Share
 

 Team 1: Prologue - Among Stronger Ones

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Jelonek


Jelonek


Liczba postów : 48
Join date : 19/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptySro Mar 31, 2021 8:01 pm

Fatalne nieszczęście. Tak można było podsumować wydarzenia, które niedawno przydarzyło się załodze kapitana Snowhite'a. Na oceanie, nie chodziło bowiem tylko o umiejętności. Szczęście, jak i przeznaczenie również odgrywały rolę. I to one zadecydowały, że znaleźliście się tam gdzie się znaleźliście, w sytuacji w jakiej się znaleźliście. Banda rzezimieszków, tak na was mówiono za plecami. Taka była załoga Snowhite'a. I czy los jaki ją spotkał, nie mógł zostać nazwany karmą? A może było to ostrzeżenie przed każdym, kto to na Grand Line chciał się wybrać niegotowy? Jeżeli tak, to było skuteczne. Sea King. Monstrum, na jakie mało kto był przygotowany na wodach, kto w boju doświadczony nie był. A nawet Ci co byli, z większymi okazami przegrywali jak to nasi bohaterowie doświadczyli. Dwa ogromne okazy... węży wodnych, najprościej mówiąc zmiotły ich flotę bez większych problemów. Ostatnie co pamiętaliście, to albo wielkie cielsko was przygniatające do pokładu i przebijające przez niego, albo wasz statek który to postanowił tak nagle się obrócić o 180 stopni. Przytomny nikt ze starcia nie wyszedł.

Wy byliście jednak nielicznymi z tych, co się obudzili.

Otwierając oczy, pierwszym co musieliście zrobić to przekręcić się na bok i zakasłać. Pozbyć się resztek wody, który to jeszcze w waszych płucach siedziały. Druga rzecz jaką wiedzieliście, to że leżeliście na piachu. Łatwe do wyczucia. Ile dni minęło? Ile godzin? Gdzie byliście? Tyle pytań, których odpowiedzi zaczęły się od tego co was w końcu zbudziło. Melodi. A raczej dość głośnego krzyknięcia które jej towarzyszyło. Nim nawet zdążyliście się rozejrzeć po terenie, wzrok wasz przykuł facet który to siedział na drewnianej skrzyni i wystukiwał rytm melodii nogą na jakieś w połowie rozwalonej beczce. Nie powstrzymywał on specjalnie swojego głosu.
-WEIGH, HEY, ROLL AND GO!~~ - z uśmiechem na twarzy, pasującym do uśmiechu złoczyńcy, śpiewał wzrokiem przelatując po was wszystkich. Chyba jego celem było was obudzić.

Rozglądając się bardziej po miejscu, mogliście dojrzeć że znajdowaliście się na "plaży" pełnej szczątków ze statków. Tutaj jakiś kawałek sterburty, gdzieś tam leżało koło, jeszcze w innym miejscu przewalony maszt. Generalnie, wszystko było rozwalone, a i byliście w stanie dojrzeć z 5 innych osób. Te jednak były martwe, a przynajmniej tego byście się dowiedzieli podchodząc i sprawdzając ich puls. Obserwując pozostałą część wyspy, tak wzrokiem,... łatwo byliście w stanie stwierdzić, że wylądowaliście na jakimś zadupiu bez większej społeczności ludzkiej. Nic na to nie wskazywało. Albo to tylko ta część wyspy. Vivian mogła nawet czuć się jak w domu, a instynkt Ringo mu podpowiadał, że na tej wyspie kryją się drapieżnicy warci polowania.
- W końcu się przebudziliście, śpiące królewny. Muszę przyznać, że nawet miło tak... nie siedzieć tutaj z samymi trupami. Wolę... bardziej krwiste towarzystwo. - stwierdził mężczyzna z uśmiechem, który to trochę ich zbudził swoim głosem, i wstał ze skrzynki. Otrzepał piach ze spodni. Nie kojarzyliście go zbytnio, to też raczej do waszej załogi nie należał... albo przesiadywał na innym statku. Jego ubrania były mokre, to raczej był rozbitkiem, albo wziął w nich kąpiel. I nagle zza pleców wyciągnął kieliszek, w którym to było wino. I z uśmiechem, zrobił łyka, nie oferując im nic więcej.
Powrót do góry Go down
Ringo Hayairushi


Ringo Hayairushi


Liczba postów : 277
Join date : 30/03/2015

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptyCzw Kwi 01, 2021 9:06 am

Wspomnienia ostatnich godzin(?) nie były niczym przyjemnym. Generalnie to wszystko na pewno potoczyło by się inaczej, gdyby ich kapitan nie był matołem. Dobry kapitan albo uniknął by zagrożenia, albo je wyeliminował. Tymczasem oni się z nim niemal zderzyli. Przez to szlag trafił wiele rzeczy które Ringo uważał za całkiem important, na przykład deski pod nogami i tlen w płucach. Ten drugi na szczęście jakimś cudem powrócił. Odzyskana przytomność, definitywnie cieszyła. Sól morska w oczach już mniej. Mokre majty, też nie bardzo. Jest na świecie ktoś, prócz kobiet rzecz jasna, kto lubił mieć mokre majtki? W sumie czy kobiety to w og- co za brednie. Dlaczego w momencie tak istotnym jak ten, przychodziły mu do głowy tak absurdalne i nieistotne myśli? Podniósł się do siadu i wymacując dłonią swoją broń, zaczął ją przeglądać i upewniać się że z jego bubusiem wszystko jest w porządku. Chuj z okrętem, chuj z kapitanem, chuj z załogą, grunt żeby broni nic nie było. Generalnie w tle ktoś postanowił puścić podkład muzyczny, zatrudniając chyba jakiegoś typa do śpiewania i mówienia, ale póki Ringo się nie upewnił że z jego bronią wszystko było w porządku, to jakoś niespecjalnie go typ interesował. Dopiero kiedy upewnił się że z flintockiem wszystko ok, to rozejrzał się po rewirze. Dwie dziewczyny, jakiś typ większy od niego i... i... co?

Skąd ten ziom miał wino? Skąd miał naczynko do jego picia? Jak to wszystko przetrwało ten wypadek i dlaczego ziom miał się tak dobrze? To było bardzo podejrzane. Reszta wyglądała jak rozbitkowie, on jeden - nie. To że był mokry go nie usprawiedliwiało. A może? Może był zbyt podejrzliwy? Ale hej, podejrzliwość matką przetrwania czy coś? Z drugiej strony inne ziomy się budziły, może oni go znali?-Mam nadzieję że ktoś z was potrafi budować statki-I rozpalać ognisko. Wydawało mu się że to sam potrafiłby zrobić, ale może jest ktoś, kto zrobi to lepiej od niego? Tego pewien być nie mógł, nie znając umiejętności pozostałych rozbitków. Nie planował jednak tracić wiele czasu. Zamiast tego zaczął znosić drewno które wyglądało na suche i robić z niego kupkę. Bo generalnie, powinni się ogrzać i wyschnąć. Tak też jak nikt nie będzie miał super zestawu do rozpalenia ogniska, hubki i krzesiwa, czy jakiegoś mistycznego talentu, to sam spróbuje je rozpalić, pocierając kijkiem o kijek. Wiadomo, jak suchego drewna nie znajdzie w resztkach statku, to drzew był ci tu chyba dostatek, by jakieś suche gałęzie odnaleźć. A jak już ogień będzie wesoło trzaskał, to się rozbierze. Bo nie lubił siedzieć w mokrych ubraniach. Zwłaszcza majtkach.
Powrót do góry Go down
Charlie


Charlie


Liczba postów : 9
Join date : 18/03/2015

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptyCzw Kwi 01, 2021 11:38 am

Gdyby istniała jakakolwiek szansa na to, że Snowhite, ich "wielmożny" kapitan przeżył cały ten burdel - ona już by się postarała o to, żeby więcej światła słonecznego nie ujrzał. Nosz kurwa... to była JEJ załoga. JEJ statek. JEJ FLOTA. Znaczy jeszcze nie, ale miała być. W przyszłości. Czy komuś się podoba czy nie, bo to ją akurat średnio interesowało. Damn it... Tymczasem miała większe problemy. Wodę. Jej największa zmora chyba, ale co się dziwić? Akweny morskie miały chyba pełne prawo krzywo patrzeć na tych, którzy swą silną wolą ogień potrafili wzniecać. Dosłownie. Fakt też, że zaczerpnęła świeżego powietrza dość szybko zanosząc się kaszlem można było podpiąć pod cud. Wielki cud, bo tak jakoś po wpadnięciu w objęcia fal, jej szansa na przeżycie jakoś tak powinna drastycznie spaść. Podniosła się do siadu czując lepiące się do jej ciała przemoczone ubrania. Niedobrze. Ale! Były istotniejsze rzeczy, którymi wypadało się zająć. Szybko wymacała swoje obie katany, a kątem oka spojrzała na dość uradowanego mężczyznę. Czy ona go znała... Nie, raczej nie. Od razu powiodła wzrokiem po całej reszcie i chociaż sporo było ciał tych, którzy szczęścia nie mieli, tak z dwie osoby chyba nawet kiedyś widziała. I dwie raczej nie. W tym momencie ważniejsze było to, że oddychali. To jest to, co ceniła w ludziach! Bycie żywym. To takie must-have trochę, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej plany.
- Dobra, to wszystko da się jeszcze naprawić, na spokojnie... - stwierdziła wstając z piaski i otrzepując chociaż trochę poły własnego ubrania. Skuteczność z pewnością byłaby większa, gdyby te były suche, ale nie były. No tak. Zbudowanie okrętu może być kłopotliwe. Mają z czego budować okręt? Rozejrzała się po okolicy. No, mają. Takie lego trochę. Jak złożą statek z tego, co wyrzuciło morze, to będą mieli statek. Coś jej jednak mówiło, że budowanie łajby na tym może nie polegać. - Jestem absolutnie pewna, że ktoś z naszej nowej załogi sobie z tym poradzi. - kiwnęła głową po czym uznała, że zapewne o pewnej rzeczy im nie powiedziała. Ważnej rzeczy. Skoro zaczęli być częścią planu, to wypadałoby, by o jego istnieniu wiedzieli. Podniosła dłoń, powiodła wzrokiem po żyjących. - A właśnie... Ty. - wskazała palcem Ringo, przesuwając dłoń dalej. - Ty, ty i... dobra, nie ma problemu! Ty też. - stwierdziła przechodząc kolejno przez Vivian, nieznajomego i na Gentaro kończąc. - Witam w mojej załodze. Znaczy "prawie-załodze", potrzebujemy statku. Jakieś pytania? Nie? Świetnie! - klasnęła w dłonie. Co teraz, co teraz... No tak. Głupie pytanie! Przeniosła wzrok na kieliszek i wino trzymane przez jej nowego członka załogi, po czym podeszła kilka kroków bliżej.
- Też chcę~! - oznajmiła wskazując na alkohol. Kurde, to była ciężka podróż. Kieliszek jej się należy jak psu buda, no nie oszukujmy się. A jeszcze jeśli dorwał jakieś dobre to już w ogóle. Wypadało się jakoś rozluźnić po całej tej przeprawie, a trzymana butelka zdawała się być remedium na część problemów. Może nie zbuduje im od zera statku, ale chociaż załagodzi fakt, że go nie mają. I ogrzeje! Cholera, właśnie. Ciepło. Absolutnie przydałoby im się ognisko, za co Ringo już zdążył się zabrać. Pocieranie jednak patykiem o patyk nie wydawało jej się najlepszą metodą na wzniecenie ognia, to też kulturalnie i grzecznie podeszła wyciągając z kieszeni zapalniczkę.
- Masz. Sprawdź, czy działa. - chyba działa. Powinna. To w końcu JEJ zapalniczka. To od razu musiało dawać jej plusy do niezawodności. Gorzej jeśli nie. Ale wtedy najwyżej spróbuje się innej alternatywy. Akurat podpalenie czegokolwiek nie powinno być problemem przy dobrych wiatrach.
Powrót do góry Go down
Gentaro


Gentaro


Liczba postów : 7
Join date : 19/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptyCzw Kwi 01, 2021 8:24 pm

W momencie kiedy statek odjebał fikołka, Gentaro tylko jedno w głowie miał -Kurwa..- co było dalej? No tak średnio pamiętał, był władającym, a znalazł się w wodzie, no kurwa idealnie połączenie. Chyba tylko cudem uniknął śmierci. Nie miał pojęcia co się działo dalej, czy to morze wyrzuciło go na brzeg, czy może ktoś mu pomógł, no kurde ciężko stwierdzić. W każdym razie gdy znalazł się już na wyspie, i odzyskał przytomność, pierwsze co po tym, to zaczął kasłać, wykrztuszając z siebie wodę, która to się zgromadziła w nieodpowiednim miejscu. Wstał rozglądając się po wyspie, wtedy to też zrozumiał że jest udupiony gdzieś na jakieś wyspie. Gdzie dokładnie? Chuj wie, i pewnie jego trzeba się pytać bo sami to raczej sobie na to pytanie nie odpowiedzą. Zauważył też pewnego człowieka, w sumie ciężko nie było, bo to on wyglądał na najżywszego z tej gromady co tutaj się znalazła. Akurat sobie coś śpiewał, no jak sobie śpiewał to niech sobie śpiewa, nie miał zamiaru mu przeszkadzać. -Jak długo leżałem nieprzytomny?- zapytał gościa który to sobie przed chwilą jeszcze śpiewał. No był jeszcze jeden człowiek który to zapytał o budowanie okrętu. Taa.. Jego wiedza opierała się głównie na naprawie tego okrętu, jednak w ostateczności byłby w stanie zrobić jakąś tratwę. A może coś więcej? Pewnie nie, pewnie jakby coś zbudował, to po chwili na morzu by zatonęli. -Poprzedni statek naprawiałem gdy było trzeba, jednak budowa statku to trochę więcej. Mogę pomóc, ale bez planu, i kogoś o większych umiejętnościach to nie da rady.- stwierdził krótko na pytanie Ringo. No i zaczęła się odzywać jeszcze pewne dziewczyna, która to od razu mianowała się kapitanem statku, i zatargała wszystkich do jej załogi. No, fajna ta załoga bez statku. No ale nie chciał jej psuć marzeń tak więc niech sobie będzie tym kapitanem. Ów dwójka zaczęła rozpalać ognisko, w głównej mierze to mężczyzna, bo dziewczyna podała tylko zapalniczkę. Pomysł dobry więc Gentaro tylko czekał aż ognisko zostanie rozpalone, bo w ilu będą rozpalać ognisko? Więc jeżeli udało się ognisko rozpalić, to przysiadł się aby się ogrzać, wtedy to też przejrzał po kieszeniach co mu zostało, a było tego mało.. Kilka igieł, troche bandaża i tabletki na ból. Nawet nie miał fajek, w sumie to i tak by zamokły po kontakcie z wodą. Po prostu zajebiście..
Powrót do góry Go down
Viviann


Viviann


Liczba postów : 9
Join date : 23/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptyPią Kwi 02, 2021 11:06 pm

Cóż za fatalne nieporozumienie. Miała dołączyć do floty, która będzie rządziła wszystkimi morzami, a tu co? Obiad w ilości sztuk dwie, zatopił każdy pojedynczy stateczek, który należał do kapitana Snowhite. Fakt, że w pewnym momencie zabrakło jej desek pokładu pod stopami, bardzo utrudniał nie tylko polowanie na Sea Kingów, ale również... przeżycie. Po kilku minutach walki odpłynęła świadomością gdzieś daleko, ale również jej ciało było skazane na łaskę morza.
Ale oh boi, jak ten przerośnięty węgorz musiał smakować. Już go miała... ale jakieś dzikie zawodzenie wyrwał ją z tego dziwnego letargu w jakim się znajdowała. Zaczęła kasłać, przewracając się na bok, próbując pozbyć się resztek wody z organizmu. Znaczy z miejsca w jakim nie powinna się woda znajdować, w tym wypadku mowa o płucach. Po czym zaczęła po omacku szukać dłonią dookoła siebie swojej broni, jej palce natrafiły na długi drzewiec. Yup. Jest.
Teraz mogła się podnieść do siadu, rozglądając gdzie się znajdowała. Zerknęła po wszystkich twarzach i w lekkim zamyśleniu stwierdziła, że nikogo tu nie zna. No może, nikogo z żywych, bo jeden z piratów obok niej wyglądał dziwnie znajomo. Viviann podniosła się, podnosząc swoją broń, zamachnęła się sprawiając, że ostrze w rozłożyło się i zostało zablokowane przez mechanizm. Dalej działało, świetnie. Mogła na spokojnie złożyć broń i zacząć przeszukiwać te martwe ciała, a może znajdzie coś przydatnego w ich sytuacji. Osobiście nie miała nic co mogłoby im pomóc w tym miejscu. No może poza umiejętnościami, ale jakimś dodatkowym "zasobem" to nie wzgardzi. Następnie podejdzie do zbierającej się grupki.
- Twoje zawodzenie zbudziło by trupa.- Jeśli znalazłaby coś przydatnego do rozpalania ogniska to podrzuciłaby Ringo, co by się za bardzo nie męczył, albo widząc jego umiejętności w tej dziedzinie sama by rozpaliła te ognisko. Cuz, why not? Po co chłopak ma się męczyć. Pokręciła tylko głową w odpowiedzi co do budowania statków. Zaraz jednak została zwerbowana do nowej załogi. Suham? Wstała i ze zdziwieniem spojrzała na "Prawie-Kapitan". Nie powiedziała jak na razie nic, bo... kobieta po prostu zajęła się ich Napewno-Nie-Wampirem. Zresztą reszta "prawie-załogi" jakoś szczególnie nie zareagowała, znali się? Akceptowali to? Czy raczej stwierdzili, że w obecnej chwili nie warto się o nic wykłócać skoro i tak wszyscy utkwili tu razem.
- Zgłodniałam.- Rzuciła niby to do reszty, ale raczej do siebie i ruszyła w głąb wyspy. W końcu były rzeczy ważne i ważniejsze. Może jej się poszczęści i jakiś smaczny drapieżnik już czaił się na świeże mięsko wyrzucone na brzeg? Albo znajdzie jakieś zielsko zdatne do spożycia.
Powrót do góry Go down
Jelonek


Jelonek


Liczba postów : 48
Join date : 19/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptyCzw Kwi 08, 2021 4:58 pm

Każdy miał jakieś własne myśli po obudzeniu się. Taka Viviann? Mogła tylko przeklinać jak to piękne sztuki ciut większych rybek jej zwiały i nie mogła ich skosztować. Taki Ringo? On to myślał głównie o mokrych majtach, które definitywnie były ludzkim problemem. W końcu nie biegał w kąpielówkach, w których uczucie było już lepsze. Upewnił się też że z bubusiem było wszystko okej, i było. O dziwo. W końcu, broń nie lubiła się kąpać. A przynajmniej, wszystko wyglądało w porządku. Charlie po potwierdzeniu że tak, definitywnie żyła i nie, to nie były zaświaty i wszystko było generalnie okej, mogła tylko sobie wmawiać że to wszystko da się naprawić. Yyyyhym. Wszyscy co ją usłyszeli, jeżeli ktoś w ogóle ją słyszał, na pewno kiwnęliby głową patrząc na resztki statku, z których nie dało by się zbudować nowego. Co najwyżej łódeczkę niewielką, a to i tak ktoś stosunkowo w tych kwestiach obeznany musiałby się taką robotą zająć. I w sumie mieli kogoś stosunkowo kompetentnego. Gentaro, który to jak sam stwierdził i zgadł, przeżył cudem. Jakaś bogini musiała się za jego plecami uśmiechać.
- Ile dokładnie, kto tam wie. W każdym razie, siedzę tutaj przy was od 4 godzin. - odpowiedział nieznajomy na pytanie władającego, nim spojrzał w stronę nowej "kapitan" ich załogi. Z uśmiechem, pstryknął drugą dłonią i znowu sięgnął nią za plecy. Aby... wyciągnąć kolejny kielich z winem! Wyciągnął go w stronę dziewczyny, dzieląc się bez żadnych słów. Tylko cholera, butelki nigdzie nie było widać, to skąd on ten trunek brał? Czy to... magia?! W smaku każdym razie, było... no całkiem całkiem. Jedno z lepszych jakie Charlie piła, chociaż miało odrobinkę metaliczny posmak. - Gwarantuję pani kapitan, że lepszego nie znajdziesz.
Odważne stwierdzenie ze strony czarnowłosego, jakiego imienia dalej nie znali. W sumie, to nikt siebie nie znał. Bo nikt nie raczył zacząć się przedstawiać. Taka Vivi wolała przykładowo trupy przeglądać, a znaleźć coś tam znalazła. 5 metrów liny, szablę, lunetę, nóż myśliwski i grosze jakimi było 1 000 belly (najtańsza katana kosztuje 50 000, więc to niezbyt wiele).

Ringo wraz z pomocą Viviann, bo ona się trochę lepiej znała, zajęli się rozpalaniem ogniska. Zebranie suchych desek, a jak ich zbrakło, to gałęzi. Poszukiwania strzelca też poskutkowały w dodatkowym znalezisku. Mianowicie, zniszczonej skrzyni w której leżały 3 rybki. Takiej wielkości w sam raz na patelnię. I mimo swojej... martwości, zdawały się stosunkowo świeże. Dobre do zjedzenia. Poza tym nic specjalnego nie znaleźli, chociaż wędrówka przy granicy między plażą a laskiem prowadzącym do centrum wyspy, uświadomiły im że las był dość gęsty. Gdyby chcieli się przed kimś ukryć lub narąbać drewna, nadawał się idealnie. Też jakieś egzotyczne zwierzęta powinny w nim żyć... a przynajmniej taką "aurę" wyczuwali od tego lasku. I ich przeczucia, mówiące że na wyspie jest jakaś silna zdobycz do podbicia, kierowały ich w stronę właśnie centrum wyspy.
Następnie, nadszedł czas rozpalania ogniska. Amatorstwo Ringo? Zawiodło. Zapalniczka Charlie? Zawiodła, nie pokazując ani kawałka płomyka. Doświadczenie Viviann? Na pewno dostała buff'a od siedzącego i nic nie robiącego Gentaro, z racji że udało im się wywołać płomyczek, jaki to powoli się zaczął rozprzestrzeniać. Bardzo powoli. Będą musieli jeszcze chwilę zaczekać na większe ciepełko. Do tego czasu, mogli sobie w kółeczku usiąść wokół ogniska na plaży, trawiącego drewno dla własnego życia. Ringo rzecz jasna, tak jak chciał zrzucił z siebie mokre ubrania. Od razu było mu cieplej, chociaż... no brakowało czegoś suchego aby się wytrzeć. Nawet kawałka suchej szmatki nie mieli. Reszta jednak pozostała w ubraniach, a sam na-pewno-nie-wampir zdawał się nie przejmować statusem ubrania Ringo. Co innego mogła sądzić reszta.
Viviann na przykład, mogła być trochę zniesmaczona, z racji że już po chwili skierowała się w głąb wyspy. Była głodna, i nie czekała na swoich nowych towarzyszy za 5 dolarów. Ku przygodzie! Póki co jednak, szła gęstym lasem przez 3 minuty. Zioła jakie spotkała po drodze... nie znała ich. Owocy też żadnych nie znalazła, nawet trujących jagódek brakowało! Dziczyzna? Raz mignęła jej gdzieś wiewiórka, jednak szybko ją z oczu straciła. Podobnie raz między jej nogami przepełzł wąż nim ukrył się gdzieś w ziemi, tak że nie mogła go złapać. I w końcu... spotkała go. Leżał nieprzytomny na ziemi, a na czole miał dość świeżo wyglądającą ranę. Taką w kształcie X. Kolejny członek załogi... a może... jedzenie?!
Powrót do góry Go down
Viviann


Viviann


Liczba postów : 9
Join date : 23/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptyCzw Kwi 08, 2021 8:34 pm

Viviann poradziła sobie z jakże trudnym zadaniem rozpalenia ognia i trzeba przyznać, że całe szczęście iż w pobliżu był ten cały Gentaro, bo zapewne gdyby przestał robić to co robił w tamtej obecnej chwili to zapewne by się nie udało! Dobrze, że miała tak kompetentne osoby obok siebie! Kimkolwiek byli. Schowała też znalezione rzeczy. Najbardziej ciesząc się ostatecznie z liny i noża. Koniec końców, nie jej sprzęt spoczął na dnie morza, a oprawianie zwierzyny było możliwe jej bronią, ale mimo wszystko trochę męczące. Dla liny zawsze znajdowało się jakieś zastosowanie. Szablę wbiła w piasek niedaleko ich "obozu", raczej nie będzie jej potrzebowała w tej chwili.
Co do ubioru jednego z nich, a raczej jego braku to nie była ani zaskoczona, ani przejęta, ani też zniesmaczona! Ona była po prostu głodna, więc zaczęła robić coś co by ten stan zmienić. Mogli więc bawić się w jakieś wino znikąd od wcale-nie-wampira, ale nic nie zastąpi porządnego kawałku mięsa. Wyspa oferowała ciekawe odmiany roślin, których nie poznawała, teraz jednak nie była w pozycji do próbowania i badania wszystkiego. Mięso! Gdzieś musiało tu być.
No i było. Leżało sobie grzecznie i czekało na nią, czekało aż zostanie upolowane! Owa rana była interesująca. Czyżby bestia walczyła z czymś i pomimo wygranej to były otrzymane obrażenia? A może przegrała to starcie i ratowała się ucieczką, aż nie padła z nóg? Viv nie znała odpowiedzi na to pytanie. Jednak owa rana była czymś ciekawym na tyle, że dziewczyna nie uznała "X" za miejsce, w które ma uderzyć swoim tasakiem. Powoli zaczęła zbliżać się do dzika, rozglądając się ostrożnie dookoła, rozkładając po drodze broń. Próbowała dać jasny sygnał o swojej obecności w tym miejscu używając "Killer presence", jeśli bestia udawała - na pewno jakoś zareaguje, jeśli ktoś był w okolicy, też może go wykryje. Jeśli nie znajdzie, żadnych śladów obecności osób trzecich... chyba nie będzie miała innego wyjścia jak tylko przygotować posiłek z tego okazu~
Powrót do góry Go down
Ringo Hayairushi


Ringo Hayairushi


Liczba postów : 277
Join date : 30/03/2015

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptyPią Kwi 09, 2021 1:47 pm

Zdecydowanie byli dziwnym zbiorowiskiem. Jak wszystkie załogi pirackie, jak by na to nie spojrzeć? W każdym razie wielkolud znał się na naprawianiu statków, a różowa stwierdziła że da się to wyklepać. Świetnie. Skoro się na tym znali, to zdecydowanie Ringo planował zostawić to właśnie im. Samemu nie zajmując się rzeczami, na jakich się nie znał. Dostrzegł również sztuczki wcale-nie-wampira, który zdecydowanie był władającym, Ringo nie miał innych przypuszczeń co do źródła jego nietypowych zdolności. Czyli co... Wino wino owoc? Nie brzmiało powerfull, chyba że potrafił upić spojrzeniem. To... byłoby coś. Jak już o byciu powerfull mowa, to biała, machnęła swoją bronią. Ringo aż zaczesał włosy do tyłu i upewnił się że ma przy sobie bubusia. TYM to nie chciał oberwać. Niech Bogowie mają w opiece potencjalną ofiarę kobiety. Już by chyba wolał stanąć łeb w łeb z gigantem i jego bronią. Zbierając drewno na opał, znalazł też trzy ryby, które rzucił przed resztę-Mam nadzieję że ktoś potrafi gotować-Bo on, nie potrafił. Znaczy, potrafił, trochę, jak już mu to kto ofiletuje. On polował, a potem sprzedawał całą ofiarę, żeby resztą zajął się rzeźnik. Jakoś nigdy nie uważał za potrzebne by samemu się tym zajmować... a na statku, cóż. Mieli kuka no nie? No ale może to była najwyższa pora by się nauczyć? Na razie jednak, z pomocą zapalniczki, Białej i aury dużego, rozpalił ognisko. No dobra, rozpalił to dużo powiedziane, bo zrobiła to Biała... chyba zaczynała go irytować. I jeszcze "Pani Kapitan" wcieliła ich do swojej załogi... że co przepraszam? Z drugiej strony z tą grupą frajerów miał większe szanse na przetrwanie, niż samemu. Władający, władczyni ognia z wielkim mieczem i dwa bezużyteczne bloby. Zapowiadało się wyśmienicie. Widząc jak Biała idzie w las, wycelował w nią Bubusia, mierząc jej z broni między łopatki... ah, kusiło. Opuścił jednak broń
-Więc, pani kapitan-Powiedział to z lekką ironią-Co dalej?-W końcu ona była tu kapitanem.-No i skoro tak to jestem vicekapitanem-Grunt to obsikać swoją pozycję, zanim przyjdzie Biała i ona obsika. Swoją drogą, całkiem urocze towarzystwo, nikt się nie przedstawił.
Powrót do góry Go down
Charlie


Charlie


Liczba postów : 9
Join date : 18/03/2015

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptySob Kwi 10, 2021 11:31 am

Ej, już jej się tutaj podobało. Co prawda mówiąc, że to "da się wyklepać" nie mówiła o statku, a o ich sytuacji, która... Hej, miała wino? Miała. I dalej żyli. Mówiła, że będzie dobrze! Przyjęła kieliszek z alkoholem rozpromieniona niczym nekrofil w kostnicy. Upiła łyk początkowo nieco zdezorientowana dziwnym posmakiem, ale! Wino to wino. Nie zamierzała też wnikać w to, skąd je ma. Niegrzeczne by to było, zwłaszcza po tym jak się podzielił. Wychyliła cały kieliszek nim zwróciła naczynię.
- Bardzo dobre wino! Dziękuję~! -odparła nim ruszyła dalej, oblizując jeszcze usta po alkoholu. Powierzyła zapalniczkę i ku jej absolutnemu zaskoczeniu: bezużyteczna! Odebrała ją aż niedowierzając, że nie przetrwała topienia w słonym oceanie, po czym jeszcze kilka razy spróbowała ją uruchomić ze smutkiem w oczach, nim ostatecznie schowała ją do kieszeni obserwując, jak koniec końców poradzili sobie z ogniskiem bez jej pomocy. Załoga zapowiadała się w takim razie bardzo dobrze, co panią kapitan bardzo cieszyło. Oznaczało to tyle, że oprócz zwykłego "bycia", mogą być również użyteczni! Usiadła przy cieple zerkając na ubrania, jakie jeden z mężczyzn rozwiesił do wyschnięcia i jak tak chwilę pomyślała: był to nie głupi pomysł. Bo w sumie jak już zostało powiedziane - dobrze byłoby się wysuszyć. I ubrania też. Mokra bielizna wbrew pozorom nie była "na rękę" również kobietą. Tylko, że co? Miałaby się tutaj podobnie rozbierać? Ah, nie ma szans! Ale chciała suche ubrania. I generalnie być sucha. A jeżeli czegoś bardzo się chce, to ostatecznie wypadałoby to dostać, to też nie przeszkadzając reszcie w szukaniu jedzenia, skupiła się na swym prostym życzeniu chcąc przepuścić trochę swojej wewnętrznej mocy przez noszone odzienie.
Warmth, come to me~!

Pojawiły się też w końcu pytania. Co dalej? A no, bardzo dobre pytanie, przy którym to trzeba by usiąść na spokojnie i pomyśleć. I właściwie połowę z tego właśnie robiła. Odwróciła się w stronę reszty wyspy, gdzie w las poszła dziewczyna. Było w nim... coś. Coś co jej mówiło, że mogą się na niej dobrze bawić.
- Odpocznijmy i zjedzmy coś. A później przeszukajmy wyspę. Raczej nie odpłyniemy stąd już zaraz, a zawsze jest szansa na znalezienie innych ludzi. Albo schronu na noc, panie vicekapitanie. - odparła w końcu biorąc się za wyciągnięcie obu katan. Ot - sprawdzić mechanizmy, ostrze osuszyć po słonej wodzie. - Swoją drogą: Charlie. - skoro ona była kapitanem, a on vice, to dobrze byłoby znać swoje imiona! Na pewno, tak to działało A skoro i tak czekali na jedzenie - dobra, Charlie liczyła na to, że Vivian przyniesie więcej jedzenia i może ktoś oporządzi ryby - to równie dobrze mogła podzielić się tak istotną informacją! Nie tylko z resztą z Ringo, bowiem jeśli tylko ten od wina był obok, to z nim też. A kto nie chciałby posiedzieć przy ognisku?
Powrót do góry Go down
Gentaro


Gentaro


Liczba postów : 7
Join date : 19/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptySob Kwi 10, 2021 12:24 pm

Tak więc trzy osoby które to zajęły się rozpalaniem ogniska dały radę, w sumie to ostatnia dziewczyna dała radę, być może z pomocą Gentaro który to sobie przysiadł i pewnie podczas tego siedzenia przekazał pozytywną energię, Viviann. Być może to była ta magiczna siła przyjaźni? Kto to wie. W każdym razie ognisko zostało rozpalone ale czy działo się coś istotnego podczas siedzenia przy ognisku? No niezbyt, przynajmniej dla Gentaro. W sumie to tylko Ringo się rozebrał co było.. Bardzo mądrym pomysłem, idąc w jego ślady i Medyk się postanowił rozebrać, nie do naga. Nie przy dziewczynie, może być jej niezręcznie, niech przynajmniej będzie coś co mu zasłoni członka. Dlatego też zdjął wszystko, poza bielizną, a następnie odłoży ubrania, bliżej ogniska, niech się suszą. Poza tym Ringo się jeszcze zadeklarował na Vicekapitana. Taa.. Jakby jakoś szczególnie Gentaro chciał przebywać w tej załodze.. Jednak z tej wyspy się trzeba wydostać, dlatego też póki co będzie trzymał się wraz z nimi. -Gentaro- Skwitował krótko kiedy to się reszta przedstawiała, bo to mimo wszystko może pomóc w jakiejś komunikacji. Trzy rybki które to znalazł mężczyzna, były surowe, trzeba było je upiec. Szkoda że nikt się nie zadeklarował że umie gotować, byłoby łatwiej. A przynajmniej smaczniej, bo każdy potrafi opiec mięso nad ogniem, jednak nikt nigdy nie powiedział że takie mięsko jest smaczne. No i jeszcze wszedł pomysł z przeszukaniem wyspy.. W sumie to mógłby się rozejrzeć za jakimiś ziółkami, jak się będzie coś dziać, będzie przynajmniej w jakimś stopniu przygotowany.. Jednak to później, póki co chce sobie chwilę odpocząć.
Powrót do góry Go down
Jelonek


Jelonek


Liczba postów : 48
Join date : 19/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptyCzw Kwi 15, 2021 7:58 pm

Czy ich nowy - chociaż wszyscy byli nowymi dla siebie - kolega był władającym i posiadał Wino Wino Owoc? Ringo wiedzieć nie mógł. W końcu nie zapytał się, a tamten swoich sztuczek im nie wyjawił. Nie mniej, samej Charlie winko smakowało, na tyle że nawet usta oblizała. Co prawda, szczęście było bardzo krótkotrwałe kiedy zauważyła że jej zapalniczka nie działa. Może... może będzie w stanie ją naprawić? Gdzieś tam, kiedyś tam? Szkoda dobrej zapalniczki która nie tworzyła ognia.
Dla reszty, np. takiego Ringo, były też ważniejsze zmartwienia, takie jak broń białowłosej bohaterki. Cholercia, no faktycznie te gigantów zdawały się bardziej przyjazne, gdyby tylko nie ich ten pieprzony rozmiar. Przynajmniej szybciej zabijały. Mniej boleśnie, bo jak zostanie z Ciebie sama plamka, to co ma boleć? Lepsze od tej broni żniwiarza z kreatywnością lvl 100.
Znalazł rybki, rzucił im rybki, bo sam gotować nie umiał. Problem był że ich najlepszy kucharz dość szybko sobie... poszedł, to też zostali w czwórkę. I reszta rybek nie tykała, nawet nie-wampir. "Biała" też przyćmiła jego zdolności, na tyle że przez moment miał ochotę w nią strzelić. Kiedy się dziewczyna oddalała, mogła wyczuć lekkie mrowienie między łopatkami, jednak czym to było to w sumie nie wiedziała. Było mało przyjemne w każdym razie. Gentaro przez ten czas sobie trochę... no wegetował, nie wtrącając się specjalnie w cokolwiek i zwyczajnie emanując swoją jakże pozytywną energią, która to też musiała dać boost zazdrości Charlie. No bo, nawet jej się ciut bardziej cieplutko zrobiło na ciele. Już nie odczuwała tak wody, chociaż ubrania był jeszcze mokre. Wniosek? WIĘCEJ CHCIWOŚCI! Bo tak to ich nie wysuszy, tylko sobie zrobi ciepełko na ciele.

Pierwsze spotkanie załogi bez nazwy można było uznać za rozpoczęte. Fajnie? A no, fajnie. Nikt się jeszcze nie przedstawił, ale Ringo już zaklepał swoją pozycję. Pani kapitan wydała cel i się przedstawiła, oraz zrobił to także Gentaro.
- Baron Dalv von Durin. Mogę pokierować waszym... przyszłym statkiem. - przedstawił się mężczyzna, ciągnąc za sobą skrzyneczkę i siadając na niej przy ognisku. Taka szlachta jak on by raczej na piasku nie siedziała. Upił łyk wina i tak sobie tymczasowo siedzieli. Odpoczywali, a może zbierali sił na ich przyszłą wyprawę? Kto wie, bo aż tak rozmowni to nie byli. Przynajmniej nikt im w tej względnej ciszy nie przeszkadzał.

Vivian znalazła dziczka! I jakże interesujący był to dziczek. Takie X miał na czółku! Jego pochodzenia dobrze nie znała, i mogła tylko przypuszczać czym on był... ale definitywnie była to blizna wojenna. Co jednak by nie było... była ostrożna. Rozłożyła nawet swoją broń, a Killer Presence? Moment w którym dziczek zerwał się na swoje krótkie nóżki i stanął przodem do niej, uświadomił ją dość jasno... że albo był na tyle mądry i udawał, albo go przebudziła swoją techniką. W jego dzikim spojrzeniu nie widziała jednak strachu, a... odwagę! Nie bał się tej złej i okrutnej pani co szła na niego z bardzo nietypową bronią!
Powrót do góry Go down
Ringo Hayairushi


Ringo Hayairushi


Liczba postów : 277
Join date : 30/03/2015

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptyPią Kwi 16, 2021 10:00 am

Ah, ah, to ta chwila. Ta w której wszyscy się sobie przedstawiają, oprócz Białej która gdzieś uciekła, a potem tu przyjdzie i wszyscy będą musieli robić to jeszcze raz przy niej i generalnie będzie awkward. Może poczekać z przedstawieniem się, na Białą? Uśmiechnął się drwiąco-Ringo-Chuj z Białą. Przeczesał dłonią włosy i rozejrzał się po otoczeniu.-Mamy ryby, nie mamy kogoś kto by je potrafił dobrze przyrządzić. A że ryb wielu nie ma, dobrze jak się tym zajmie ktoś w temacie obeznany, albo chociaż znajdźmy wpierw coś jeszcze. Kto wie, może Biała jest kucharzem? Ja w każdym razie jeste- Byłem, łowcą. Więc może uda mi się na coś zapolować.-Tak, preferował wpierw przeszukać wyspę, a potem odpocząć. Sprawdził czy jego ubrania wyschły. Jak tak to by je ubrał, jak nie, to nie. Rzucił też spojrzenie na Dalva "Baron". Co za... eh.-Tak więc ruszam znaleźć Białą. I coś upolować. I rozejrzeć się po wyspie.-Rzucił spojrzenie pani kapitan, ciekaw co ona na to. Co jak by mu odmówiła? Zostałby? Poszedł i tak? Sam nie był pewien. "Dowodzący" ani mu wadził, ani był mu potrzebny. Więc chyba wszystko zależało od słów, gry ciała i mimiki pani kapitan? Ciężko powiedzieć. W każdym razie plan był taki by ruszyć w głąb wyspy. Względnie śladem Białej. Ale jeśli niedostanie zgody od Charlie, to się różnie to może potoczyć.
Powrót do góry Go down
Viviann


Viviann


Liczba postów : 9
Join date : 23/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptySob Kwi 17, 2021 11:07 am

Dziczek podniósł się na swoich nóżkach, a w jego oczach widać było odwagę! Świetnie! Lepszego prezentu od życia dostać Vivi nie mogła! Mięso, które się boi, jest słabszym mięsem. Potrzebuje dużo więcej pracy by uzyskać znośne walory smakowe. Takie "odważne" natomiast sprawiało satysfakcję już od chwili polowania do chwili spożywania! Kuchta wyszczerzyła zęby w paskudnym uśmiechu, przyciskając kciuk do ostrza własnej broni. Była ostra to też od razu na skórze pojawiło się krwawiące nacięcie. Przejechała zranionym kciukiem po boku ostrza pozostawiając krwisty ślad. - Oznaczeni będą posłuszni. - Powiedziała do siebie, a może do broni? Nie wiedziała czy czas pod wodą wpłynął na jej oręż, ale wiedziała jedno, temu ostrzu krwi nigdy nie było za dużo. Najpierw chciała sprawdzić jej przyszły obiad. Ruszyła do przodu biorąc zamach bronią, po czym posłała wirujące ostrze w stronę dzika. Czy też bestia zostanie zraniona, czy może uniknie ataku, ostrze zostanie przywołane z powrotem. Może uda się dosięgnąć dzika i tym. Teraz w zależności czy ów napastnik będzie na nią szarżował to postara się odskoczyć w lewo/prawo zależnie, który manewr będzie bezpieczniejszy by zejść mu linii ataku, a jak będzie na jego boku i złapie wcześniej broń, uderzy w odsłonięty bok trzymając broń w dwóch rękach. Po tym ataku odskoczy by zwiększyć odległość między nimi. Niech krwawi. Chciała sprowokować go do ataku, więc ponownie użyła Killer presence. Dziki szarżują prawda? Przygotuje się na to. Złapie pewnie broń oburącz, w momencie gdy bestia zaatakuje będzie celować w "X" na jego czole. Uderzyć z góry z całą siłą by wbić ją w ziemię.
Powrót do góry Go down
Charlie


Charlie


Liczba postów : 9
Join date : 18/03/2015

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptyPon Kwi 19, 2021 5:49 pm

Ciut... ciepło? Nie nie, nie taki był cel. A ponieważ cel nie był taki, widząc swój niewielki performance w kwestii osuszania swego odzienia, złapała ją dość solidnie frustracja. JAKIE CIUT CIEPŁO. Te ubrania mają być suchutkie i cieplusie jak bułeczki wyciągnięte z rana prosto z pieca. A NIE CIUT. Te Ringo z pewnością nie były ciut ciepłe, tylko suche. Nie musiała sprawdzać, była znawcą. Takim samym jak ze składania statków, ale znawcą! Nadęła niezadowolona policzki skupiając się jeszcze bardziej, no bo niepodobna to jest, by somsiad miał lepiej, i zaczęła dalej ogrzewać własne kimono - nawet pomimo tego, że w pewnym momencie musiała dodatkowo podzielić swoją uwagę na pozostałych członków załogi. Więc Ringo. I Vlad. Znaczy Dalv, ale Vlad. I Gentaro, który za dzieciaka chyba za dużo mleka się opił. Tak jak temu drugiemu kiwnęła głową nie mając nic przeciw, by stanął sobie za sterem JEJ statku, tak cały wywód łowcy wysłuchała spokojnie, po czym skwitowała... dobra, jej brzuch skwitował wydając z siebie niezadowolony warkot istoty, która coś by zjadła.
- Zgłodniałam... - stwierdziła krótko patrząc na rybki, które co najwyżej mogła spalić a nie ugotować. Chociaż... Przeniosła wzrok na niebo. Nie niczym jakiś myśliciel czy inna persona, której zebrało się na pobujanie w obłokach, a jak persona szukająca... czegoś. Chociaż też nie. Póki jednak byli na plaży, chciała na szybko ocenić jak zapowiada się mniej więcej pogoda i +/- godzina, jaka obecnie była. Południe? Popołudnie? Ranek? Tyle opcji! Zawsze to jakaś wskazówka co do tego, ile mają czasu na znalezienie potencjalnego schronienia. Bo szansa na opuszczenie wyspy dzisiaj była dość niewielka.
- Znajdźmy Białą. Jeśli faktycznie jest kucharzem, mogłaby rzeczywiście usmażyć te ryby. - albo znajdą jakieś... jabłka chociażby? W każdym razie wstała z miejsca i otrzepała się z piasku. Spojrzała jeszcze na ognisko, jednak nieszczególnie widziała powód by je gasić. Wyciągnęła zamiast tego jedną kataną ruszając w kierunku drzew i dalej próbując wysuszyć odzienie. Ha, bez ognia~!
Powrót do góry Go down
Gentaro


Gentaro


Liczba postów : 7
Join date : 19/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptyPon Kwi 26, 2021 10:28 am

Gentaro przez ten cały czas no siedział sobie, nie był rozmowy jakoś szczególnie, a i teraz nie widział sensu żeby z nimi rozmawiać, skoro sam nie wiedział czy z nimi nawet zostanie, na razie siedział. Jedyne wiedział że razem z nimi będzie chciał się z tej wyspy wydostać, co dalej? To się okaże później. Ustalone zostało że nikt nie potrafi gotować, i czekamy za czwartą osobą z grupy rozbitków, która to akurat sobie poszła gdzieś. Czy była kucharzem? No nie wiadomo w sumie, ale zapytać zawsze można, tak więc gdy ekipa stwierdziła, a raczej "Kapitan" stwierdziła żeby pójść, i poszukać ostatniej tej jeszcze jednej towarzyszki, Gentaro poszedł za nią, nie z powodów aby ją znaleźć, ten bardziej skupił się na szukaniu jakiś roślinek które to mogłyby mu się przydać. Ziółka lecznicze zawsze są spoko, on choroby nie uleczy, dlatego warto sobie wyrobić jakieś medykamenty prawda?
Powrót do góry Go down
Jelonek


Jelonek


Liczba postów : 48
Join date : 19/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptySro Maj 05, 2021 11:42 pm

Naradę przy ognisku dało się dość prosto podsumować. Mieli jedzenie, nie mieli kucharza. Biała mogła być kucharzem. Trzeba na nią zapolować. Znaczy na jedzenie. Ale na nią też. Pomysł Ringo, który dostał nawet okejkę od brzucha Charlie jaka to dała się ponosić swojej zazdrości. Aż jej ubrania coraz lepiej schły! Nim wyruszyli do lasku w jakim zgubiła się biała, zdecydowanie by wyschły kompletnie. Patrząc na niebo, pani kapitan próbowała tak odgadnąć pogodę i... no miała trochę problem. Ale słońce były wysoko, to tak coś w okolicach południa.
3 z 4 osób były gotowy ruszyć przed siebie ku przygodzie, bo Gentaro to taki człowiek niewielu słów był! Został tylko Dalv, który spojrzał niekomfortowo w stronę zarośli.
- Tylko żeście ożyli i już w stronę lasu... podziękuję. - pokręcił głową szlachcic, który to upił się swojego winka. - Zarośla, krzaki, korzenie... wyobrażacie sobie zadrapania na tej perfekcyjnej twarzy? Bo ja nie.
Powiedział z uśmiechem wskazując na siebie i poprawiając lekko włosy.
- Przypilnuję tych wspaniałych okazów ryb i ogniska. Jeszcze byście je gdzieś zgubili.
O, tak stwierdził Dalv. Mogli go jednak próbować przekonać, chociaż ten zaczął walczyć z jakimś kosmykiem włosów który niefortunnie ciągle mu na czoło opadał.

Ostatecznie, wszyscy z wyjątkiem Dalva (lub z nim jak by go przekonali) udali się za białowłosą jakiej to imienia nie znali. A ta, w między czasie, nie stała sobie jakby nigdy nic. Oj nie nie nie. Toczyła ona zażartą walkę ze swoim największym przeciwnikiem, X-Dzikiem! A do walki z nim, musiała trochę pobrudzić swoje ostrze krwią oznaczając je w sposób w jaki pewnie większość ludzi by to wyśmiała. Przynajmniej, dopóki nie zaczęła by na nich polować ze swoją bronią. Ta z pewnością byłaby w stanie wiele osób przestraszyć, szczególnie kiedy jeszcze umiała latać. Kinda. Mimo zamiarów jakie miała Viviann, takie władanie bronią było ciężkie. Sam rzut dwuręczniakiem żeby jak boomerang zadziałał nie był najłatwiejszy, chociaż przez właściwości ostrza udało jej się. Dzik jednak był na tyle szalony, że się nawet broni nie przestraszył! I uniknął ją zgrabnym skokiem w bok! Broń dziewczyny zaczęła wracać jednak w trakcie... upadła na ziemię. Nie doleciała z powrotem do łapek naszej bohaterki, upadając między nią a dzikiem. Zwierze spojrzało przez chwilę na broń, nim wróciło ślepiami do Vivian. I zaczęło swoją szarżę. Vivian do bestii miała jakieś 5 metrów, a do broni leżącej na ziemi 2. Czy zdążyć ją podnieść, czy może jednak załatwi sprawę pięściami?! Kto wie.

Reszta drużyny jednak jeszcze sobie powolnie dreptała. Mimo wszystko, minęła dopiero jakaś minutka. Zdążyli tylko zauważyć jak jakiś królik przebiegł im przed oczami, ale w całych zaroślach szybko gdzieś uciekł i nie było nawet co próbować na niego zapolować. Gentaro też zielarzem nie był zbytnio, mimo swojej znajomości na medycynie. Jedynie znalazł jakiś pojedynczy krzaczek, który wyglądał trochę jak zioło znane z uśmierzania bólu. Ale pewien być nie mógł. Jeżeli to było to, to wiedział że lubiło ono trochę działać jak alkohol. Rana była, ale bólu czuć nie było. Mógłby zerwać tyle listków, że starczyłoby mu na jakieś 4 mocniejsze dawki.

Jak chcecie z Dalvem pogadać czy czegoś konkretniej w lasku poszukać, to możecie rzucać posta. Jak nie, to nie musicie i wtedy tylko Viviann pisze. Prosta sprawa.
Powrót do góry Go down
Viviann


Viviann


Liczba postów : 9
Join date : 23/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptyCzw Maj 06, 2021 11:26 am

Sposób jak sposób, najważniejsze w tym wszystkim było to, że działało. Jeśli ktoś miałby problem z tym wszystkim to cóż, na pewno dziewczyna chętnie by go wysłuchała. Naprawdę. O ile by przeżył do momentu, kiedy przestałaby go okładać. Ot taki tam drobny detal, ale nikt nie powie, że nie daje jakiejś szansy. W końcu nie jest potworem. Problem pojawił się w momencie gdy broń, odmówiła jako takiego posłuszeństwa i zamiast grzecznie wrócić do rączek, po prostu przedwcześnie opadła. Welp. Zazwyczaj jej się to nie zdarzało. Czyżby ta wyspa miała na to jakiś wpływ? A może dziczek? Kto wie? Viviann nie miała czasu na myślenie. Dosłownie. W momencie gdy broń wylądowała na ziemi, nie zamierzała podobnie do dziczka przyglądać się temu i rozmyślać za długo. Zerwała się do przodu by odzyskać broń. Całe szczęście, że zwierze zatrzymało się po tym i musiało na nowo wystartować, na logikę nie powinno być w stanie błyskawicznie nabrać dużej prędkości przy takiej masie. Jednak pozostawiając logikę za sobą, pewno jeszcze gdzieś na plaży. Białowłosa wyciągnęła rękę w stronę broni próbując ponownie ją przywołać. Lewą ręką sięgając do paska by złapać zdobyczny na start nóż. Może nie będzie aż tak skuteczny jak jej podręczna broń dwuręczna, ale dzik raczej nie chciałby być zraniony. Jeśli broń nie powróci ponownie do jej ręki, ciśnie nożem w kierunku przeciwnika (miał taki fajy cel na głowie), by zyskać chociaż dodatkową chwilę by złapać i odskoczyć ze swoją bronią w bok, byle tylko zejść z lini ataku przeciwnika i jak się uda wyprowadzić dość niedbale cięcie po jego boku. Jeśli jednak uda jej się przywołać broń i tak, spróbuje wytrącić zwierze z rozpędu rzucając w niego nożem i wtedy przygoduje się lepiej do wyprowadzenia ataku z odsunięciem się w bok. Teraz wątpiła, że uda jej się wbić go w ziemię tak jak wcześniej zakładała, ale mogła użyć rozpędu stworzenia, by zrobić mu większą krzywdę. Zejść mu z drogi zamachując się i uderzając w pysk zwierzęcia od boku.
Ten dzień był zdecydowanie nie najlepszym z jej dni. Najpierw porażka z przerośniętym obiadem, później broń, która nie wraca do rączek i jeszcze teraz ten dziki obiad, który też sprawia problemy.
Powrót do góry Go down
Jelonek


Jelonek


Liczba postów : 48
Join date : 19/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptyPią Maj 14, 2021 6:41 pm

Walka dwóch dzikoli dalej trwała! Mimo szwankowania broni, Vivi nie poddawała się po tej niewielkiej porażce, nawet jak musiała przez nią zmienić plany. Wyciągając w rękę, mogła zobaczyć jak broń powolnie drga i zaczyna wracać do niej trąc o ziemię. Niezbyt efektywne. Ale aby osiągnęło to faktyczną efektywność, potrzebowała więcej siły przyjaźni! Lub wprawy. Wprawa też definitywnie byłaby dobrą rzeczą. Tak więc fakt, że po chwili miała swojego dwuręcznika w dłoniach, był bardziej zasługą podbiegnięcia do niej. Nóż poleciał, a dzik tak bardzo obawiający się obrażeń  zamachnął się pyskiem tak że zbił nóż na bok - chociaż nie bez obrażeń, bo kawałek pyska był rozcięty. Wręcz bojowe zdawało się to zwierzę, przystosowane do takich starć. Dzika wyspa.
Vivi odskoczyła w bok, z drogi szarży zwierzaka. I nie musiała nawet ciąć niedbale. Była w stanie zejść mu z drogi i być na tyle blisko, że zamachnęła się mocno. Uderzyła dzika w pysk z taką siłą, że ten odleciał tak z 3 metry. I leżał. Nie podnosił się. Broń dziewczyny miała na sobie krew, do też definitywnie musiała się przebić przez skórę dziczka, być może niszcząc mu nawet kości w pysku i zadając bolesną śmierć.

I właśnie to zobaczyła reszta drużyny, która to właśnie nadgoniła Vivi. Po drodze tylko Gentaro udało się znaleźć jeszcze te krzaczki co wcześniej, przez co łącznie mógł mieć 8 mocniejszych dawek tego specyfiku. W każdym razie, zdawało się że właśnie upolowali dość lepsze jedzenie! Przynajmniej jak ich wojowniczka się nim podzieli.
Powrót do góry Go down
Ringo Hayairushi


Ringo Hayairushi


Liczba postów : 277
Join date : 30/03/2015

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptyWto Cze 01, 2021 11:30 am

Po co oni tak właściwie tu poszli? Jeśli laska nie umiała gotować, to w sumie było to bez sensu. Z drugiej strony spierdolenie całkiem dobrej ryby, też było bez sensu. Więc generalnie równie dobrze mogli faktycznie poszukać ostatniej osoby w ich grupce. No i znaleźli ją, gdy... polowała? Zaprzyjaźniała się z ruchomymi elementami natury? Odwalała jakąś awangardową sztukę nowoczesną? No wyglądało to nawet na polowanie, ale jej broń... eh, uszkadzała zbyt wiele tkanek. Dlatego karabiny były lepsze. Dodatkowo nie narażały aż tak, jak walka... eh. Nie chciał by tym dostać zdecydowanie.-Szukaliśmy cię, ale widzę że świetnie sobie poradziłaś-Przejechał dłonią po głowie. Wciąż nie wiedzieli jak się nazywa. No i 1:0 dla niej, pod względem upolowanej zwierzyny. Bo niestety znalezione rybki się nie liczyły.-Zastanawiamy się czy być może, nie potrafisz gotować. Nikt z nas nie jest w tym specjalistą a nie chcieliśmy zmarnować trzech ryb które się znalazły...-Gdyby przestrzelić jej pierś, nie mogłaby powiększyć swojej przewagi w tych zawodach. Z drugiej strony, hej, umiał ją pokonać bez takich metod-Chociaż teraz to już nie ma znaczenia-Skinieniem głowy wskazał na dziczka na ziemi.
Powrót do góry Go down
Charlie


Charlie


Liczba postów : 9
Join date : 18/03/2015

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptyWto Cze 01, 2021 12:39 pm

Vlad nie był zbyt chętny do ruszenia w las, jednak przypilnowanie ogniska i jedzenia brzmiało na tyle rozsądnie, że po chwili namysłu kiwnęła głowę pokazując mu kciuk w górę. Bardzo dobrze! Rezolutny chłopak, tego się spodziewała. Mogła więc, bez większych zmartwień, ruszyć w kierunku lasu. I to w ciepłych ubrankach, bez potrzeby rozbierania się jak jakiś dzikus! Jako Najlepszy Kapitan musiała wykazać nieco klasy. I tak to oto szła przez las z obnażoną bronią, rozglądając się po okolicy. Głównie w poszukiwaniu ich zagubionego członka zespołu, ale też z nadzieją na ujrzenie... cywilizacji? Czegokolwiek, co przyciągnęłoby wzrok? W każdym razie Biała się znalazła, a Charlie aż gwiazdki pojawiły się w oczach. Na widok tego, co upolowała, aż ślinka ciekła, a jej wyobraźnia dość szybko podsunęła jej wspomnienie zapachu pieczonej wiep...rzowiny? Bo dzik to taki wieprz, nie? To jest dzik? Ah! Mięso to mięso!
- Upieczesz go? - zapytała wprost, ostrzem katany w kierunku, w jakim odleciał dziczek. Znaczy ich obiad. Jak nic obiad. Najwyżej go sama upiecze. Bądź spali. Innych opcji nie było. Nie mniej~! Ponoć każde danie da się uratować odpowiednią ilością przypraw i ziół, które NA PEWNO nie rosły nigdzie w okolicy. A jak rosły, to mała szansa, że je pozna.
Powrót do góry Go down
Viviann


Viviann


Liczba postów : 9
Join date : 23/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptyPon Cze 14, 2021 5:54 pm

Broń dość ospale próbowała wrócić do jej dłoni. Nie było na to czasu, później jeszcze to przećwiczy. Doskoczyła do dwuręczniaka, rzuciła nożem odskakując w bok. Zawzięcie jej przyszłego obiadu było naprawdę godne podziwu! Szanowała taki posiłek. To znaczyło, że mięcho z niego będzie najlepsze! Silny zamach posłał dzika w stronę, z której biegł, co wywołało dziką satysfakcję dziewczyny. Pewno by napawała się tą chwilą trochę bardziej odprawiając bardziej - lub mniej - cywilizowane rytuały, ale wszystko to zostało przerwane przez zbliżającego się... czegoś. Viviann złapała swoją broń oburącz przygotowując się do kolejnego starcia, wyszczerzając się szalenie w stronę... tej garstki osób, które przeżyły tak jak ona starcie z Królami. - Ah... to wy. - Mruknęła, opierając broń o ramię. Już się nie szczerzyła, była może tylko nieco... zawiedziona? Nieważne. Mimo wszystko obserwowała ich z pewną dozą niepewności. Wyglądało na to, że już przydzielili sobie jej zdobycz i jeszcze nie wiedziała jak ma na to zareagować. Chociaż, całej by na pewno nie zjadła, a głupio by było gdyby miała się zmarnować, prawda? Skinęła lekko głową w odpowiedzi Charlie. Teraz już skupiając wzrok na swojej ofierze. W tych warunkach to raczej ognisko było jedynym wyjściem, ale hej! Dziczyzna była świetna sama w sobie. Ruszyła w stronę dzika zbierając pod drodze rzucony nóż. Musiała się upewnić czy poprzednie uderzenie faktycznie posłało go na drugą stronę. Jeśli nie to po prostu go dobije. - Jak do tej pory przeżyliście, nie potrafiąc przyrządzić ryby? - Tutaj spojrzała zdziwiona na mężczyznę, który najwidoczniej nie zamierzał wskakiwać w ciuszki, bo to była chyba podstawowa umiejętność jaką się nabywało by przeżyć... prawda? No, ale teraz miała trochę inne rzeczy na głowie, przykładowo dzik. Jednak cmon. Przejechała po sylwetce mężczyzny wzorkiem. Nie żeby mogła tu kogokolwiek oceniać, ale latanie z gołym dupskiem nie było najmądrzejszym posunięciem w tym miejscu. DOBRA. Dupsko jak dupsko, buty były ważne. - Odważnyś, albo głupi. - Wytarła ostrze o futro dzika, składając je i przyczepiając do paska, nóż też zniknął w kaburze. Ciekawe czy da radę go podnieść. Jeśli tak, to po prostu przerzuci sobie go przez ramię czy też kark i dotarga do "obozu", jeśli nie to cóż. Goły będzie jej musiał pomóc w drodze powrotnej, kombinując przy okazji jak to wszystko dobrze rozegrać. Wpierw pewno zajmie się tymi rybami, o których mówił. Pozbyć się wnętrzności, oczyścić z łuski i na ognicho. Później spuszczenie krwi z dzika - wybierze sobie jakieś drzewo, na którym zawiesi swoją zdobycz za pomocą liny - wypatroszy go i oskóruje. Może w międzyczasie przygotuje też jakiś ruszt...
Powrót do góry Go down
Gentaro


Gentaro


Liczba postów : 7
Join date : 19/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptyWto Lip 20, 2021 5:18 pm

Grupka trzech osób ruszyła w stronę lasu, szukając Viviann, sam medyk bo tak się w sumie może określać, szukał ziółek które mu się po prostu przydadzą, czy to dla siebie, czy też dla tej nowej załogi, o ile z nimi w ogóle zostanie. W Każdym razie jest to na razie najbardziej rozsądna opcja. Sam znalazł tylko ziela, które mogłyby służyć do uśmierzania bólu. No dobre i to. Ale to było wszystko, więc mógł to trzymać póki co w ręce. Czarnowłosy chłopak szedł trochę z tyłu, nie chciał zatrzymywać reszty grupy podczas gdy on zbierął swoje ziółka, sam liczył na to że nie będą za nim czekać. Po pewnym czasie udało i on dołączył do grupki. rozejrzał się tylko co się działo, a następnie spojrzał na martwego dzika. -Ładna zdobycz.- stwierdził. I w sumie to tyle, bo to wszystko zależało teraz od dziewczyny, czy ta będzie chciała się podzielić dziczyzna czy też nie. Gentaro się nie znał więc nawet nie próbował, ale potrafił nosić, dlatego zaproponował swoją pomoc. -Pomóc w transporcie mięsa?- bo raczej gotować nie będzie tutaj, tylko na plaży gdzie ogień. Po części też nie chciał, aby to kobieta odwalała całą robotę za niego, kiedy i tak by stał. Ziele które zebrał na pewno nie będzie mu w tym przeszkadzać. Prawda?
Powrót do góry Go down
Jelonek


Jelonek


Liczba postów : 48
Join date : 19/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptyWto Lip 27, 2021 5:59 pm

Team Gentaro, Viviann, Charlie & Ringo

Drużyna czteru wspaniałych zebrała się w końcu z powrotem w komplecie. No... prawie, bo teoretycznie Dalv również był częścią ich drużyny, jednak nie było go z nimi. Na pewno kwestia czasu jednak, nim ponownie będą w komplecie. A dokładniej, to kwestia tego ile zajmie im przytarganie dzika z powrotem do obozowiska. Jak się okazało, białowłosa nie miała problemów aby podzielić się swoją zdobyczą - definitywnie martwą po sprawdzeniu - z resztą członków załogi. Może zadowolenie po udanym polowaniu i silnym, zmotywowanym przeciwniku było częścią dlaczego się zgodziła? Tylko sama dziewczyna mogła to wiedzieć, jako kucharz załogi. Chociaż, czy aby na pewno była jej częścią? W końcu nie było jej, kiedy to siedzieli przy ognisku i mieli swój bonding time. Kiedy to ustalili, że Charli jest nowym kapitanem nowej załogi. Dla Viviann, pewnie to i lepiej. Dzięki temu musiała przebywać w obecności nagiego Ringo krócej niż pozostali, którym raczej w smak to nie było. Lub to ignorowali. Prawdopodobnie mocno to ignorowali, unikając patrzenia na tego łowcę. Taki Gentaro to na ziółkach się skupiał. Przynajmniej, dopóki nie został zagoniony do pracy z noszeniem dzika. Bo też był całkiem silny, i nie obciążała go broń jak pozostałych. Wniosek? Mogli wracać. Chcieli pewnie nawet wracać. W końcu jedzenie to bardzo ważna rzecz. To też... zaczęli wracać, tą samą nieciekawą trasą jaką dotarli do tego miejsca - czyli lasem.

- Ah, kamraci! Wróciliście, świetnie, świetnie, jak tam- oo, cóż za zdobycz. Znakomity okaz, na pewno równie znakomicie będzie smakował! - powiedział uśmiechnięty Dalv siedzący na jakiejś skrzynce, dorzucający co jakiś czas drewienko do ogniska i popijający magiczne wino. Viviann miała jednak konkretny cel. Czyli zająć się jedzeniem. Najpierw rybkami, potem dzikiem. I oczywiście, dla takiej profesjonalistki jak ona ryby nie były najmniejszym problemem. Dzik... był trochę większym. Znalezienie gałęzi która utrzyma jego ciężar, a potem odpowiedniego rusztu - jaki ostatecznie trzeba było prowizorycznie stworzyć, przy pomocy metalowych i drewnianych odpadów ze statku. W momencie, kiedy już słońce zaszło i księżyc zaczynał na nich pięknie świecić, dziczek już zdawał się być ładnie przysmażony od zewnątrz, a ognisko dalej biło ogniem. Co zaś reszta robiła przez ten czas, to już było dla nich do ustalenia.

Opiszcie w swoich postach, jak się bawiliście w międzyczasie kiedy to wasza pani kucharz przyrządzała jedzonko.

Team El Mariachi

Nie wszyscy byli tak fortunni jak drużyna pod przywództwem Charlie. Niektóre ofiary bitwy z Królami Mórz wylądowały w kompletnie innych miejsca, ba! Niektórzy znajdowali się najpewniej nawet na innych wyspach i budzili się o kompletnie innych porach. Jednym z takim przypadków był El Mariachi. Pierwszym co ujrzał, było nocne niebo pokryte pięknie świecącymi gwiazdami, jakich to nie ukrywały żadne chmury. Były na tyle magiczne, że można było na nich nawet na dłużej zawiesić wzrok... przynajmniej nim woda w płucach dała o sobie znać, i zmusiła go do kasłania. Dość silnego, mocnego, przez którego to Saulo mógł czuć jakby miał zaraz wyrzucić całe swoje wnętrzności. Na szczęście, proces ten nie trwał długo.
- Musicie stąd iść. - mógł nagle usłyszeć za sobą, co definitywnie zmusiłoby chłopaka to lepszego rozejrzenia się w okolicy. Dostrzegłby wtedy, że znajduje się pośrodku jakiegoś lasu, przy ognisku. Dostrzegłby też, że jest rozebrany. Nie miał na sobie nawet swojej kościstej maski, a jedyne co skrywało jakkolwiek jego godność to większy skrawek jakieś białej szmatki. Ubrania dość szybko mógł znaleźć tuż przy ognisku, powieszone tak aby wyschły. Nie były to jednak jedyne rzeczy jakie mógł dostrzec. Wręcz została najważniejsza do wspomnienia. Dziecko, mające łuk na plecach i kucające nad ogniskiem. Mieszające coś drewnianą łychą w garze powieszonym nad ogniskiem. Obok jej nóg leżały jego instrumenty. - Musicie odejść. Te ziemie niebezpieczne. Muttaja nie lubią gości.
Powrót do góry Go down
Saulo


Saulo


Liczba postów : 4
Join date : 20/07/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptySro Lip 28, 2021 10:06 pm

Ah, atak królów mórz był tak szybki, że Saulo jedyne co zdążył ze sobą złapać to instrumenty. Były to jedyne rzeczy, które udało mu się uratować. Niestety chwile potem czuł jak woda wypełnia jego płuca, a sam nie bardzo dał radę z nimi walczyć. Śniło mu się, że płynie łodzią razem ze swoją rodziną, wszyscy byli szczęśliwi… Potem znowu atak tego cholernego Mima… To było niczym powtarzający się koszmar, który go nękał od czasu do czasu. Zwłaszcza teraz gdy woda go niosła nieświadomego.
Gdy tylko otworzył oczy zobaczył piękne gwiazdy, które go uspokoiły, że był to jedynie sen… Jednak nagle woda w płucach o sobie przypomniała i od razu chciała wyskoczyć z grajka. Mariachi przewrócił się na swój bok wypluwając z siebie wodą w porywistym kaszlu. Łapczywie łapał każdy oddech, który był dla niego na wagę złota. Gdy tylko skończył usłyszał głos… głos dziecka, które było nieopodal niego.
- Co… gdzie ja jestem… - wycedził łapiąc oddech po czym przewrócił się na plecy, a twarz skierował w stronę pięknych gwiazd.
- Uwierz mi, że wyniosę się stąd tak szybko jak mogę… - powiedział patrząc, że ma jego instrumenty - Kim są ci cali Muttaja? Mam nadzieje, że nie kanibala, bo jestem dość żylasty, cza, cza, cza… - lekko się zaśmiał na koniec wstając z ziemi człapiąc do ogniska by się ogrzać - Mam nadzieje, że mogę się chociaż na chwile dosiąść... Chyba jestem ci winny podziękowania za ratunek. Powiedziałaś, że musimy, jest tu więcej osób? - rzucił do dziecka, które było tuż obok.
Powrót do góry Go down
Ringo Hayairushi


Ringo Hayairushi


Liczba postów : 277
Join date : 30/03/2015

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones EmptyPon Wrz 06, 2021 11:06 am

Upolowany dziczek był upolowany i mogli wrócić do obozu gdzie czekał ich ostatni towarzysz. Ten który wyciągnął wino znikąd. Wcześniej jednak biała rzuciła w jego kierunku... kąśliwą? Uwagę. Nie był pewien intencji skrytej za jego słowami, postanowił więc jej słowa puścić mimo uszu. Zamiast tego należało skupić się na ważniejszych rzeczach a więc napełnieniu żołądków, ubraniu się - jeśli ciuchy już wyschnęły - i omówieniu dalszych planów. Jednak to nie on był "Kapitanem", czekał więc aż swój ruch, wykona ich pani kapitan.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones Empty

Powrót do góry Go down
 
Team 1: Prologue - Among Stronger Ones
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
 Similar topics
-
» Team 2: Prologue - Escape from Raging Bunny
» Arc III - What comes next x The means to be stronger
» Ryudogon: Prologue - In the depths
» Prologue: Time Without Past
» Prologue: Ancient Ruins

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Kot Terrorysta :: Archiwum :: One Piece-