Share
 

 Team 1: Prologue - Among Stronger Ones

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Viviann


Viviann


Liczba postów : 9
Join date : 23/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 EmptyPon Wrz 06, 2021 8:24 pm

Upolowała dziczka. Oczywiście, ze go upolowała. Nie było innej opcji. Postanowiła się nawet nim podzielić z resztą rozbitków! Ha! Taka była z niej dobra osóbka. Nawet jeśli "Adam" nie koniecznie ogarnął o co jej chodziło, to było mało ważne teraz. Co złego mogło się stać? Najwyżej będą mieli jednego rozbitka mniej. Jedna gęba mniej do karmienia. To prawie sytuacja win-win. Oczywiście też mogła przyjąć pomoc od tego wielkiego - małomównego. Co będzie sama nosić, i tak będzie ich zaraz karmić.
Na samej plaży zaczęła oczywiście zajmować się wszelakim jedzonkiem. Zadanie nie było łatwe zważywszy na braki w wyposażeniu kuchennym, ale przecież miała tutaj kilka gęb do wykarmienia. Nie mogła pozwolić im głodować prawda?
Metodycznie zaczęła przyrządzać rybki. Później sam dziczek.
Cóż. Proces wyglądał dość krwawo, ale na pewno był skuteczny i kiedy dziczek już przypiekał się na ruszcie, Viv weszła kawałek do wody by obmyć się z krwi. Dopiero tak lekko "odświeżona" wróciła do ogniska doglądać swojej zdobyczy. Przy tym nie odzywała się wcale. Nie czuła potrzeby, szczególnie, że musiała pilnować mięsa.
Upewniła się, że jedzenie jest gotowe i po porcjowała zdobycz, rozdzielając między wszystkich. Wtedy usiadła ze swoją porcją przyglądając się każdemu z osobna i zawieszając co jakiś czas wzrok na ognisku.
- To... kim tak dokładnie jesteście? - Rzuciła między kolejnymi kęsami mięsa.
Powrót do góry Go down
Charlie


Charlie


Liczba postów : 9
Join date : 18/03/2015

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 EmptyPią Wrz 10, 2021 10:52 am

Tak - zdecydowanie to czas na powrót. Dalv nie-wampir pewnie już się o nich martwił, podobnie jak żołądki całej kompanii, to też nie było co zwlekać. Miała załogę i miała jedzenie. I suche ubrania! Na tyle suche, że jedynie jej wzrok uciekł na ułamek sekundy ku Gentaro, nim uśmiechnęła się triumfalnie sama do siebie. Ha! I kto teraz musi świecić pośladkami? Od razu widać, kto lepiej nadawał się na wodza. Chociaż... może w sumie powinna zaproponować pomoc z suszeniem jego odzienia? Nieee... Na pewno nie. Wychodząc z lasu od razu zaczęła szukać wzrokiem ostatniego członka załogi, do którego od razu pomachała. Tak na wypadek, gdyby ich nie zauważył. Ale zauważył, co oszczędzało im nieco problemów.
- Wyciągaj resztę wina, Dalv! Dzisiejsza kolacja będzie syta! - zarządziła gdy tylko jej noga ponownie stanęła na piaszczystej plaży. Może i bonding czas odbył się bez Białej, ale nic straconego! Zaraz to naprawią. Pierw jednak należało dać jej przyrządzić jedzenie, to też usiadła sobie gdzieś obok ogniska i, rzecz jasna, podbierając ich sternikowi alkohol. Od razu człowiekowi nieco cieplej, a noc mogła przynieść w którymś momencie i chłodny wiatr. Nadszedł też w końcu czas na gwiazdę dzisiejszego obozowania - mięso z dziczka. Od razu wzięła swoją porcję od razu wgryzając się w kolację i napełniając biedny brzuszek. Zdecydowanie bardziej leżała jej dziczyzna niż ryby. Z drobnym trudem odciągnęła swoją kolację od ust, kierując wzrok ku Viviann.
- Charlie! A ty od dzisiaj zostajesz członkiem mojej załogi! Przyda nam się kucharz z takim talentem. A tak w ogóle to skąd jesteście? - rzuciła własnym pytaniem patrząc nie tylko na kobietę, ale tez roznegliżowanego łowcę, giganta i człowieka od wina. Chyba człowieka. Nie, żeby jego potencjalna rasa miała duże znaczenie.
Powrót do góry Go down
Gentaro


Gentaro


Liczba postów : 7
Join date : 19/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 EmptyNie Wrz 26, 2021 1:46 am

Tak więc Vivan nie odrzuciła pomocy, dlatego też Gentaro mógł zabrać się za tachanie tego dzika na plażę, w międzyczasie zauważył tylko uśmiech samozwańczej kapitan, ale jakoś szczególnie się tym nie przejął, bo w sumie nie wiedział z czego tak się cieszy. Gdy zaszli już na plażę, zostawił dzika z kucharzem, bo i tak się tam nie przyda, gotować nie umie. Nazbierał trochę ziółek, jednak nie ma odpowiedniego sprzętu, aby zrobić z nimi coś dalej. Na upartego mógłby zrobić to kamieniem, ale jeżeli nie ma na razie takiej potrzeby to się wstrzyma. Ziółka wyciągnie z torby, a następnie położy na jakiejś szmacie, aby nie leżały na piasku. Zrobi podobny krok, co Ringo, mianowicie podejdzie do ogniska, i zorientuje się, jak suche są jego ubrania. Jeżeli wyschły, to się ubierze, jeżeli nie, no cóż, sobie jeszcze pobiega goły. Samym Dalvem się jakoś nie przejął, kto inny zajął się rozmową z nim. Przysiadł sobie obok ogniska, i w sumie to czekał, za jedzonkiem, bo to tego teraz potrzeba. Viv po jakimś czasie, przygotowała posiłek z dzika, a kiedy porcja była gotowa, przygarnął ją, a następnie powoli zaczął się zajadać, w międzyczasie odpowiadając na pytania. -Jestem Gentaro.- skwitował krótko na pytanie Vivan, nie widział potrzeby mówienia o sobie czegoś więcej. Imię wystarczy, przynajmniej nie będzie zwracać się "Ej ty, Wielkoludzie" czy coś. Na pytanie Charlie, też nie miał zamiaru odpowiadać jakoś szczególnie rozwiąźle. -Nort Blue.- krótko, to też powinno wystarczyć, jakoś nie miał zamiaru rozgadywać się o swoim pochodzeniu. Gdy skończył posiłek, postanowił wypakować wszystkie rzeczy ze swojej torby, aby sprawdzić co tam w niej w ogóle zostało, i w jakim stanie są. Najważniejsze tabletki przeciwbólowe, czy aby na pewno woda nie dostała się do opakowania, i pastylki nie nadawały się już tylko do wywalenia. Dopiero później igły, aby oczyścić z brudu, i kawałek bandaża co miał przy sobie. Jeżeli wszystko z nimi w porządku to spakował je z powrotem i w sumie to sobie już tylko siedział.
Powrót do góry Go down
Jelonek


Jelonek


Liczba postów : 48
Join date : 19/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 EmptyNie Gru 12, 2021 1:05 am

Team Gentaro, Viviann, Charlie & Ringo


Team się zebrał! Rybka była szykowana! Dziczek też! Jedzonko wyśmienite więc się zapowiadało, to i brakowało tylko wina! Wina, o jakiego to poprosili Dalva. Mężczyzna się uśmiechnął. Ustał, i zakręcił wokół jak prawdziwa baletnica, chowając dłonie za plecami. Pochylając się w ich stronę.
- Jak kapitan pragnie... - zaczął, nim szybko zza pleców wyciągnął aż 4 kieliszki w ich stronę, pełne wina. - To kapitan dostanie! Najwyśmienitsze, tak jak poprzednie.
I po spróbowaniu? Faktycznie niebo w gębie. Nie ważne kto miał jakie kubki smakowe, tak winko podpasowało wszystkim, co było wręcz... zadziwiające. I niepokojące jak bardzo znikąd je wyciągał. Może dla niektórych przynajmniej. Inni raczej się nie przejmowali.
- Ponownie się przedstawię, nasza wyśmienita kucharko. - powiedział, kłaniając się w jej stronę z jeszcze jednym kieliszkiem wina, jaki to sobie załatwił. - Dalv jestem. A skąd? Ah... niewielka wyspeka z zameczkiem, nie w tych rejonach nawet. Nie ma szans byście znali. Trochę nadopiekuńczy brat mnie przyciskał, to postanowiłem wyruszyć na podróż!
Posłał im uśmiech. Nie taki szeroki, a elegancki, jak iście dostojny mężczyzna na jakiego... no wyglądał. I z powrotem usiadł na jednej z drewniany skrzyń. Był chociaż trochę bardziej wygadany od wysokiego gościa co to ziółka zbierał, i pana snajpera. Taki plus. Może nawet Viviann i Charli będą miał okazję z nim jakoś bardziej pogadać? Kto wie, kto wie... na pewno wino tego było warte. To też, zajadając się bardzo dobrymi smakołykami przygotowanymi przez Viviann... coś przerwało ich krótką naradę. Kinda, przerwało. W oddali, w lesie z którego przyszli mogli dojrzeć... światło. Jakby... pochodnię? I jakieś krzyki, w języki im nieznanym. Przynajmniej Gentaro się ubrał, to jakby musieli uciekać, to nie były nagi. Jego rzeczy też było w dość okej stanie. Ringo też właściwie się ubrał, to już nie byli tacy nadzy i weseli.
- Butux vistur! - usłyszeli jak ktoś krzyczy, na co ktoś jeszcze inny mu odpowiedział. Oboje brzmieli na bardziej rosłych mężczyzn, ale czasem lepiej było nie oceniać po samym głosie kogoś. - Kuru barte!
Tylko co zamierzali z tym faktem zrobić, że to ktoś się do nich zbliżał. Przywitać? Schować się? Tyle możliwości, a wszystkie pozostawione w ich dłoniach!

Team El Mariachi

- Tasagana. - odpowiedziała dziewczynka dorzucając patyki do ogniska, przy jakim to siedziała. Rozejrzała się po okolicy. - Nazwa wyspy.
Dodała, jakby prostując co miała na myśli. No... to już wiedział chyba, gdzie jest. Gorzej że nazwa tej wyspeki nic mu nie mówiła. Nie mógł jej skojarzyć z żadnych map, więc raczej nie mogła być zbyt wielka. Nie żeby był w stanie ocenić, kiedy to znajdował się pośrodku lasu. Na jego pytania, dziewczynka przypatrywała mu się przez chwilę. Odwróciła wzrok w stronę ogniska.
- Muttaja. Ludzie tej wyspy. Ród. Gatunek. Plemię. Znajdą Cię, to Ciebie zabiją. Kuru. - powiedziała dziewczynka, znowu jakimś niezrozumiałym językim. Kiwnęła głową, na jego nadzieje że może się dosiąść. Mógł. Ta nic z tym nie zrobiła.
-Musicie. Wy. Ty. I Twoje dzieci. - wskazała instrumenty. Zerknęła znowu niepewnie w kierunku lasu, jednak sam Saulo nikt nie mógł tam dojrzeć. - Ratunek. Nie problem. Muttaja brutalni... nie lubię. Dlatego z nimi nie żyję. Sagrama.
Zawęziła swój wzrok, na ciemnym lesie. Siedziała przez chwilę cicho. Złapała jedną, glinianą miskę jaką miała ze sobą. Zaczęła do niej nakładać... gulaszu, jaki to gotował się w garze. Wyciągnęła w jego stronę miskę, wraz z glinianą łyżką. - Zjedz. Przyda się. Nie wiem... jak ty się stąd wydostać.
Stwierdziła, i miała trochę zakłopotany wyraz twarzy. Dało się też zauważyć, że nie mówiła perfekcyjnie w ogólnym języku. Sama też nałożyła sobie do miski gulaszu, z miąskiem i jakimiś warzywkami, po czym zaczęła go jeść. Hmm... chyba Saulo miał przed sobą dość skomplikowaną sytuację.
Powrót do góry Go down
Ringo Hayairushi


Ringo Hayairushi


Liczba postów : 277
Join date : 30/03/2015

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 EmptyPon Sty 03, 2022 10:07 am

Posilili się a to już było coś. Na dodatek ubrany już w ciepłe ubrania, Ringo czuł się dużo lepiej niż wcześniej. Przez kucharkę na dodatek zaczęli ponowne przedstawianie, no ale co zrobisz jak nic nie zrobisz. Przynajmniej mieli co jeść a dzięki pytaniom "Kapitan" nieco więcej informacji o towarzyszach. Nie żeby Biała się przedstawiła... ale nie planował jej tego wypominać, było to zbyt upierdliwe.-Ringo-Przedstawił się białej i przerzucił wzrok na Charie-Również North blue-Tak samo jak Gentaro nie planował podawać dokładnej wyspy bo przecież i tak by to niewiele jej powiedziało. A zresztą nie było ważne. Dalv natomiast, niewątpliwie był użytkownikiem diabelskiego owocu. Nie było innej możliwości. I nawet Ringo by o to zapytał, gdyby nie zbliżające się głosy. Złapał za swojego flintocka i w kuckach zaczął się wycofywać. Kątem oka szukając idealnej pozycji na schowanie się i oddanie strzału gdy przyjdzie pora. Planował załadować jedną kulę do flintocka i przykucając wycelować w nadchodzący cel. Między palcami trzymał drugą kulę, gotową do przeładowania. Jeśli cele zachowywały by się agresywnie, lub w jakikolwiek sposób podpadły Ringo, był gotów by posłać kulę prosto w serce pierwszego, przeładować broń i posłać kulę w serce drugiego. Ringo nie słuchał za bardzo co ci mają do powiedzenia, zamiast tego w pełni się wyciszył i celował, swoje decyzje opierając całkowicie na zachowaniu zwierzyny.
Powrót do góry Go down
Viviann


Viviann


Liczba postów : 9
Join date : 23/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 EmptyPon Sty 03, 2022 5:12 pm

Wino brzmiało jak coś co faktycznie mogłoby przydać się podczas ich małej kolacji. Tylko skąd do licha ten cały Dalv-wcale-nie-wampir, miał im wytrzasnąć w tym miejscu wino? Czyżby nie zauważyli wcześniej, że siedzi na skrzyni pełnej wina? Zresztą. Wino tutaj? Bardziej spodziewałaby się tutaj rumu czy grogu, ale może inne statki w ich nieistniejącej już flocie radziły sobie trochę inaczej niż ten jej, albo chociaż ich kapitan miał takie, a nie inne upodobania co do trunków.
Cholera, on faktycznie wyciągnął wino! Do tego w kielichach! Magik! Viv już zaczęła go szanować, albowiem już miała wizje jak użyć owego trunku do przyszłych potraw. Szczególnie, że ten napój był naprawdę smaczny!
Reszta zaczęła się również przedstawiać, wyglądało na to, że większość mogła pochodzić z North Blue.
- Viviann jestem też z najdzikszej wyspy na North Blue! I nie przypominam sobie, żebym wyraziła chęć dołączenia do jakiejkolwiek nowej załogi. - Powiedziała wgryzając się po raz kolejny w mięsko i na spokojnie obserwując samozwańczą Panią Kapitan. Uśmiechnęła się zagadkowo. Miała jeszcze coś rzucić gdy usłyszeli jakieś krzyki. Huh. Nie brzmiało to zbyt dobrze. Podniosła się trzymając ostatni mały kawałek mięsa w palcach. Drugą ręką sięgnęła po broń. - Z nikim więcej nie zamierzam się dzielić. - Warknęła wrzucając sobie mięso do ust, rozłożyła swoją broń i nie czekając na nic więcej ruszyła do przodu biegiem w kierunku światła z szerokim uśmiechem na ustach. Wygrywa ten, kto zada pierwszy cios i nie okaże strachu. Gdy będzie jakoś w połowie drogi użyje Killer presence, by chociażby wyczuć z kim ma do czynienia i usunąć jakąś drobnicę spod nóg. Musieli być pewni siebie, skoro nie ukrywali swojej obecności - dobrze.
Oczywiście nie zamierzała biec w linii prostej na wrogów, a raczej wyszukać jakiejś drogi przez zarośla.
Powrót do góry Go down
Saulo


Saulo


Liczba postów : 4
Join date : 20/07/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 EmptyPią Sty 07, 2022 12:40 pm

Tasagana… Tasagana… Kompletnie nic mu to nie mówiło, niestety nie on robił za nawigatora w ich załodzę biorąc pod uwagę, że był tylko zwykłym grajkiem. Słuchając jej dalej zbladł jakby zobaczył ducha robiąc taki typowy animcowy dziubek wraz z ogromną kroplą potu. .
- Z-zabiją? Wiesz, nie żeby coś, ale jestem dość uczulony na umieranie, zwłaszcza jak ma dotyczyć mnie cza, cza, cza - oczywiście to było takie dość nerwowe “cza, cza, cza”. A więc chodziło jej o instrumenty… Saulo spojrzał na nie, na szczęście nie były zniszczone więc przynajmniej będzie mógł jakkolwiek się bronić. Saulo lekko westchnął zakłopotany drapiąc się po głowie. Wziął od dziecka miskę i łyżkę od razu zaczął jeść.
- No to może uciekniesz ze mną jak ich nie lubisz -  w sumie wpadło mu do głowy - A jak się wydostanę? Jak najszybciej. Jeszcze nie wiem, ale na pewno nie dam im zrobić z siebie kanu - oczywiście chodziło mu o łódkę i stary żart z nią związany.
- Jak daleko są ci muttaja? Gdzie mają wioskę bym ich unikał - zapytał cały czas nasłuchując co się dzieje dookoła dzięki swojemu super słuchowi.
Powrót do góry Go down
Gentaro


Gentaro


Liczba postów : 7
Join date : 19/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 EmptyPią Sty 07, 2022 12:55 pm

O proszę, Dalv podzielił się winkiem, no picia nigdy nie odmawiał, więc przyjął kieliszek, i powoli rozkoszował się dobrym smakiem ów trunku. Co prawda, nigdy nie był za alkoholem, jednak życie na statku trochę zmienia człowieka, więc i tam, zasmakował w różnych trunkach. No nie ma co, Dalv był nieco bardziej rozmowny od Gentaro, ale nigdy nie mówił, że był rozmowy, nigdy nie chciał być jakoś rozmowny, po prostu sobie czasem coś powie. No to teraz jak każdy się już zna, to można rozmawiać co dalej prawda? No niekoniecznie, bo o ile można byłoby o tym porozmawiać, o tyle przeszkodziły im w tym jakieś głosy. Chłopak nie chciał być bezbronny, więc sięgnął po swoje igły, które to mu zostały, łapiąc je między palce, przygotował się na potencjalne niebezpieczeństwo. Spojrzał się również w stronę lasu gdzie to było widać pochodnię, widział też przygotowania Ringo, oraz Vivian która to nie czekając długo, tylko rzucając coś o jedzeniu ruszyła prosto do lasu. Nie miał zamiaru rzucać się prosto w nich, wolał poczekać, być może tylko przechodza?
Powrót do góry Go down
Charlie


Charlie


Liczba postów : 9
Join date : 18/03/2015

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 EmptySro Mar 09, 2022 8:33 pm

Jak miło poznać swoją załogę, z jaką jej przygoda kapitana właśnie się na dobre zaczynała! Brakowało co prawda kilku elementów, jednak nie zamierzała się nimi w tej chwili przejmować. Z kielichem pełnym wina w ręku, za który podziękowała Dalvowi szerokim uśmiechem, zaczęła skakać wzrokiem kolejno pomiędzy mówiącymi, kiwając przy tym raz po raz głową.Więc North Blue. Fenomenalnie! Wspaniale! Znaczy nie, żeby to cokolwiek zmieniało, jednak uznała tę wiadomość za w jakiś sposób...istotną? Może dlatego, że prócz imion była jedyną, jaką otrzymała. Ale spokojnie, niektóre rzeczy potrzebują czasu. A że miała czas, a i na odpowiedzi nie zależało jej na "już" - pomijając fakt, że do ów odpowiedzi nie miała nawet sformowanych pytań - to też nikogo nie przyciskała o jakieś szersze przedstawienie swej osoby. Nie mniej Viviann należała do tych osób, na których wzrok różowowłosej spoczął na dłużej.
- Nie martw się, nie ma ku temu potrzeby. - stwierdziła spokojnie, z pewnym siebie uśmiechem, upijając kilka łyków wina i odstawiając kieliszek z powrotem od ust. Charlie w swej dobroduszności nie potrzebowała od nikogo chęci dołączenia do załogi. Można było obyć się i bez tego, wyświadczając wszystkim niebywałą przysługę. Kącik jej ust poszybował ponownie w górę, a oczy zaświeciły się niebezpiecznie, słysząc w oddali głosy. CYWILIZACJA. Co prawda w życiu nie wiedziała, co do siebie krzyczą, a słowa nic jej nie mówiły, ale heeeej~! Albo dostaną informacje, albo ogołocą jakąś osadę. Win-win. Wstała na nogi upijając jeszcze niego wina, po czym puściła kieliszek na piasek.
- Gdyby byli agresywni, zostawcie chociaż jednego żywego. I niezdolnego do ucieczki. - ale żywego. Trzeba zebrać intel. Viviann puściła się biegiem, Ringo wyciągnął strzelbę. Sama zaś oparła dłonie o rękojeści własnych mieczy, a chociaż jeszcze ich nie wyciągała, zamierzała podejść bliżej tak, by nie wchodzić Ringo pod pocisk. Rzecz jasna jak Viviann zaatakuje pierwsza, to trudno będzie mówić o pokojowych rozmowach. Stąd też była gotowa wyciągnąć jeden z mieczy, miotnąć nim w przeciwnika celując pod kolano, a następnie wyszarpać broń zwijając doczepioną doń żyłkę. Raczej w pierwszej kolejności rozprawiłaby się z tymi, którzy obraliby ją za cel.
Powrót do góry Go down
Jelonek


Jelonek


Liczba postów : 48
Join date : 19/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 EmptySob Cze 25, 2022 9:19 pm

Team Gentaro, Viviann, Charlie & Ringo

Chciałoby się powiedzieć, że kolacjo-obiad miał im minąć dość spokojnie. Relaksacja przy winku i dziczku. Niebo w gębie, na tyle że mogli zapomnieć o wszystkich swoich dotychczasowych troskach. Zamiast tego jednak, jak szybko zauważyli, natrafili na nieproszonych gości. Lub raczej, nieproszeni goście mogli zaraz na nich trafić. Fakt, na jaki to praktycznie każdy z drużyny zareagował dość agresywnie.
Ringo, w momencie klękając za jakimiś skrzynkami jakie mogły go trochę ukryć, przygotował się do oddania strzału w kierunku miejsca z jakiego to dobiegały głosy. I czekał na baczności, jak prawdziwy łowca. Gentaro, wyciągnął swoje igły, jednak nic bardziej konkretnego póki co nie robił. Prawdopodobnie preferował aby reszta zajęła się problemem. Viviann i Charlie natomiast, okazały się najbardziej "agresywne".

Jak to kobiety.

Kucharka nie czekając nawet sekundy na ustalenie, czy planowali działać pokojowo czy nie, ruszyła biegiem w stronę z jakiej to dobiegały głosy. Friends or foes? Nie znała takie określenie, zwyczajnie uznając ich za wrogów. Bo co, bo innego języka używali? Rasizm i tyle!
Pani kapitan za to, aż tak się nie śpieszyło. Oczywiście, ruszyła za Viviann, ale białowłosa biegła jak poparzona. Oczywistym więc było, że dotrze do nieznajomych pierwsza. I tak to, Dalv został praktycznie sam z winem w dłoni. Mrugnął w ich stronę parę razy, czego ci już oczywiście nie widzieli. Zajęci nową sprawą.
- Ohh, bracie. Mam złe przeczucia. - stwierdził, co usłyszał jedynie Gentaro, a i też nie zdawało się aby ten zwracał się typowo do niego. Ich mistrz od wina mówił raczej sam do siebie. Wstał ze swojego miejsca, jednak podobnie jak mniej rozmowny kolega, nie pchał się do boju. Nie wyciągał też żadnej broni.

A bój, nie miał prawa się nie zacząć! Nie po jakże jednoznacznym biegu Viviann. Z każdą sekundą - a nie było ich wiele - zbliżała się do źródła światła, jakim to była pochodnia nieznajomego. Z każdą sekundą, była w stanie lepiej dojrzeć jego sylwetkę. Jego i kolegi obok niego. Oboje byli mężczyznami, pewnie około 30 lub 40. Mocno opalona skóra, masa blizn, mocno niezadbane włosy, mocno niezadbana broda i stal w oczach. Byli wyżsi od niej. Pewnie z 3 metry mieli, a ich ciało zdawało się jedną wielką kupą mięśni - jaka to zresztą była dobrze odsłonięta, przez to jak głównym elementem ich ubioru była jakaś skórzana chusta wokół pasa kryjąca jedynie przyrodzenie. Jakieś pierścienie wokół nadgarstków i bicepsów. W dodatku, poza pochodnią jeden z nich trzymał sporej wielkości topór jedną dłonią, natomiast drugi? Jeszcze większy, młot bojowy jakiego rozmiary były dwa razy większe od typowego, dwuręcznego młota jaki mogłaby spotkać u ludzi... no... jej wzrostu. Najłatwiej było sobie jej przeciwników wyobrazić jako rosłych barbarzyńców. Niby zaszła ich z boku, dzięki czemu później ją zauważyli przez ciemność jaka panowała, ale dalej to zrobili. Szczególnie, że jej zdolność mimo wszystko ich sprowokowała.
- Kuru! KURU! - zakrzyknął ten, trzymający młot bojowy. Zaczął się nawet zamachiwać w jej stronę, ale to ona miała przewagę inicjatywy. Zamaszystym cięciem w górę, jej broń przeleciała pionowo po ciele barbarzyńcy i zahaczyła jeszcze o jego twarz. Potężne, głębokie cięcie przelało dużo krwi. Na tyle, że kucharka oberwała nią po twarzy, a metaliczny posmak dotarł do jej ust. Niby taki rosły, a tak szybko padł. Jego kolega jednak nie stał jak kołek. Już brał zamach, aby przywalić jej niebezpiecznie wyglądającym toporem, nim.. miał nagle dziurę w klatce. I padł równie żałośnie co jego kolega. To było proste, czyż nie? Zasługa "lepszego" łowcy od białowłosej, jaki to nie musiał podbiegać do swojego przeciwnika. Ringo. Kula mniej, ale jeszcze mu ich zostało.

- KURU! KURU! - usłyszeli ponownie, jednak źródłem dźwięku nie były trupy. Dźwięk, dobiegał z lasu. Viviann, teraz będąc bliżej niego, była w stanie zauważyć co najmniej paręnaście dodatkowych światełek sygnalizujących pochodnie. Zza drzew, zaczęli wyłaniać się kolejni przeciwnicy, identyczni wręcz do tych co właśnie powalili. Nie zdawało się być ich krańca, bo mimo tego że parę było już w zasięgu ich wzroku, tak z głębi lasu dalej było słychać okrzyki jakie teraz wypełniały całą atmosferę. "Kuru!", prawdopodobnie nie mogło być połączone z czymś przyjemnym dla naszej świeżo upieczonej załogi. Najbliższy przeciwnik do Viviann, miał około 5 metrów - chociaż w nocy ciężko było dystans oceniać. Sama Charlie do Vivian również miała z 5 metrów, a pozostali? Około 10.

Mapka

Team El Mariachi

Umieranie definitywnie brzmiało jak coś, na co większość ludzi i innych istot była uczulona. Również tyczyło się to szkieletowego El Mariachi, jakim to był Saulo. I jego instrumentów. Tak, one też były zagrożone, chociaż na ten moment nie mógł zbyt bardzo narzekać na ich stan. Ostatecznie jednak? Sytuacja była problematyczna. Sama... no... mieszkanka wyspy, powiedziała mu, że nie wie jak mógłby on uciec. Przed zmartwieniami jednak, trzeba było skupić się na jedzeniu. Bez sił, to nic tutaj nie zadziała. A skoro już oferowano mu strawę, to również głupio byłoby odmawiać. Na jego ofertę, pokręciła jednak głową.
- Tasagana musi. Dom. Go znam. Reszty nie. Niebezpieczne. - stwierdziła dziewczyna, odrzucając tym samym jego ofertę. Chyba? Ciężko było stwierdzić, ale ostatecznie dopóki nie znalazł sposobu na ucieczkę z tego miejsca, żadne ustalenia nie miały znaczenia. Na pytanie czy są daleko, wskazała palcem w głąb lasu. - Głąb lasu. Na zachód. Variana. Wioska Muttaja. Oni wędrują. Las niebezpieczne. Plaże, bezpieczniejsze.
Stwierdziła, jednak na jej twarzy definitywnie widniało jeszcze zamyślenie. Niepewność. Zerknęła na niego, i wpatrywała się jakoś przez 3 minuty bez słów. Przeniosła palec z rzekomego wschodu na... zachód?
- Tam. Magaama. Świątynia przodków. Święta ziemia. Niebezpieczne stworzenia. Virna. Matka-bestia. Muttaja tam nie chodzą. - dopowiedziała, jednak to miejsce wcale nie brzmiało przyjemniej. Czymkolwiek była matka-bestia... była pewnie matką bestii. Po tych słowa, dziewczynka wróciła do jedzenia. W okolicy na szczęście, nie było słychać żadnych zawieruszeń poza stękającymi od ognia gałęziami. Definitywnie potrzebował chociaż mini planu.
Powrót do góry Go down
Viviann


Viviann


Liczba postów : 9
Join date : 23/03/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 EmptyPon Paź 03, 2022 9:17 pm

Przez twarz kucharki przemknął cień niezrozumienia, kiedy usłyszała odpowiedź ich "Kapitan". Co? Jak to nie ma potrzeby... zaraz. Viviann była widocznie zmieszana tym całym dialogiem. Na szczęście chwilę później nieznajomi - zapewne mieszkańcy wyspy - pojawili się ze swoimi złowieszczymi okrzykami. Zapewne byli agresywni. W końcu inaczej by nie krzyczeli prawda?

Czy to jak wyglądali miało dla Viv jakiekolwiek znaczenie? Otóż nie. Mogli być wielcy czy też wymachiwać bez ładu wielką bronią. To nie zmieniało niczego. Może poza faktem, że im więksi byli tym głośniej upadali. Dokładnie tak było w przypadku jej pierwszej ofiary. Ostrze kucharki przeszło przez jego ciało niczym rozgrzane ostrze przez kostkę masła. Krew na jej twarzy i metaliczny posmak na ustach sprawił, że przejechała językiem po wargach zaraz uśmiechając się szaleńczo. Tak. O to właśnie chodziło. Słabsi musieli przegrać. Drugi z przeciwników padł na ziemię przestrzelony. Viv posłała wściekłe spojrzenie orientacyjnie w miejsce gdzie mógł znajdować się Ringo. Po co się wtrącał? Warknęła zniesmaczona zaraz wracając wzrokiem w kierunku linii drzew. Przetarła dłonią bok ostrza ścierając z niego krew. Złapała oburącz swoje ostrze biorąc zamach i posyłając własną broń w kierunku najbliższego zbliżającego się przeciwnika, ruszając zaraz za nią w pościg, by ruszyć biegiem za swoją bronią.
Gdyby trafiła i zabiła, świetnie. Wyszarpie swoją broń i odskoczy za najbliższe drzewo by ukryć się przed kolejnymi.
Jeśli broń zostanie zbita to po prostu postara się wpaść na odsłoniętego faceta by go powalić. Wtedy przykładowo będzie chciała wbić kciuki w jego oczodoły zanim zeskoczy z niego by złapać swoją broń i jak wcześniej schować się za najbliższym drzewem przed ewentualnymi atakami.
Chyba że nie będzie miała czasu, wtedy postara się blokować atak własną bronią/ bronią zabraną przeciwnikowi czy też unikać skokiem/przewrotem w którąś stronę.
Powrót do góry Go down
Ringo Hayairushi


Ringo Hayairushi


Liczba postów : 277
Join date : 30/03/2015

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 EmptyNie Paź 09, 2022 5:16 pm

No więc wychodziło na to że jeden - jeden. Vivi była bardzo użytecznym wabikiem na przeciwników którzy zamiast szukać snajpera, zapewne rzucą się na niebezpiecznego wroga blisko. Taką przynajmniej miał nadzieję Ringo. Drugą kulę miał w dłoniach więc szybkie przeładowanie flintocka i oddanie kolejnego strzału w jedną z nadchodzących postaci nie powinno stanowić większego wyzwania. Następnie pruł by ołowiem dalej, zwyczajnie wyciągając kolejne pociski i strzelając w następnym przeciwników. A w których strzelał? Celem zawsze był najbardziej widoczny, nie znajdujący się w lesie przeciwnik. No i starał się nie wchodzić w drogę "koleżance". Generalnie liczył, że zabijanie tylko tych którzy wychodzą zza drzew może dać reszcie do zrozumienia, to że to może być bez sensu. Było ich wielu i Ringo wolałby by ci się wycofali, a następnie podejść ich zarżnąć gdy będą spać. Na razie jednak, strzelał. Strzelał póki było czym i było w co.
Powrót do góry Go down
Saulo


Saulo


Liczba postów : 4
Join date : 20/07/2021

Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 EmptyPon Paź 10, 2022 12:35 am

Saulo jadł bardzo szybko, w sumie to minęła chwila, więc zachowywał się jak dzikus jedząc to o ile można tak powiedzieć nie obrażając dziewczyny z tej wyspy. Położył na chwile miske, a potem przegryzł to co miał w ustach i połknął dość głośno. Beknął zasłaniając swoje usta.
- Właśnie w tym jest cały myk cza, cza, cza - Zaśmiał się  - Bez niebezpieczeństwa nie ma tej adrenaliny, tej dozy przygody, która pcha człowieka do przodu by żył. Siedząc na miejscu nie zobaczysz wielu pięknych miejsc - po czym spojrzał w niebo. Od razu przypomniała mu się jego wyspa z której pochodzi, jego rodzina. Saulo słuchał dziewczyny mocno skupiony próbując zrozumieć o co chodzi z tą całą świątynią oraz całym tym miejscem. Szczerze? Saulo był kompletnie do dupy jeśli chodzi o  zgadywanki czy też odnajdywanie miejsc… Chociaż z drugiej strony odezwała się jego dusza pirata “W sumie świątynia, skarby, święta ziemia… klątwa jeśłi jest, różne okropności ze strony zwierząt, które go spotkają za wtargnięcie…” Przez chwile radosny i znowu spochmurniały, ale w z drugiej strony to może przynajmniej znajdzie tam swoją ekipe. W sumie dawno ich nie widział, aż od wylądowania tu gdzie jest teraz. Stres się w nim kumulował, ale w sumie to jedynie skwitował to wszystko
- Spokojnie, Mariachi się wszystkim zajmie, cza… cza… cza… - trochę złowieszczy śmiech, ale od razu przywalił sobie liścia w twarz na ogarnięcie  - Dobra, tak czy siak chodźmy jakimś jakimś bokiem obok granicy Muttaja, może znajdziemy moich znajomych - po czym dojadł co miał i wstał pełny energii.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Team 1: Prologue - Among Stronger Ones   Team 1: Prologue - Among Stronger Ones - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Team 1: Prologue - Among Stronger Ones
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2
 Similar topics
-
» Team 2: Prologue - Escape from Raging Bunny
» Arc III - What comes next x The means to be stronger
» Ryudogon: Prologue - In the depths
» Prologue: Time Without Past
» Prologue: Ancient Ruins

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Kot Terrorysta :: Archiwum :: One Piece-