak wielkie znaczenie miało to miejsce dla całości wojny. - zasugerował jeszcze, dodając kolejną porcję niepewności do całej tej sytuacji. A miała być to "zwyczajna" wojna o Graala, do której to Lynn został wybrany z ramienia Wieży Zegarowej.

Lancer głośno się zaśmiał słuchając wypowiedzi swojego Mistrza i jego obaw związanych z egzaminami. Poklepał go "pocieszająco" po ramieniu, czym utrwalił pewnego rodzaju ból w łopatkach.
-Wszystko się uda. Nie masz się co przejmować! - dodał pocieszająco. Ale wkrótce nastała ważniejsza kwestia. Kwestia motoru. Choć Lynn miał swoje obawy, tak Lancer pokiwał głową przecząco. -Zaufaj mi! I systemowi Wojny o Graala. - dodał jeszcze, choć kto wie, czy system był godny zaufania, patrząc po problemach z samym przywołaniem. Mimo wszystko "popatał" po kasku swojego mistrza z szerokim uśmiechem. -Chodzi o twoje bezpieczeństwo. Jakim byłbym Sługą, gdybym nie potrafił przeżyć wypadku motocyklowego, hahahah. - i znowu głośno się zaśmiał. -Trzymaj się! - poinstruował jeszcze, w razie potrzeby upewniając się, że Bersheid się go mocno trzyma. Silnik zawarczał i pojazd ruszył z piskiem opon. Gdyby nie mocny chwyt Lancera to Luksemburczyk pewnie by spadł.

Szybko jednak bardzo wariacka, acz mimo to w pełni kontrolowana jazda się uspokoiła i kierowali się na wschód.
-Może się uda nam trochę nadrobić! - zakrzyknął do swojego mistrza w drodze, gdy znaleźli się na jednej z większych dróg, zapewne autostrad niemieckich. Podróż przebiegała sprawnie, choć słońce sugerowało, że za jakiś czas będzie już noc. -Co dokładnie wiesz o wojnie Lynn? Jesteś bardzo młody, a na ogół w Wojnie o Graala uczestniczą doświadczeni magowie. - zapytał, a jego ton sugerował raczej troskę i zwyczajne zmartwienie. W pewnym momencie zjechali z głównej trasy, przechodząc na drogi między wsiami. -Podjedziemy od mniej uczęszczanej strony. Może unikniemy niechcianej uwagi. - dodał jeszcze, przedstawiając swój plan. Ale co o tym wszystkim myślał Bersheid?
Powrót do góry Go down
Lynn Berscheid


Lynn Berscheid


Liczba postów : 6
Join date : 09/07/2022

Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War Empty
PisanieTemat: Re: Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War   Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War EmptyCzw Lip 14, 2022 7:36 pm

Odetchnął, próbując rozluźnić mięśnie, które automatycznie zacisnęły jego pięść. Tak był zlekka zły, tak był trochę rozdrażniony i tak był zawiedziony. Zawiedziony postępowaniem towarzystwa, które postanowiło nie wyjawiać mu wszystkiego. Tak jakby nie chciała mu do końca zaufać i wysłała za nim innego agenta w postaci kata, który tylko czekał na jeden fałszywy ruch. Te myśli były niezbyt fajne, jednak dosyć naturalnym następstwem zdarzeń, które miały miejsce. Coś tu nie grało, a ci wszyscy u góry wiedzieli o tym wcześniej. I to go wkurzało, choć co się dziwić, że wykryli to o wiele wcześniej, skoro praktycznie poświęcili temu tematowi swoje życie. Nie każdy wkońcu zarządza departamentem przywoływania bo umię wyciągnąc królika z kapelusza. - Sugerujesz, że randomowa staruszka na ulicy, może rzucać w nas kulami ognia, lub rozstrzelać jak jeńca wojennego? - Odparł na dodające do powietrza niepokoju, słowa. Nie był to jego ulubiony sposób radzenia sobie ze złymi sytuacjami, ale nie może przecież wymusić na nim zmiany charakteru. Przynajmniej tak mu się wydawało, choć kto wie jaka to moc tak naprawdę tkwi w tych pięczęciach. O ile one również działały poprawnie, a nie jak Graal przestały spełniać swe obowiązki.

Gorszy od niedziałającego Graala był tylko ten sługa, który kompletnie nie miał wyczucia w używaniu siły. I chłopak był już pewny, że skończy z przynajmniej kilkoma siniakami jak nie krwotokami spowodowanymi przez jego sojusznika. Najgorsze w tym było, że nie robił tego naumyślnie. Co jeszcze bardziej irytowało, dlatego postanowił to przemilczeć. Znowu. - Szczerze nie ufam ani tobie, ani temu wadliwemu systemowi. Bo mam wrażenie, że jest tak kruchy, że w każdej chwili mogło by coś wybuchnąć! To jest doprawdy porażka! - Wykrzyknął lekko zirytowany tym wszystkim, bowiem zapowiadało się całkiem fajnie, a skończyło.... Tylko, że to wszystko nawet dobrze się do końca nie zaczęło, a już zaczęły się pierwsze problemy.  - Wiesz, podobno również krwawicie, kiedy jesteście w tej postaci i przypominam ci, że to, że jeżeli krwawisz to też możesz złapać zakarzenia i inne choroby. A kurowanie tego wszystkiego, może nam łatwo odebrać całą przewagę, jaką chcielibyśmy uzyskać. Co nie jest chyba tym co chcemy osiągnąc prawda? - Jednak jego ostatnie pytanie, niefortunnie zagłuszył ryk silnika włączonego przez Lancjera. I w pierwszej chwili miał wrażenie, że padł na zawał. I w kilku kolejnych zresztą też, gdyż oczywiście nigdy do jazdy jednośladowcem się nie przyzwyczaił. Nawet zbytnio nie miał kiedy, a jego rodzina takowego nie posiadała. Dlatego, też to doświadczenie wydawało się jeszcze bardziej traumatyzujące dla mózgu maga. Ten już dawno myślał, tylko o tym by nie spaść, trzymając się mocniej kierowcy.

"Zabije go " Słowa, które niczym mantra odbijały się w głowie chłopaka, za każdym razem kiedy widział cora więcej rozmazanych obrazów. Na początku myślał, że to tylko mu się sniło, ale szybko się okazało, że ten typ nie umiał jechać rozważnie. Przynajmniej przez pierwsze kilka odcinków drogi, bowiem wreszcie ku radości wnętrzności chłopaka zaczął zwalniać. - Nie zdziwie się jak będziemy przed czasem - Wymruczał próbując wrócić do siebie. Zdecydowanie nigdy już nie wsiądzie na motor, ani razu więcej. - Sam szczerze wiem nie dużo. W sumie tyle ile mi powiedział profesor. Graal spełnia życzenia, do walki użyje jednego ze sług z danej ogarniczonej puli i do każdego sługi przyznawany jest zestaw zaklęć rozkazu, które pozwalają naginać zasady wojny. No i kościół stanowi schronienie dla pozbawionych sługów mistrzów. Podobno związane z częstym zabijaniem mistrzów przez innych uczestników, tak profilaktycznie. Wiem, że jestem dosyć młodym i nawet nie pochodzę z żadnej ważnej rodziny magicznej, więc to że tu jestem jest niczym wygranie w totka, tylko takiego z mordobiciem. - Wytłumaczył, po krótkim namyśleniu. Fakt zastanawiał się już wcześniej jednak jakoś nigdy specjalnie nie doszedł do żadnego wniosku. - Myślę że masz rację. -
Powrót do góry Go down
Gabriel Vernier


Gabriel Vernier


Liczba postów : 78
Join date : 04/03/2022

Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War Empty
PisanieTemat: Re: Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War   Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War EmptyPią Lip 15, 2022 10:16 pm

Sytuacja była zdecydowanie bardziej skomplikowana niż początkowo można było zakładać. Nie, żeby samo uczestnictwo w Wojnie o Graala było czymś prostym i oczywistym. Sam Lynn nie wiedział czego się spodziewać, a jego Servant, choć zdecydowanie dużo posiadał, był też na tyle specyficzny, że choć najwidoczniej posiadał jakąś wiedzę i zdolności, a także najwidoczniej chciał się nią dzielić, tak jego charakter już nie był taki, który by tak dobrze współpracował z Berscheidem. I tak też wypowiedź Mistrza brzmiała dość kuriozalnie, a nawet mogła brzmieć, jakby miała wyśmiać zmartwienia Lancera. Ten jednak z pełną powagą odpowiedział:
-Assassin mógłby do czegoś takiego doprowadzić. Nie znamy też innych mistrzów ani ich metod działania. - wyjaśnił spokojnie po tym, jak uprzednio zaśmiał się w głos, najwidoczniej uważając słowa swojego mistrza za niezły żart.

Później jednak sytuacja zdawała się osiągnąć trochę bardziej poważną sytuację, zważywszy także na ton Luksemburczyka. Lancer westchnął.
-Rozumiem. - powiedział, po czym serdecznie się uśmiechnął i zaśmiał się. -Cieszę się, że mimo to jesteś ze mną szczery. Wiedz, że w moich oczach nie jesteś już tylko magiem, który mnie przywołał, ale także i przyjacielem! Bo tylko przyjaciele są tak szczerzy! - dodał wyraźnie ukontentowany tym prostym faktem, choć pewnie inne osoby mogłyby się nawet z tego powodu obrazić. Ale nie on. -Liczę więc, że uda mi się zapracować na twoje zaufanie. - dodał jeszcze, po czym postanowił sprecyzować kilka faktów -Owszem, krwawimy, jednak nasze ciała nie działają w taki sam sposób jak ludzkie. Nie martw się Lynn, wszystko pod kontrolą. - uspokoił go jeszcze.

Podczas drogi mogli rozszerzyć swoją wiedzą i wymienić się informacjami. I faktycznie, gdy krajobraz zmienił się w bardziej pól uprawnych, a trasa raczej otoczona była pojedynczymi drzewami przykrywającymi drogę pomiędzy nimi, wtedy Servant także dopowiedział:
-Tak... mistrzowie są tym, co trzyma sługi w tym świecie. Bez mistrza, nie ma sługi. A, że Słudzy są na ogół potężnymi bohaterami to o wiele łatwiej zabić mistrza aniżeli Sługę. Plus, mistrz bez sługi może wrócić do wojny, jeśli zawrze pakt z innym Sługą. W ten sposób się eliminuje konkurencję. - dodał jeszcze, po czym przez pewien czas siedział cicho, jakby zastanawiając się nad czymś. -Będąc na miejscu musimy znaleźć dobrą bazę operacyjną. - powiedział spokojnie -Graal w każdej wojnie pojawia się w miejscu z silnymi liniami taumaturgicznymi. Jeśli zabezpieczymy jedno z takich miejsc będzie mi wygodniej odzyskiwać manę, odciążymy ciebie oraz będę bardziej gotowy do walki. Jest to jedna z metod, dzięki której mogę uzyskać większe zasoby many, a które są dla mnie jak najbardziej okej. Są jeszcze inne, ale wolałbym z nich nie korzystać lub nie zmuszać Ciebie do nich. - powiedział spokojnie, chcąc najwidoczniej być dość klarownym w tym wszystkim. Nagle ich motor lekko "zadrżał", zupełnie jakby minęli jakiś próg zwalniający. Ale w rzeczywistości minęli po prostu granicę między Niemcami a Polską. -Powoli się zbliżamy, uważaj. - ostrzegł go jeszcze Lancer. Po prawej mijali jakąś stację benzynową, a po lewej jakiś chyba tor motocrossowy. Ale patrząc po tablicach do miasta brzmiącego jak syk węża mieli jeszcze trochę kilometrów.
Powrót do góry Go down
Lynn Berscheid


Lynn Berscheid


Liczba postów : 6
Join date : 09/07/2022

Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War Empty
PisanieTemat: Re: Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War   Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War EmptySob Lis 26, 2022 7:52 pm

Fioletowłosy westchnął, mijając kolejne fragmenty terenu, obserwując mijający ich krajobraz środkowej Europy. Mimo, że część jego niewyobrażalnie przejmowała się tym by nie spaść przypadkiem z pędzącego z pewnością nieprzepisowo motoru, to druga starała się podziwiać i doceniać ten piękny krajobraz, próbując wyłuskać z tej sytuacji wszystko co było najszczęśliwsze. Przynajmniej tak chciał myśleć, chciałby żeby jego myśli zajmowały trywialne myśli o tym czy trawa jest wystarczająco zielona jak na standardy piękna i czy nie brakuje jej kilku centymetrów długości do tych przepisowych. Och bogowie ile by za to dał! Niestety nawet jakby chciał zasłonić prawdę nie mógł. Potworny lęk przed tym wszystkim zaczął kiełkować w głowie z każdym słowem padającym z ust sługi. On…on kompletnie nie spodziewał się, że tak potoczy się to wszystko. Wydawało się to być wręcz niewłaściwe i coraz bardziej żałował on swojej decyzji sprzed kilku tygodni. Mógł po prostu odmówić i skazać siebie na akademickie odrzucenie. Przecież przeżyłby to, jego rodzina w końcu i tak nie była jakaś znacząca. Nie doprowadziłby do ujmy na ich honorze. A niech ich wszystkich czart kopnie. Następne słowa jedynie wzmocniły obawy.
- Assasini są naprawdę przerażającą klasą, ale skoro taka Bohaterska Dusza jest skrytobójcą to raczej nie zdążę zobaczyć tej kuli ognia. Więc przynajmniej może nie zaatakuje przy pełnym słońcu, a co do innych mistrzów….trzeba będzie być gotowym na wszystko. Niestety. - Klasa zabójcy mogła być prawdziwym utrapieniem, niezależnie w którym etapie wojny by byli. Oznaczałoby to mniej więcej, że w każdej chwili mogliby się spodziewać ataku. Z pewnością w takiej sytuacji przydatne byłoby wzniesienie jakiegoś typu bariery, która uchroniłaby go przed atakami znienacka, jeżeli Lancer by nie zdążył zareagować odpowiednio szybko, albo co gorsza być na niższym poziomie pod względem mocy w stosunku do oprawcy. Był to doprawdy najgorszy scenariusz.

Mimo, że chłopak doceniał to, że Lancer wydawał się chcieć go pocieszyć nie mógł odpędzić od siebie wrażenia, że to wszystko sprawiało, że brzmiał on po prostu jakoś tak naiwnie. Zupełnie jakby ignorował całe zło otaczającego go świata. To potrafiło być niebezpieczne, szczególnie wtedy kiedy mógłby nie docenić wroga. - I ja mam nadzieję że zapracuje na twoje zaufanie - W końcu każda dobra współpraca musiała zawierać obustronne zaufanie, przynajmniej tak uznawała książką, którą przeczytał przed przyjazdem do niemiec. Fakt, że był okropny w pracy zespołowej mógł źle wpłynąć na wynik tego testu, a nie mógł sobie na to pozwolić. - Czyli nawet jakbym odciął ci głowę toporem, lub spadłby na ciebie budynek to być przeżył? - Była to dosyć abstrakcyjna wizja, szczególnie że towarzyszyły jej wyobrażenia o odrastającej głowie olbrzyma.

Coraz mniej drzew, zaczęło chronić ciało chłopaka przed promieniami słońca. Nie było to coś co szczególnie mu się podobało, jednak nie zamierzał narzekać. Było to zbyt małostkowe. Jednak kolejne informacje, które otrzymał od wielkiego były o wiele ciekawsze niż do tej pory. Oznaczało to, że dana osoba byłaby w stanie walczyć i walczyć ile chciała przyzywając coraz to nowsze dusze. Zupełnie niczym walka po trupach do celu, tylko tym razem bez żadnych trupów. Ciekawe, czy pokonana dusza na zawsze zatraca się w niebycie, czy tylko do końca wojny. I czy istnieje możliwość wykorzystania wszystkich sług? Byłoby to doprawdy szalone rozwiązanie. Jednak nie wydawało się być wcale tak niemożliwe jak na pierwszy rzut oka wyglądało. Mógłby dać dużo by przetestować tą dziką hipotezę, jednak na razie wolał się trzymać troszeczkę dalej od pogranicza życia i śmierci przynajmniej tak profilaktycznie. Nie powiedział jednak swoich przemyśleń drugiemu, jeszcze ten uznałby że chciałby się go tak łatwo pozbyć, a wtedy tamten mógł pozbyć się go. A póki co wydawał się być dobrym przewodnikiem po całym tym magicznym zamieszaniu. Dlatego, też chłopak przyznał mu rację w stosunku do bazy i jej umiejscowienia. - Jeżeli faktycznie sploty taumturgi pozowlą ci odzyskiwać moc szybciej i zyskiwać przewagę myślę, że będzie to dobrym pomysłem. Ale nie uważasz, że przez ograniczoną liczbę splotów takie miejsce, może potencjalnie być obiektem zainteresowania innego mistrza? Nie wystawia to nas trochę na wystrzelanie, zupełnie jakbyśmy powiesili sobie znak “Łatwy cel”- Wyspowiadał się z swoich obaw. Działało to trochę jak broń obosieczna, chyba że jakimś cudem w mieście znajdowało się wystarczająco splotów, żeby nakarmić całą armię. Co praktycznie graniczyło z cudem.  Skrzywił się tylko próbując przeczytać mijany znak w innym języku. Tak nieznajomość polskiego będzie prawdziwym utrapieniem, pozostawała tylko nadzieja, że sztuczki mężczyzny okażą się wystarczająco skuteczne.
Powrót do góry Go down
Gabriel Vernier


Gabriel Vernier


Liczba postów : 78
Join date : 04/03/2022

Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War Empty
PisanieTemat: Re: Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War   Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War EmptyPią Gru 09, 2022 10:37 am

Rozmowa o klasach Sług przyzywanych w Wojnie Świętego Graala zdecydowanie nie napawała optymizmem, zwłaszcza patrząc po zdolnościach Zabójcy, które stanowiły zagrożenie, którego mogą nie dostrzec.
-Wiele sług posiada zdolności, których normalny człowiek nie dostrzeże. Archer byłby w stanie wystrzelić strzałę nawet z wieluset metrów, jak nie kilku kilometrów na przykład. - ostrzegł go jeszcze Lancer, dodając, może nieświadomie, kolejną cegiełkę wątpliwości i obaw do Bersheida.
Dalsza podróż mijała im w dość prostej rozmowie, podczas której padło także pytanie o fizjonomię Servanta. Ten jednak się zaśmiał głośniej od warkotu silnika.
-Jak dasz radę uciąć mi głowę to po mnie. Wydaje mi się jednak, że zawalenie budynku byłbym w stanie przeżyć bez większych problemów, chyba, że byłby naprawdę ogromny. I bym nie działał w swojej obronie. - wyjaśnił rozbawiony.

Wkrótce też minęli granicę a chęć język polski był Lynnowi nie znany, tak miał wrażenie, że szybko mijane tablice są jednak... dla niego zrozumiałe. Lancer pokiwał głową jednak słysząc jego obawy.
-I tak, i nie. - przyznał spokojnie -Jeśli nie zdobędziemy takiego miejsca, możemy nadal sobie radzić, jednak będziemy na straconej pozycji. Wyobraź sobie, że takie miejsce zostanie zdobyte przez Castera. Dzięki temu będzie mógł przygotowywać więcej zaklęć i rzucać je z mniejszym utrapieniem niż normalnie. Zdobywając to miejsce odcinamy mu linię zaopatrzenia. - wyjaśnił na spokojnie. -Dodatkowo, jeśli objawi się Graal w naszym splocie linii taumaturgicznych, będziemy musieli go bronić na znanym już nam terenie, który przygotowaliśmy do obrony. W przeciwnym razie... to my musimy zapuszczać się na wrogie tereny. - dodał jeszcze, najwyraźniej będąc świadomym wszystkich za i przeciw swojego planu.

Wkrótce też znaleźli się na... chyba rondzie. W kształcie podpaski. Albo ósemki. Jak kto woli. Niedaleko znajdowała się najwyraźniej sortownia Amazona, gdy nagle Lynn poczuł... jakiś magiczny impuls. Właśnie przekroczyli jakąś magiczną barierę, a ktokolwiek ją postawił... najwyraźniej już wiedział o ich przybyciu.
-O wilku mowa, huh? - mruknął cicho Lancer, że ledwo dało się go usłyszeć znad warkotu silnika. Zwolnił trochę, uważniej już jeżdżąc, aż w pewnym momencie skręcił w boczną uliczkę. -Zdaje się, że mamy towarzystwo. - powiedział na tyle głośno, by jego mistrz to usłyszał, ale nie na tyle by zaraz krzyczał. Lekkim ruchem głowy wskazał kierunek, w stronę którego zmierzali, ale dało się tam dostrzec tylko jakieś... zbliżające się ptaki. Ale od tych ptaków, Lynn czuł... magię. Może zwykły cywil by się nie zorientował, ale on? Na pewno coś tu nie grało.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War Empty
PisanieTemat: Re: Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War   Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War Empty

Powrót do góry Go down
 
Lynn Bersheid: Prologue - Invitation to War
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» [KP] Z wieży do morza - Lynn Bersheid
» Prologue: Debt of the Fallen
» Prologue - Four Nation Festival
» Team 1: Prologue - Among Stronger Ones
» Ryudogon: Prologue - In the depths

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Kot Terrorysta :: Pojedyncze sesje-