Share
 

 Prologue: Time Without Past

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Jikan


Jikan


Liczba postów : 37
Join date : 23/05/2022
Skąd : Nami

Prologue: Time Without Past - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Time Without Past   Prologue: Time Without Past - Page 2 EmptyNie Sie 20, 2023 11:16 pm

Jikan podczas rozmowy z dwójką innych bóstw, w odpowiedzi na ich propozycję, miała swoje własne warunki niejako umowy jaką planowali zawrzeć. Panteon. Połączenie kilku bóstw oraz ich wiar w jedną całość. Wspólnotę. Czy była na to gotowa, nie wiedziała. Jej instynkt oraz rozsądek mówił, że to dobre rozwiązanie, więc postanowiła się go posłuchać. Mimo iż ona panowała nad czasem samym w sobie, tak Nami było narodem wyspiarskim jaki czerpał z darów morza. Ile czasu minie, nim wioska się rozwinie, powstaną inne osady na niewielkim skraju lądu, nim jej wierni zaczną potrzebować więcej, niż płat ziemi mógł zaoferować? Mimo iż widziała przeszłość, teraźniejszość oraz przyszłość, w jakimś stopniu, tak nie była w stanie odpowiedzieć na to pytanie. W tej kwestii, zawodziła jako Bogini swojej własnej domeny. Słysząc jednak rady Hikule'o, nie mogła zignorować tego i nie uwierzyć w siebie na pierwszym miejscu. Przyszłość była zintegrowaną częścią linii czasu. To właśnie w niej jej lud pokładał największą wiarę. W tym co było przed nimi, nie za nimi. To jutro, za miesiąc czy za rok mogli się rozrosnąć, na świat mogły przyjść nowe dzieci, mogli znaleźć nowe lądy do zamieszkania oraz mogli się uchronić od wizji jaką Belial widziała we śnie. Wyrocznia nie mogła tego zignorować, dlatego podjęła takie a nie inne kroki.

Droga na najwyższy szczyt Nami chwilę im zajął, lecz żadne z nich nie narzekało. Była to ścieżka jaką musieli odbyć wspólnie. W porównaniu jednak od rytuału jaki ich czekał, to było nic. Zwykły spacer. W końcu jednak znaleźli się w miejscu z jej wizji. Ogrom wody dookoła zarówno przerażał, jak i dawał nadzieję na przyszłość oraz budził podziw i zachwyt. Widok był co najmniej przepiękny. Nie znaleźli się jednak tutaj dla krajobrazu. Jikan spojrzała na kamień jaki Kanaloa trzymał w dłoni oraz w jakim zaczął własną krwią rzeźbić runy. Symbole, jakie podświadomie jej były znajome. Zupełnie jakby kiedyś już je gdzieś widziała. Nie mogąc połączyć jednak faktów ze sobą uznała, że musiało to być w jakiejś jednej z jej wizji jakich miała już niezliczoną ilość przez wszystkie te lata życia. Skupiła się więc na tym, co miało się zaraz rozpocząć. Rytuał połączenia.

Bogini stanęła w okręgu jak jej polecono pełna optymizmu. Zrządzeniem losu znalazła sojuszników, dzięki którym ich ludy będą wstanie prawdziwie rozkwitnąć, to jeszcze istniała szansa, że uda im się uniknąć fatum jakie widniało nad Nami. Belial nie chciała zaglądać w przyszłość, wierząc, że czas będzie po jej stronie. Stanęła pomiędzy dwoma bóstwami mórz a wygrawerowany kamień z jej wyspy znajdował się między nimi. Jikan zamknęła oczy i wyciągnęła rękę przed ziemie w stronę centrum rytuału. Czuła jak jej boska moc ulatnia się powoli skupiając się w czymś większym. Czuła poza tym coś jeszcze. Coś, czego nie była w stanie wytłumaczyć, lecz wiedziała, że ci, którzy są nad nią to aprobują. Celestia nie miała nic przeciwko a potwierdzeniem tego było to, co ujrzała gdy rytuał dobiegł końca to potwierdzał. Nim otworzyła oczy, poczuła przypływ nowej wiary oraz mocy. Jedność została nawiązana a ludy zostały połączone. Czuła się jednocześnie silniejsza niż była wcześniej, lecz jednocześnie wycieńczona po rytuale. Przed jej oczami, gdy je otworzyła, nie było już kamienia z Nami. Teraz przed nimi lewitował niewielka figura szachowa jaka bez problemu zmieściła by się w jej dłoniach. Kanaloa wziął go początkowo w dłonie i przyglądał mu się z widocznym zaciekawieniem. Gnosis. Nazwa, która brzmiała jej dziwnie znajoma a jednocześnie nie wiedziała o niej nic. Mężczyzna w odpowiedzi swojej żonie wytłumaczył w skrócie czym jest ten przedmiot. Było to serce ich wiary.

Jikan póki co niewiele miała do powiedzenia. Jako istota wieczna, z tego co podejrzewała, oraz pani czasu, zupełnie inaczej podchodziła do ulotnych momentów życia. Tą chwilą jednak się napawała. Przynajmniej do momentu, w którym padła propozycja Osiala i Beisht. O ile ich propozycja wydawała się zbyt hojna jak na jej standardy, tak była bardzo logiczna. Bogini przez chwilę wpatrywała się w artefakt a jej promienny uśmiech lekko przybladł. Spojrzała jednak na swojego nowego brata oraz siostrę i skinęła głową rozumiejąc powagę sytuacji.
- Rozumiem. Będę go strzegła. Mam pomysł nawet jak to zrobić. - powiedziała radośnie wyciągając ponownie dłoń przed siebie by przyjąć dar nad jakim miała trzymać piecze. Nim jednak go dotknęła, poczuła dotyk swojej własnej mocy. Mimo iż nie chciała, poczuła potrzebę mrugnięcia. Gdy otworzyła oczy ponownie, była w zupełnie innym miejscu niż szczyt Nami. Miasto w jakim się znajdowała obecnie nie przypominało niczego co do tej pory widziała, a widziała sporo. Kultura i technologia były drastycznie inne od tych z jej małej wysepki. Z doświadczenia domyśliła się, że to była wizja przyszłości. Czy tak się miała malować ich współpraca? Rozkwit kulturalny? Piękny duży port by ich wierni mogli przybywać z morza. Było by pięknie. Była jeszcze ta latająca forteca. Wspaniała. Dalsza część jej wizji jednak przeczyła początkowemu założeniu gdy dostrzegła upadek lewitującej budowli wprost na prawdziwą formę Osiala.

Belial otworzyła oczy gwałtownie ponownie znajdując się tu, gdzie była przed chwilą. Cofnęła rękę od Gnosis dotykając dwoma palcami swojej skroni. Uśmiech zszedł jej z ust a pojawił się poważny wyraz twarzy.
- Ja... - zaczęła niepewnie podnosząc wzrok na mężczyznę.
- Miałam właśnie wizję. Przyszłości. Walczyłeś w niej z ludźmi z wielkiego miasta portowego. Wisiała nad nim latająca forteca wielkości połowy naszej wioski w Nami. Ona... spadła wprost na ciebie w prawdziwej formie. Była potężna eksplozja a potem... wizja się urywa. - przekazała coś, co powinni wiedzieć. W panteonie nie było miejsca na tajemnice.
- Przyszłość skrywa wiele tajemnic i wiele wyzwań dla nas. Wierzę jednak, że wspólnymi siłami, podołamy. - oznajmiła otwarcie i pewnie wyciągnęła rękę po Gnosis. Wzięła je z namaszczeniem w swoją dłoń po czym wzięła drugą w dwa palce, kciuk i środkowy. Najbezpieczniejsze będzie w miejscu, do którego nikt nie ma dostępu poza nią samą. Nie w Tevacie lecz poza nim. Poza czasem. Skupiła swoją moc oraz wiarę nie tylko w ich panteon, lecz w samą siebie. Wierzyła, że jest w stanie to zrobić. Z pomocą Hikule'o oraz Kanaloy, ich połączonej siły oraz rad jakich jej udzielili, musiało jej się udać. Pionek powinien zacząć się lekko mienić jasnym światłem jakie stawało się coraz bardziej intensywne. W kulminacyjnym momencie, dwa palce w jakich trzymała artefakt złączyła je momentalnie i pstryknęła, a Gnosis powinno być już w bezpiecznym miejscu. Jako iż jednak była to manifestacja ich wiary, i istniała szansa, że to właśnie z niej mieli czerpać moc, starała się je ukryć poza czasem tak, by zrobić małe niewielkie ujście, swoiste połączenie z samą sobą, by fizyczna forma pionka była bezpieczna, lecz mogła w każdej chwili sięgnąć po jego moc. Jeśli by jej się to udało, musiała by wymyślić jak stworzyć taką więź z Osialem i Beishit by i oni mogli w każdej chwili czerpać korzyści z ich panteonu. To jednak co dalej zamierzała robić oraz mówić, zależało od tego co udało by jej się osiągnąć z Gnosis. Mimo wszystko, jego bezpieczeństwo było priorytetem.
Powrót do góry Go down
Gabriel Vernier


Gabriel Vernier


Liczba postów : 77
Join date : 04/03/2022

Prologue: Time Without Past - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Time Without Past   Prologue: Time Without Past - Page 2 EmptyCzw Sie 24, 2023 7:01 pm

Rytuał zdawał się zakończyć powodzeniem i pewną podniosłością. Trio bogów na górze dokonało czegoś, co mogło zapisać się w historii i zapewne - będzie początkiem świetlanej przyszłości. Jikan, jako bogini czasu, mogła to wiedzieć i takie przeczucie miała w swoim sercu. Celestia, której aprobatę także wyczuwała, zdawała się być dodatkowym "potwierdzeniem" tej decyzji. Wszystko było dobrze, musiało być, prawda? Wkrótce przed nimi stało się Gnosis, serce ich wiary, a nawet miała wrażenie, że ono samo stało się po części sercem jej samej, sercem Kanaloa oraz sercem Hikule'o. Słowa męskiego bóstwa utkwiły jej w pamięci, pozwalając lepiej zrozumieć to, z czym się teraz będą mierzyć. Razem. Jako panteon. Bo nawet oddzieleni teraz... byli razem. Na wieki. I to Wyrocznia miała otrzymać Gnosis na swoje przechowanie. Miała pewne obawy, zapewne związane z jej dobrym sercem, jednak małżeństwo bóstw nie pożądało potęgi tylko w istocie... wspólnoty i ducha przygody. A Nami miało się stać ich stabilnym portem, gdy domem pozostawało im morze i tańczące fale. Duet uśmiechnął się, słysząc jak Belial przyjmuje tę ofertę, tym razem bez swoich dodatków czy modyfikacji. Jednak to szczęście... zostało przerwane.

Wizja pojawiła się gwałtownie i niespodziewanie, a sama Wyrocznia cofnęła się o kilka kroków, łapiąc za głowę i przeżywając wizję, bardzo... bolesną. Hikule'o podeszła szybko, pomagając bogini się powstać, gdy Kanaloa zrobił krok w przód, zostawiając jednak żonie główną rolę w pomocy ich nowej towarzyszce, partnerce w panteonie. Ta spoważniała i się wyprostowała i zaczęła mówić. Żona Boga Mórz spojrzała na ukochanego z troską i obawą. Ten chwilę się zastanowił i wkrótce... uśmiechnął. Zaczął się śmiać, a jego głos brzmiał niczym morskie fale rozbijające się o skały pod silnym wiatrem.
-Jeśli potrzebują poświęcić całe miasto przeciwko mnie, to niech spróbują! - powiedział z pasją i uniósł zaciśniętą pięść w górę, zupełnie jakby groził niebiosom. -Damy radę Jikan, nieważne co się stanie. No i sama powiedziałaś... przyszłość jest pełna tajemnic. Może to tylko ostrzeżenie, a nie koniec? - zasugerował, możliwe, że chcąc ją pocieszyć.
Bez problemu podał jej Gnosis, niejako pieczętując dodatkowo kolejny "pakt" pomiędzy nimi. I miała... plan. Zaczęła się skupiać i czuła ogromną moc, jednak odezwała się druga bogini.
-Odpocznij Jikan. Zejdźmy z góry i pomóżmy naszemu ludowi. Wtedy spróbujesz zabezpieczyć Gnosis. - powiedziała miłym tonem, niczym poranna bryza i ujęła ją lekko pod ramię z delikatnym uśmiechem.

Zeszli z góry, a to co dostrzegli, mogło ich lekko zdziwić. Obie społeczności zebrały się i oczekiwały swoich bóstw. Jakkolwiek ten rytuał wyglądał, musiał być wyczuwalny także i dla śmiertelników. Kanaloa wyszedł do przodu i wystawił ręce.
-Słuchajcie nas! Oto połączyliśmy się w boskiej egzystencji. Nic co morskie, nie będzie dłużej w Nami obce, a cokolwiek co z Nami pochodzi, na morzu swój dom znajdzie! - jego głos niósł się echem, a ludzie lekko ukłonili się w spokoju. -Ruszymy wkrótce w dalsze podróże, jednak to Czcigodna Jikan nas ugościła i się odwdzięczymy. - powiedział, po czym zdawało się, że woda z morza się uniosła, jakby deszcz miał zaczął lecieć w górę.
-Nie bójcie się nas, bo jesteśmy z wami. Na zawsze. - powiedziała Hikule'o, a woda zaczęła tańczyć odbijając światło pochodni i gwiazd w iście magicznym pokazie, a ona sama gestem zachęciła i Belial, by ta dołączyła do tej prezentacji ich panteonu, powiedziała swoje słowa i kto wie... może swoją mocą wsparła owy pokaz?

Następne dni minęły na wielkich pracach. Kanaloa wśród mężczyzn pomagał ulepszyć okręty Nami i budowle, nawet te naziemne, wielce wspomagając ich zdolności budowlane oraz mając ogromny wpływ na architekturę. Jego żona zaś uczyła lud czytać gwiazdy i pogodę, przewidywać jej zmiany na podstawie naturalnych wydarzeń oraz fauny i flory morskiej, równie wielce rozwijając kuchnię samego Nami. Czy Jikan dzieliła się swoją wiedzę i mocą z przybyszami? Mogła, jak najbardziej. Bez problemu jednak udało jej się następnego dnia przenieść Gnosis poza czas i przestrzeń tworząc z pionkiem połączenie. A przez nią samą - choć dwójka bóstw musiała także się tego nauczyć, też mogła. Teraz... Gnosis było prawdziwie ich wspólne. Niezależnie od miejsce, gdzie miałoby się małżeństwo bóstw udać.

Mijały dni, tygodnie, które powoli zmieniały się w miesiące oraz lata. Gdy zapasy zostały uzupełnione, a łodzie naprawione, dwa ludy zdążyły się mocno zżyć, ale nastąpił moment rozłąki. Niektórzy jednak zamiast wrócić na morze - zostali w Nami. Niektórzy zaś z Nami - wypłynęli w morze, tworząc swoisty monument dla obu nacji i ich bóstw. Nami się rozbudowywało, tworząc coraz to wspanialsze budowle i lepiej wykorzystując tutejsze zasoby naturalne, a także kolonizując kilka niedaleko położonych wysp. Zaczęły się jednak pojawiać plotki... o mgle, która usuwała pamięć, o magicznej barierze w morzu czy o gniewie burzy, mającym niszczyć całe floty. Kanaloa oraz Hikule'o wracali ze swoim ludem z dobrami i informacjami o nowym świecie, mierząc się niekiedy z wrogimi nacjami czy potworami morskimi. Nawet raz odcięli jedną z macek Baqiu, zanim ten nie uciekł na dalszy zachód. Gdy jednak ktoś umierał na morzu, czuła ból straty. Jej dom, stał się istną świątynią poświęconą ich trójcy, gdzie miała swoją własną izbę. Kazari była już dojrzałą kobietą, gdzie starość rzucona na jej barki powodowała garba, zaś Rigurd był niestety martwy. Czasy się zmieniały, ale wiedziała jedno... przez Gnosis poza czasem mogła się skomunikować chociażby mentalnie z pozostałą dwójką, a ich przyjaźń rosła. Nawet Hikule'o podobno oczekiwała dziecka! Wszystko było pięknie, prawda? Choć, że Celestia się nadal nie odezwała? Dziwne... Tylko nagle coś poczuła. Niepokój. Jej włosy zdawały się lekko podnieść, a ona czuła, jakby moc jej Gnosis była... zagarniana przez kogoś innego. Nie wiedziała jednak jak, jednak wiedziała jedno... nie mogła go teraz wyciągnąć z powrotem w czas i przestrzeń... mogła natomiast się udać do tego świata i zmierzyć się z tym, co zagrażało Sercu Wiary Nami.

NPC:
Kanaloa
Hikule'o
Powrót do góry Go down
Jikan


Jikan


Liczba postów : 37
Join date : 23/05/2022
Skąd : Nami

Prologue: Time Without Past - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Time Without Past   Prologue: Time Without Past - Page 2 EmptyCzw Kwi 18, 2024 10:21 pm

Rytuał jaki połączył trójkę bóstw w panteonie był czymś niesamowitym a jednocześnie przełomowym. Fuzja dwóch ludów w jeden a złączyć ich miało morze i czas. Skromne wizje jakie Jikan mogłaby uznać za małe marzenia, liczne osady na sąsiednich wyspach, rozkwitający handel, nieznane rzeczy jakie niesie ze sobą horyzont, wszystkie te wspaniałości przyćmiła jednak wizja dużo bardziej realna niż te mniejsze. Uczucie jakie jej towarzyszyło było Belial dobrze znane. To była realna wizja czegoś, co kiedyś będzie miało miejsce. Powiedziała o tym oczywiście mężczyźnie oraz jego żonie, gdyż to jego dotyczyła ta przepowiednia. Ten jednak nie był zmartwiony. Widział w tym pewnego rodzaju wyzwanie. Coś jakby godna bitwa dla wojownika w której nie było by hańby, gdyby poległ. Tak przynajmniej Bogini Czasu starała się to rozumieć.
- Mam taką nadzieję. - odparła na jego słowa zgadzając się, że to faktycznie nie musi być koniec. Nie widziała tego co się działo w niej dalej, więc równie dobrze zakończenie mogło być zupełnie inne niż założyła. Skinęła też głową Hikule'o i z wdzięcznością ruszyli w dół.

U podnóża góry zebrała się cała ludność Nami, lecz nie tylko ona. Morski lud również tu był. Nie stali oni w dwóch grupach, lecz jako jedność. Widok ten radował serce bogini, mimo iż był to tylko początek ich wędrówki. Widziała wpatrzone oczy w ich trójcę, jakby wyczekując czegoś. Kanaloa dał im to, na co czekali. Przemówienie godne przywódcy i lidera. Silnego niczym tajfun, lecz jednocześnie kojącego nerwy niepewności niczym łagodny strumyk. Hikule'o również dodała coś od siebie, więc i Belial zamierzała pójść za przykładem. Jako iż obecną sytuację już dość dobrze wyjaśnili Bogowie Morza, tak ona jako Bogini Czasu zamierzała powiedzieć coś o przyszłości.
- Od teraz jesteśmy jednym ludem. Ten kto chce zostać na lądzie lub wyruszyć na podbój oceanów ma taką możliwość. Wymieniajmy się wiedzą gdyż od teraz jesteśmy jednym. Dzięki morskim dobrom Nami się rozwinie i rozbuduje nie tylko na tą wyspę lecz i na inne. Co za tym idzie, każdy żeglarz będzie miał coraz więcej miejsc, w których będzie mógł się zatrzymać, naprawić swój statek, uzupełnić zapasy czy też zwyczajnie odpocząć. - powiedziała głośno, by każdy mógł ją usłyszeć jednocześnie rozkładając lekko ręce na boki. Nie wzmacniała swojego przemówienia w żaden sposób, gdyż jej zdolności nie służyły do tego.
- Wspólnymi siłami zbudujmy cudowną przyszłość! - dodała na koniec chcąc wlać w serca ich ludu nieco więcej wiary w przyszłość.

Kolejne dni w Nami były bardzo pracowite. Mężczyźni wzięli się za budowanie i przebudowywanie wszystkiego, co tylko mieli w zasięgu wzroku. Zarówno statki jak i budowle uległy zmianie. Kanaloa wniósł bardzo dużo jeśli chodzi o budownictwo oraz architekturę. Hikule'o natomiast zebrała przy sobie tych bardziej wykształconych tłumacząc im jak należy odczytywać gwiazdy oraz pogodę. To drugie zwłaszcza było ciekawe i nie wymagało od samej Belial sięgania po swoje moce, przez co mogła spożytkować je w inny sposób. Ona sama zamierzała postąpić tak samo jak pozostała dwójka panteonu. Sama zresztą do tego namawiała. Do dzielenia się wiedzą. Zaczęła więc przekazywać swoją wiedzę medyczną żeglarzom. Jakie zioła do czego służyły, jak powinno się działać na dane objawy lub choroby, które z morskich roślin się nadawały w tej dziedzinie a jakie nie. Mówiła ogólnikowo, lecz jeśli byli zainteresowani, opowiadała by też dodatkowo o chorobach stricte morskich o jakich wiedziała. Jeśli wśród nowych duszyczek pod jej opieką dojrzała by kogoś z darem do sztuki, lub kogoś, kto chciałby się tego nauczyć, w tej dziedzinie również by się podzieliła. Malowidła lub rzeźby były czymś, co mogło zatrzymać daną chwilę w czasie niemal na zawsze i można było się tym podzielić z innymi. Któż nie chciał by ujrzeć pięknego zachodu słońca na odległym oceanie, delfinów wyskakujących z wody tuż obok burty lub też pięknych raf koralowych? Nie wspominając już o morskich materiałach jakie można było przerobić na dzieła sztuki.

Czas jednak nie stał w miejscu. Mimo iż Belial bez wątpienia była w stanie to zrobić, z obecną mocną nawet na większą skalę, tak nie było po co tego robić. Każdy oczekiwał tego co przyniesie przyszłość. Oba ludy się połączyły i wymieszały w jeden. Ci, którzy niegdyś pływali bo bezkresnym oceanie osiedlili się w Nami, a ci którzy z błyskiem w oczach wypatrywali na horyzont wreszcie ruszyli na jego spotkanie. Mijały dni, które zlewały się w miesiące a one w lata. Jikan wiedziała, że nie jest taka jak inni. Ząb czasu dotykał ją w inny sposób niż ich lud. Kazari którą pamiętała jaką młodą dziewczynę w jej wieku, teraz nie była w stanie uciec od siwizny włosów. Rigurd jaki zarządzał Nami od kiedy tylko pamiętała odszedł spokojną śmiercią. Wielu mieszkańców podzieliło ich los starzejąc się. Ona jednak nie zmieniła się ani trochę od momentu gdy się obudziła na jednej z polanek. Nie tylko lud się zmienił, lecz i wyspa. Bogini Czasu postanowiła zmienić jej nazwę na Kami, tworząc z niej serce ich Panteonu. Uległa ludowi by jej dom został przerobiony na świątynię, lecz i ona nie musiała długo nalegać by do jej posągu w centrum miasta dostawić dwa kolejne. Kolejne wyspy jakie zostawały kolonizowane przez ich lud nazywała po ich imionach. Pierwsza Kanaloa, druga Hikule'o oraz trzecia, Jikan. Tak jak pozostała dwójka często zostawała dłużej w porcie zaznając życia lądowego, tak samo Belial wsiadała na statek płynąc na każdą kolejną wyspę by pomóc przy budowie. Tak jednak jak oni pilnowali ich ludu na morzu, tak ona sprawowała pieczę w sercu ich wiary, na wyspie Kami.

Mimo iż dla niej to wszystko stało się niemalże w mgnieniu oka, tak nie dało się ukryć ile lat minęło. Przyszłość faktycznie kryła rozkwit ich kultury, lecz również i mroczne widmo. Plotki jakie przynosili żeglarze były niepokojące. Kanaloa oraz Hikule'o jednak mieli pełne zaufanie Jikan pod względem bezpieczeństwa ich wiernych. Potomstwo u pary również było radosną chwilą. Dzięki Gnosis jakie Bogini Czasu ukryła poza dostępną w normalny sposób rzeczywistością, dawało im wszystkim jednakowy dostęp do jego mocy oraz łączyło ich więzią bez względu na dystans. Belial nawet cieszyła się, że przez tak długi czas nie miała żadnych poważniejszych, bardziej niepokojących wizji niż te z okresu zawiązania porozumienia. Do czasu, aż nie wyczuła, że coś jest nie tak z sercem ich wiary. Czuła, jak jego energia gdzieś jakby wyciekała. Poza tym, próby wyciągnięcia go schodziły na niczym. Nie wiedziała, co się stanie gdy podejmie pewne decyzje, lecz musiała je podjąć dla dobra ich ludu. Postanowiła porozumieć się z pozostałą dwójką, lecz nie miała pewności, czy wiadomość do nich dotrze, jeśli z Gnosis coś się działo.
- Hikule'o, Kanaloa, nie wiem czy mnie słyszycie. Coś się dzieje z Gnosis. Nie mogę go wyjąć z bezpiecznego miejsca. Muszę się tam udać i nie wiem co mnie tam czeka. Nie wiem jak czas tam działa i ile mi to zajmie. Nalegam jednak by Hikule'o w obecnym stanie zajęła chwilowo moje miejsce w Nami. Mam nadzieję, że uda mi się szybko rozwiązać ten problem. Zaopiekujcie się proszę naszym ludem. - przekazała mentalnie do pozostałej dwójki. Jeśli wiadomość by dotarła, dobrze. Jeśli jednak nie, poprosiła by Kazari by poinformowała pozostałe bóstwa o tym w normalny sposób, drogą morską. Jeśli jednak by wszystko poszło zgodnie z planem, przekazała by dziewczynie, kobiecie w zasadzie, że musi się udać w jedno bardzo odległe miejsce i do jej powrotu świątynia jest na jej barkach. Wiedziała, że podoła. Znała ją w końcu całe życie. Gdy była by gotowa, skupiła by się jeszcze tego samego dnia wieczorem w swoich komnatach. Wystawiła by rękę przed siebie tak, jakby chciała sięgnąć po Gnosis. Zamiast tego, otworzyła by wyrwę w czasie jak poprzednim razem. Teraz jednak na tyle dużą, by mogła przez nią przejść. Wkroczyć w nieznane, by ratować ich wiarę.
Powrót do góry Go down
John Bjorn


John Bjorn


Liczba postów : 58
Join date : 18/03/2021

Prologue: Time Without Past - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Time Without Past   Prologue: Time Without Past - Page 2 EmptyPon Kwi 22, 2024 10:45 am

Rytuał połączenia, stworzenie Gnosis, a następnie zejście do ludu, który oczekiwał informacji. Informacji, którą nowy panteon im dał, a którego przemowę zakończyła Jikan. Lud Nami nieśmiało zaczął wnosić okrzyki, jednak gdy lud Kanaloa oraz Hikule'o zaczął głośno krzyczeć w radości, dołączyli się coraz śmielej. Wkrótce wzniesione krople opadły, jednak opadły w tak specyficzny sposób, że nie był to normalny deszcz. Niczym muzyk, który w odpowiednim momencie uderzał w struny, tak krople uderzały w odpowiednie kamienie, liście i drzewa, wygrywając mistyczną melodię, a woda nie zmoczyła nikogo z wiernych, ani nie uszkodziła ich dobytku czy zapasów. Ten dzień zakończył się wielką ucztą wyprawioną w porcie. Większość morskiego ludu posiadała chorobę lądową, więc oni ucztowali na statkach, choć co odważniejsi znaleźli się na lądzie. Lud Nami podobnie - acz oni mieli mniejszy problem z ulokowaniem się na statkach. Wszyscy jednak wspólnie próbowali zrobić to, co ich bogowie zrobili tego samego wieczoru i o co apelowali. O połączenie się. O stworzenie świetnej wspólnoty.

Integracja dwóch ludów przebiegła fenomenalnie. Nie było to oczywiście osiągnięcie bez drobnych problemów i różnic kulturowych. Widziała bowiem, że morski lud był ludem twardym i mocno siłowym. Ich rytuały często polegały na mniejszym bądź większym upuście krwi, jednak nigdy nie składali ofiar z ludzi. Różnice kulturowe czasami się pojawiały, a wraz z nimi napięcia, jednak ktoś z tego triumwiratu zawsze potrafił uspokoić te nastroje, doprowadzając do bardzo pokojowej integracji i wielkiego rozwoju kultury i technologii nowego narodu. Jikan zresztą także nie obijała się i dzieliła się swoją wiedzą i zachęcała innych do tego samego. Jej zdolności pomagały rozwinąć się sztuce w morskim ludzie, a także zapoznać ich z ziołami, których wcześniej nie mieli okazji użyć. Wiele się też dowiedzieli odnośnie tego jak sprawdzać nowe rośliny i ich właściwości, przez co nawet w nieznanym terenie, ich szanse na przetrwanie rosły. Niektórzy z ciekawością uczyli się od niej języków, których nigdy wcześniej nie słyszeli, inni zaś z chęcią dzielili się z nią i jej ludem wiedzą o tym, jak wykorzystać dary morza w medycynie, coby sami rodzimi mieszkańcy Nami mogli się tego spodziewać. O chorobach morskich mieli większą wiedzę, co jednak nie przeszkodziło im także wysłuchać z uwagą uwag Bogini Czasu.

Wraz z upływem lat dawne Nami zmieniło swoją tożsamość, choć dzielnica ze świątynią trójki bogów wciąż nosiła tradycyjnie to miano, wyspę nazywano Kami. Atamai, syn Talei oraz Nalani, który urodził się niecały rok po założeniu panteonu, został złożony panteonowi na błogosławieństwo. Małżeństwo bogów bez problemu oznaczyło go naturalną farbą - Kanaloa na obu ramionach, co miało symbolizować dumę, siłę oraz pewność siebie, zaś Hikule'o na sercu, co miało symbolizować delikatność i wrażliwość. Jikan mogła oczywiście odmówić tego procesu, ale z tego co wiedziała, duet po prostu życzył dobrze małżeństwu, które sprowadziło dwa ludu do siebie, a także ich potomstwu. W następnych latach chłopak się rozwijał i stał się majsterkowiczem, wykorzystując wodę w swoich osiągnięciach. Klepsydry wodne i inne czasomierze, które stały się na wyspach panteonu popularne były jego wynalazkiem, a chłopak jeszcze 20 lat nie skończył. Południowy-wschód jednak nadal pozostawał niebezpiecznymi wodami, choć boskie małżeństwo mówiło, że jak wrócą z zachodu wyruszą i na zbadanie tamtych ziem.

Bo gdy poczuła problemy z Gnosis duet był poza wyspą. Nadała sygnał i w jej głowie usłyszała odpowiedź drugiego boga.
~Dziwne, nie czujemy tego, a jesteśmy z nim tak samo połączeni.~ odezwał się w jej głowie Kanaloa bez większych problemów.
~Wezmę łódź i jak najszybciej wrócę do Kami. Zbiorę tych bardziej zmęczonych i rannych i uzupełnię zapasy, gdy już wrócisz.~ powiedziała Hikule'o.
~Jesteśmy połączeni przez Gnosis. Jeśli więc będzie taka potrzeba, nie bój się wziąć mojej mocy, by zwiększyć swą własną siłę.~ zaoferował się jedyny mężczyzna w tym boskim gronie.
~Ode mnie też.~ dodała jego małżonka.
Była więc to dziwna sytuacja. Jikan musiała jednak działać i przekazała Kazari opiekę nad domem jej i pozostałego duetu bogów, choć ta wydawała się lekko zmartwiona tym nagłym objaśnieniem, jednak nie śmiała się pytać. Wierzyła w Belial.

Wkrótce ta w samotni swojego pokoju oddała się krótkiej medytacji, po której wystawiła rękę. Materia przed nią zadrgała, po czym się rozerwała niczym materiał, który został przecięty nie do końca ostrym narzędziem. Krok w nieznane. Znalazła się w pustej przestrzeni, gdzie zdawało się, że nic nie było... a jednocześnie było. Miejsce, gdzie czas i przestrzeń nie istniało, a jednak jakoś musiała tu być. Pod jej nogami istniało coś, co przypominało piasek stworzony z przyblakłego światła, czy też raczej... energii. W oddali znajdowała się duża masa, przypominająca ni to światło, ni to kulę energii, ni to księżyc, jednak była jedynym punktem, który nieważne jak daleko by się Jikan nie udała, nadal pozostawało tak samo odległe. W przeciwieństwo do Gnosis, które lewitowało kilkanaście metrów od niej lekko nad ziemią, niczym na jakimś energetycznym, niewidocznym podeście. Obok niego jednak? Znajdowała się kulka rozmiarów arbuza. Kulka pełna fioletowawej energii. Lekko zalśniła, gdy Jikan się pojawiła i w jakimś podekscytowanym stylu.
-Jikan! Jak dobrze cię widzieć! - pogodny, acz spokojny głos rozległ się z tej kulki energii, gdy kierowała się w stronę Belial.
Nie było w tym jakiejkolwiek nuty złośliwości czy wrogości, jednak bogini Kami mogła się wycofać czy zareagować na tę kulkę energii. Lub nie, dać się jej zatrzymać niecały metr of niej i poczuć delikatne, czyste, ozonowane powietrze oraz lekkie łaskotanie, jakby właśnie jakieś niewidzialne ręce ją obejmowały w przyjaznym geście przytulenia.
-Jak się czujesz? - kolejne pytanie wkrótce padło z niewidzialnych ust energetycznej kulki.
NPC:
Kanaloa
Hikule'o
Powrót do góry Go down
Jikan


Jikan


Liczba postów : 37
Join date : 23/05/2022
Skąd : Nami

Prologue: Time Without Past - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Time Without Past   Prologue: Time Without Past - Page 2 EmptySob Kwi 27, 2024 1:26 pm

Obserwowanie jak dwa ludy łączą się a różnice kulturowe się zacierają na przestrzeni lat było prawdziwym nektarem dla boskiego serca. Mniejsze spory były szybko żegnane a nowa nacja rosła w siłę z każdym kolejnym dniem. Początkowo Belial patrzyła na to nieco inaczej. Rozwój był dla niej powolny. Gdy jednak dostrzegała jak bardzo znajome jej twarze się zmieniają z czasem, a ona pozostaje taka sama nietknięta zębem czasu, zaczynała inaczej patrzeć na niektóre rzeczy. Śmierć wiernych była bolesna, zwłaszcza, jeśli znała te osoby. Nie tylko tych z Nami, lecz również tych, jacy ruszali na morze a jakich pamiętała chociażby z lekcji jakich udzielała w świątyni. Taka była jednak cena, którą zgodziła się zapłacić. Mimo smutnych aspektów były też radosne. Tam gdzie śmierć, było też często i życie. Narodziny Atamaia były dla niej szczególnie specjalnym wydarzeniem. W końcu to poniekąd dzięki Talei i Nalani trójka bóstw się spotkała i połączyła. Nie miała nic przeciwko dołączeniu do rytuału. Oczywiście wcześniej zapytała by Hikule'o o istotę ceremonii, samej dzieląc się podobnymi zwyczajami jakie miewali tutaj. Jeśli by się dało, zaproponowała by też jakieś ujednolicenie rytuałów jakie ich lud przeprowadzał i jakie wierzył. W kwestii jednak samego nowo narodzonego dziecka, jakie przyprowadzono do ich panteonu po błogosławieństwo, Belial również zamoczyła palce w farbie by namalować znak na czole. Delikatnie, by farba nie spłynęła do oczu. Miał on symbolizować wiedzę i mądrość, która miała prowadzić dziecko w przyszłości. Uznała bowiem, że właśnie taką trochę rolę odgrywa z ich trójcy. Kanaloa był silny i mężny, nie było chyba niczego, czemu by nie sprostał, ani pracy, jakiej by się nie podjął. Hikule'o jaka z czasem oczekiwała dziecka miała mądrość stricte kobiecą. Miała wyczucie i elokwencję. Ona z kolei pilnie zgłębiała wiedzę z każdego źródła jakie było w jej zasięgu. Nie tylko tę z ich panteonu. Nie raz sięgała wzrokiem w inny czas ucząc się nowych rzeczy, jak chociażby różnych odległych języków. Dlatego właśnie taki dar przekazała w rytuale. Jak się później okaże, słuszny.

Lata mijały czasem szybciej czasem wolniej. Nami stało się stolicą ich wiary a wyspa zmieniła nazwę na Kami. Kolejne pobliskie lądy zostały zajmowane dzięki wspólnym siłom. Czuła, jak ich lud się rozrasta. Wszystko do czasu, gdy Belial nie wyczuła czegoś niepokojącego z Gnosis. Bezzwłocznie poinformowała o tym pozostałą dwójkę, lecz ich odpowiedzi zrodziły więcej pytań niż odpowiedzi. Fakt, ich komunikacja opierała się na ich połączeniu z Boskim Pionkiem. To, że mogli bez problemu rozmawiać sprawiał, że nie do końca wiedziała skąd ten wyciek mocy. Poza tym, dlaczego tylko ona czuła to a Hikule'o oraz Kanaloa nie? Rozwiązanie było tylko jedno. Wyruszyć do miejsca, gdzie było ukryte serce ich wiary.
- Dziękuję. Chociaż mam nadzieję, że nie będzie takiej konieczności. - odparła szczerze. Nie przepadała za walką. Nie dorastała nawet swojej boskiej koleżance do pięt nie wspominając nawet o jej mężu. Mimo iż ten trochę ją potrenował, jej zdolności nadal były dużo bardziej w roli wsparcia. Wieść, że ciężarna bogini wróci niedługo na wyspę również ją nieco uspokajał. Gdy przygotowania zostały zakończone, poinformowała zarówno Kazari, że ich na chwilę opuszcza, oraz pozostałą dwójkę z panteonu, że wyrusza. Skupiła się i otworzyła przejście między dwoma wymiarami, robiąc krok w nieznane.

Plan na jaki się przeniosła z jednej strony zdawał się jej znajomy, gdyż w końcu tu się znajdowało Gnosis, lecz z drugiej strony rozejrzała się po nim pełna zachwytu. Jej oczy przyzwyczajone były do darów Teyvatu. Zieleni drzew, błękitowi oceanu i nieba, szarości skał, bieli śniegu i chmur, kolorowych kwiatów, ubrań, ludzi. Tutaj jednak wszystko było inne. Mimo iż dla przeciętnego śmiertelnika nie miało by sensu, dla niej miało. Mimo iż nie skupiała się na tym by to zrozumieć, pojmowała, że to co widzi ma wytłumaczalne podstawy. Wystarczyłoby tylko chwilę nad tym pomedytować. Nie miała jednak na to czasu teraz. Nie po to tu przybyła. W tej bezkresnej krainie nie powinno być niczego poza nią a Gnosis lewitującym przed boginią. A jednak, ku jej zdziwieniu, lub też nie, była tu jakaś kula. Nie ta, która oświetlała ten wymiar, lecz dużo mniejsza, filetowa kula energii. Gdy ta ją zauważyła najwyraźniej, zwróciła się do niej bezpośrednio co tym razem naprawdę zdziwiło Jikan. To coś ją znało. Mało tego, cieszyło się, że ją widzi. Mimo iż nie wyczuła od zbliżającego się obiektu wrogich intencji, dla pewności zamknęła połączenie między wymiarami za sobą. Kula zatrzymała się przy niej a jej obecność była, przyjemna.
- Dobrze. Dziękuję. - odpowiedziała czule, lecz nieco niepewnie.
- Kim jesteś? Co tutaj robisz? - zadała kolejne pytania dużo bardziej kluczowe dla tego, co ona sama tu robiła. W głowie kłębiło jej się dużo więcej zagadnień, lecz te dwa były kluczowe do zadawania kolejnych. Mimo iż nie wyczuwała żadnych wrogich zachowań, póki tajemnica się nie rozwieje była gotowa spowolnić czas dookoła siebie, gdyby kula chciała ją w jakiś sposób zaatakować lub zagrozić Gnosis. Wierzyła jednak, że uda się to rozwiązać rozmową.
Powrót do góry Go down
John Bjorn


John Bjorn


Liczba postów : 58
Join date : 18/03/2021

Prologue: Time Without Past - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Time Without Past   Prologue: Time Without Past - Page 2 EmptySob Kwi 27, 2024 10:16 pm

Integracja dwóch ludów, jakkolwiek długotrwała i nawet po tylu latach nie w pełni się połączyły i czasami były to delikatne rytuały, a czasami bardziej... brutalne. Oczywiście, bogowie też w wolnej dla siebie chwili pracowali nad połączeniem rytuałów, ale tu był kolejny dylemat. Jak się okazywało, bóstwo to nie tylko ich moc i ideał. W tym wszystkich były jeszcze przekonania i natura, a zapewne jeszcze więcej rzeczy się w tym kryło. Jak Hikule'o skłonna była, acz z pewnymi obawami, tak Kanaloa odmówił. Nie z gniewu czy dumy jednak. Jego istotą była walka. Zwycięstwa opłacone potem i krwią. Nie wszystkie rytuały mogły zwyczajnie zostać zastąpione łagodniejszymi, gdyż rzuciłoby się to mocno cieniem na jego mocy. Gdzie jednak się dało, tam te rytuały były złagodzone. Gdy te z Nami - dostały lekkiego "pazura". Były to kompromisy niezbędne dla każdego. Nagrodą jednak za to - była moc, którą trójka osiągnęła, znacznie większa niż w pojedynkę.

Atamai, z błogosławieństwem trzech bogów, choć wciąż młody, stawał się prominentną figurą w połączonej cywilizacji. Niektórzy uważali, że jak trochę podrośnie zostanie śmiertelnym liderem, tak jak niegdyś Rigurd, choć ze znacznie większymi połaciami terenu pod swoją opieką. Kto wie, może gdyby nie obecna sytuacja z Gnosis sama Jikan zdecydowałaby się mu pomóc lub wyznaczyłaby go na ludzkiego przywódcę ich ludu? Teraz jednak miała inna rzeczy na głowie. Wkrótce zniknęła, wybrawszy się w samotną i zapewne niebezpieczną podróż.

Miejsce, w którym się znalazła było jej znajome. Jakże mogłoby być inaczej. A jednocześnie... obce. Jakby samo z siebie ją odrzucało. Czyżby to przez brak czasu w tym miejscu, co było przeciwieństwem tego, co sobą reprezentowała. I to rozumiała. Nie było w tym nic dziwnego, jeśli można tak nazwać istnienie w miejscu, które było poza wszelkim czasem i przestrzenią. I ta tajemnicza istota w tym miejscu. Zamknęła przejście i pozwoliła jej podejść bliżej, a także odczuć to, co odczuła, zanim zadała swoje pytanie.
-Huh? Nie wiesz? - zapytała zaskoczona, lekko blednąc, zanim ponownie się nie rozjaśniła. -Heh, rozumiem. To twój pierwszy raz tutaj? - zapytała, choć nawet zbytnio nie czekała na odpowiedź, możliwe, że lekko rozbawiona całą tą sytuacją. -Pewna bogini kiedyś mi powiedziała: "To miejsce jest poza czasem. Nieważne z jakiego czasu się tu znajdziesz, tu zawsze moment będzie ten sam. Możemy się spotkać, jednak nie ma gwarancji, że będziemy się znali tak jak dzisiaj. Może to być nasze pierwsze spotkanie, a jednocześnie może to być setne już z kolei. Ty możesz mnie widzieć pierwszy raz na oczy, a ja ciebie po raz tysięczny." - wypowiedź była zdecydowanie bardziej rozbudowana. -Ty byłaś tą boginią. - powiedziała na końcu. -Znalazłam się tutaj szukając wiedzy. I ty już tu byłaś. Znałaś mnie, tak jak ja teraz znam ciebie. Ja ciebie zaś nie. Zupełnie jak teraz ty. - dodała. -Moi wierni mówią na mnie Narukami. - przedstawiła się i lekko na moment obniżyła lot, zupełnie jakby się skłoniła i... zamilkła, oczekując najpewniej na odpowiedź czy reakcję Belial.

NPC:
Kanaloa
Hikule'o
Narukami
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Prologue: Time Without Past - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Prologue: Time Without Past   Prologue: Time Without Past - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Prologue: Time Without Past
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2
 Similar topics
-
» Lindow: Prologue - Coping with Past
» Prologue: In The Desert Long Past
» Prologue: Debt of the Fallen
» Team 1: Prologue - Among Stronger Ones
» Ryudogon: Prologue - In the depths

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Kot Terrorysta :: Genshin Impact: Rise of the Gods-