Share
 

 Prologue: Ancient Ruins

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Jikan


Jikan


Liczba postów : 37
Join date : 23/05/2022
Skąd : Nami

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyPon Maj 30, 2022 6:33 pm


Kolejny piękny i jakże spokojny dzień wstał wraz z wschodem słońca. Miasto Wolności już od wczesnych godzin tętniło życiem. Można by było powiedzieć, że czas to pieniądz lecz tutaj nikt aż tak bardzo się z tym nie spieszył. Rycerze z Zakonu Favonius odbywali swoją poranną musztrę, sklepikarze nawoływali do swoich stoisk by zachęcić klientów, dzieci biegały po ulicach bawiąc się w berka, poszukiwacze przygód gromadzili się przy tablicy chcąc sprawdzić czy jakieś nowe, ciekawe zadania nie napłynęły ostatnio. To wszystko działo się przy akompaniamencie wiatru jaki to leniwie przemierzał okoliczne tereny. Temperatura również była przyjemna. Można by było rzec, że dzień był wręcz idealny by usiąść pod drzewem i rozkoszować się tym co dawała natura. Niektórzy mogli sobie na to pozwolić, lecz nie pewna trójka osób.

Thaddeus Lohefalter. Jeden z kilku bibliotekarzy pracujących w pocie czoła, by wszelka wiedza jaka jest zgromadzona w murach Zakonu Favonius, była bezpieczna i uporządkowana. Mężczyzna wstając rano i udając się do znajomych komnat mijał mniej lub bardziej znajome twarze. Kilka osób się z nim przywitało gdyż w końcu prawie całe życie spędził w Mieście Wolności. Po dotarciu do odpowiednich drzwi i przekroczeniu ich, ujrzał przy jednym ze stolików swojego zmiennika. Adrius, gdyż tak miał na imię, miał zmianę nocną więc Thaddeusa nie zdziwił widok przysypiającego go nad dokumentami. Gdy tylko go zobaczył, młodszy od niego chłopak wstał od papierów przeciągając się i ziewając.
- No... Nareszcie jesteś. To od Lisy. - rzucił od razu nim ten zdążył się przywitać. Podszedł do niego podając mu niewielką notkę złożoną na pół. Nim Lothefalter zdążył ją przeczytać, Adrius dodał po chwili.
- Przyszła tu z godzinę temu. Powiedziała, że nie ma czasu na ciebie czekać więc miałem ci to przekazać.
Po tych słowach usiadł ponownie za stołem i wrócił do przeglądania i porządkowania papierów zostawiając byłego ucznia z Sumeru samego sobie.

Notka od Lisy:

Pismo bez wątpienia należało do jego przełożonej, głównej bibliotekarki. Czy Thaddeus miał jakieś wyjście niż zrobić to, o co został proszony? Raczej nie. Oczywiście do głowy od razu mu przyszło kilka pomysłów, kogo może dziś sprowadzić za siebie do pracy, i to nawet po drodze do południowej bramy, przy której była siedziba Gildii. Nim jednak zdążył podjąć jakąś decyzję, Adrius uniósł lekko głowę i spojrzał na niego błagalnym wzrokiem.
- Nim ruszysz... przyniósł byś mi kawę z kantyny? Proszę?

Skoro o Gildii była już mowa. Dwie osoby zupełnie nie powiązane ze sobą, zostały związane tą właśnie sprawą. Grey, znajoma znanego poszukiwacza przygód Bennetta, postanowiła dołączyć do tej ekspedycji by zbadać owe ruiny. Jakie miała pobudki? Chęć poznania świata? Zarobienie na kolejny posiłek? Brak adrenaliny ostatnimi czasy? To wiedziała już tylko ona. Do wyprawy dołączyło jeszcze 4 innych członków Gildii. Iris, siostra Mistrza Gildii w Monstadt Cyrusa, która ma dowodzić wyprawą, Lynn, Ylgr, Lorgar oraz Jack. Poza nimi, do ekspedycji miał dołączyć niejaki Zhu. Małomówny chłopak o urodzie nie pasującej do Miasta Wolności. Głównym powodem, dla którego Iris przyjęła go do drużyny był fakt, iż posiadał coś, co tylko nieliczni mają. Vision. Wszyscy byli gotowi do wymarszu i czekali na niewielkim placyku przy głównej bramie. Za nią rozpościerał się piękny widok na Windrise. Czemu więc nie ruszali? Gdyż według tego co mówiła Iris jeszcze jedna osoba ma do nich dołączyć. Ktoś oddelegowany z Zakonu. Tak więc czekali. A cóż podczas tego oczekiwania robili? To już zależało tylko od nich. Wszak byli wolni.


Ostatnio zmieniony przez Jikan dnia Pią Lip 22, 2022 11:42 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Thaddeus Lohefalter




Liczba postów : 26
Join date : 04/05/2022

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptySro Cze 01, 2022 5:43 pm

Kolejny dzień jak co dzień w Mieście Wolności. Pewnego rodzaju monotonia, choć dla niektórych mogła być więzieniem w oczach Lohefaltera była niczym innym jak inną wizją wolności, oferowanej mu przez Barbatosa. Monotonia bowiem upraszcza pewne czynności, sprawia, że powielając pewne czynności zyskuje się miejsce na coś nowego. Czas, którym można się cieszyć. Należy go tylko znaleźć i wykorzystać. A czyż właśnie tym nie jest wolność? Własnym wyborem co do podejmowanych decyzji, znajdywaniu możliwości tam, gdzie się chce? Spokojny wiatr przeczesał mu włosy i zarost, który w dniu dzisiejszym nie został wyzerowany. Zbyt późno wstał, jednak czyż to nie był atut, który pasował w sam raz do Mondstadt? Właśnie wolność? Po opłukaniu twarzy jedynie sprawdził, czy wygląda zwyczajnie schludnie, a nie zaniedbanie, by ruszyć w kierunku biblioteki.

Dzień jak co dzień, chciałoby się rzec. A jednak było w tym coś innego. Gdy dostrzegł Adriusa mimowolnie uśmiechnął się. Zawsze jego imię kojarzyło mu się z Wilkiem Północy, jednym z Czterech Wiatrów chroniących Mondstadt. Lekko jednak się zdziwił, gdy młodszy od niego chłopak bez przywitania się podszedł z kartką papieru.
-Jakieś dzień dobry? - zapytał lekko rozbawiony, po czym otworzył wiadomość od Lisy, szybko ją czytając. Zastanawiając się, kogo może znaleźć na zastępstwo usłyszał jednak pewne pytanie. Spojrzał znad kartki na Adriusa i dodał -To znajdź mi w międzyczasie Architektura starożytna, O podobieństwach Starego Mondstadt i Sal Vindagnyr oraz Kroniki Wojny Archonów. - dał mu proste instrukcje. Skoro mają badać ruiny, obstawiał, że te będą w okolicy Mondstadt. I te trzy książki, posiadające w sobie analizę architektury, kultury oraz zapiski historii czy legend ze starszych okresów wydawały mu się najbardziej prawdopodobne, że w zakresie pracy, jaką mają wykonać, będą zwyczajnie przydatne. Jak to się mówi, ręka rękę myje. On mu przyniesie kawę, ten mu przygotuje książki. Z tą myślą udał się do kantyny, by wziąć dla Adriusa kawę i przekazać mu jeszcze jedną, złą nowinę. -Będę wypożyczał te książki, gdyż mogą mi się przydać. I musisz poczekać na mojego zmiennika. Lisa chce, bym dołączył do Poszukiwaczy Przygód w badaniu pewnych ruin. - po tym wszystkim wziął przygotowane książki (a jeśli Adrius okazał się nie być tak koleżeński to sam po nie poszedł) i po załatwieniu niezbędnych formalności w kwestii ich wypożyczenia ruszył w stronę recepcji gildii.

Po drodze oczywiście zaszedł do jednego z współpracowników, wyjaśniając mu sytuację i prosząc by go w danym dniu zastąpił. Potem zaś ruszył już bezpośrednio w stronę południowej bramy. Schodząc, z wyżej ulokowanych poziomów Miasta Wolności nie powinien mieć problemów z dostrzeżeniem grupy, która najwidoczniej zaczęła się już zbierać w pobliżu bramy. Podszedł więc bliżej, by następnie się przedstawić.
-Witam. Jestem Thaddeus Lohefalter i zostałem wysłany, by wspomóc Gildię Poszukiwaczy Przygód w badaniu ruin. - przedstawił pobieżnie swój powód przybycia, licząc, że więcej informacji zostanie uzyskanych już od osób zgromadzonych lub od Katheryne, która pokieruje go dalej, gdyby się okazało, że zgromadzenie to inna drużyna.
Powrót do góry Go down
Zhu


Zhu


Liczba postów : 8
Join date : 23/05/2022

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyNie Cze 05, 2022 10:21 am

Zwykły, szary dzień wypełniony kolejnymi podróżami po wietrznych okolicach. Tego oczekiwał podróżnik z Liyue, po tym jak rano się przebudził na dachu jednej z gospód znajdujących się w wielkim mieście. Niby płacił za najtańszy pokój jaki znalazł w tym mieście, jednak spanie pod gwieździstym, nocnym niebem przynosiło mu swego rodzaju ukojnie. Spokój. Pomieszczenie natomiast? Było zbyt... ograniczające. Ciasne. Zbędne. Niewygodne, po tym całym czasie jaki to spędził sypiając w bardziej... surowych miejscach podczas podróżowania. Chłopak wynajmował go właściwie, ponieważ uważał że powinien jakoś płacić za przebywanie w tym mieście. Zapewniało ono mimo wszystko ochronę, spokój, jedzenie... przesiadywanie w nim za darmo nie zdawało się odpowiednie. I tak jak sam Zhu nie przejmował się zbytnio takimi materialnymi rzeczami jak pieniądze, tak wiedział że inaczej mogło być w przypadku innych ludzi zamieszkujących to miasto. Dla nich, były one istotne. To też nie miał zbyt wielkich problemów, aby się podzielić tym co posiadał i w zamian mieć trochę spokoju.

Strażnicy, zwani chyba rycerzami z Zakonu Favonius jak dobrze zapamiętał, czasami lubili się czepiać o lokacje w jakich to sypiał. Raczej nie spodziewali się go napotykać podczas swoich nocnych patroli, i pewnie też dojrzenie go musiało ich jakoś zamartwiać. Tak zgadywał Zhu, który jednak zbyt bardzo się na ludziach nie znał. Nie mniej, bez robienia problemów udawał się do swojego pokoju na strychu gospody. Takie czepianie się było jednak bardziej rzadkością, najpewniej przez to jak miasto promowało "wolność". Mimo wszystko, nikomu on nie szkodził. Odpowiadał takie podejście mężczyźnie. Pasowało do jego własnego podejścia do świata, gdzie wolność była bardzo istotna. Nie lubił być uwiązany w jakikolwiek sposób, wiedząc jak bardzo ograniczało to jego możliwości podróży. Tutaj, nie musiał się tego obawiać.

Czego jednak się nie spodziewał, to że po przebudzeniu się tego dnia, i zjedzeniu niewielkiego śniadania w pobliskiej restauracji, zostanie zaczepiony. Przez kogo? Nie był pewien. Kogoś ważniejszego z tego całego zakonu. Zrozumiał jednak tyle, że ze względu na dziwny przedmiot jaki jakiś czas temu znalazł, i jaki dał mu nietypowe moce, chciano jego pomocy w jakimś badaniu ruin. Czy brzmiało to interesująco dla chłopaka?... Średnio. Wolał podziwiać świat zewnętrzny sam, niż badać ruiny. Mogło to się jednak okazać czymś ciekawszym, niż się spodziewał, jak i mogła ta wyprawa go co nieco nauczyć na temat całej tej... mocy. Vision, tak nazwała ten... emblemat kobieta jaka go zaczepiła. Nie mówiło mu to wiele. Nie był najbardziej... obeznany w kulturze. Słyszał jedynie jakieś tam pogłoski o tego rodzaju mocy, jaką to podobno Bogowie obdarowywali ludzi. O Bogach jednak, też zbyt wiele nie wiedział. Nie mniej, poza tym powodem, był jeszcze jeden istotniejszy dla którego się zgodził na wyprawę. Chciano jego pomocy. Zhu nie odmawiał pomagania innym, nawet za darmo.

Stawił więc się na miejscu tej całej zbiórki. Były tu też inne osoby, choć imion każdego nie zapamiętał, lub nie dosłyszał. Sam osobiście im się nie przedstawiał, nie widząc specjalnie sensu. Nie, kiedy to czekali jeszcze na kogoś. Niebieskowłosy niezbyt zainteresowany rozmową z resztą, usiadł zwyczajnie na kamiennej dróżce na jakiej to musieli się znajdować i oparł plecami o jakiś budynek. Lub słup. Cokolwiek, co było bliżej. Zamiast rozmawiać z resztą, wyciągnął zwyczajnie żołędzia dla swojej kompanki siedzącej na jego ramieniu. Rudej wiewióreczki, jaka to od dłuższego czasu go już nie opuszczała, i wręczył jej prezent w postaci jedzenia. Tak jak w rozmowach obok nie uczestniczył, tak chociaż ich słuchał, starając się wyłapać jakieś informacje, który mogły być przydatne. Kiedy ostatnia osoba się znalazła i przedstawiła? Zerknął tylko w stronę mężczyzny, jaki to tak bardzo go nie interesował. Kiwnął mu głową.
-Zhu. - powiedział prosto, nim z powrotem uciekł wzrokiem do obserwacji okolicy. Konkretnie, sprzedawczyni kwiatów jaką to widział za rogiem, i jej asortymentu. Część z nich spotkał już na zewnątrz miasta, ale nie wszystkie. Musiały być więc jeszcze jakieś tereny przez niego niezbadane. Jednym uchem tylko słuchał swojej drużyny, co by to znać ich plany.
Powrót do góry Go down
Grey




Liczba postów : 10
Join date : 24/05/2022

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyWto Cze 07, 2022 9:03 pm

"Jean ostrzega przed ostatnimi atakami Hilichurlów."
"Ostra wymiana zdań pomiędzy Eulą a reprezentatami Fatui"
"Poradnik przetrwania z Amber."
Popijałam sobie spokojnie swoją poranną herbatę, przeglądając ostatnie wydanie Steambirda. Dla przeciętnego zjadacza chleba te wiadomości niewiele znaczyły... Cóż, sam poradnik pewnie nie był jakiś wyjątkowo odkrywczy. Ale reszta wiadomości... Powoli czytałam sobie przyswajając informacje. W końcu nie pochodziłam z tego świata, a jako że zależało mi na tym aby nikt tego nie podejrzewał, to trzeba było być na bieżąco przynajmniej z ostatnimi wydarzeniami. To był pierwszy z powodów dlaczego subskrybowałam gazetę.
Kolejny powód to było wyszukiwanie wzorów. Te wydarzenia zdawały się nie mieć związku ze sobą... Ale jak przeanalizować je wszystkie wraz z datami, urodzinami, pogodą, układem gwiazd, szeptem wiatru, poruszeniem dostrzegalnym kątem oka... To można było zobaczyć tutaj pewien wzór. A znając wzór można było przewidzieć kolejne zdarzenia. Mało osób też wiedziało, że można było na nie wpłynąć. Może w ograniczonym zakresie, ale żeby zrealizować swoją ambicję, potrzebowałam wszystkiego co się da. Czułam że coś nadchodzi - jeszcze nie miałam wystarczających informacji ale możliwe że niedługo będę mogła coś ustalić. Oraz jak zwykle wykorzystać to na swoją korzyść.
Hmmm, na razie nie trzeba się martwić przyszłymi zdarzeniami i planami.
Pomyślałam, podnosząc wzrok znad gazety. Widziałam swoich towarzyszy, którzy czekali na spóźnialskich... Od samego mojego przebudzenia, czując delikatne dotknięcie powietrza wiedziałam że dzisiaj jest dzień zadania. A jeśli wszystko pójdzie dobrze, to zbliżę się o krok dalej w realizacji mojej ambicji w nim. Na razie jednak sobie spokojnie chlipałam herbatkę. Od początku wiedziałam że nie wyrzuszymy z buta, tak więc mimo że byłam gotowa do drogi, to mogłam wykonać swoje poranne rytuały. Po przeczytaniu o wydarzeniach skupiłam się na najważniejszej kolumnie tutaj - "All Things Astrological" Mony. Po samej treści wiedziałam że ta kobieta miała naprawdę wielki talent w astrologii i trochę się dziwiłam że nie wykorzystuje go do założenia poradni astrologicznej bądź nie wykorzysta go do przejęcia władzy nad tym miastem. Zaskakujące, doszły mnie słuchy że miała wielkie problemy z pieniędzmi. Cóż, jak uda mi się zdobyć odpowiednie środki, może najmę ją do osobistych badań. Póki co należało wykorzystać to co jest więc przeczytałam ściśle jej analizy które powinny pomóc mi w najbliższym czasie. W końcu zwinęłam gazetę pakując ją do torby, po czym podniosłam głowę - nowi już dochodzili. Zanim ja się przedstawiłam, poczekałam aż kilku innych się przedstawi - zwłaszcza siostra Mistrza. Pewne decorum musiało być zachowane.
- Witajcie. Me miano to Grey i mam nadzieję że będzie nam się przyjemnie współpracowało. Czy macie wszystko spakowane? Jedzenie, śpiwory, liny, pochodnie? Jaka jest wasza data urodzenia?

Powitałam ich ciepłym głosem, jednocześnie wśród swoich pytań takie które mi osobiście byłoby potrzebne. Mogłam dzięki temu przynajmniej częściowo się spodziewać w co się wpakują na misji. Trochę żałowałam że nie mam dostępu do danych wywiadu Gildii. Pewnie nie musiałabym już nigdzie wychodzić mając dostęp do tylu informacji.
Powrót do góry Go down
Jikan


Jikan


Liczba postów : 37
Join date : 23/05/2022
Skąd : Nami

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyWto Cze 14, 2022 12:11 am

Dzień rozpoczęty jak każdy inny szybko zmienił się w zupełnie coś nowego. Zwłaszcza dla Thaddeusa. Krótki liścik od Lisy przewrócił jego plany do góry nogami. Jego zmiennik jaki to pełnił w tym wszystkim ważną funkcję posłańca, z tego wszystkiego nawet się z nim nie przywitał należycie. A może to była wina zaspania? Tak czy inaczej młody bibliotekarz mu to wytknął a ten tylko pomachał mu ręką leniwie. Idąc dalej w ten ciekawy poranek, Adrius poprosił o ciepły napój jaki to miał za zadanie utrzymać go na nogach. Nic jednak nie przychodzi za darmo. Można by było powiedzieć, że to idealnie pasuje do dogmatu ludzi z Liyue a nie Monstadtu. Niemniej jednak chłopak kiwnął głową zgadzając się. Wyprawa do kantyny zajęła Thaddeusowi raptem kilka minut. Gdy wrócił, jego kolega siedział przy tym samym stoliku przy którym go zostawił, opierając swoją głowę o rękę i prawie zasypiając. Niemniej jednak na stole leżały dwie nowe książki więc można było powiedzieć, że zrobił swoje.
- Ooo... już jesteś. Podpisz tu. - powiedział obracając książkę z dokumentacją w jego stronę i podając mu pióro.
- Kroniki są niestety wypożyczone obecnie więc musisz się obejść bez nich. - rzucił gdy Lohefalter zajmował się papierkową robotą.
- Ugh... paskudna... - mruknął pod nosem upijając łyk czarnego naparu.
- Powodzenia. - dodał po chwili na odchodne swojemu koledze, po czym bibliotekarz z dwiema nowymi księgami w torbie mógł ruszyć dalej.

Załatwienie wszystkich potrzebnych sprawunków zajęło mu chwilę lecz było to po drodze, więc aż tyle czasu nie stracił. Zastępstwo zostało ogarnięte, miał ze sobą wszystko co uznał za potrzebne do podróży oraz będąc pod bramą dojrzał grupkę poszukiwaczy przygód, z którymi najprawdopodobniej miał współpracować przez najbliższe dni. Przedstawił się wszystkim zebranym zwracając przy okazji na siebie ich uwagę. Podeszła do niego kobieta mniej więcej w jego wieku z okularami na nosie, ciemnymi włosami przystrzyżonymi do ramion oraz ubraną w klasyczny strój Gildii.
- Witaj. Jestem Iris i przewodzę tej wyprawie.
Po chwili reszta drużyny się przedstawiła swoimi imionami jako Lynn, Ylgr, Lorgar, Jack, Zhu oraz Grey. Ta ostatnia mimo iż była bez wątpienia najniższa, zadała najwięcej pytań oraz najbardziej przejęła się stanem ekwipunku wszystkich. Nikomu nie umknęło również pytanie o datę urodzenia, które było mocnym kontrastem w porównaniu do normalnych pytań o wyposażenie plecaka.
- Em... Już ci podawaliśmy nasze daty urodzenia, Grey-chan. - powiedziała nieśmiało Lynn.
Reszta z Gildii wydawała się mieć podobne zdanie na ten temat lecz Zhu jak i Thaddeus mieli chwilę jeśli mieli życzenie odpowiedzieć swojej nowej koleżance.

Po dosłownie minutce lub dwóch Iris ponownie zabrała głos by zwrócić na siebie uwagę zebranych.
- No dobrze moi drodzy, wyruszamy!
Po tych słowach odczekała aż każdy się zbierze, założy plecak, Zhu wstanie z krawężnika na którym siedział i mogli w końcu ruszyć na przygodę! Gdy przeszli przez most skręcili w prawo a ich liderka znów się odezwała.
- Jako iż są z nami Thaddeus oraz Zhu przypomnę wszystkim plan naszej wyprawy. Naszym celem są nowo odkryte ruiny w Kanionie Brightcrown. Dzisiejszej nocy zatrzymamy się w Springvale, lecz później czeka nas długa przeprawa przez dzicz. Jeśli będziecie mieli jakieś pytania, pytajcie śmiało. Jeśli chcecie, możecie opowiedzieć kilka słów o sobie. Może nam to pomóc później w lepszej komunikacji. - ostatnie słowa zwróciła bezpośrednio do dwójki chłopaków nie należących do Gildii. Czy jednak byli chętni się dzielić takimi informacjami? To już zależało od nich. Tak czy inaczej, ich przygoda właśnie się zaczynała!
Powrót do góry Go down
Thaddeus Lohefalter




Liczba postów : 26
Join date : 04/05/2022

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyCzw Cze 16, 2022 10:21 pm

Prosta wymiana uprzejmości i przysług, choć mogła zdawać się bardzo interesowna i związana z krajem Geo Archona, na swój sposób przypominała Thaddeusowi jego czasy w kraju zarządzanym przez Kusanali i mędrców. W końcu to, o co prosił Adriusa można było na swój sposób przyrównać do wiedzy. A Sumeru zdawało się bardziej odchodzić od Mory, byleby wykorzystać właśnie wiedzę jako zasób. Było to bardzo dziwne podejście, w którym jednak przez długi czas żył, przynajmniej do momentu, gdzie nie stwierdził, że najwyższy czas zostawić za sobą akademię i jej dziwactwa. Powrót do Kraju Wolności był w jego opinii jedną z najlepszych decyzji, jakie mógł wówczas podjąć. Zajął się więc całą papierologią, którą jako bibliotekarz oczywiście rozumiał, choć było mu trochę szkoda, że nie zdobędzie Kronik. No ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
-Dzięki! - podziękował jeszcze swojemu współpracownikowi, po czym ruszył załatwiać resztę rzeczy, jakie musiał, zanim dołączy do reszty.

Dołączył w końcu do reszty, gdzie skinięciem głowy przywitał się z każdym, kto poświęcił choć dość czasu by także się przedstawić i się z nim przywitać. Zhu, Grey, Iris, a także cała resztę, by nie wymieniać po kolei.
-Mam nadzieję, że uda mi się zapamiętać, a w razie czego, że nie będziecie mieli nic przeciwko temu, by mi przypomnieć. - dodał z lekkim uśmiechem, licząc, że ta lekko żartobliwa forma też pomoże trochę skruszyć lody, jakie przy poznawaniu nowych osób z reguły się pojawiają. Zdziwiło go pytanie o datę urodzenia, jednak zanim zdołał ją podać, Lynn mu przerwała. Cóż, jeśli będzie ją to dalej interesować, to z pewnością powieli pytanie.

Powoli też ruszali i szczegóły ich wyprawy zaczynały być coraz bardziej klarowne. Co do planu - w jego opinii brzmiał dobrze. On sam był raczej badaczem aniżeli poszukiwaczem przygód, więc wierzył, że ten plan jest poprawny. Szybko też się zamyślił i miał kilka pytań, aniżeli woli mówienia więcej o sobie.
-Jeśli coś was interesuje, śmiało pytajcie, spróbuję odpowiedzieć, acz może część z was mnie kojarzy z biblioteki Ordo Favonius, gdzie pracuję. - zaczął, po czym spojrzał na Iris i zadał jej swoje pytania. -Czyli niedaleko Starego Mondstadt... czy ruiny niosą jakieś ślady nawiązujące do jego architektury? Albo czy coś o nich wiemy dodatkowo? - skoro mają iść i gadać o niczym, mogą równie dobrze gadać o pracy. A obstawiał, że Gildia jakieś pierwsze badanie już przeprowadziła.
Powrót do góry Go down
Zhu


Zhu


Liczba postów : 8
Join date : 23/05/2022

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyWto Cze 21, 2022 6:14 pm

Chłopak zerknął przez ramię na jedyną osobę jaka jakoś bardziej się rozgadała podczas przedstawiania. Głównie dlatego, że zwyczajnie skierowała w ich stronę pytania. Zgadywał, że bardziej były on skierowane w stronę reszty niż jego. Z drugiej strony, ludzie próbowali go poznawać. Zwyczajnie szybko się poddawali. W przypadku tej dziewczyny? Wiedział, że też tak będzie. Było to naturalne.
Na pytania nie planował specjalnie odpowiadać. Były one zbędne. Data urodzenia? Nawet swojej nie pamiętał, zwyczajnie nie uważając jej za istotną. Przygotowanie do wyprawy? Nie było ono jej problemem, jeżeli oni sami o siebie nie zadbają. Nie. Nie było sensu odpowiadać na te pytania. Reszta jak chciała to mogła. Nie on. Przeskoczył więc dość chłodnym wzrokiem zwyczajnie na liderkę tej całej grupy, czekając na jakiejś jej polecenia, jakie to zresztą po chwili nadeszły. Czas w drogę. Podniósł się, dbając o to aby jego towarzyszka wiewióreczka nie spadła kiedy to wstawał, i zwyczajnie ruszył za całą grupą, idąc na samym ich końcu.

Celem, nowe ruiny. Ruiny, były czymś mniej w jego gustach niż typowa natura, jednak dalej były wystarczająco blisko, aby nawet go jakoś zaciekawić. Tylko troszkę jednak. Nie było co przesadzać z tym, że chłopak miał jakąś większą opinię co do ich planu. Pełen słów i miejsc, jakich nazw aż tak nie znał. Coś kojarzył, jednak nie przykładał do nich większej wagi. Opisując lokalizację gdzie się one znajdowały, najpewniej prędzej by je skojarzył. Szczególnie biorąc pod uwagę kierunek w jakim się aktualnie kierowali. Nie, żeby to było istotne. Wiedzieli gdzie iść, z tego co zdążył zauważyć... po co właściwie był on im potrzebny? Już zapomniał. Nieistotne.
Gorzej, że znowu zadano jakieś pytanie. W jego stronę, patrząc tak trochę po wzroku ich liderki. Reszta się znała, z wyjątkiem... jak on miał na imię? Mniejsza. Po co chcieli o nim wiedzieć? Co właściwie chcieli o nim wiedzieć? Co miał im powiedzieć? Nie wiedział. Na szczęście jednak, ten drugi zaczął mówić. Świetnie. Jeszcze zadał pytanie co do ruin, jakie przy dobrych wiatrach oddaliłoby ich zainteresowanie nim. Nie miał specjalnie coś przeciwko zadawaniu się z nimi. Przyjaźnieniu. Zwyczajnie, nie umiał w takie rzeczy. I zwyczajnie, bez konkretów co chcieli wiedzieć z ich strony, nie widział sensu w mówieniu o sobie. Podróżował. Tyle. Jednym uchem tylko słuchał rozmowy jaka to miała się podczas ich spaceru odbywać, samemu bardziej skupiając się na terenach wokół nich. Podziwianiu roślin. Zwierząt. I na potencjalnym wyłapaniu jakiegoś zagrożenia, nim te się do nich zbliży. Rozmówki? Nie były w jego stylu. Były zbędne. Też trochę dlatego, trzymał się jednak ten metr lub dwa bardziej z tyłu reszty gromady.
Powrót do góry Go down
Grey




Liczba postów : 10
Join date : 24/05/2022

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyCzw Lip 07, 2022 8:29 pm

- Dziękuję bardzo, Lyn-san, ale tak naprawdę chodziło mi o osoby które przybyły. Zapewne profesjonalni poszukiwacze przygód są przygotowani.
Odpowiedziałam dziewczynie kiwając głową w jej stronę, jak i reszty drużyny z gildii. Chodziło mi rzecz jasna na poznaniu daty urodzenia Thaddeus-sana i Zhu-sana. Dwa nieznane zmienne mogą sporo namieszać w numerologii, chociaż nic w marginesie błedów. Wyglądało na to że Thaddeus-san był bardziej skłonny do współpracy i odpowiedzi, a Zhu-san… Hmmm, gdyby nie podał imienia to założyłabym że ma po prostu obcięty język. Trzeba było się dowiedzieć więcej o nim po prostu obserwując jego zachowania. A co do drugiego mężczyzny...
- O, jak miło. Tak więc, Thaddeus-san, skoro pracujesz w bibliotece, to mógłbyś mi powiedzieć na temat mniej znanych ksiąg z proroctwami oraz o traktatach na temat bóstw. Przydadzą mi się w moich badaniach. Wciąż oczywiście chętnie się dowiem także o twojej dacie urodzin.
Powiedziałam po słowach mężczyzny, po czym ukłoniłam się drużynie.
- Jak zapewne większość z was wie, należę do Gildii. Specjalizuje się w badaniach na tematy związane z wszelakimi rodzajami przewidywania przyszłości, jak proroctwa, astrologia, numerologia i tak dalej – uśmiechnęłam się perliście. - Jednak jeśli trzeba, to potrafię wystrzelić dość nieprzyjemne powietrzne nici na przeciwników. Potrafię także całkiem dobrze radzić sobie z magią. Mam nadzieję że będzie się nam dobrze współpracowało. Jeszcze pytanie do ciebie Iris – tutaj zwróciłam się do przywódczyni. - Czy jest coś na co powinniśmy uważać w czasie wyprawy? Ktoś jeszcze ruinami się interesuje? Będą jakieś zagrożenia?
Zapytałam się. Co prawda miałam swoje sposoby na aproksymacje tego za pomocą kamieni, jednak po co było wynajdywać koło na nowo, gdyby szefowa miała znacznie bardziej sprawdzone informacje. Wtedy mogłam przewidzieć ewentualne zwroty akcji. Skoro mowa o kamieniach… To postanowiłam kopnąć jeden z leżących na ziemi tak aby znalazł się pod murem. Przyda się to w przyszłości.
Powrót do góry Go down
Jikan


Jikan


Liczba postów : 37
Join date : 23/05/2022
Skąd : Nami

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyPon Lip 25, 2022 8:10 pm

Spotkanie pod bramą miasta przebiegło dość płynnie i sprawnie. Wszyscy dotarli na czas i już po chwili mogli wyruszać w stronę ruin. Podróż do Springvale powinna im zająć niecały dzień, więc jeszcze przez zachodem słońca by tam byli. Mieli więc bardzo dużo czasu na wszelakie rozmowy czy to zapoznawcze, czy też informacyjne. Chwilę po przekroczeniu mostu, Thaddeus postanowił pójść za propozycją Iris, i powiedzieć coś o sobie. Nie było to nic wielkiego jednak. Ot, że pracuje w bibliotece Zakonu Favonius. Za jego przykładem jednak poszła Grey, która odsłoniła trochę więcej kart. Ludzie z Gildii również powiedzieli coś o sobie. Lynn znała się na przetrwaniu w dziczy oraz potrafiła bardzo dobrze gotować. Potrafiła też strzelać z łuku lecz jak powiedziała, dużo gorzej od Fischl. Ylgr zajmowała się tworzeniem map i podobnie jak Lynn była zwykłą badaczką oraz odkrywczynią. Lorgar był zaprawionym w boju poszukiwaczem przygód. Był silny i wytrzymały a dwuręczny obuch  na jego plecach tylko to podkreślał. Jack był dopiero początkującym członkiem gildii z wielkim zapałem i mieczem przy pasie. Jedyną osobą o której nic nie było wiadomo był Zhu. Nie żeby o naszym bibliotekarzu było dużo wiadomo.

Nie minęło dużo czasu jak ludzie podzielili się na mniejsze grupki. Na przodzie szła Iris, Thaddeus oraz Gray, którzy niemal zasypywali ją pytaniami. Kilka kroków za nimi szły pozostałe dwie panie oraz dwójka poszukiwaczy. Pochód zamykał samotny Zhu z jego wiewióreczką na ramieniu. Jako iż ten ostatni niewiele mówił, środkowa ekipa rozmawiała o tematach gildyjnych, godni uwagi byli tylko ci na froncie. Liderka uważnie słuchała ich pytań i zgodnie z tym co powiedziała wcześniej, odpowiadała na nie.
- Zgadza się. Co do ruin samych w sobie. Znaleziono tylko wejście do nich. Wygląda zupełnie tak samo jak inne znane ruiny jak chociażby popularna Domena Sokoła bądź Wilka. Jak wyglądają w środku oraz co w nich się znajduje nie mam pojęcia. - odpowiedziała na tyle wyczerpująco na ile była w stanie. Po chwili przeniosła wzrok z Lohefaltera na swoją koleżankę z Gildii by płynnie odpowiedzieć na jej pytania.
- Na wszystko Grey. Na wszystko. Będziemy chyba jako pierwsi je eksplorować więc nikt nie wie co się w nich znajduje ani czego możemy się spodziewać.

W taki oto miły sposób podróż im mijała bez większych przeszkód. Koło południa zrobili sobie małą przerwę na odpoczynek oraz na posiłek, który ugotowała Lynn. Mimo iż składniki były bardzo podstawowe, obroniła swoją pozycję dobrej kucharki. Gdy słońce zaczynało się chylić ku horyzontowi, dostrzegli w oddali budynki wioski, w której mieli dziś nocować. Nim jednak do niej dotarli, usłyszeli za sobą kroki. Ktoś biegł w ich stronę. Gdyby ktoś chciał się odwrócić, ujrzeli by białowłosego chłopaka z goglami na głowie odzianego w solidne buty podróżnicze, niebieskie spodenki oraz biały bezrękawnik. Po nawiązaniu kontaktu wzrokowego z członkami Gildii, uśmiechnął się widocznie i podniósł rękę by im pomachać. To właśnie było czynnikiem, który miał zapoczątkować kolejne zdarzenia. Grey to wyczuła lecz było za późno by coś z tym zrobić. W jednej chwili chłopak biegł, a w kolejnej już leciał w powietrzu gdyż potknął się o płaski trakt. Jak długi wylądował klatką piersiową na ziemi nakrywając się nogami. Przeszorował tak dobre kilka metów nim zatrzymał się pod nogami Zhu.
- Ugh... - wydukał tylko z siebie.
Szybko zerwał się na nogi i otrzepał koszulkę z kurzu. Ponownie uniósł rękę w stronę niebieskowłosego.
- Cześć! Jestem Bennett! - powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy. Bez względu czy dostałby jakąś odpowiedź czy też nie, przeszedł by obok członków Gildii z zakłopotanym uśmiechem drapiąc się z tyłu głowy i podszedł by do Grey. Schylił by się by być na jej poziomie i szepnął by cicho do jej ucha, lecz nie na tyle cicho by Thaddeus i Iris tego nie słyszeli.
- Ej... Miałaś mnie obudzić rano... Przez ciebie musiałem biec całą drogę od Gildii aż tutaj...
Bibliotekarz oraz podróżnik z Liyue mogli dostrzec jak cała środkowa ekipa robi dość dziwne miny. Udawany uśmiech, przerażenie w oczach, niechęć, zakłopotanie. Iris westchnęła jedynie i złapała się za boki.
- Bennett... Co ty tutaj robisz? - zapytała znużonym tonem.
- Jak to co? Rozmawiałem z Cyrusem i miałem dołączyć do twojej wyprawy. Mówił coś, że to będzie dobry sprawdzian dla nas dwojga. - wytłumaczył szybko chłopak.
Liderkę przez chwilę zamurowało. Zupełnie nie wiedziała co ma odpowiedzieć. W końcu ponownie westchnęła i machnęła ręką.
- Dobra ruszajmy. Bennett idzie z nami. - powiedziała głośno by każdy mógł ją usłyszeć.
- Cyrus ty gnido... - rzuciła cicho pod nosem lecz czy ktoś to usłyszał? Tak czy inaczej, ekspedycja zyskała nowego członka.
Powrót do góry Go down
Thaddeus Lohefalter




Liczba postów : 26
Join date : 04/05/2022

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptySro Lip 27, 2022 1:31 pm

Wyglądało na to, że Gray była bardziej zainteresowana jego osobą niż reszta... przynajmniej takie wrażenie sprawiała. Jej pytania były dość precyzyjne, jednak niekoniecznie w jego zakresie wiedzy czy zainteresowań.
-Musiałabyś odwiedzić bibliotekę. - przyznał spokojnie, po czym dodał -Nie interesowałem się tymi tematami, jednak moglibyśmy na spokojnie przejrzeć odpowiednie działy i sprawdzić chociażby po kartach bibliotecznych, które z tych dzieł są mniej popularne od drugich. Niestety Kroniki Wojny Archonów, które mogłyby posiadać informacje o innych bogach są obecnie wypożyczone. - dodał jeszcze spokojnie, po czym uniósł lekko brew na pytanie o datę urodzenia. A po co to komu? -Jedenasty czerwca, 28 lat temu. - wolał mieć z tym spokój, niż ryzykować ewentualne drążenie tematu, aż będzie znudzony. Po chwili się przedstawiła i jej pytanie nabrało trochę większego sensu. Cóż, on sam się znał na magii, w końcu ją studiował w Akademii Sumery, jednak osobiście nie czuł potrzeby dzielenia się tą informacją. Jak sam powiedział, jeśli mają pytania, mogą je śmiało zadać. Wysłuchał jednak tych, którzy zdecydowali się odezwać, chcąc wiedzieć czego się spodziewać.

Pytania zaś spotkały się z odpowiedzią, choć nie była ona rozbudowana. Lohefalter złapał się za brodę, próbując przypomnieć sobie ważniejsze informacje.
-Czyli z tego co mówisz wyglądają jakby miały około tysiąca lat, prawda? - zapytał spokojnie, spoglądając na Iris i szybko wyjaśniając swój tok rozumowania -Wymieniłaś domeny dwóch z Czterech Wiatrów, którym Lord Barbatos pozostawił Mondstadt tysiąclecie temu. Chyba, że były to tylko dwa niefortunne przykłady? - tu spojrzał uważnie na liderkę wyprawy, chcąc wiedzieć czy zgadza się z jego opinią czy nie. -Wiadomo, zawsze istnieje ryzyko pomyłki lub zbieżności, jednak z tym, co obecnie wiemy, prawdopodobnie był to już jakiś okres po ustanowieniu Siódemki. - dalej głośno się zastanawiał, dając tym samym reszcie możliwość wtrącenia swoich przysłowiowych trzech groszy. -Ruiny były jakoś bardziej ukryte, coś się wydarzyło, że zostały odsłonięte, czy po prostu przez długie lata nikt tam się nie zapuszczał? - zapytał jeszcze, próbując znaleźć powód, dla którego dopiero teraz się one znalazły. Może była to wola Anemo Archona?

I się okazało... że kogoś zapomnieli? Chłopaka najwyraźniej trzymało się nieszczęście, jednak nie wydawało się, jakoby miał on z tego powodu cierpieć. Nawet zdawać by się mogło, że całkiem dobrze z tego wszystkiego wyszedł. Thaddeusowi nie umknęło oczywiście dziwne zachowanie reszty drużyny, jednak na ten moment postanowił to przemilczeć. Gdy więc Bennett zbliżył się do nich, także mu się przedstawił:
-Thaddeus Lohefalter. - wydawało mu się to po prostu być odpowiednią reakcją, po czym ruszyli, jak gdyby nigdy nic... choć było to coś, co nie pasowało bibliotekarzowi. -Iris, coś się stało? - zapytał spokojnie, mając nadzieję, że zrozumie o co mu chodzi. Bo chodziło oczywiście o zachowanie całej reszty, które nagle uległo dość gwałtownej, przynajmniej w opinii dawnego studenta Akademii, zmianie.
Powrót do góry Go down
Zhu


Zhu


Liczba postów : 8
Join date : 23/05/2022

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyPon Sie 01, 2022 5:42 pm

Udało mu się osiągnąć właściwie to, czego to pragnął od samego początku. Usunięcia się gdzieś na tyłu drużyny, poza sferą ich zainteresowań. Nie lubił mówić wiele. Nie widział sensu. To, że z przodu się ludzie rozgadali nie przeszkadzało mu ani trochę, tak długo jak nie próbowali go na siłę wciągnąć w swoich rozmówki. Rozważania o rzeczach, o jakich to do końca nie miał pojęcia. Może jakby bardziej się nad nimi zastanowił to coś by zrozumiał, ale jakiekolwiek zdania słyszał na przodzie analizował jedynie przez sekundę, nim puszczał je w zapomnienie jeżeli były trudne lub niejasne do zrozumienia.
Podróż mijała. On? Dalej na tyłach, bardziej zainteresowany roślinnością czy jakimiś zwierzętami w zasięgu wzroku. Szukając nowości jakich to jeszcze nie widział. A kiedy takich nie mógł znaleźć? To zwyczajnie zadawalał się mizianiem wiewiórki siedzącej na jego ramieniu pod pyszczkiem. Cichym docenianiem przyrodniczych, pięknych i wolnych terenów. Tak jak jego ojczyste ziemie również miały niesamowicie piękne widoki i klimat, za jakim to czasami tęsknił, tak był pewien że gdzieś w Mondstadt również znajdzie takie miejsce. Miejsce, gdzie będzie mógł usiąść i podziwiać świat w ciszy. Nawet jedząc posiłek, oddalił się trochę od grupki, siadając pod jakimś drzewem czy na kamyku i jedząc cokolwiek przygotowała kobieta jakiej imienia już zapomniał. Jak się nadawało pod względem ostrości przypraw, to też kawałek zaoferowałby swojej wiewiórczej kompance. Nie chciał jej zatruć, więc jedynie delikatne jedzenie nadawało się do nakarmienia jej.

Usłyszał kroki pewnie pierwszy, z racji że zamykał pochód. Białowłosy chłopak. Dość niski. Uśmiechał się i do nich machał, to też wrogiem raczej nie był. Zhu nie sięgał więc po miecz, choć uniósł jedną brew widząc ten potknął się o byle co i przeleciał parę metrów. Nie wiedział czemu, ale niebieskowłosy miał wrażenie, że jest to codzienność tego nieznajomego mu chłopaka.
- Zhu. - odpowiedział mu prosto, dzieląc się swoim imieniem z kolejną osobą i ograniczając się jedynie do niego. Powitanie, zdawało się zbędne. Kiwnął mu jednak głową, uznając że to zastąpi przywitanie. Plusy? Ten chociaż, nie zadawał mu od samego początku jakichś pytań na jakie to nie chciał kompletnie odpowiadać. Była jednak pewna ciekawa kwestia jaką zauważył, kiedy to chłopak go minął i poszedł dalej. Pozostała część drużyny nie zdawała się zadowolona z obecności tego białowłosego. Dlaczego? Nie miał pojęcia i nie planował pytać. Ich sprawa, nie jego. Nie w naturze mu oceniać kogoś po jego dawnej historii, dopóki sam go jakoś nie pozna. Nie, żeby były na to najmniejsze szanse. Zhu i relacje międzyludzkie byli niczym ogień i woda. Koegzystencja w tej kwestii była dość ciężka. Zgodnie jednak z poprzednim planem obserwowania okolicy, ruszyłby ponownie na tyłach całego orszaku. Trochę ciekawiej jednak zerkał na przód ekspedycji, widząc jakie pojawienie się białowłosego wywołało reakcje.
Powrót do góry Go down
Grey




Liczba postów : 10
Join date : 24/05/2022

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyWto Sie 02, 2022 8:57 pm

Na odpowiedź Thaddeus-sana kiwnęłam nieznacznie głową. Co prawda wszelkie znaki na niebie i na ziemi mówiły mi że on nie ma tych informacji, ale zawsze można było spróbować. Możliwe że trzeba będzie w końcu uderzyć do Lisy-san. Niestety. Ważniejsze że podał mi swoją datę urodzin, którą zapamiętałam i postanowiłam ją wprowadzić w numerologiczny wzór naszej wyprawy. Co prawda Zhu-san nie chciał niczego zdradzić… Ale jeden czy dwie zmienne można spokojnie pominąć.
- Dziękuję za informacje. W ramach podzięki powiem tylko jedno – spojrzałam na niebo, odczytując pewien wzór w chmurach – Uważaj na osobę która niesie górę książek.
Powiedziałam, kiwając głową zadowolona, po czym ruszyłam dalej. Co zrobi z tą wiedzą, zależy tylko od niego. Podziękowałam również za informacje Iris-san. Nikt nic nie wie, ech? Tak mogło się na pierwszy rzut oka wydawać...
Sama podróż minęła nam dość bezproblemowo, co przyjęłam z dużą ulgą. Moja kondycja nie należała do najlepszych, więc szybciej się zmęczyłam niż reszta osób, więc gdy zatrzymaliśmy się to z ulgą napiłam się wody, po czym popatrzyłam na słońce. Już zbliżał się zachód, a wiatr na moment zrobił się jakby głośniejszy. Oho. Nareszcie… W końcu i to zostało zagłuszone przez rozpaczliwe kroki które do nas się zbliżały. Spojrzałam na nowego przybysza. Jup, oto on. Cały na biało, już podniósł rękę… Wtedy to wyczułam. Odruchowo otworzyłam usta aby ostrzec chłopaka, ale niestety jego pech sprawił że nie zdążyłam tego zrobić, dlatego poleciał. Co prawda ten wypadek nie miał nic mu zrobić, ale i tak wyglądało to na w miarę bolesne. Westchnęłam. Przesunięcie kamienia odsunęło to w czasie i prawdopodobnie zmniejszyło szkody, ale oczywiście aktualne ubezpieczenie Bena przekraczało obecnie moje zdolności.
- Hej, Ben. Cieszę się że doszedłeś do nas bez większych kontuzji.
Powiedziałam, niezbyt zaskoczona. Od początku w tej wyprawie mi coś nie pasowało… To była niepełna drużyna. Na zarzut chłopaka zachichotałam cicho.
- Oj, Ben. Dobijałam się do twoich drzwi ale nie dawałeś znaku życia. Wyglądało na to że zaspałeś, więc przynajmniej postarałam się aby ktoś cię obudził na czas. To mleko nie pojawiło się tam przez przypadek.
Odpowiedziałam chłopakowi. Nie dodałam jeszcze że przy okazji zdjęłam kilka przeszkód aby nic mu się poważniejszego nie zadziało. W końcu sporo mu zawdzięczałam.
Oczywiście jego przybycie sprawiło że cała drużyna popadła w wielki niepokój. Ben w końcu był znany ze swojego pecha oraz że jego przygody kończą się… ciekawie i to dla całej drużyny, nie tylko dla chłopaka. Przez co za pechowe zdarzenia i niepowodzenia wszyscy go obwiniali.
Nie zdawali sobie sprawy, jak mało wiedzieli. Pewnie jednak gdybym im opowiedziała moją tezę, to by mnie wyśmiali.
Dla mnie jednak przybycie Bena było miłym zaskoczeniem. Miał on te unikalne cechy, które można było wykorzystać na naszej wyprawie. Kto wie, może dzięki niemu właśnie uda się uniknąć strat ludzkich. A ja… Cóż, wychodziłam generalnie bez szwanku i bardzo często coś zyskiwałam. Więc dlaczego miałam być niezadowlona?
- Jesteś głodny, Ben? Niedługo Lynn-san zrobi coś do jedzenia. Tylko nie zbliżaj się do garnka – dla twojego własnego bezpieczeństwa. Ja zaraz wracam, tylko kilka rzeczy pozbieram.
Powiedziałam, wstając z miejsca. Kilka szyszek, astrów, skrzydła motyla, kawałek drewna… Wszystko aby zrobić prosty amulet, który przynajmniej zagwarantuje nam dotarcie do ruin na czas. Niekoniecznie bez przygód, ale powinien zabezpieczyć nas wystarczająco od pecha Bena… Prawdę powiedziawszy, spodziewałam się właśnie że to dlatego Cyrus-san wysłał go do nas. Bo ja tutaj byłam… postanowiłam, gdy uda mi się zgromadzić więcej mocy zająć jego sprawą. Może wtedy wreszcie przejrzą na oczy.
Powrót do góry Go down
Jikan


Jikan


Liczba postów : 37
Join date : 23/05/2022
Skąd : Nami

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyPią Sie 05, 2022 5:03 pm

Podróż mijała im względnie przyjemnie. Zhu idący z tyłu miał święty spokój o którym marzył od samego początku wyprawy. Mógł się w pełni skupić na tym, co lubił najbardziej, czyli oglądać krajobrazy i wędrować przez Teyvat. Monstadt różnił się mocno od Liyue z którego pochodził lecz ta kraina również była piękna na swój sposób. Zaraz po wyjściu z miasta mógł w oddali po lewej stronie dojrzeć ogromne drzewo, wyższe nawet od murów miasta, stojące samotnie na wielkiej polanie. Później mógł już tylko podziwiać ogrom Cydrowego Jeziora oraz oddalającego się Miasta Wolności. Gdzieś w międzyczasie dojrzał dwójkę wędkarzy, małe stadko dzików w głębi odległego lasu, kilkanaście wróbli siedzących na gałęzi pobliskiego drzewa. Mijali masę pospolitych kwiatów i roślin jakie na terenach jego ojczyzny również rosły. Teren jednak nie był aż tak skalisty. Było dużo wolnych przestrzeni, gdzie przyjemny wiatr miał pełną swobodę. To była chyba główna różnica między tymi dwoma państwami.

Reszta grupy zajęła się rozmowami. Podczas gdy środkowa ekipa raczej prowadziła rozmowy o wszystkim i o niczym, front pochodu zajął się ciekawszymi sprawami. Thaddeus chciał wydobyć z Iris jak najwięcej informacji.
- Oh. Widzę, że masz dużo większą widzę, niż początkowo zakładałam. Wybacz. W końcu jesteś Bibliotekarzem. Wymieniłam dwie z czterech najpopularniejszych domen w środowisku naszej Gildii. Chodziło mi o to, że wejście do nich wygląda identycznie jak do innych rozsianych po Monstadzie. Posiada symbol przypominający ten na monetach, kamienne wrota, podobne runy i wzory. - odpowiedziała nieco bardziej szczegółowo bibliotekarzowi. Co prawda nie rozwiewało to kwestii kto stworzył miejsce do którego zmierzają lecz chłopak otrzymał kilka kolejnych elementów układanki.
- Szczerze mówiąc nie wiemy. - odpowiedziała szczerze na kolejne pytanie Lohefeltera. - Członkowie Gildii często zajmują się zadaniami jakie zlecają ludzie bądź też sama Gildia. Wbrew pozorom rzadko zdarza się byśmy mieli czas sami coś poodkrywać. - dodała po chwili z lekkim smutkiem w głosie. Zupełnie jakby chciała samodzielnie ruszyć w wyprawę lecz paradoksalnie Gildia ją powstrzymywała przed tym.
- Tak czy inaczej, prawdopodobnie zostały niedawno odkryte. Skała się osunęła lub też w jakiś inny sposób zostało ujawnione wejście. Ostatnio chyba z rok temu ktoś się zapuszczał w tamte tereny i nic takiego nie widział. Oczywiście mógł niedokładnie szukać lub po prostu nie wpadło mu to w oczy. Dzięki temu jednak to my możemy być pierwszymi, którzy je zbadają – zakończyła z uśmiechem na ustach. Ta myśl bez wątpienia napawała ją ekscytacją, której wyczekiwała od dawna.

Krótka przerwa jaką sobie urządzili na obiad szybko minęła. Jedzenie jakie zrobiła Lynn było smaczne i Zhu ocenił, że bez problemu może się podzielić ze swoim małym kompanem. Dziewczyna zapewne nie znała preferencji żywieniowych nowych kolegów to też zrobiła uniwersalną zupę, którą każdy może zjeść. Niedługo po tym gdy ruszyli, dołączył do nich on. Mistrz potknięcia o prostą drogę. Białowłosy jeździec bez konia. Przyjaciel Grey. Bennett. Dwójce chłopaków spoza Gildii nie umknął fakt, jak inni zareagowali na przybycie nowego towarzysza. Pechowy dzieciak szybko podszedł do niskiej postaci na froncie by zamienić z nią kilka słów.
- Bo spałem! Wiesz, że mam mocny sen. Jak już weszłaś do pokoju to było mnie szturchnąć czy coś. - odparł z lekką pretensją w głosie lecz Grey zdążyła poznać go na tyle, że wiedziała iż nie ma jej tego za złe.
Lohefalter zagadał ponownie do liderki wyprawy lecz ta tylko pokiwała głową przecząco.

Chwilę przed zmrokiem dotarli do Springvale, które przywitało ich wielkim młynem stojącym w centrum wioski. Na przeciw wyszedł im mężczyzna odziany w skórzane ubrania z kocimi uszami wyłaniającymi się spod brązowej czupryny.
- To jest Draff. Szef myśliwych. To właśnie u niego będziemy nocować. - rzuciła do Thaddeusa, który mógł go jeszcze nie znać. Gdy zatrzymali się przed siedzibą łowców, Iris zwróciła się do wszystkich.
- Tu zrobimy pierwszy i ostatni przystanek. Draff po starej znajomości zaoferował nam dziś dach nad głową a Brook dziś nam przyrządzi kolacje. Jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił to zaopatrzcie się w potrzebne do podróży rzeczy. Ruszamy jutro z samego rana. Spotkamy się o 8 pod młynem.
Po tych słowach ruszyła do kociego myśliwego by z nim porozmawiać, podczas gdy ekipa z Gildii ruszyła do środka budynku. Pozostali zaś mieli czas wolny.
Powrót do góry Go down
Thaddeus Lohefalter




Liczba postów : 26
Join date : 04/05/2022

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptySob Sie 13, 2022 9:19 pm

Podroż i zdobywanie informacji zdawało się szło trochę mozolnie. Iris, choć definitywnie dużo posiadała, sama przyznała, że najwyraźniej wolała podejść do tematu dość powierzchownie, co dla badacza było dość... niekomfortowym działaniem. Jak mieli się przygotować, czy też on sam miał się przygotować, gdy nie wiedział co może być od niego wymagane.
-Triquetra, co? - mruknął sam do siebie. Symbol ten był, razem z węzłem Salomona był czymś, co na swój sposób go fascynowało. Ich znaczenie, geneza - pozornie nie miała sensu w Teyvat. W końcu było Siedmiu Archonów. Czemu więc symbole, tak często używane i spotykane miały inne numeracje? Jego osobistą teorią było to, że są one starsze niż Wojna Archonów. Odruchowo spojrzał na niebo, w stronę, gdzie przy dobrej pogodzie można było zobaczyć siedzibę bogów, Celestię. Czy jego teoria była prawdziwa? Nie wiedział. Równie dobrze te mogły one się łączyć by wskazywać właśnie na Siódemkę. Może czas pozwoli lepiej poznać tajemnice rządzące tym światem. Lekko się zaśmiał, słysząc jej kolejne słowa. -Iris, z tego co mówisz, nikt o kim wiemy nie zapuścił się do tych ruin. Jednak skoro nie zapuszczał się nikt tam tak długo, równie dobrze mogły one zostać już przebadane przez Zbieraczy Skarbów chociażby. - zauważył tylko. -Czy jest coś więcej, co może nawet uważasz za mało istotne, jednak mi mogłoby dostarczyć jakichś informacji? Nie mówię o czymś w stylu daty urodzenia, oczywiście. - tu lekko się uśmiechnął, ale liczył, że zrozumie tę aluzję, a sama Grey się nie obrazi. W końcu... nie o to chodziło.

W końcu jednak dotarli do Springvale. Thaddeus przywitał się oczywiście z Draffem, a także się przedstawił. Przywódcy myśliwych mógł oczywiście nie kojarzyć, jednak lata młodości spędził w Kraju Wolności. Jakim byłby obywatelem Mondstadt, gdyby jego kroki nigdy nie zawędrowały właśnie tutaj czy do Windrise? Ruszył za członkami gildii, by pozostawić swoje rzeczy, zanim zdecydował się ruszyć spokojnie na wieś, zastanawiając się co takiego mogłoby mu się dodatkowo przydać. Ewentualnym celem byłoby więc zapewnienie sobie prowiantu, może jakiegoś koca czy śpiwora, jeśli go by nie posiadał, a także podpytanie się tutejszych czy coś może nie słyszeli o tychże ruinach, a może też zobaczyć czy nie natrafi na jakiegoś przejezdnego handlarza, który to nie miałby może jakichś ciekawych książek do zaoferowania. Po tym wszystkim jednak bez większych problemów udałby się na kolację, a po niej, po uprzednim ogarnięciu się w miarę możliwości, tj. umyciu się itp. - do spania. Nie planował być piątym kołem u wozu, ani nikogo spowalniać. Jeśli więc nic by się nie stało, co zmieniłoby jego zamiary, to tak się prezentował jego plan.
Powrót do góry Go down
Grey




Liczba postów : 10
Join date : 24/05/2022

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyNie Sie 28, 2022 6:38 pm

- Nie martw się – ostatecznie zdążyłeś na wyprawę. I to jest najważniejsze.
Kiwnęłam głową w odpowiedzi Benowi, zanim zebrałam odpowiednie elementy do amuletów. Na szczęście udało mi się zdążyć zanim karawana ruszyła dalej. Oczywiście to tylko składniki, wciąż trzeba było je złożyć razem, co postanowiłam zrobić później, jako że przerwa dobiegała końca. Nie spodziewałam się jednak większych problemów do kolejnej, może poza kilkoma potknięciami głównej ekipy – założyłam że to są dopuszczalne straty i nie warto było poświęcać środków na zapobiegnięciu tego. Przez drogę rozmawiałam sobie z ludźmi i przede wszystkim zabezpieczałam trasę przed pechem Bena – pilnowałam aby przynajmniej do Springvale dotarł bez złamań. Wyglądało też że obejdzie się bez konfrontacji i napadu ze strony potworów albo bandytów. Przynajmniej tyle, co mogłam wyczytać w chmurach.
Aż dotarliśmy do Springvale. Widząc znajomą twarz Draffa pomachałam mężczyźnie, na moment na niego popatrzyłam, po czym podeszłam i powiedziałam.
- Dobry wieczór, Draff-san. Jak idą polowania? Mam nadzieję że od ostatniego razu jest wszystko w porządku.
Powiedziałam, pamiętając jak miałam rozwiązać zagadkę pękających wnyków. To nie było trudne zadanie – wystarczyło usunąć rzeczy które przeszkadzały tutejszym kotom w kontroli populacji szczurów, które przegryzały sznury. Pozornie niewinna rzecz – ale gdyby zostawić ją zaniedbaną to mogliby tutejsi łowcy oskarżyć Fatui o sabotaż, co skończyłoby się dyplomatycznym incydentem i nawet przedwczesną wojną z Snezhnayą – a obecnie mi bardzo nie pasowała. Oczywiście poza luźną pogawędką chciałam oczywiście przygotować amulety, które po przeprowadzeniu odpowiedniego rytuału chciałam rozdać uczestnikom wyprawy, w tym Benowi – co pomoże uchronić ich przed uderzeniem potężnego pecha. Poza tym standardowy biznes. Kolacja, pomoc drużynie, obejrzenie gwiazd czy nie ma jakiś anomalii na niebie po czym sprawdzenie czy nasz odpoczynek przebiegnie spokojnie. A następnego dnia obudzenie Bena – tym razem nie powinno się skończyć to źle.
Powrót do góry Go down
Zhu


Zhu


Liczba postów : 8
Join date : 23/05/2022

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyPon Sie 29, 2022 4:46 pm

Ogromne drzewo było dość ciekawym widokiem. Ba! Spotkał je już nie jeden raz w tym miejscu, z racji jak blisko ono miasta było. Jak się nie mylił to była w jego pobliżu jakaś statua. Nieznana mu statua. Nigdy jednak jeszcze nie miał okazji się na samo drzewo wspiąć, zawsze kierując się w strony bardziej oddalone od miasta. Teraz je obserwując, postanowił że po powrocie je odwiedzi. Dotrze na jego szczyt, z jakiego na pewno będzie miał piękny widok na pobliskie tereny.
Wędkarze. Obserwował ich przez moment czy mieli jakieś branie, jednak zatrzymywał się. Nie planował spowalniać grupy. Zwyczajnie był ciekaw okolic. Natury. Nie rozmów. Te nigdy nie były dla niego takie interesujące jak to co widział własnymi oczami. Co innego dźwięki natury. Wiatr, tak popularny w tych rejonach, był... inny. Tylko to słowo przychodziło mu na myśl. Inny od tego jaki znał z Liyue. Przyjemniejszy. Świeższy. Wolał się na nim skupić, choć tym jednym uchem coś tam wyłapywał rozmówki przed nim. Szybko te jednak udawały się w zapomnienie.

Wioska. Mężczyzna kocimi uszami, na jakie to patrzył przez chwilę. Ich... nie widział jeszcze nigdzie. A na pewno by zapamiętał, chociaż miał wrażenie że może jakaś jedna osoba gdzieś w Mieście Wolności się z nimi przewinęła. To było już coś dla niego ciekawszego od rozmówek. Skąd te uszy się wzięły? Jak nazywała się... rasa je posiadająca? Byli to ludzie, a może mówiło się na nich inaczej? Nie wiedział. Świat krył przed sobą tyle nieznanych mu rzeczy. Hilichurly również zdawały się istotami innymi od zwykłych ludzi, a przynajmniej tyle był w stanie dojrzeć z dalekiej ich obserwacji. Nie był chętny do walki z nimi, to też jak je gdzieś widział starał się je raczej omijać. Czasem tyle co zatrzymał się na drzewie i obserwował ich poczynania.
Wracając jednak myślami do ich grupy, usłyszał jedynie że to pierwszy i ostatni przystanek. Że mieli nocować w domu mężczyzny z kocimi uszami, oraz że mieli się również zaopatrzyć w przedmioty potrzebne do podróży. Nie potrzebował niczego. Nie mniej... czas wolny mieli. Nie chciało mu się po prostu siedzieć, kiedy wokół były niezbadane tereny. Wstępnie przespacerowałby się zwyczajnie po wiosce, obserwując jej mieszkańców. Patrząc czy jest ktoś ciekawy. Wyróżniający się w jakiś sposób. Nie zamierzał podchodzić do nich i rozmawiać jednak, zwyczajnie poobserwować. Potem? Gdyby poszukiwania te nic owocnego nie przyciągnęły, rozejrzałby się po okolicy. Starał znaleźć jakiś najwyższy punkt. Czy to młyn, czy to jakiś pobliski klif obok, zamierzał się na niego ostrożnie wdrapać. Tak, aby móc podziwiać naturę z jak najwyższego, względnie bezpiecznego punktu. Potem jedynie, wróciłby na kolację, a spać poszedł na dach domu kociarza, co by to obserwować niebo. Gwiazdy. Naturę nocą. Nie lubił spać pod dachem.
Powrót do góry Go down
Jikan


Jikan


Liczba postów : 37
Join date : 23/05/2022
Skąd : Nami

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptySob Wrz 03, 2022 4:55 pm

Podróż jak i zdobywanie nowych informacji przez Thaddeusa były powolne. Idealnie wręcz pasujące do stylu jaki górował w Monstadt. Wszystko miało swoje tempo. Raz wolniejsze i spokojniejsze, raz gwałtowniejsze i nagłe. Zupełnie jak wiatr jaki przechadzał się po tej krainie a jaki tak bardzo zafascynował Zhu. Mimo iż tlen i powietrze było to samo, to jednak było tutaj coś innego co chłopaka interesowało. Może to był fakt, że w Liyue przeważały tereny skaliste a zapach był ziemisty. Tutaj jednak był on rześki. Przynosił ze sobą zapachy drzew z okolicznych lasów. Reszta drużyny również miło spędziła dystans dzielący ich od Springvale. Grey znalazła odpowiednie ingredienty do amuletów, Lohefalter zdobił kilka kolejnych informacji, Bennett nic sobie nie zrobił a reszta pogadała o tym o czym obecnie chciała. Iris ciągle była zajmowana przez bibliotekarza lecz nie przeszkadzało jej to. Wręcz przeciwnie, chętnie odpowiadała na jego pytania. Na jego uwagę zamyśliła się lekko.
- Cóż. To prawda. Ci bandyci mogli się już tym zainteresować. Nic jednak z tym chyba nie możemy zrobić. Możemy się jedynie przygotować na najgorsze a liczyć na najlepsze.

Springale przywitało ich miłym dla większości gwarem i ruchem, mimo późnej godziny. Spotkanie z Draffem wywołało zdziwienie jedynie u naszego cichego chłopaka. Wszak w jego rodzinnych stronach nigdy takiego czegoś nie widział. Zhu nawet zastanawiał się czy nie zaliczyć go do jednej z ras potworów. Wszyscy jednak do niego podeszli pokojowo, ponadto mieszkał w wiosce więc chyba nie było się o co martwić. Uszy wskazywały na bliskie spokrewnienie z kotami więc może dlatego został on głównym myśliwym? Chłopak z Liyue mógł o to zawsze zapytać lecz czy chciał o tym rozmawiać? Czy chciał w ogóle rozmawiać? Raczej nie. Co innego Grey, która przypomniała mężczyźnie z uszkami o pewnym zleceniu, które wykonywała jakiś czas temu.
- A dziękuję za troskę Grey. Wszystko póki co ma się dobrze. - odparł jej po czym po chwili ruszył do swoich spraw.

Wieczór jak i czas wolny każdy spędził inaczej. Thaddeus ruszył na stragany i zakupił kilka rzeczy które uznał za potrzebne, a których mógł zapomnieć zabrać z domu. Niestety nikt tutaj nie handlował książkami. Springvale było mieściną typowo zaopatrzeniowo-żywnościową. Na straganach były głównie warzywa, owoce, mięso oraz narzędzia pomagające w rolnictwie lub myślistwie. Tak czy inaczej, Lohefalter po zakupieniu prawie całego zestawu poszukiwacza przygód wrócił na spokojnie do domostwa by się umyć i udać na spoczynek. Grey w tym czasie zajęła się produkcją i odpowiednim przygotowaniem amuletów, które później w odpowiedniej chwili każdemu rozdała. Niektórzy przywiązali je sobie w widocznym miejscu jak na przykład Bennett a reszta zwyczajnie schowała je do toreb lub plecaków. Zhu postanowił pozwiedzać natomiast trochę okolicę. Z pewnością zauważył, że na wschód od wioski jest spora knieja pełna zwierzyny a na północ na którą się później udał jest niewielkie jeziorko. Słońce chyliło się już ku zachodowi przy akompaniamencie żab. Na swojej drodze na klif obok Springvale znalazł też kilka ciekawych roślin typowych dla tego regionu. Widział oczywiście żółte jagody czy też miętę, lecz jego uwagę przykuły czerwone, kielichowate kwiaty rosnące nad wodą. Inną ciekawostką były sporych rozmiarów łodygi zakończone dużą ilością białych, puchatych kończyn. Nie były to kwiaty czy też liście. Co ciekawe, gdy chłopak przyjrzał im się bliżej, wiatr nagle zawiał mocniej jakby odpowiadając na jego ciekawość. Biały puch oderwał się od łodyg a "kwiaty" uniosły się wraz z nim i poleciały dalej, zostawiając górę łodygi odsłoniętą, ukazując nasiona. Czy Zhu chciał je jednak brać zależało tylko od niego.

Po dość spokojnej nocy wszyscy zebrali się w ustalonym miejscu i nawet Bennett był obecny. Nie pozostawało im nic innego jak ruszać w dalszą trasę, podczas której mogli dalej prowadzić przeróżne rozmowy lub podziwiać naturę.

Cytat :

Thaddeus:
  • - 750 Mory
  • + Lina z hakiem, śpiwór, dodatkowe racje żywnościowe

Gray:
  • Każdy otrzymał amulet

Zhu
  • Możesz zebrać sobie Nasiona Dandeliona jeśli chcesz lub inne roślinki jakie spotkałeś na swojej drodze.



Ostatnio zmieniony przez Jikan dnia Czw Wrz 08, 2022 12:20 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Zhu


Zhu


Liczba postów : 8
Join date : 23/05/2022

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyWto Wrz 06, 2022 3:46 pm

Knieja pełna zwierzyny, czy niewielkie jezioro. Oba kierunki brzmiały ciekawie i jak miejsca, w jakich to chciałby spędzić jakąś godzinę. Docenić ich uroki, które to dla niego były widoczne już z daleka. Przysiąść i zwyczajnie obserwować dziki, czy ryby w jeziorku bez jakichś większych, skomplikowanych myśli. Zhu w końcu był bardzo prostą osobą jaka to nie potrzebowała wiele. Ostatecznie jednak, istnienie klifu zadecydowało o dzisiejszej jego trasie.
Niektóre rośliny były niezbyt wyjątkowe. Już przez niego rozpoznane po podróżowaniu po tej krainie tak odmiennej od jego ojczystego domu. Trafiały się też jednak takie, co to widywał rzadziej - jeżeli w ogóle. Czerwone, kielichowate kwiaty. Nawet ładne. Przykucnął sobie jak najbliżej nich, co by to im się przyjrzeć. Spędził tak parę minut, jednak ostatecznie nie zerwał ich. Szkoda byłoby w ten sposób ranić naturę, kiedy to nawet nie miał dla nich odpowiedniego zastosowania. Następnie, znalazł jakieś bardziej puchate rośliny. Nietypowe. Nie był pewien nawet czym one były, a to jak się rozprzestrzeniły niczym pył po tym jak zawiał wiatr? Piękne. Oczy Zhu lekko się zabłyszczały obserwując "kwiaty" dryfujące w powietrzu. I bez nich widok jakim był raczony był piękny, jednak z nimi? Na tyle niesamowity, że postanowił poszukać więcej tych roślin. Przysiąść i obserwować je, oraz krainę po jakiej to teraz podróżował. Był na tyle ciekawski, że widząc nasiona tych roślin, zebrał ile ich mógł przed kolacją i schował je do mniejszej kieszeni w plecaku.

Swoją drogą, talizman jaki to otrzymał również przyczepił do swojego plecaka, kiwając głową w podzięce kobiecie. Nie wiedział czym on był, jednak wyglądało to na coś symbolicznego, to też nie kwestionował użyteczności tego. Nie mniej... był ciekawy. A ta ciekawość, przerodziła się w pytanie podczas kolacji.
- Co to? - zapytał Grey, raczej bardziej subtelnie niż tak aby cały stół zaraz skupił na nich uwagę. I wskazał dłonią talizman, jaki to mu wręczyła, czekając na jakieś wyjaśnienie. Poza tym jednak, kolejnego dnia? Jego plany były takie jak poprzednio. Iść bardziej z tyłu i obserwować otoczenie, co by to znaleźć piękne rzeczy lub miejsca jakich to jeszcze nie widział. No... i aby wyłapać ewentualne ataki od zwierzyny czy jakichś potworów.  
Powrót do góry Go down
Thaddeus Lohefalter




Liczba postów : 26
Join date : 04/05/2022

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyNie Wrz 11, 2022 8:14 pm

Thaddeus słowa Iris przyjął z lekkim uśmiechem na twarzy. Była w nich swoista mądrość, toteż nie planował drążyć dalej tematu. Ot, uznał wówczas za stosowne powiedzieć jej, że mogą jednak nie być pierwszymi zwiedzającymi tej domeny. Ale w jej słowach była swoista mądrość, z którą musiał się zgodzić.
-Pięknie powiedziane. - powiedział jeszcze, zgadzając się zwyczajnie z tym nastawieniem, jakie prezentowała liderka ich ekspedycji.

Pobyt w Springvale był dość krótki, acz Lohefalter nie mógł nazwać go bezowocnym. Czuł, że chociaż częściowo przygotował się do dalszej części wędrówki, a po otrzymaniu amuletu uznał, że jako prezent przynajmniej może go przywiązać do swojej Wizji. Jeśli nie słyszałby pytania ze strony Zhu, sam także by je zadał Grey. Był ciekaw czemu je zrobiła oraz co sprawiło, że postanowiła im je sprezentować.

Następny dzień zaś, to był dzień dalszego wymarszu. Większość informacji już uzyskał dnia wcześniejszego, więc jedyne co mu pozostało to po prostu wędrować. Jednak też miał pewną nutkę ciekawości.
-Mogę się dołączyć? - spytał towarzysza, który razem z nim dzielił żywioł Wizji. -Bennett, tak? - zapytał jeszcze, wystawiając mu rękę na przywitanie. Wczoraj tego nie zrobił, a osobiście uważał zachowanie reszty ekipy za dość dziwne. Nawet jeśli dzień wcześniej ich pytająca o daty urodzenia towarzyszka uchyliłaby rąbka tajemnicy, dawny uczeń Akademiyi Sumeryjskiej także podszedłby do pechowego chłopaka. -Długo jesteś poszukiwaczem przygód? - zapytał, chcąc jakoś rozpocząć temat. Kto wie, może coś ciekawego się wydarzy.
Powrót do góry Go down
Grey




Liczba postów : 10
Join date : 24/05/2022

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyNie Wrz 18, 2022 9:39 pm

- Świetnie - kiwnęłam głową zadowolona. - Jeśli jednak zauważysz że coś dziwnego się dzieje w okolicy magazynu w ciągu miesiąca, to wyślij mi wiadomość.
Powiedziałam na odchodnym, żegnając się z mężczyzną. Moje odczyty w ciągu kolejnego miesiąca były czyste - aż za bardzo. Zarówno to może oznaczać że przez najbliższy czas wszystko będzie w porządku jak, o ironio, ktoś bardzo maskuje swoją obecność na linii przeznaczenia. Sam ten incydent tak bardzo prowokował efekt motyla, że wręcz zdawało mi się że ktoś maczał w tym palce - ale nie znalazłam śladów niczego. Na szczęście nie powinno to na razie wybuchnąć - nie widziałam żadnych nadchodzących czarnych chmur, dosłownie. Jeśli w ciągu miesiąca wszystko będzie w porządku, to oznacza że to wszystko to był zbieg okoliczności. Czasem takie przypadki się zdarzają, nieważne jak absurdalnie brzmią potem.
Sama miałam w Springvale dość pracowity okres. Trzeba było zebrać wszystkie składniki i odprawić rytuał. Zanim skończyłam już trzeba było się zgarnąć do spania, ale zdołałam rozdzielić amulety. Na obydwa pytania mężczyzn (i każdego w sumie kto się zapytał) odpowiedziałam:
- To jest drobny amulet ochronny - trochę nagięłam prawdę, ale z reguły ludzie nie wierzą w różne amulety przynoszące szczęscie. Poza tym, w sumie to był amulet ochronny - po prostu chronił przed pechem. - Tak długo jak go masz przy sobie to pownien zmniejszyć skutki zdarzeń prowadzących do zranienia. Jeśli pęknie, to po prostu powiedz mi o tym, a przy kolejnym przystanku zrobię nowy... Chociaż, jeśli by się zdarzyła naprawdę rzadka rzecz... Że sam amulet nie tylko głośno pęknie, a jeszcze rozsypie się w proch... Przygotuj się, bo wtedy prawdopodobnie będą kłopoty. I koniecznie daj mi o tym znać.
Co prawda raczej nie sądziłam że tak będzie - oznaczało to ni więcej ni mniej niż ktoś manipuluje losem bezpośrednio na naszą wyprawę i to w negatywny, bardzo siłowy sposób - przed czymś takim nie ochroni żaden polowo zrobiony amulet który spektakularnie jest niszczony.
Co prawda nie sądzę żeby coś takiego się nadarzyło - poza tym że do tego potrzeba osoby która naprawdę zna się na rzeczy w tym pełnym przesądów świecie a poza tym był tutaj Ben - może to pokrzyżować plany kogokolwiek kto co robi. Jendak zawsze warto być przygotowanym na najgorsze możliwości, nie?
Póki co należało się zebrać. Przedtem się jednak zwróciłam się do drużyny:
- Dzień dobry! Wszyscy dobrze spali? Nie mieliście żadnych nietypowych snów, nie?
Prawdopodobnie nic takiego się nie zdarzyło, ale lepiej się zapytać. Czasem jakiś sen może dawać jakieś wskazówki - ba, nawet BRAK snów może coś oznaczać - co również jest negatywnym omenem.
Powrót do góry Go down
Jikan


Jikan


Liczba postów : 37
Join date : 23/05/2022
Skąd : Nami

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyWto Paź 11, 2022 8:20 am

Jak na razie wyprawa przebiegała bez żadnych problemów gdyż cóż złego mogło im się stać na środku traktu? Nie byli żadną karawaną czy też zamożnymi szlachcicami by ktoś ich miał napadać. Byli zwykłymi członkami Gildii, którzy znaczną część swojego majątku i tak wydawali na sprzęt do ich przygód, zupełnie jak Thaddeus w Springvale. Czas wolny jaki mieli wieczorem również szybko przemijał. Zhu będąc świadomy, że w nocy już nic nie zobaczy postanowił wybrać klif nad wioską by z niego podziwiać widoki. Tam znalazł też bardzo specyficzną roślinę, która zainteresowała go do takiego stopnia, że postanowił zebrać garść jej nasion. Kto wie, może któregoś dnia gdy chłopak się osiedli gdzieś, zasieje sobie kilka Dandelionów? Grey miała pracowity wieczór biorąc pod uwagę to, co planowała zrobić. Zbieranie odpowiednich ingrediencji, przerobienie ich na amulety i odprawienie rytuału. Wszystko zabierało czas lecz wyrobiła się przed kolacją by każdemu wręczyć dar od niej. Niestety nikt prawie nie wiedział co to jest, co spowodowało, że nawet małomówny Zhu postanowił się o to dopytać. Chłopak mimo iż szepnął to i tak wywołał echo gdyż prawie każdy zadał to samo pytanie, tylko, że głośniej. Lohefalter spędził najmniej intensywnie swój czas wolny lecz przynajmniej kupił wszelkie potrzebne rzeczy. Nie można mu było zabrać tego, że zrobił co w jego mocy by się przygotować. Reszta drużyny zwyczajnie siedziała przed domem myśliwego wypoczywając.

Noc minęła każdemu spokojnie i bez żadnych niespodzianek. Nawet ich najnowszy członek ekipy zdążył wstać na czas by zjeść w spokoju śniadanie. Podczas najważniejszego posiłku dnia, Grey ponownie wyskoczyła z jednym ze swoich nietypowych pytań. Co prawda dla podróżnika z Liyue oraz bibliotekarza mogło to brzmieć całkiem normalnie. Jak spaliście? Co wam się śniło? Jej znajomi z Gildii jednak wiedzieli o co jej chodzi. Mimo tego Lynn postanowiła podjąć się tematu.
- Skoro już o tym mówisz, śniło mi się, że byłam na konkursie kulinarnym w Liyue. Doszłam do finałów bez większego problemu i miałam się mierzyć z Xianling. Niestety zawiał tak mocny wiatr, że ogień w moim palenisku po prostu zgasł. Gdy zaczęłam go ponownie rozpalać, coś się nie udawało i się obudziłam. - odpowiedziała swej koleżance po fachu dość szczegółowo. No a przynajmniej tyle ile zapamiętała.
- My terz se cos snylo! - wydukał z siebie Benny po chwili mając usta pełne chleba z dżemem. Szybko przełknął go jednak prawie dławiąc się przy tym lecz po szybkim odchrząknięciu, kaszlnięciu i popiciu herbatą, wziął głęboki wdech by opowiedzieć wszystkim swój sen.
- A więc, mój sen. Eeeee... Zapomniałem co mi się śniło... - przyznał po chwili zakłopotany.
- Zawsze tak mam jak wyjże przez okno. - dodał po chwili.

Każdy miał jeszcze czas by porozmawiać, lecz nie mogli zostać tutaj w nieskończoność. Posiłek został zjedzony, Draff ich pożegnał a oni mogli ruszać dalej ku przygodzie. Ich formacja wyglądała w zasadzie tak samo jak poprzednim razem. Iris, Thaddeus, Grey i Bennett na froncie, w środku pozostali poszukiwacze przygód a na końcu Zhu i jego wiewiórka. By umilić sobie czas, bibliotekarz postanowił zagadać do pechowego chłopca. Nie znał go więc nie mógł być do niego zrażony tak jak pozostali.
- No tak, Bennett to ja. - odpowiedział na pytanie swojego nowego kolegi również wyciągając rękę w jego stronę, ściskając ją.
- Oj długo, długo. Jestem też dowódcą Drużyny Bennetta! - powiedział dumny z siebie wystawiając mocno pierś do przodu i unosząc głowę do góry.
- I jej jedynym członkiem. - rzucił ktoś z tyłu słysząc ich rozmowę na co pechowy chłopak lekko zmarkotniał. Trwało to raptem chwilę lecz Lohefalter mógł dojrzeć smutek w jego oczach gdy ich wzrok się na chwilę spotkał.
- To dlatego, że Grey jeszcze nie dałą mi odpowiedzi czy chce do mojej drużyny należeć. - odparł właściciel Pyro Wizji zakładając ręce na piersi.

Rozmowom nie było końca i mogło by się wydawać, że grupka szła na jakiś piknik a nie badać ruiny. Po drodze mijali wiele ładnych krajobrazów lecz tylko Zhu zdawał się tym naprawdę zachwycać. Wszyscy inni w końcu pochodzili z tych stron więc dla nich był to już chleb powszedni. Po drodze natknęli się też na spore osiedle Hirichurlów, co poskutkowało tym, że Iris zarządziła zmianę trasy. Tłumaczyła się, że woli uniknąć niepotrzebnych konfliktów. Gdy słońce zaczynało zachodzić, dotarli do długiego wąwozu w jakim to miał znajdować się cel ich podróży. Noc zapowiadała się na dość pochmurną i chyba zanosiło się na burzę, gdyż w oddali było słychać ciche grzmoty. Nie było by w tym nic złego, gdyby liderka ich nie zatrzymała.
- Czekajcie. Wszyscy pod ścianę wąwozu. - rzuciła dość cicho lecz każdy mógł ją usłyszeć. Grupka z Gildii szybko przestałą swoich rozmów a wyrazy ich twarzy momentalnie spoważniały. Każdy ustawił się w rządku za Iris pod ścianą i skradając się wręcz zaczął iść za nią aż ponownie wszystkich nie zatrzymała. Lorgar przecisnął się na front grupy trzymając rękę na dwuręcznym obuchu jaki miał na plecach.
- Co się stało? - szepnął do liderki a ta tylko wskazała na coś przed nimi.
Każdy kto wytężył by wzrok dojrzał by cel ich podróży. Sporawych rozmiarów wrota wystające z kamiennej ściany. Dookoła było porozrzucane kilka sporych głazów lecz nie to było niepokojące. Przed nim krzątała się grupka ludzi. Około 10 mężczyzn rozbijało niewielki obóz ma których można było dostrzec herb Łowców Skarbów. Przed samymi drzwiami stała dwójka, która totalnie nie była zainteresowana rozkładaniem namiotów albo rozpalaniem małego ogniska na środku obozu. Oni patrzyli jedynie w wejście do ruin dokładnie je badając. Póki co ich nie zauważyli i Iris dobrze o tym wiedziała. W zamyśleniu przyłożyła kciuka do ust lecz póki co nie wydała żadnego polecenia swoim podwładnym.
Powrót do góry Go down
Thaddeus Lohefalter




Liczba postów : 26
Join date : 04/05/2022

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptySro Paź 19, 2022 11:55 am

Grey i jej wytłumaczenia zaciekawiły niegdysiejszego studenta Akademiyi. Jako osoba, która specjalizowała się w zaklęciach, a już szczególnie bardziej konkretnych rytuałach, chciał przywołać sobie wszelką wiedzę związaną właśnie z tego typu efektami, coby w razie czego wiedzieć, czego się spodziewać. Kto wie, może jego elementarna wizja pozwoliłaby mu także wyczuć jakiś rodzaj energii, chowający się wewnątrz amuletu? Magiem był w końcu przed dostaniem wizji, jednak manipulacja siłami żywiołów zdecydowanie się dla niego uprościła, gdy "Boskie Oko" zostało mu nadane przez Celestię. Może już nie studiował w najbardziej znanym miejscu na świecie, jednak pasja do nauki i magii nadal w nim płonęła mocno, temu ten prosty amulet tak go zafascynował, a sama jego twórczyni mogła dostrzec, jak Thaddeus z zaintrygowaniem się mu przygląda, w chwilę po tym, jak wyjaśniła czym on tak naprawdę jest.

Pobudka i śniadanie nie było niczym dziwnym i zdawało się nie odbiegać od norm codzienności. Dla Lohefaltera jedyną różnicą było miejsce, gdzie je spożywał. Nie były to przytulne i znane cztery ściany, choć gościna Draffa, była naprawdę dobra i nie czuł się tu niechciany. Jedząc spokojnie kanapki i popijając herbatą, usłyszał też pytanie Grey, choć faktycznie, nie wiedział jakie są jego faktyczne implikacje. A że akurat jadł, trochę przed nim zdążyły się dwie inne osoby wypowiedzieć. Sam się zastanowił, zanim odpowiedział:
-Wydaje mi się, że coś mi się śniło. - przyznał spokojnie, choć jego niezbyt pewny głos raczej jasno sugerował, że większe szczegóły zniknęły w odmętach jego pamięci. -Kojarzę natomiast rozkwitający, płonący kwiat. - przyznał spokojnie. Dla niego nie było to nic dziwnego. Władał Pyro z woli Archonów. A Płonący Kwiat mógł zwyczajnie nawiązywać do Akademiyi i tego, jak ją porzucił. Pozwolił też reszcie się wypowiedzieć, zanim nie przeszedłby do swojego pytania w kierunku Grey -A tobie coś się śniło? - normalna wymiana zdań w jego opinii.

Podczas podróży, gdzie formacja tak bardzo się nie różniła, wdał się w dyskusję z Bennettem i dostrzegł coś, co trochę niezbyt mu się podobało. Gdyby chłopak był spostrzegawczy, dostrzegłby dość oschły wzrok, który bibliotekarz skierował za siebie. Nieważne od czegokolwiek, tego typu wypowiedzi nie powinny padać na wiatry w Kraju Wolności, gdzie każdy podmuch jest wolą samego Barbatosa. Nie skomentował tego jednak, a słysząc jego wypowiedź spojrzał na ciekawską członkinię Gildii Poszukiwaczy Przygód.
-Wszystko w swoim czasie. - dodał z lekkim uśmiechem, może starając się pocieszyć chłopaka. Nadal nie wiedział, czemu reszta była do niego tak uprzedzona, jednak nie czuł się w odpowiednim miejscu, by o to pytać. Bennett nie wydawał mu się złą osobą, więc tym bardziej całe to zachowanie jedynie go zastanawiało.

Podróż, nie licząc obozowiska Hilichurlów, minęła im bezproblemowa niemalże do samej domeny. Tam jednak, natrafili na pierwszy poważniejszy problem. Sam bibliotekarz nie był wojownikiem, więc skupił się na czymś zupełnie innym. Na swoich zmysłach żywiołowych. Domeny wielokrotnie były budowane w specjalnych miejscach, gdzie linie taumaturgiczne się przecinały lub tworzyły swoiste dodatkowe efekty. Chciał się w nie wczuć, wyczuć ich specyfikę, móc z nich korzystać w razie potrzeby. Dodatkowo rozejrzał się dookoła, szukając możliwości wykonania zaklęć czy rytuałów, za pomocą których byłby w stanie rozproszyć Łowców Skarbów. Może wykorzystać Węzeł Salomona czy Triquetrę, którą bramy mogły być ozdobione, by zalśniły tajemniczym światłem, skupiając na sobie uwagę niezbyt pozytywnych osób, a może korzystając z linii taumaturgicznych spowodować nienaturalny podmuch wiatru, który będzie wiał z głębi obozu i nieustannie zapętlał się przy nich, skupiając na nim uwagę przestępców, a może, posiłkując się swoją wizją i odpowiednimi zaklęciami, wzburzy pochodnie i ogniska, które Ci chcieliby rozpalić, tworząc wizję swoistej furii jakiejkolwiek woli, która mogła pozostać w tej domenie? Jakkolwiek mógłby wykorzystać swoje lata edukacji w Sumeru i swoją ekspertyzę w zakresie magii - chciałby to zrobić. Oczywiście, informując uprzednio Lynn o swoich zamiarach.
Powrót do góry Go down
Grey




Liczba postów : 10
Join date : 24/05/2022

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyWto Lis 15, 2022 12:14 am

Te wątpliwości szybko udało mi się wyjaśnić po prostu powtarzając to co powtórzyłam dwójce mężczyzn. Ostatecznie to były ochronne amulety – dzięki nim Ben nie będzie tworzył AŻ takiego problemu w czasie podróży.
Po śnie wysłuchałam się osób które postanowiły się podzielić snami. Jednak tylko kilka osób postanowiło się podzielić swoimi przemyśleniami. Na moment zamknęłam oczy. Obydwoje mieli sny o ogniu. To… Było ciekawe. Zwłaszcza kwiat i utrata ognia… no i, wbrew wszelkim pozorom, tego że Ben też zapomniał swoich snów.
-… Powinniśmy uważać –nie żebym krytykowała ten żywioł, ale sny o niekatastroficznym ogniu bardzo często są zwiastunem nieprzewidzianych zdarzeń. –  odpowiedziałam po chwili przemyśleń. Na pytanie od Thaddeus-sana odpowiedziałam. - Od pewnego czasu nic mi się nie śni.
Odpowiedziałam poniekąd zgodnie z prawdą. Tak naprawdę to używałam magii aby wytłumić sny – wolałam nie ryzykować będąc w nieznanym świecie że ktoś będzie za ich pomocą na mnie wpływać. Mało osób zdawało sobie sprawę, jak potężną rzeczą były sny.
Następnie trochę podróżowaliśmy. Thaddeus-san zaczął rozmawiać z Benem. Uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie „Drużyny Benneta”. Pamiętałam dobrze ten dzień… To było niedługo po tym jak odprowadziłam Bena po przybyciu do tego świata. Nie przeczę, zaskoczyło mnie to. Co prawda wprowadziłam w sploty losu wspólne przygody, ale nie było tego aż tak dużo – minimum aby Ben nie uznał mojej obecności za zbyt podejrzaną. Jako że byłam świeżo po przybyciu też nie wiedziałam co to, a pech Bena zniekształcał próby odczytu. Z drugiej strony, okazja żeby dołączyć do drużyny która mogła jeszcze bardziej wzmocnić moją prezencję w tym świecie była kusząca… Mimo to odpowiedziałam dyplomatycznie że przemyślę sprawę. Miałam zbyt mało informacji i sądziłam nawet że to może być pułapka, oferta brzmiała zbyt dobrze.
Po czym po spędzeniu trochę czasu tutaj dowiedziałam się czemu w ogóle dostałam taką ofertę. Nikt z biednym chłopakiem po prostu nie chciał podróżować, bo był jedną z tych osób której pech się udzielał na inne osoby. Cóż to nie tak że NIGDY nie miałam do czynienia z takimi ludźmi, w czasie moich międzyświatowych podróży trochę się tego zebrało.
Nie zmieniało to jednak faktu że rzeczywiście w obecnej chwili nie mogłam dać mu jednoznacznej odpowiedzi. Ruchy Celestii, jak i Harbringerów Fatui były wciąż owiane tajemnicą i opierały się próbą wieszczenia. Póki nie zebrałam więcej informacji i nie miałam pewności co do normalizacji mojej egzystencji w tym świecie, to wolałam nie dawać mu fałszywej nadziei. W najgorszym przypadku musiałabym uciec z tego świata, a biedny chłopak mógłby sobie przypisywać winę co do tego. Nie… Musiałam jeszcze kilka tygodni albo miesięcy poświęcić. Póki co…
- Nie martw się, Ben. Tak jak mówiłam, daj mi więcej czasu i na pewno dostaniesz odpowiedź. Póki co popatrz, i tak podróżujemy razem.
Uśmiechnęłam się do chłopaka kiwając mu głową. Najlepiej było podnieść na duchu nieszczęśnika.
W końcu dotarliśmy na miejsce… Jednak wtedy na horyzoncie zaczęły się gromadzić czarne chmury. Ściągnęłam brwi. To… nie był dobry znak. Wyglądało na to że sny naszej drużyny nie były przypadkowe. Dlatego gdy Iris-san nakazała przykleić się do ściany, nie byłam absolutnie zaskoczona. Łowcy Skarbów. Ładna nazwa bandytów i złodziei, który psuli reputację prawdziwym łowcom skarbów. Dziesięciu ludzi… Gdyby było by ich tylko tylu, to frontalny atak z zaskoczenia byłby najlepszym wyjściem. Powinniśmy wtedy zniszczyć grupę bez żadnego problemu. Chociaż te chmury…
Zwiastowały nie tylko takie problemy.
Póki co patrzyłam na Iris-san. Mogłam użyć wiatru aby zagłuszyć dźwięk. Przed burzą i tak wichry najczęściej się wzbierają, więc nikogo by to nie dziwiło. Ważniejsze było co inni zadziałają… Miałam wrażenie że Thaddeus-san właśnie szykuje się do skoku. Postanowiłam jeszcze rzucić jeszcze raz okiem na obóz i wysłuchać się pieśni wiatru, identyfikując potencjalne dodatkowe zagrożenia, a następnie szepnąć do ucha Iris-san o nich.
Powrót do góry Go down
Zhu


Zhu


Liczba postów : 8
Join date : 23/05/2022

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyPon Sty 30, 2023 9:06 am

Amulet ochronny przez pechem. Hmm. Coś takiego istniało? Zhu spojrzał na kawałek ręcznie stworzonego obiektu, jakby szukając w nim czegoś specjalnego. Tylko tego nie widział. Wydawało mu się jednak, że przed pechem nic nie było w stanie obronić. Czym zresztą był pech? Nie było to tylko losowe zdarzenie, jakie było niekorzystne? Jak miało to chronić przed losowymi zdarzeniami, jakie to były wynikami konkretnych akcji? Np. potknięcie się mogło być wynikiem biegnięcie lub... Zhu nie rozumiał. Starał się przeanalizować to co usłyszał, ale jednak chyba był trochę za głupi. Kiwnął więc tylko głową, zatrzymując przedmiot i ucinając już rozmowę. Wracając, do bycia cichym sobą, bo jak to ponownie się okazało - natura i krajobrazy były rzeczami łatwiejszymi do zrozumienia, od samych ludzi.

Kolejny dzień po spokojnej nocy. Jakieś rozmowy ponownie zaczęły się toczyć, jednak on nie był nimi zbytnio zainteresowany. Również, nie odpowiedział na pytanie czy coś mu się śniło. Zhu nie śnił. Raz na parę miesięcy mu się zdarzało, a i te sny szybko zanikały. Zostawiając w nim jedynie dziwne uczucie nostalgii i przypominając, o chęciach podróżowania. Ten etap podróży był już nieco mniej ciekawszy, z racji że rejony nie były aż tak niesamowite jak to co dojrzał wcześniej. Dalej była to jednak najciekawsza rzecz, na jakiej to mógł się skupić, poza wypatrywaniem zagrożenia i chronieniem pleców całej kompanii. Zgodził się w duchu również z decyzją, żeby ominąć obozowisko szkatopodobnych stworzeń, preferując jednak pokój niż walkę. Tak długo jak nie musieli walczyć, to nie chciał walczyć. Widocznie jednak, nie mieli aż takich luksusów, kiedy to natrafili na... bandytów? Dziesięć osób rozbijało obóz. Łowcy Skarbów. Słyszał o nich już parę razy w mieście, a i też widział ich podczas zwiedzania krainy. Raczej starał się konfliktu unikać, jednak Ci potrafili być mniej... pokojowi. Nie mniej, nie on był liderem tej całej ekspedycji. Nie jego decyzją było to, jak podejść do sprawy. Tylko szefowej, to też... spojrzał na nią w mileczeniu, aż zadecydują co dalej.
Powrót do góry Go down
Jikan


Jikan


Liczba postów : 37
Join date : 23/05/2022
Skąd : Nami

Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins EmptyWto Sie 22, 2023 2:23 pm

Pierwsza faza podróży przebiegała bez większych problemów. nawet legendarny pech Bennetta im nie dokuczał zbytnio. Czy tak się akurat ułożyły gwiazdy, była to zasługa tajemniczego medaliony Grey czy po prostu tak wyszło nikt nie wiedział i w zasadzie nikogo raczej to nie interesowało. Rozmowy i dialogi mogły być miłe, lecz nie obyło się bez kilku nieprzyjemnych słów, które jednak poszły w eter. Mimo iż Thaddeus posłał złowrogie spojrzenie za siebie nikt na to nie zareagował, a pechowy chłopak uśmiechnął się jedynie do swojej znajomej na jej słowa. Obozowisko Hirichurlów wyminęli bez problemu, gdyż dostrzeli je z sporym wyprzedzeniem, a terenu i zieleni było na tyle dużo, że przemknięcie poza widokiem wierz strażniczych było niemal dziecięcą zabawą.

W końcu dotarli do celu podróży jakim był wąwóz z tajemniczą domeną. Iris jaka szła na froncie pochodu szybko ostrzegła swoją drużynę i wszyscy przywarli do ściany. Każdy z nich mógł dostrzec zagrożenie jakie na nich czyhało w oddali. Może to było za dużo powiedziane, gdyż Łowcy Skarbów ich nie widzieli. Niemniej jednak stali na drodze ku wrotom do jakich zmierzali. Każdy kto znał ich reputację i metody wątpił, że pozwolą im ot tak przejść do środka albo połączyć siły w wspólnym odrywaniu tajemnic jakie skrywały ruiny. Przy liderce utworzyło się małe grono osób, jakie były w stanie coś zrobić w zaistniałej sytuacji. jak by nie patrzeć, mimo iż kucharka oraz kartografka sięgały po broń, stały raczej na tyłach czekając zwyczajnie na polecenia. Zarówno Grey jak i Lohefalter mieli kilka pomysłów jakie przekazali kapitance. Ta jednak póki co milczała i pokazała im jedynie ręką, by się wstrzymali. Obserwowała.

Ich cel był jakieś 40, może 50 metrów dalej. Patrząc po ukształtowaniu terenu oraz roślinności, bezpiecznie mogli podejść na jakieś 20. Mimo iż obóz rozbijał się normalnie, najciekawszymi do obserwacji byli ci pod wrotami. Rozmawiali między sobą wskazując na runy i zapiski na kamiennych płytach.
- Dobra. Pierwsi ruszają Bennett, Zhu i Lorgar. Podejdziecie tak cicho i ostrożnie jak się tylko da. Jeśli zostaniecie zauważeni... - tu spojrzała na białowłosego. - Grey i Thaddeus zrobicie dywersję korzystając z waszych Wizji. Pyro i Anemo powinno wystarczyć by ich zaskoczyć. Lynn i Ylgr na tyłach jako wsparcie. Ja w środku. Nie zabijamy. - przedstawiła plan, a w jej dłoni pojawił się ładnie wykonany łuk. Każdy znał plan, więc trzeba było przejść do działania.

Drużyna ruszyła na obóz. Lorgar szedł pierwszy a za nim Bennett i Zhu. Stawiali kroki ostrożnie i wykorzystywali gęstwinę roślin by się schronić przez wzrokiem wroga. Grey z bibliotekarzem i Iris byli kawałek za nimi gotowi do działania. Zarówno jedno jaki i drugie z nich znało się na magii, czy to ogólnie, czy to na tej jaka istniała w tym lub innych światach. Magia otaczała i spajała cały ten świat. Ci, którzy się na tym znali mogli wyostrzyć swoje zmysły by zajrzeć w głąb tego świata, jaki nie każdy widział i nie każdy czuł. Zarówno jedno jak i drugie z nich wiedziało niemal od razu, że te wrota jak i całe ich otoczenie aż tętni energią jaką nie sposób było zobaczyć gołym okiem. Jednak nie była to energia, z jakiej Thaddeus potrafił korzystać ani o jakiej się uczył w Akademii. Grey również nie spotkała się do tej pory podczas swoich podróżach po tym i innych światach z czymś takiem. Użytkownik Pyro Wizji nie miał czasu na dłuższe rytuały więc w tej sytuacji musiał polegać na mocy otrzymanej od Celestii. Nie robiło to jednak większej różnicy. Gdy pierwsza grupa zbliżyła się na te 20 metrów, coś się zmieniło. Nie zostali zauważeni co było bez wątpienia dla nich sporym atutem. Jednak nie Łowcy Skarbów byli ich obecnym problemem, lecz same wrota. Dwójka odkrywców stojąca przy nich coś zrobiła, a runy na portalu zaświeciły się jasnym światłem. Każdy z nich momentalnie poczuł, że coś jest nie tak i cała drużyna zastygła w miejscu. Dwójka czarodziei poczuła jednak ogromne ilości mistycznej energii dobiegającej z wnętrza ruin. Było to uczucie tak przytłaczające, że w najśmielszych snach nie sądzili by spotkać taką potęgę nie wspominając by ją posiąść.

Huk oraz potężny podmuch wiatru uderzył w nich obalając ich tam gdzie stali. Chmura kurzu i ziemi wzniosła się wypełniając całą dolinę. Piszczało im w uszach a widoczność sięgała nie dalej niż na wyciągnięcie dłoni. Każde z nich krztusiło się pyłem oraz ciśnieniem jakie uderzyło w ich klatki piersiowe. Czy minęło kilka sekund czy kilkanaście minut, sytuacja zaczęła się klarować. Słuch wrócił im po czasie a widoczność się poprawiła. To co jednak ujrzeli było prawdziwą masakrą. Dwa grube, kamienne połówki wrót były niemalże wbite w drugą stronę wąwozu dobre 15 metrów dalej. Cały obóz był zmiażdżony a jedyne co nim pozostało to wielka bruzda wypełniona krwawymi szczątkami. Wejście było otwarte i w jakiś niewyjaśniony dla nich sposób, wręcz zapraszało ich do środka.
- Wszyscy cali? - zapytała Iris podnosząc się wpierw na kolana a następnie na równe nogi sprawdzając wpierw stan Grey i Thaddeusa, a następnie ruszając do Lynn i Ylgr.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Prologue: Ancient Ruins Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Ancient Ruins   Prologue: Ancient Ruins Empty

Powrót do góry Go down
 
Prologue: Ancient Ruins
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
 Similar topics
-
» Prologue: Time Without Past
» Prologue: Panaceum for the Worthy
» Prologue: Debt of the Fallen
» Prologue - Four Nation Festival
» Team 1: Prologue - Among Stronger Ones

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Kot Terrorysta :: Genshin Impact-